Saturday, October 26, 2024

Kup-tak

 Kuptak?
W języku polskim jest słowo kupno oznaczające... no przecież wiecie co :)
Zastanawia mnie ta końcówka - NO.
Mnie, osobę żyjąca w anglojęzycznym kraju, wprawia to z zakłopotanie - NO - znaczy Nie czyli - niby kup, ale raczej nie.
Inne przykłady - rów-no - znaczy nie ma rowów, ciem-no - znaczy nie ma ciem (poleciały do światła).
Z kupnem jest odwrotnie - kup.. no = kup że, pospiesz się!
To jest zgodne z angielszczyzną - kupno = pur-chase - purr znaczy mruczeć, a chase oznacza pościg - tak jest - ścigaj ten towar i mrucz z radości.

W tym momencie przypominają mi się rozważania Doroty Masłowskiej - cytuję z pamięci...
...bo towar jest albo droższy, albo tańszy.
Droższy - znaczy lepszy, a tańszy... znaczy tańszy czyli w jakiś sposób też lepszy.

Genialne!!!!

Myślę, że sprzedawcy przewidując te moje rozterki językowe przychodzą mi z pomocą, na każdym kroku oferując jakieś zachęty.
I tak...
Woolworth - program Rewards (nagrody) - za każde wydane A$2,000 dostaję w nagrodę bonus A$10 - czyli 0.5%.
Coles - program FlyBuys - to samo plus, jeśli zakupy kosztują ponad A$30, dostaję kupon, który daje mi obniżkę ceny benzyny - 4 centy/litr w stacjach benzynowych powiązanych z Coles-em - n.p. Shell.
Mało tego - gdy kupuję tę benzynę to nadal dostaję za to punkty Flybuys - czyli ten biedny Coles kręci się jak pies goniący własny ogon, a wszystko po to żeby dać mi jakąś nagrodę.

Mało tego, przy ostatnim tankowaniu benzyny okazało się, że coś wygrałem...


Woda źródlana - bardzo słusznie, bo już gotów byłem napić się benzyny z wdzięczności za te nagrody.

W sklepach płacę wyłącznie kartą kredytową Visa, wydaną przez HSBC - bank w Hong-Kongu.
Ci dobrodzieje, gdy wydam AS24,000, dają mi voucher na A$100 (0.4 %) do Woolwortha a tam, gdy użyję tego vouchera, to nadal dostaję punkty Rewards.
Obłęd.

Ciemna strona jasności - od ponad roku większość sklepów (ale nie supermarkety) rzuca mi kłody pod nogi - każą płacić dodatkowo 1.1% za płacenie kartą kredytową.

Spytałem Gemini czy może napisać limeryk na temat korzyści z zakupów. 
Oczywiście...

Był sobie Janek, co kochał kupować,
Od butów po książki, wciąż chciał coś zdobywać.
W sklepach się zatracał,
I w koszyk wrzucał,
Aż dom miał pełen, lecz nie narzekał.

Coś kiepskie te rymy :(
Dziwne, ale po angielsku nie było lepiej.

W rezultacie spróbowałem własnych sił:
Był sobie Lech, już niemłody
co lubił wygrywać nagrody.
Poszedł na zakupy,
wygrał nagród kupy.
W tym butelkę źródlanej wody :)


Co w trawie piszczy...
Ostatnio pogody były nie najlepsze, nie chciało więc mi się jeździć samochodem do boisk krykieta, spacerowałem po trawniczkach przed domami na sąsiednich ulicach.
Oczywiście łączyło się to ze stąpnięciami po betonie gdy trzeba było przekroczyć wjazd dla samochodu albo żeby zrobić zdjęcie kwiatów rosnących pod płotem...


A czasem można było zobaczyć coś ładnego z daleka...

19 comments:

  1. Nie pojmuje dlaczego mieszasz jablka z pomaranczami? Kupno to polskie slowo, nie ma nic wspolnego z angielskim NO.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chyba mi się pomieszało w głowie od tych nagród :)

      Delete
    2. A takze idac za Twoim rozumowaniem musialoby byc "kupyes".
      Nie czepiam sie Twojej slownej zabawy ale......

      Delete
    3. Kupyes - masz rację, to logiczniejsze niż kuptak :)

      Delete
    4. Serpentyna ma dużo racji - język angielski ma się do polskiego jak pięść do nosa. Tymbardziej, że w opisywanym przez Ciebie przypadku mamy słowiańskie odpowiedniki.
      Kup-no - no znaczy po rosyjsku - ale.
      I tu jest wiele mądrości - kupuj ale zastanów się.
      Ale przede wszystkim mamy słowo kupo-wanie - czyli przy okazji kupujesz Wanię.
      Mało tego - wygry-wanie - też masz w tym Wanię. To oczywiste, to się nazywa Wańka-wstańka.
      Życzę udanych zakupów i wygranych :)
      E.F.

      Delete
    5. E.F.
      Serdeczne dzięki, bolszoje spasiba - sprowadziłaś/łeś mnie na autentyczny grunt.
      Wańka-wstańka w mojej torbie na zakupy?
      Oczywiście, teraz będę częściej mówił sobie - no, no, no - znaczy - ALE, ale, ale :)

      Delete
  2. Do niczego ten limeryk stworzony przez Gemini, zdecydowanie wole Twoj i cieszy mnie ze Gemini nie popisala sie. Tez mam na moim laptopie, ale wole jej nie zaczepiac i ciesze sie ze cicho siedzi. A na Ipadzie mam Siri, zupelnie na poczatku mialam z nia starcie i dosc ostro kazalam jej odczepic sie ode mnie, no i posluchala sie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Gemini, Siri - oni się chyba nie narzucają i to zapisuję im na plus.
      Gemini potrafiło napisać zgrabne toasty, zupełnie zawiodło w temacie zakupów - właściwie to też na plus - nie zachęca do kupowania.

      Delete
  3. Wiesz, jakby się przyczepić, to te nagród KUPY tez podejrzane ;-)
    Na bosaka, chodzę czasami po trawie w ogrodzie syna, nigdzie więcej!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podejrzane nagród kupy :)
      Właściwie nie ma tu żadnych niejasności - podałem jaki procent kosztów zwracają te nagrody.
      Chodzenie po trawie - oczywiście bezpieczeństwo przede wszystkim, ja też nie odważyłbym się chodzić boso w gęściej zabudowanych okolicach, ale wokół mnie - cywilizowana wieś.

      Delete
  4. Bardzo zabawne te zabawy językowe:)
    U nas pewna sieć supermarketowa od dawna praktykuje Dzień Seniora. W każdy wtorek i czwartek Seniorzy,60 plus, dostają kupon rabatowy 10% na kolejne zakupy. Niby miło, ale okazuje się, że w owe dni ceny szybują w górę tak, aby sieć nie była stratna:) Ach, nie ma "darmowych obiadów" - trzeba o tym pamiętać zawsze.
    Lepszy wody łyk niż nic:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oczywiściem na tego typu nagrodach najwięcej wygrywa ich fundator.
      Wody łyk... jakoś przywołało to wspomnienie piosenki Jeden mały szczęścia łut z musicalu My Fair Lady ==> https://www.youtube.com/watch?v=JE58nvAY8KE&t=60s

      Delete
  5. Twój limeryk - cud, miód i orzeszki!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za komplement - mocno na wyrost.
      Wydaje mi się, że Gemini tkwi w anglosaskiej tradycji a więc ma problemy z rymami gdyż w angielskim nie ma zbyt wielu słów z krótkimi sylabami. Co innego włoski czy polski.

      Delete
    2. Wcale nie na wyrost. Stanowczo.

      Delete
  6. Interesujące są te Twoje polskie językowe rozważania. Jestem pełna podziwu dla Ciebie, bo /jak pisałeś/ pół dotychczasowego życia spędzasz mówiąc po angielsku ...
    Serdeczności od Stokrotki

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, żyję w anglojęzycznym świecie i czytam głównie książki pisane po angielsku, ale podświadomość naładowana polską tradycją i historią - na szczęście :)

      Delete
  7. Jestem absolutną fanką słowa purr-chase! Genialne, już nigdy nie spojrzę na ten wyraz inaczej niż jako purr-chase.

    ReplyDelete