Tuesday, May 30, 2023

Apeirogon

 W poprzednim wpisie wspominałem, że sporo czasu zajmuje mi lektura.
Książka Apeirogon, o której dowiedziałem się z blogu Asenaty - KLIK - dziękuję.

Książka mocno powikłana, jeszcze jej nie skończyłem, podczas lektury wielokrotnie korzystałem z pomocy internetu i... uderz w stół.
Okazało się, że dwaj bohaterowie tej bardzo dramatycznej historii są właśnie w Australii - KLIK

Ich historia w ogromnym skrócie:
Rami Elhanan - Izraelita - ojciec - Żyd, który emigrował do Izraela z Węgier w 1947 roku.
Żona - Nurit Peled - córka wybitnego izraelskiego generała (6-dniowa wojna 1967). Rami był czołgistą podczas wojny Yom Kippur w 1974 r.
W 1997 r, jego 14-letnia córka Smadar zginęła w wyniku palestyńskiego samobójczego zamachu bombowego na ulicach Jerozolimy.
Kilka lat później wstąpił do organizacji Combatants for Peace (Bojownicy o Pokój) - KLIK -zrzeszającej izraelskich i palestyńskich aktywistów walczących bez używania przemocy o zakończenie izraelskiej okupacji terenów palestyńskich.

Bassam Aramin - Palestyńczyk. 
Od dziecka był świadkiem izraelskiej przemocy w najbliższym sąsiedztwie.
Gdy miał 17 lat, wraz z kolegami podłożyli przypadkowo znalezione granaty pod izraelskie pojazdy, nastąpiła eksplozja, nikt nie zginął.
Wkrótce Bassam został schwytany i skazany na 7 lat więzienia.
W więzieniu został okrutnie pobity przez izraelskich żołnierzy, dla których był to regularny trening.
Również w więzieniu obejrzał film Lista Schindlera - KLIK - z którego dowiedział się o losie Żydów podczas Holocaustu.
Jego pierwszą reakcją była radość - TAK! TAK! - jeszcze więcej!
Po kilku latach przyszła zupełnie odwrotna refleksja. 

W 2005 roku Bassam dołączył do Combatants for Peace i tam poznał Rami.
2 lata póżniej jego córka Abir została postrzelona gumową kulą przez izraelski patrol.
Najbliższy szpital nie był w stanie jej pomóc, zdecydowano przewieźć ją do szpitala w Jerozolimie.
Pokonanie kilku kilometrów przez palestyńską karetkę pogotowia zajęło ponad 2 godziny z powodu długiego czekania na izraelskim punkcie kontrolnym.
Dwa dni później zmarła w szpitalu.

Abir i Smadar...


Od tego czasu Bassam i Rami odwiedzają wiele miejsc głosząc ideę pojednania.
Wczoraj byli w Melbourne.

O ich wizycie dowiedziałem się w piątek (26/5/23) wieczorem.
Strona organizatora imprezy informowała, że bilety wyprzedane, ale można się zapisać na waiting list.
Zapisałem się.
W poniedziałek o 5 popołudniu dostałem powiadomienie, że mają kilka biletów.
Dla mnie mieli, początek 6:30.
Dojazd do centrum Melbourne o tej porze nie jest zbyt łatwy - samochodem do stacji kolejki, kolejką do centrum miasta, kilka przystanków tramwajem - JESTEM -
Przylegająca do naszej Biblioteki Stanowej sala Wheelers Centre okazała się bardzo skromna...


Dopiero w tym momencie zdałem sobie spraw, jak trudna do pojęcia jest idea, o którą walczą Rami i Bassam.
Wiedziałem, że szczególnie Rami i jego rodzina byli mocno atakowani przez izraelskie prawicowe media.
Nie dziwię się, że w takiej sytuacji trudno zdobyć popularność w innych krajach.
Bassam i Rami wspomnieli, że w Australii odwiedzili izraelskie i palestyńskie szkoły.
Spotkali się w nich z raczej chłodnym zrozumieniem, na marginesie zauważyli objawy wrogości.

Moje osobiste wrażenie.
Po pierwsze zdawałem sobie sprawę, że raczej nie dowiem się niczego nowego, ale miałem jednak poczucie, że oto tuż za miedzą dzieje się coś ważnego i chciałem chociaż otrzeć się o to.
Dygresja - ostatni odcinek mojej podróży - krótka jazda tramwajem. Tramwaj bardzo zatłoczony, w większości młodzież, studenci.
Starsza pani stoi w środku tego tłumu, nie ma się czego złapać a tramwaj hamuje dość mocno.
- Możesz się mnie przytrzymać - mówi do niej stojąca obok młoda dziewczyna.
- Naprawdę? Mogę? - starsza pani łapie dziewczynę w objęcia, przytula się do niej, kładzie głowę na jej ramieniu i z błogim uśmiechem zamyka oczy.
Niestety ja nie miałem tyle śmiałości by zaproponować coś takiego naszym gościom.

Po drugie - Bassam i Rami - wydawali się być nieco zmęczeni tymi licznymi występami, szczególnie Rami.
Bassam potrafił zachować dobry humor.
Na pytanie prowadzącej spotkanie czy Rami jest jego przyjacielem odpowiedział - Rami przyjacielem?
Rami to jest mój wróg - jest Izraelitą, nie mówi po arabsku i nie pali papierosów!
Na pytanie - dlaczego to robisz? - Rami odpowiedział - każdego ranka gdy się budzę widzę nad sobą Smadar. Patrzy na mnie z wyrzutem - już tak późno z ty jeszcze nic nie zrobiłeś żeby to skończyć. I tak do końca dnia.
Bassam kiwał głową bez słów.

Po trzecie - konkrety.
Rząd Izraela - obaj nie mieli wątpliwości - jeśli odrzucamy przemoc, to wszystko w rękach rządu Izraela.
Rami - to prawicowy, faszystowki rząd. Opozycja praktycznie nie istnieje. Jedyny izraelski rząd, który stwarzał nadzieję na unormowanie stosunków między Izraelem i Palestyną, to rząd Yitzhaka Rabina w latach 1974-77. 
Przypomnę, że w latach późniejszych Y. Rabin był przywódcą lewicowej parlamentarnej opozycji. W 1995 roku został zamordowany przez prawicowego ekstremistę.
Rząd okupowanej Palestyny - Rami machnął ręka z rezygnacją - jak prezydent Palestyny chce odwiedzić swój stary dom w innej strefie okupacyjnej, to musi prosić izraelską administrację o przepustkę.

Bassam miał podobne zdanie chociaż wspomniał, że bardzo istotnym czynnikiem w tej sprawie jest pozycja rządu USA.

Tyle wczorajszych wrażeń.
Lektura Apeirogon jeszcze trwa, do tego tematu wrócę za kilka dni.

P.S. Kilka miesięcy później na youtubie umieszczono film z opisywanego spotkania - KLIK.

10 comments:

  1. Okropnym jest, że ludzie cały czas tak bezmyślnie ze sobą wojują i podtrzymują te wszystkie dawne urazy, nie pozwalają nowym pokoleniom mieć może innego poglądu na sąsiadów/ odmieńców/ itd. Pamiętam jak moi dziadkowie jak mantrę cały czas powtarzali, że Niemiec to wróg, że dobrze, że w szkole uczymy sięniemieckiego, bo język wroga trzeba znać, i zawsze wpletli gdzieś mimochodem, że tym sąsiadom z zachodu nie można ufać.
    Co do Izraela i Palestyny- to bardzo zdziwiło mnie, że szkoły w Australii też po części pielęgnują tę nienawiść. W pracy mieliśmy Plestyńczyka, chłopak 20pare lat, i faceta z Izraela- bliżej trzydziestki. To była para, która przyjechałą tutaj jako bardzo małe dzieci, mówią w swoich oryginalnych językach, chodzili do szkół, a w pracy i po pracy chodzili razem na imprezy i żartowali ze sobą bardzo. Na szczęście nie wykształciła się w nich ta zadra trwająca od pokoleń, od stuleci.
    Myślę, że takie walki od pokoleń są zbyt skomplikowane, bo każdy ma coś na sumieniu, tam nie ma strony, która ma rację, i strony, która się myli, tam każdy stracił już mnóstwo, a sprawy pokomplikowały się tak bardzo, że nie da się tego wszystkiego rozplątać. Jedyną opcją byłoby zupełnie wszystko zapomnieć i odkreślić grubą kreską.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szkoły Izraelskie w Australii, jest ich sporo, zajrzałem na strony kilku z nich - podstawowa wartość - utrwalanie idei zionistycznych czyli prawa Izraela do ziem wspomnianych w Starym Testamencie.
      Szkoły palestyńskie - takich raczej tu nie ma, są szkoły islamskie. Islam jako taki jest absolutnie neutralny narodowościowo, ale oczywiście trudno mu zaakceptować idee zionistyczne.
      Jeśli chodzi o wspomnianych przez Ciebie emigrantów, to już sam fakt emigracji dużo mówi. W przypadku Palestyńczyka jest dość oczywisty - ucieczka z okupowanego państwa. W przypadku Izraelczyka powodów może być wiele, jednym z nich może być chęć oddalenia się od strefy niestającego konfliktu.
      Zapomnieć i podkreślić
      Czyli co zaakcetować okupację?

      Delete
  2. Książka jest jedną z ważniejszych, którą w tym roku jak na razie przeczytałam.
    Jeszcze do niej wrócę, bo jest ona jak duże puzzle ,które trzeba powoli składać.

    Chyba Amos Oz w jakiejś książce napisał, że jeżeli chodzi o Izrael i Palestynę
    Jedno co może w jakiś sposób pomóc to rozmowy i pewnego rodzaju ustępstwa.
    Tylko do tego potrzebne są chęci, obu stron.
    Ale wszystko rozbija się o politykę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie ta książka zdenerwowała.
      Z jednej strony dowiedziałem się o istotnej sprawie, o której pewnie bym się nie dowiedział.
      Z drugiej - autor wkłada ogromny wysiłek aby tak pokręcić temat, że w rezultacie czytelnikowi trudno ocenić obiektywnie sytuację, natomiast na pewno pomyśli z uznaniem o obu dotkniętych tragedią ojcach.
      Niestety, według mnie to nie jest uczciwe gdyż źródłem konfliktu jest okupacja Palestyny.
      Piszesz o ustępstwach i dobrej woli obu stron.
      To nie są równe sobie strony - Izraelita Rami wyraźnie powiedział, że jedyna strona, która się liczy to Izrael, prezydent Palestyny żeby wykazać dobrą wolę musiałby najpierw poprosić władze okupacyjne o przepustkę.

      Delete
  3. Czytałam artykuł na ich temat , chyba w Newsweeku.
    Miałeś niesamowitą okazję połączyć poszerzanie wiedzy z książki, ze spotkaniem z jej bohaterami.
    Nigdy nie zrozumiem tych walk, zamachów itd. i nie wróżę misji obu panów sukcesu, niestety...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Po pierwsze przepraszam za zachowanie blogspotu - Twój komentarz odsiedział kilka godzin w spamowej kwarantannie.
      Oczywiste skojarzenie z traktowaniem Palestyńczyków.
      Po drugie - walki są dla mnie zrozumiałe i też nie wróżę sukcesu tej szlachetnej inicjatywie. Smutna konkluzja.

      Delete
  4. Widzę, że też trafiłeś na trudną/ciężką książkę. Tyle, że takie książki choć nie należą do tego co czytam chętnie to uważam od czasu do czasu wypada poczytać, aby mieć orientację co się dzieje, aby pamiętać, aby docenić to co mamy, choć wydaje się nam że mamy tak źle. Bo też niestety zmierzmy w złą stronę (i jako Polska i jako świat), ale nie o polityce chciałam. Też bym się wybrała na spotkanie. Z wiekiem mój apetyt na tego rodzaju informacje/spotkania rośnie. Powodzenia w lekturze

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trudna książka... wypada poczytać :)
      Przypomina mi się opowiadanie B. Brechta - Starsza pani bez godności - ja już też jestem w tej kategorii.
      Takie spotkanie rzeczywistej osoby o wyjątkowym charakterze uświadamia mi, że jeszcze żyję i to w ciekawym świecie.

      Delete
  5. Ksiazki nie znam wiec nie opieram sie na niej , jedynie dodam iz kilka podanych pozytywnych przypadkow na racjonalne myslenie tak palestynczykow czy izraelczykow niczego nie zmieni. Jednymi i drugimi rzadzi fanatyzm , zwlaszcza palestynczykami ktorych uwazam za troche skrzywdzonych. Ale nie pomagaja sobie tym fanatyzmem..... Przy tym boli ich patrzec na prosperujacy Izrael sami zyjac w zrujnowanym kraju, bez przyszlosci i o marnych warunkach zycia. Nie mobilizuje ich to do poprawy bytu i sytuacji polityczno-ekonomicznej, jedynie jakby podsycalo cala nienawisc i gorycz. W takiej atmosferze wzrastaja od urodzenia wiec nie nalezy oczekiwac cudow.
    Wracam do tematu jaki wczesniej poruszyles - ja tez wciaz szukam blogow pisanych przez Polakow mieszkajacych tutaj i nie znajduje - jakby wszyscy zajmowali sie FB albo Twittterem , nie blogownia. Szkoda.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zgadzam się z Tobą, że tego rodzaju inicjatywy mają głównie symboliczną wartość.
      W ostatnich rozdziałach książki, do których dotarłem dopiero dzisiaj, jest sporo przykładów artykułów w mediach w USA, które są absolutnie pro-izraelskie i na każdym kroku demonizują Palestyńczyków, nawet takiego jak Bassam, który jest przeciwny przemocy.

      Delete