Wednesday, June 25, 2025

Wyskok

... do miasta.

Jedyny powód, który może mnie zachęcić do odwiedzenia centrum Melbourne, to jakieś wydarzenie kulturalne. 
Dzisiaj takim powodem był kolejny koncert z serii Mostly Mozart - regularnie relacjonuję te koncerty na tym blogu.

Zima... przed świtem było 3C, w południe dobiło do 10C. Deszcz, wiatr.
Żeby było ciekawiej to pojechałem na koncert tramwajem, to jeszcze rzadsze wydarzenie niż impreza kulturalna.
Godzina 10 rano, w tramwaju przeważają emeryci.
W 45 minut przejeżdżam 50 przystanków i jestem na miejscu.
Za oknem zmienne krajobrazy - dzikie i cywilizowane parki, dominuje soczysta zieleń ubarwiona złotem opadających liści. Im bliżej centrum tym gęstsza zabudowa, mieszanina starości, nowoczesności i byznesu, który wciska się w każdą szparę.

Sala koncertowa - poranny koncert czyli siwowłosa publiczność...

Powyższe zdjęcie skłania do dygresji - oddać kurtkę do szatni!
Z dawnych lat w Polsce pamiętam - w teatrze, filharmonii - szatnia była obowiązkowa. Opłata 2 zł.
Zaskoczenie przeżyłem podczas pierwszego pobytu w Londynie. Wujek zaprosił mnie do teatru w centrum miasta, bardzo dobry teatr, zima.
Pierwsza rzecz po wejściu do teatru to rozejrzałem się za szatnią... i długo musiałem się rozglądać. W końcu zauważyłem małe okienko, szatniarz wyraźnie się nudził, wszyscy widzowie targali swoje płaszcze na widownię i trzymali je na kolanach.

W Australii widzę pewien postęp w tej dziedzinie. Dzisiaj do szatni była spora kolejka.

Program koncertu...


... z powyższego zdjęcia widać, że były to kwartety smyczkowe - J. Haydna i W.A. Mozarta.
Czysta klasyka czyli muzyka przynosząca spokój i równowagę.
Ostatni utwór - L. van Beethoven - Wielka fuga - od razu przypomniały mi się rozważania T. Manna w książce Dr Faustus - Beethoven nie potrafił napisać poprawnej fugi. 
Rzeczywiście, utwór od początku budził kontrowersje. 
Moje wrażenie - po klasyce Haydna i Mozarta było to pewne zamieszanie.

Uwaga techniczna...
Wszyscy muzycy czytali nuty z tabletów a strony partytury zmieniali naciskając stopą leżące na podłodze przyciski. Wyznam, że dużo bardziej podobały mi się nuty na papierze i ręczne przewracanie stron.

Po koncercie pomaszerowałem na centralny przystanek tramwajowy, po drodze wstąpiłem do NGV - Galerii Narodowej.
Na froncie jakaś nowa kompozycja...


W środku...

Lepiej wracać do domu.

P.S. Program koncertu
J. Haydn - Kwartet D-dur, opus 33 No 6. - KLIK.
W.A. Mozart - Kwartet d-moll K 421. - KLIK - uwaga - reklamy.
L. van Beethoven - Grosse Fuge opus 133 - KLIK.

22 comments:

  1. 50 przystanków! to dopiero odległości!
    Właśnie miałam zapytać, czy na sali taki ziąb, że w kurtce trzeba siedzieć?
    Chyba tez wolałabym nuty papierowe na tych specjalnych stojakach.
    Ta żółto-czarna rzeźba nawet mi się podoba :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Odległości w Melbourne są spore, swoją drogą przystanki tramwajowe ustawione są zbyt gęsto, ale teraz ludziom nie chce się chodzić.
      Na sali temperatura była w sam raz, po prostu wiele osób nie wie nawet, że jest szatnia.
      Swoją drogą pamiętam kilka razy w Filharmonii Narodowej jak doszło do nieporozumień - jakaś pani nie oddała do szatni swojego eleganckiego futra i nie chcieli jej wpuścić na widownię - niezła heca :)
      Wkrótce odwiedzę Narodową Galerię bo jest tam ciekawa wystawa malarska, to dowiem się o co chodzi z tą ośmiornicą.

      Delete
  2. No właśnie, u nas chyba nie ma aż tak długiej linii tramwajowej...
    Z nieoddaniem okrycia do szatni może jeszcze być tak, że ktoś się będzie bardzo spieszył po koncercie i nie chce stać w kolejce. Albo pani mogła dojść do wniosku, że pod spodem nie jest odpowiednio ubrana 😁
    Nuty z tabletu?!? O rany, do czego to doszło...

    ReplyDelete
    Replies
    1. To akurat jest najdłuższa linia tramwajowa w Melbourne, 23 km.
      Z dawnych czasów pamiętam, że była linia tramwajowa Sopot... chyba do Gdańsk Wrzeszcz, ale chyba nie taka długa.
      Nieoddawanie do szatni... podstawowa sprawa to brak takiego standardu.
      W poprzednim komentarzu wspomniałem, że w PRL nie wpuszczali w płaszczu na widownię.
      Nuty z tabletu... to już jest od dawna, ale przez długi czas muzycy "przewracali" strony dotykając tabletu palcem, nie wiem dlaczego zmienili na naciskanie stopą, wydaje mi się bardziej zawodne.

      Delete
    2. U nas takie 23 km to 2-3 przystanki. :)))). Takie inne odleglosci.
      W kinie to normalne ale w teatrze to nawet sweter welniany nie jest na miejscu, no i na sali jest raczej cieplo niz zimno.
      Nastepny etap to automatyczne przewracanie stron przy pomocy AI.

      Delete
    3. Automatyczne przewracanie stron...
      To samo przyszło mi do głowy :)
      Swoją drogą tak sobie myślę co mogliby tu narobić hakerzy -- mogliby podmienić nuty i orkiestra zamiast Requiem zagra Marsza Weselnego.

      Delete
  3. Nie wiem jak jest w Filharmoniach naszych polnocnych miast - czy posiadaja szatnie? Gdzie dawniej mieszkalam ( czy uwierzysz ze za tydzien bedzie rok jak mieszkam na Florydzie?) nie bylo szatni w Filharmonii ale tez ludzie nie przychodzili w futrach bo zimy byly lekkie, kazdy przyjezdzal samochodem co nie dawalo okazji lazic po powietrzu wiec lekka narzuta czy plaszczyk wystarczal.
    Ja tez mysle ze tradycyjne nuty chyba sa bardziej niezawodne do przeracania i lepiej "zgrane" z muzyka klasyczna.
    50 przystankow w 45 minut? czyli mniej niz minuta to stop? Denerwowalo by mnie ale pewnie jestescie przyzwyczajeni.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prawdę mówiąc to zawsze zadziwiało mnie, że muzycy bezbłędnie przewracali strony nut, ale dawali sobie radę.
      Na tabletach też sobie radzą.
      Co 45 sekund przystanek - zdecydowanie są za gęsto umieszczone, ale ludzie odzwyczaili się od chodzenia. Na szczęście tramwaj nie zatrzymuje się jak na przystanku nikogo nie ma i nikt nie potrzebuje tam wysiąść.

      Delete
  4. Też przeżyłam szok w Londynie, wciskając kurtkę pod fotel.

    Amatorsko zajmuję się muzyką, spiewam w chórze i widzę, że coraz więcej jest używania tabletów przez muzyków. Zwłaszcza tych młodszych. To ma sens bo skrzypkowi trudno oderwać rękę od skrzypiec grając.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Już dawno nie byłem na recitalu fortepianowym, ale pamiętam, że kiedyś pianiście(tce) towarzyszyła osoba do przewracania stron partytury.
      Zastanawia mnie dlaczego przy korzystaniu z tabletu trzeba czegoś dotykać - przecież tablet powinien sam zorientować się kiedy trzeba wyświetlić nową stronę.

      Delete
    2. mślę, że są juz takie możliwości, muszę podpytać naszą pianiestkę
      Ale muzycy mogą mieć indywidualne preferencje, czasem lepiej mogą znać pewne części utworu i wtedy szybciej mogą przekręcać strony
      Zgaduję tylko

      Delete
  5. A to się zdziwiłam! W Polsce wszędzie są widoczne szatnie i za darmo, wszyscy oddają wierzchnie ubrania Ba, w zimie panie nawet zmieniają obuwie na bardziej eleganckie. Mnie też się to zdarzało, gdy przyjeżdżałam z daleka wprost na koncert w wygodniejszym obuwiu i zmieniałam w szatni. Nawet z walizką przyjeżdżałam i można zostawić w szatni bagaż. Za darmo. Zwyczajowo odbierając ubranie i bagaż zostawiam szatniarce napiwek.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szatnia za darmo...
      No proszę, a za "komuny" trzeba było płacić. Słyszałem, że żeby prowadzić szatnię w dużym teatrze, trzeba było dać sporą łapówkę.
      W Recital Centre, które odwiedziłem tym razem, przy szatni jest osobne stoisko gdzie można zostawić parasol. Nie korzystałem więc nie wiem czy dostaje się numerek czy pozostawia na łasce losu.

      Delete
  6. Świetne sprawozdanie z wyjazdu na koncert. Przy okazji dostrzegłeś różnice z zapamiętaną rzeczywistością w naszym kraju. A na marginesie czytam o tej zimie, a u mnie lato i słoneczko nareszcie praży.
    Zasyłam serdeczności

    ReplyDelete
    Replies
    1. Porównywanie wszystkiego do dawnych wspomnień - to pewnie oznaka starości - przyjemna strona tej fazy życia.
      Pozdrawiam.

      Delete
  7. w Krakowie jest kino "Pod Baranami", główna lokalizacja jest przy Rynku, ale jest też sala przy ul.Rajskiej... właśnie do tej drugiej się kiedyś udaliśmy z moją Lady i w hallu była szatnia... była pusta, a szatniarza nie było... mimo to próbowaliśmy tam powiesić wierzchnie okrycia, ale zaprotestował pan, który sprawdzał bilety przy wejściu na salę... oświadczył nam, że szatnia jest tylko dla widzów teatru, mieszczącego się w tym samym budynku... rozumiem, że w kinach szatni się nie praktykuje, ale w tym przypadku sprawa wydała mi się jakaś dziwna... no, ale cóż, trudno, co robić, zabraliśmy ubrania na salę...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Skoro nie było szatniarza, to reakcja biletera była chyba prawidłowa, w przeciwnym wypadku było ryzyko, że ktoś ubrania ukradnie albo że ludzie zostawią jakieś śmiecie.

      Delete
  8. Zima? No tak... Może trochę zatęskniłam za odrobiną zimna, bo ten żar lejący się z nieba zawsze mnie przeraża. A tak naprawdę to jestem wiosenno-jesienna.
    Dobrze pamiętam te kina, teatry, sale koncertowe z obowiązkowa szatnią i szatniarzem, szatniarką. Kiedyś szatniarz często był ważną i wpływową osobą. Zawsze był dobrze poinformowany, miał pod ladą papierosy i alkohol, mógł załatwić talon na samochód... Dlatego czasem był ważną postacią w filmie, serialu...Teraz to już "zawód" zapomniany, prawie...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szatnia w kinie - tu mi zabiłaś klina, nie mogę sobie przypomnieć czy w kinach były szatnie.
      Szatniarz - ważna osoba - zdecydowanie tak :)

      Delete
  9. Ale się zrobił temat szatni. Co za przyziemność 🤣 zamiast o sztuce i kulturze wysokich lotów.
    W kinach na pewno nie było szatni. Dawniej było zimno, to nawet gdy sala była pełna, to siedziało się w płaszczu
    Teraz są klimatyzacje, to też jest za zimno. Ja zawsze zakładam coś na siebie. Raz jak byłam na Malcie w lecie w kinie, to musiałam wyjść, bo takie mi było zimno

    ReplyDelete
    Replies
    1. Temat - szatnia - bardzo dobry margines muzycznego wpisu bo... tam gdzie zaczyna się muzyka - kończą się słowa.

      Delete
  10. Ja to powiedziałam żartobliwie🤣 A w szatniach restauracyjnych dużo się działo. Znamy z filmów.

    ReplyDelete