Wednesday, July 9, 2025

Grzyby, które wstrząsnęły światem

 Przez większość czerwca, w wieczornym dzienniku naszej telewizji państwowej - ABC - mieliśmy stałą pozycję - sprawozdanie z procesu pani Erin Patterson oskarżonej o celowe otrucie trzech osób.

W poprzednim tygodniu była cisza - sądowe jury debatowało winna czy niewinna. Debatowali nawet w sobotę, niedzielę mieli wolną, ale przebywali w izolacji od świata zewnętrznego.
Przedwczoraj (poniedziałek) ogłoszono werdykt - WINNA!


Nie poruszałbym tego tematu gdyż niezbyt interesują mnie kroniki kryminalne, ale zmotywowała mnie informacja, że sprawa stała się znana na całym świecie.

Co prawda termin cały świat jest obecnie mocno nadużywany, ale jednak informację o tej sprawie podała już dawno temu Wyborcza - KLIK. A teraz, po ogłoszeniu werdyktu, zobaczyliśmy relację w Wiadomościach POLSAT, informację podały również CNN, Reuter,  BBC, Al Jazeera...
Nagłówki gazetowych informacji można zobaczyć TUTAJ.

O co chodzi?
Pod koniec lipca 2023 pani Patterson zaprosiła na obiad swoich teściów, lokalnego pastora i jego żonę.
Na obiad podała beef Wellington - wołowina zapiekana w cieście - dla smaku dodała trochę grzybów...

Ilustracja
Autorstwa Jerzy Opioła - Praca własna, CC BY-SA 4.0, Link

Muchomor zielony.
 Po obiedzie wszyscy goście wylądowali w szpitalu z objawami zatrucia, trzy osoby zmarły.
Gospodyni i jej dzieci pozostali zdrowi jak rydze.

Podczas śledztwa wykryto sporo krętactw podejrzanej i to zapewne wpłynęło na werdykt jury.
Nie będę jednak rozwijał tego tematu, wspomnę za to dwa inne, pokrewne aspekty...

Grzyby w Australii -
wspominałem o tym kilka razy na tym blogu. Najłatwiej nam spotkać kanie...



Zebrane 400 m od naszego domu.

Zaś w okolicy farmy naszej córki rosną rydze...



Generalnie Australijczycy są bardzo podejrzliwi w tym temacie. Kilka razy spotkałem się ostrzeżeniami przechodniów - czy ja wiem co ja robię?
Służby miejskie przeorały pobliski park, w którym rosły kanie, teraz najbliższe grzybne miejsce jest 4 km od naszego domu.

Drugi aspekt - jury czyli ława przysięgłych...
Internet podaje, że ławnicy są losowani z listy osób uprawnionych do głosowania czyli teoretycznie każdy pełnoletni obywatel Australii może zostać wylosowany.
Jak narazie, z naszej 11 osobowej rodzinnej grupy wylosowali tylko MNIE.

To było ponad 20 lat temu, pokazałem wezwanie w pracy (muszą dać bezpłatny urlop) i zgłosiłem się do gmachu sądu.
Po pierwsze wskazano mi dobrze zaopatrzony bufet, ceny umiarkowane, ale ja i tak przyniosłem sobie z domu kanapki.
Po drugie zasady gry...
Na wokandzie były 4 sprawy. Każda z nich potrzebowała ławników.
Wyjaśniono nam, że przed rozpoczęciem kolejnej sprawy zostaniemy wszyscy wezwani do osobnej sali, osoba prowadząca wyjaśni charakter sprawy i ilu ławników potrzeba.
Następnie wyciągnie z kapelusza nazwisko pierwszego kandydata/kandydatki.
Obrońca może teraz przepytać wybraną osobę żeby stwierdzić czy nie ma jakichś uprzedzeń w stosunku do oskarżonego/oskarżonej.
Kandydat zostaje zaakceptowany lub odrzucony... następny proszę.
Mnie trafiła się sprawa mężczyzny oskarżonego o handel narkotykami. Z nazwiska wydedukowałem, że ma jugosłowiańskie korzenie.
Potrzebowali chyba 4 ławników. Obrońca odrzucił jedną kandydatkę gdyż z rozmowy wyczuł, że czuje ona jakąś niechęć do oskarżonego. 
Mnie nie wybrali.
Musiałem odsiedzieć jeszcze kilka godzin i wypuścili mnie do domu.

Czasami, gdy proces trwa kilka dni, ławnicy mają zakaz kontaktu z ludźmi. W przypadku spraw budzących duże zainteresowanie mediów, może to oznaczać pobyt w jednoosobowym pokoju w hotelu bez dostępu do gazet, tv, internetu.
Domyślam się, że ławnicy w opisywanej tu sprawie mieli taką przyjemność przez tydzień.

P.S. Z bardzo dawnych czasów pamiętam film 12 gniewnych ludzi, H. Fonda w roli głównej - KLIK.
Po pierwszym obejrzeniu bardzo mi się podobał, po drugim... już nie tak bardzo.

Sunday, July 6, 2025

Ach...

 ... co to był za ślub ==> Ach!

Znajomi zaprosili nas na ślub swojej córki.
Słoneczne, sobotnie przedpołudnie.
Katedra św Patryka...


Przed wejściem zauważam grupę wsparcia Pana Młodego...

I dużo silniejszą grupę wsparcia Panny Młodej...

Wnętrze katedry jest ciemne i chłodne...

Przyszliśmy wcześnie, wkrótce ławki wypełnią się do ostatniego miejsca.
Grają organy, śpiewa chór...
Wspominam nasz własny ślub - ponad 60 lat temu, wspominam śluby naszych dzieci.
Rozglądam się dookoła - wiele, wiele sympatycznych twarzy.

Ceremonia - według mnie zbyt rozbudowana, te z moich wspomnień były krótsze.

Pora wyjść na słońce...


Opuszczamy katedrę z cichymi życzeniami aby młoda para doświadczyła pogodnego życia rodzinnego.

Jeszcze tylko nieformalna kawka z naszymi najbliższymi...

Pozostawiamy kawowe zło i głupotę za kratkami i wracamy do domowego spokoju.

Friday, July 4, 2025

Harce

 Wczoraj - czwartek - spotkała nas miła niespodzianka, nasza wnuczka zachęciła nas do kupienia biletów na występ pod tytułem Melbourne Gang Show gdyż bierze w nim udział jej kolega ze studiów.

Kupiliśmy, spodziewaliśmy się wszystkiego najgorszego - hałaśliwej, agresywnej muzyki, bezsensownych podrygów na scenie, być może wulgarnego słownictwa - Gang w tytule chyba do czegoś zobowiązuje.

Występ w sali teatralnej w pobliskiej Szkole Żydowskiej - KLIK, pojechaliśmy.
Już wcześniej wiedzieliśmy, że organizatorem występu jest australijskie harcerstwo - stąd tytuł wpisu.

Foyer teatru wypełnione harcerzami i harcerkami, wszyscy z czerwonymi chustami na szyjach. Również wielu dorosłych z harcerskimi znakami.

Na marginesie...
Nasz syn i jego dzieci są mocno zaangażowane w polskie harcerstwo w Australii...


Powyżej dwójka z nich stoi tuż przy maszcie.

Polonijne harcerstwo ma zdecydowanie przedwojenne tradycje czyli Honor, Bóg, Ojczyzna, ale w praktyce głównym punktem programu są obozy, często w spartańskich warunkach, połączone ze zdobywaniem całkiem inteligentnych sprawności.
Na marginesiku - nasz wnuk, ten na zdjęciu powyżej, jest właśnie w Polsce, na polonijnym obozie harcerskim.

Australijskie harcerstwo - właściwie mamy jedynie świadomość, że mają sporo bardzo cywilizowanych ośrodków i stąd wyciągnęliśmy wniosek, że jest to sposób na spędzenie wakacji w pobliżu natury.

W piątek poznaliśmy inny wymiar...
Przedstawienie zachwyciło nas - bardzo dobra strona muzyczna, doskonały śpiew, zarówno solowy jak i chóralny, cudowne dekoracje i choreografia.
Na scenie tuziny wykonawców, ciągle w ruchu, współpracowali jak tryby szwajcarskiego zegarka.


Na widowni - rodziny wykonawców i osoby związane z harcerstwem.

Według mnie ten występ był lepszy od chyba wszystkich musicali jakie oglądałem w Australii, aż żal bierze, że tego nie oglądała niezwiązana w harcerstwem publiczność.
Scena końcowa - TUTAJ. Uwaga - reklama.

P.S. Historia harcerskiego Gang Show - KLIK.

Wednesday, July 2, 2025

Koniec

... roku finansowego... był w ostatni poniedziałek.
Ufff...

EOFY - End of Financial Year - błyskało mi przed oczami na każdej stronie internetu.
Może to złudzenie a może demencja, ale wydaje mi się, że w tym roku reklamy tego typu były wyjątkowo agresywne.

O co chodzi?
W Australii rok finansowy zaczyna się 1 lipca a kończy 30 czerwca.
W związku z tym już kilka tygodni wcześniej aktywizują się instytucje, których finanse zależą od odliczanych od podatku dotacji.
Drugi aspekt tego wydarzenia - zakupy robione przez instytucje komercjalne mogą być całkowicie lub częściowo dodane do wydatków a zatem - zmniejszyć dochód netto czyli zmniejszyć podatek.

W sklepach okresowa zniżka cen na wiele artykułów gospodarstwa domowego.
Z ciekawości sprawdziłem dzisiaj ceny kilku artykułów - takie same jak 3 dni temu... czyli te obniżki to była lipa.

Moja reakcja...
Nie skorzystałem z żadnej obniżki, niczego nie kupiłem.
Dałem niewielką dotację na Australijski Chór Kameralny - byliśmy na kilku ich występach i nas oczarowali.
Tutaj próbka ich występu - KLIK. Uwaga, ta pani z lewej, z wielką ilością jasnych włosów, pochodzi z Polski.
Dałem, jak co roku, niewielką dotację dla Wikipedii - to się nie odliczy od podatku.

A dzisiaj... dzień jak codzień - jadę kupić wątróbkę z indyka - ciekawe czy podrożała?

Sunday, June 29, 2025

Na głowie

 Zimno, więcej czasu spędzam w domu, czasem nawet włączę telewizor.
Dzięki temu dowiedziałem się o śmiesznej (dla mnie) historii o olimpijskim wymiarze.

Ostatnia olimpiada - Paryż 2024 - Australia wysłała bardzo silną ekipę - 461 osób w tym 256 kobiet. 18 złotych medali.

Odwrotną stroną medalu był chyba występ Rachael Gunn w nowej dyscyplinie - Break danceKLIK - uwaga - reklamy.
Rachael zdobyła zero punktów i odpadła z gry... na chwilę.
Tuż po jej występie posypała się ulewa złośliwości w mediach społecznościowych a było do czego się przyczepić:
- Rachael ma doktorat i jest wykładowczynią na uniwersytecie.
- plotkarze zarzucali, że w komisji, która decydowała o kwalifikacji na olimpiadę, zasiadał jej mąż - zarzut zdementowany.
- złośliwcy wyśmiewali jej występ - nie pochwalam takich złośliwości, ale jednak korzenie breakdance tkwią w w rynsztokach biednych dzielnic amerykańskich miast i są odwrotnością występu pani doktor  - KLIK ... KLIK ...

Rachael w swoim występie zaprezentowała kilka kangurzych póz, tu zgadzam się z krytykami - słaba strona programu.
Moje spotkania z kangurami poniżej...
W parku podczas spaceru z wnuczętami - KLIK.
Aborygeński punkt tańczenia - KLIK.

Na marginesie ostatniego filmiku pomyślałem sobie - dlaczego też nikomu w Australijskich komitetach sportowych nie przyszło do głowy żeby zaproponować Aborygenom występ w konkurencji Breakdance?
Teraz już za późno, Breakdance nie ma w programie następnych Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles.

Sprawa nie skończyła się na Olimpiadzie, kilka miesięcy później w teatrze zaprezentowano przedstawienie Raygun (to breakdancowy pseudonim Rachael Gunn).

Pani Rachael zareagowała zgodnie ze swoją naukową pozycją - zaskarżyła producentów w sądzie o bezprawne wykorzystanie jej pseudonimu i praw autorskich do umieszczonych w przedstawieniu fragmentów jej olimpijskiego występu.
O ile mi wiadomo szybko doszli do porozumienia - tytuł przedstawienia zmieniono na Breaking, the Musical i przedstawienie zyskało dużo większą popularność - KLIK.
Bardzo spodobał mi sie tekst zastrzeżenia w programie przedstawienia - wszystkie przedstawione tu sceny i osoby są fikcją i jakiekolwiek kojarzenie ich z fizycznymi osobami i sytuacjami są wyłącznie produktem fantazji widzów.

P.S. Oficjalne informacje o Rachael Gunn - KLIK.

Wednesday, June 25, 2025

Wyskok

... do miasta.

Jedyny powód, który może mnie zachęcić do odwiedzenia centrum Melbourne, to jakieś wydarzenie kulturalne. 
Dzisiaj takim powodem był kolejny koncert z serii Mostly Mozart - regularnie relacjonuję te koncerty na tym blogu.

Zima... przed świtem było 3C, w południe dobiło do 10C. Deszcz, wiatr.
Żeby było ciekawiej to pojechałem na koncert tramwajem, to jeszcze rzadsze wydarzenie niż impreza kulturalna.
Godzina 10 rano, w tramwaju przeważają emeryci.
W 45 minut przejeżdżam 50 przystanków i jestem na miejscu.
Za oknem zmienne krajobrazy - dzikie i cywilizowane parki, dominuje soczysta zieleń ubarwiona złotem opadających liści. Im bliżej centrum tym gęstsza zabudowa, mieszanina starości, nowoczesności i byznesu, który wciska się w każdą szparę.

Sala koncertowa - poranny koncert czyli siwowłosa publiczność...

Powyższe zdjęcie skłania do dygresji - oddać kurtkę do szatni!
Z dawnych lat w Polsce pamiętam - w teatrze, filharmonii - szatnia była obowiązkowa. Opłata 2 zł.
Zaskoczenie przeżyłem podczas pierwszego pobytu w Londynie. Wujek zaprosił mnie do teatru w centrum miasta, bardzo dobry teatr, zima.
Pierwsza rzecz po wejściu do teatru to rozejrzałem się za szatnią... i długo musiałem się rozglądać. W końcu zauważyłem małe okienko, szatniarz wyraźnie się nudził, wszyscy widzowie targali swoje płaszcze na widownię i trzymali je na kolanach.

W Australii widzę pewien postęp w tej dziedzinie. Dzisiaj do szatni była spora kolejka.

Program koncertu...


... z powyższego zdjęcia widać, że były to kwartety smyczkowe - J. Haydna i W.A. Mozarta.
Czysta klasyka czyli muzyka przynosząca spokój i równowagę.
Ostatni utwór - L. van Beethoven - Wielka fuga - od razu przypomniały mi się rozważania T. Manna w książce Dr Faustus - Beethoven nie potrafił napisać poprawnej fugi. 
Rzeczywiście, utwór od początku budził kontrowersje. 
Moje wrażenie - po klasyce Haydna i Mozarta było to pewne zamieszanie.

Uwaga techniczna...
Wszyscy muzycy czytali nuty z tabletów a strony partytury zmieniali naciskając stopą leżące na podłodze przyciski. Wyznam, że dużo bardziej podobały mi się nuty na papierze i ręczne przewracanie stron.

Po koncercie pomaszerowałem na centralny przystanek tramwajowy, po drodze wstąpiłem do NGV - Galerii Narodowej.
Na froncie jakaś nowa kompozycja...


W środku...

Lepiej wracać do domu.

P.S. Program koncertu
J. Haydn - Kwartet D-dur, opus 33 No 6. - KLIK.
W.A. Mozart - Kwartet d-moll K 421. - KLIK - uwaga - reklamy.
L. van Beethoven - Grosse Fuge opus 133 - KLIK.

Saturday, June 21, 2025

Najkrótszy

 ... dzień roku - wschód słońca = 7:35, zachód = 17:08 czyli 9:33 godzin.
Australia jest jednak położona bliżej równika niż Polska czyli nie jest tak źle.

Jak zwykle rozpoczynam dzień od rozwiązania Wordle.
Po porannych zakupach wziąłem się za coś poważniejszego - Słowoku.

Refleksja - według mnie Słowoku jest kilka razy trudniejsze od angielskiego pierwowzoru.
Po pierwsze w języku polskim mamy chyba 8 liter więcej niż w angielskim.
Po drugie w Słowoku trzeba odgadnąć 6-literowe słowo, w Wordle - tylko 5 liter.
Po trzecie - w języku polskim wiele słów odmienia się przez przypadki, rodzaje - w rezultacie może mieć 5 wersji, w angielskim wystarczy jedna.
Poniżej dzisiejsze zadanie...


===

Podsumowanie moich wysiłków tutaj...


Po lewej - Wordle - zielone oznacza, że litera trafiona w pierwszym słowie, żółte - w drugim. 
Gram w Worlde już ponad 2 lata, 860 gier, 96% wygranych.
W Słowoku gram półtora miesiąca, przesunąłem się o 16,000 pozycji do przodu.

Pora podnieść wzrok z komputera na... telewizor i dowiedzieć się co się działo dookoła...
W wielu miejscowościach, z okazji najkrótszego i zimnego dnia,  o świcie setki ludzi wskoczyło na golasa do morza...


Powyżej widok z Hobart, stolicy Tasmanii, czyli jakieś trzysta km bliżej do Antarktydy.

Ani się spostrzegłem jak zrobiło się ciemno.
Z dziennika TV dowiedziałem się, że w stolicy Australii, Canberze, dziś o świcie było -5C.
Po wiadomościach nastąpiła transmisja koncertu wieńczącego plebiscyt na najpopularniejszy utwór fortepianowy.
W czołówce znalazł się utwór australijskiej kompozytorki Ireny Katz-Chernin (emigrantka z Kazachstanu, żydowskie korzenie) w wykonaniu autorki i pianistki Tamary-Anny Cisłowskiej - nazwisko mówi samo za siebie - tak to się miesza w tej Australii - KLIK.

Za oknem noc w pełni, to znaczy na farmie naszej córki rozpoczęło się Winter Solstice, poniżej wspomnienie sprzed 10 lat.

Dzień spędziłem na nartach...


=====


Ognisko się rozgrzewało...


Gdy zapadł zmrok przybyło około 30 gości.
W tym roku gości będzie więcej.

W tym roku, jak co roku, żona przygotowała na tę imprezę ogromny gar przepysznego bigosu, my obejdziemy się smakiem podczas snu.

Thursday, June 19, 2025

Widok z niskiej perspektywy

 Poprzedni wpis pisany był w norze.
Od czasu do czasu wychylam z tej nory głowę i widzę...

Kilka dni temu wystąpiła deklinacja księżyca (deklinacja - no przecież wiem: mianownik, biernik, celownik...).
Nad Melbourne wyglądało to tak...

Za parę dni najkrótszy dzień roku, już teraz słońce ma kłopoty żeby oderwać się od horyzontu. Podczas spacerów muszę sporo się nachodzić zanim znajdę kawałek chodnika gdzie dociera słońce.

Wczoraj miałem coś do załatwienia w zamożnej dzielnicy. Rozejrzałem się...

Przez ostatnie 80 lat chyba niewiele się tu zmieniło... architektonicznie, bo potrzeby ludzie mają teraz inne...

----

====

Wszystko tu raczej małe - zarówna dla ciała...


... jak i dla ducha...


Tu i ówdzie wciska się nowe, też małe...

Nie zapomniano o towarzyszach ludzi...


Jadę w stronę domu... mijam prywatną szkołę dla panienek (Ladies College) - trzyma styl...

Podczas jazdy samochodem włączam radio - ABC/Classic - a tam jeszcze echa plebiscytu na najpopularniejszy utwór fortepianowy. Tym razem jest to Sonata Księżycowa L van Beethovena, akurat grają trzecią część - Presto agitato (szybko, w stanie podniecenia) - zatrzymuję samochód gdyż muzyka osiąga zamierzony efekt - to nie jest krajobraz księżycowy, raczej wybuch wulkanu - KLIK.

Pora schować się do nory.

Saturday, June 7, 2025

Życie w norze

 Wspomniane w poprzednim wpisie przeziębienie powoli rozchodzi się po kościach.
Bardzo powoli się rozchodzi, kości faktycznie bolą.

Z jednej strony izolujemy się trochę od towarzystwa żeby nikogo nie zarazić, z drugiej strony - tak samo.
W czwartek przyszła do nas pani, która pomaga nam w sprzątaniu - przyszła i gdy tylko usłyszała mój kaszel, to obróciła się na pięcie i koniec pomocy.
Jest w tym sporo logiki, jak pokręcę się do domu z miotłą i szmatą to mi dobrze zrobi.

Z innej strony - w czwartek odwiedzałem z kolegą osoby proszące  Stowarzyszenie św Wincentego o pomoc. Założyłem maskę i trzymałem się na dystans.
Trzy wezwania, jedno do wielo(11)dzietnej rodziny. Już z ulicy widzieliśmy przez okno jakiś program dla dzieci na ogromnym ekranie telewizora. Zapukaliśmy do drzwi - drzwi się otworzyły, szóstka maluchów porzuciła telewizor i podskakiwała radośnie za siatką w drzwiach skandując - Vinnies, Vinnies, Vinnies!
Rozmowa z ich matką nie była tak pogodna - starszy syn został pobity w szkole i spędził kilka godzin w szpitalu. A to jest szkoła z całkiem dobrą reputacją.
Druga klientka - pani z Wysp Cooka, o której już kilka razy wspominałem. Niestety ze względu na przeziębienia musiałem zrezygnować z jej uścisków. Poza tym wszystko normalnie - syn miał atak epilepsji.

Po powrocie do domu trafiłem na informację o Soup Vans - furgonetki z zupą organizowane przez Stowarzyszenie św Wincentego - bardzo na czasie.
W ciągu roku, w naszym stanie Wiktoria, wydają 800,000 gorących posiłków.

Druga strona medalu - statystyki wskazują bezrobocie około 4% co jest uważane za dobry wynik.
Trzecia strona medalu - rząd ogłosił podwyżkę minimalnej pensji do A$24.96/godzinę... co oznacza prawdopodobnie zwiększenie oficjalnego bezrobocia.

Dzisiaj - sobota - jeszcze inna strona medalu - nasz syn z trójką dzieciaków i dwoma psami uczestniczyli w Park Run - porannym biegu w pobliskim parku i wpadli do nas na śniadanie - rodzina, więc nie będę wyliczał ile czego zjedli. Ważne, że mają dobry apetyt.

Inna strona soboty - w ten weekend stacja ABC/Classic przedstawia wyniki plebiscytu na najbardziej popularne utwory fortepianowe.
Z jednej strony jestem bardzo sceptyczny w temacie głosowania na dzieła sztuki, z drugiej - jest to dla mnie jakiś miernik na ile moje gusta mieszczą się w obecnej rzeczywistości.

W tej chwili znam utwory, które zakwalifikowały się do dolnych 30% - kilka przykrych niespodzianek:
- 100 - J. Brahms - II koncert fortepianowy,
- 92 - L. van Beethoven - III koncert fortepianowy,
- 89 - F. Chopin - Walce.
- 88 - M. Ravel - Koncert fortepianowy G-dur
- 76 - F. Chopin - Wielki Polonez Es-dur
- 69 - L. van Beethoven - Sonata Nr 23 - Appasionata.
.... odliczanie trwa.

P.S. Poniedziałek - podzielę się wynikami głosowania:
1. L. van Beethoven - V koncert fortepianowy - tego byłem pewien.
2. L. van Beethoven -  Sonata Księżycowa.
3. F. Chopin - Nokturny.

Udział wzięło ponad 130,000 osób.
W pierwszej 100 utwory Beethovena i Chopina uplasowały się 9 razy
Pewnym zaskoczeniem była dla mnie wysoka pozycja nie tak bardzo popularnych utworów...
C. Debussy - Suita Bergamaca - 5
E. Satie - Gymnopedie - 7
Ciekaw jestem skąd tak wiele osób słyszało o tych kompozycjach i gdzie je usłyszeli?

Pełne wyniki - TUTAJ.

Wednesday, June 4, 2025

Uhu-ha, zima zła

 Jak co roku - 1 czerwca Australia deklaruje początek zimy.
W tym roku potraktowałem tę deklarację zbyt poważnie i przeziębiłem się.

Kilka tygodni temu poddałem się licznym szczepieniom - Covid, zapalenie płuc, grypa - tak że nie mogę już oczekiwać istotnej pomocy od służby zdrowia, pozostaje kichanie i kaszel w samotności.

Na dzisiejsze zakupy założyłem maseczkę, mimo to mnie rozpoznali - to chyba dobry znak.

Zastanawiam się w jaki sposób złapałem to paskudztwo...
Podejrzenie pada na prelekcję, którą prowadziłem tydzień temu.

Brak towarzystwa i okazji do ciekawych rozmów sprowokował mnie do ataku - to ja będę mówił a wy słuchajcie!

Pierwszy atak skierowałem na Jewish Age-Care - żydowskie domy opieki nad osobami starszymi.
Pierwsze wrażenia były obiecujące - bardzo wysoki standard opieki, miłe osoby które weryfikowały moje dane personalne (w obecnych czasach to nie jest bagatela).
Słuchacze a raczej słuchaczki też byli bardzo sympatyczni, ale jednak... pamięć już nie ta.
Moje prelekcje obfitują w detale historyczne i zmiany okoliczności i po 20 minutach czułem, że gubię słuchaczy.

Zrobiłem sobie kilka miesięcy przerwy, ale jednak rozglądałem się za kolejną ofiarą.
Znalazłem, znajomy działa w stowarzyszeniu mężczyzn-katolików i wspomniał, że osoba, która miała prowadzić prelekcję na kolejnym spotkaniu rozchorowała się.
A ja wtedy jeszcze się nie rozchorowałem więc równanie było proste.

Tematem prelekcji była Joice Nankivell-Loch - australijska kobieta-bohater..

Ku mojemu zaskoczeniu słuchacze... słuchali uważnie i nawet zadali kilka sensownych pytań.
Z drugiej strony... podczas powrotu do domu poczułem bardzo duże znużenie i bóle w kręgosłupie.
Zdałem sobie sprawę, że prowadziłem tę prelekcję w jakimś transie, nie zwracałem uwagi czy stoję czy siedzę i czy zachowuję właściwą pozycję.
Do tego dochodzi zaangażowanie emocjonalne.
Na dodatek podczas prelekcji korzystałem z mikrofonu i zalecono mi żebym trzymał go tuż przy ustach - a zatem nie obyło się bez dotknięcia mikrofonu ustami, a tam pewnie... pies go lizał.

No i mam jak mam... liczę, że do niedzieli przejdzie a w międzyczasie poszedłem za ciosem - zaproponowałem przeprowadzenie tej prelekcji w dwóch dość ekskluzywnych szkołach dla dziewcząt.

Bibliografia:
Wikipedia - KLIK.
Moje wpisy blogowe na temat Joice N-L - KLIK i KLIK

Monday, May 26, 2025

Poloneza czas

 Sezon kulturalny trwa.
W niedzielę byliśmy na koncercie z okazji 60-lecia polonijnego Zespołu Pieśni i Tańca Polonez.


O Polonezie dowiedzieliśmy się wkrótce po przybyciu do Australii, oglądaliśmy ich występy, ale minęło sporo lat zanim nasze dzieci poczuły ochotę do dołączenia do zespołu.

Wyznam, że po przyjeździe do Australii nie garnąłem się zbytnio do kontaktów z Polonią.
Wtedy dominowała "stara Polonia" oparta głównie na Sybirakach.
Oczywiście miałem szacunek do ich historii i do tego jak dobrze sobie poradzili w obcym kraju, ale nie podzielałem ich marzeń o powrocie do polskiego Lwowa i Wilna.
Druga istotna grupa to byli "Solidarnościowcy" - osoby, które opuściły Polskę w latach 1981- 1988.
Do nich również się nie zaliczałem.

Z drugiej strony, dzieci czuły jakiś niedobór towarzystwa i zajęć. 
Przełomowym wydarzeniem była chyba polska szkoła.
Australia popiera naukę rodzinnego języka, egzamin z języka polskiego może dodać trochę punktów do świadectwa maturalnego.
Nasze dzieci chodziły chętnie do polskiej szkoły (sobota) i to ożywiło nasze kontakty z Polonią.
W naturalny sposób te kontakty zaprowadziły nasze dzieci (głównie syna) do polskiego harcerstwa i Poloneza.

Kolejna generacja - trójka naszych wnucząt tańczy w Polonezie. Syn tańczy tam już 28 lat.

Niedzielny koncert był bardzo sympatyczny i bardzo dobrze wykonany :)
Wyznam, że wzruszył mnie widok kilkuletnich maluchów w ludowych polskich strojach poczynających sobie całkiem energicznie na scenie.

Poniżej linki do filmików z występów naszego wnuka Feliksa i wnuczki Matyldy 14 lat temu...
Taniec z sercem - KLIK.
Taniec z sercem i z siostrą - KLIK.

Koncert się skończył, trzeba wracać do domu a droga daleka, do tego zrobiło się ciemno, do tego na ulicach niespodziewanie duży ruch.
Wyznam że poczułem się dość niepewnie za kierownicą.
Światła samochodów jadących w stronę przeciwną zupełnie mnie oślepiały, w rezultacie nie mogłem rozeznać we wstecznym lusterku czy ktoś jedzie obok mnie w związku z czym bałem się zmienić pas w związku z czym pojechaliśmy nie całkiem we właściwym kierunku.

W domu doszedłem do siebie i zastanowiłem się nad przypadłościami mojego wieku.
Przypomniałem sobie Odę do Młodości...
Wyznam, że nie lubiłem zbytnio tego utworu... nie widziałem w nim miejsca dla siebie.

A teraz...
Niechaj, kogo wiek zamroczy,
Chyląc ku ziemi poradlone czoło,
Takie widzi świata koło,
Jakie tępemi zakreśla oczy.


To nawet się zgadzało z dzisiejszym doświadczeniem.

Z pomocą przyszła Sztuczna Inteligencja.
Zapukałem do chatgpt i spytałem:
- Czy możesz napisać wiersz o starości wzorowany na Odzie do Młodości?

Za 1/100 sekundy czytałem...

Oda do Starości

Bez żalu patrzysz wstecz, o wieku siwy,
Nie szukasz burz, ni słońc zachłannych blasku —
Tyś ciszy dzieckiem, mędrcem w mroku łasce,
W twej dłoni — czas spokojny, a nie żywy.

Nie skoczysz w przepaść marzeń jak młodość zuchwała,
Lecz drogą znaną stąpasz — cicho, z czułością,
W spojrzeniu — spokój, w słowie — prostolinijność,
A w sercu — mapa miejsc, gdzie dusza drżała.

Gdzież ta moc, co w młodości rwała do czynów?
Tyś ją zamienił w mądrość, w cierpliwą rozmowę.
Nie zrywasz róż — lecz pleciesz ich opowieść nową,
Co nie rani dłoni, lecz koi wspomnienia synów.

Nie boisz się zmierzchu — on nie kończy dnia,
Lecz złoci niebo, jakby chciał podziękować.
Tyś skarbem cichym, co uczy — nie wołając,
Że kres to nie zguba, lecz pełnia — bez dna.

O starości, co w srebrze włosów siedzibę masz,
Nieś nas łagodnie tam, gdzie czas już nie rani.
Niech w tobie znajdzie odpoczynek ten, co w młodości płonął,
I w twej pieśni odnajdzie — sens ostatniej fali.

Dziękuję.

Friday, May 23, 2025

Liście

 Koniec maja - czas popatrzeć na liście -

Choćby na stole...


A jeszcze lepiej na drzewach... nawet samochody naśladują liście...


Znaczy jesień...
W tym roku wyjątkowo słoneczna. 
W połowie maja dowiedziałem się, że oznacza to poważną suszę w naszym stanie Wiktoria.
W pierwszych dwóch tygodniach maja spadło w Melbourne zaledwie 1.5 mm deszczu, powinno 15 razy więcej.

Z drugiej strony - bardzo często jemy fasolkę szparagową. Ostatnio żona zauważyła, że coś za szybko więdnie. 
Podczas wizyty w sklepie sprawdziłem dokładniej informacje wywieszone na stoiskach z jarzynami - znalazłem - "Uwaga, z powodu nadmiernych opadów wstrzymano dostawy krajowe, fasolka szparagowa pochodzi z importu".
Z powodu opadów... w stanie Nowa Południowa Walia - skoro Południowa to znaczy około 1,400 km na północ od nas.
Wczoraj deszcze dotknęły nie tylko fasolkę ale i ludzi - powódź - 50,000 osób odciętych od świata - KLIK.

Dzisiaj - piątek - u nas też była chwilka mżawki.
Odwiedziłem nasze centerko handlowe. 
6 tygodni temu prezentowałem na blogu nieco tajemnicze zdjęcie nowootwartego sklepu...


Teraz sklep już działa, a co w środku?


Buuuuuułki!
Przepraszam - oryginalna, wietnamska, nazwa to banh mi - KLIK.

Rzeczywiście, klientów nie brakuje, ale mnie wśród nich nie ma.

Tuesday, May 20, 2025

Mostly Music

 Wiosna zbliża się do końca, chłodnawo, więcej czasu spędzam w domu - więcej czasu zajmuje muzyka - czasem nawet trzeba opuścić dom.

W sobotę nasza najmłodsza wnuczka wystąpiła z orkiestrą smyczkową Melbourne Youth Orchestra.
Po pierwsze - dojazd do miasta...
Sobota rano - spodziewałem się tłoku na ulicach (zakupy) - niespodzianka - nie było, zagęściło się dopiero bliżej centrum. Czyli sporo osób spędza czas na rozrywkach i oglądaniu wystaw.

Po drugie - profil demograficzny orkiestry...

W sumie około 45 osób - aż 1/3 stanowili chłopcy.
Zgodnie z oczekiwaniem 80% wyglądało mi na pochodzenie chińskie.
Reszta wyglądała na pochodzenie europejskie.
Po trzecie muzyka - dobry zestaw utworów - miła muzyka i nie za trudna dla młodych wykonawców.
Przykład - Shipwreck Coast - KLIK.

Wtorek - nareszcie doczekaliśmy się koncertu z serii Mostly Mozart - ta nazwa była inspiracją tytułu wpisu.

Pierwszy punkt programu to kawka i ciasteczka dla seniorów...
Włoskie pączki - bomboloni...


Oraz sernik, który rozpływał się w palcach...


Pora na muzykę...
Prowadzący program przeprosił, że dobór utworów jest absolutnie niewłaściwy na poranny koncert.

Pierwsza pozycja: C. Debussy - Popołudnie Fauna...
Z twórczością C. Debussy spotkałem się na etapie gdy muzyka zaczęła mnie rzeczywiście interesować. To był przełom w historii muzyki - impresjonizm.
Przełom, który chyba zwiastował koniec muzyki "klasycznej".

Druga pozycja W.A. Mozart  - Serenada Nr 9 -  podtytuł - Trąbka pocztowa...


By Kandschwar - Own work, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=518985
Można posłuchać jej tutaj - KLIK.

Serenada czyli utwór na wieczór.
W.A. Mozart napisał ten utwór jeszcze podczas pobytu w Salzburgu, rok 1779, czyli miał 23 lata.
Całkiem długi utwór - 45 minut, dłuższy niż większość symfonii i koncertów instrumentalnych Mozarta. 
Ta długość pasuje do przeznaczenia utworu - wieczorny akompaniament.
Słuchając go powróciłem myślami do Fryderyka Wielkiego, bohatera poprzedniego wpisu.
Pomyślałem sobie, że Fryderyk byłby w stanie napisać taki utwór.

Była muzyka, harmonia - pora na dysonans - wybory prezydenckie w Polsce.
Oboje z żoną nie głosujemy uważając, że skoro nie mieszkamy w Polsce i nie doświadczamy na własnej skórze wyniku wyborów, nie powinniśmy mieć wpływu na to jak żyją nasi rodacy.
Wyniki nas zaskoczyły - temat powrócił podczas poniedziałkowego obiadu z naszą córką.
Córka nie jest zorientowana w sytuacji politycznej w Polsce i generalnie nie interesuje się polityką. Słuchając naszych uwag na temat wyniku głosowania poza granicami Polski a szczególnie na temat zaskoczenia ilością głosów oddanych na kandydatów prawicowych, stwierdziła -
- to logiczne, wielu emigrantów czuje sentyment do Polski jaką pamiętają ze swoich wspomnień, o jakiej uczyli się w szkole, czytali w książkach.

Być może.

Thursday, May 15, 2025

Fryderyk... Wielki... Kompozytor

 Myślę, że zgadnę Wasze opinie -
myślicie, że mowa o Ch-opinie...

To już ponad tydzień temu... przez kilka poranków nasze radio ABC/Classic powracało do tematu Fryderyk Wielki - kompozytor.
Oczywiście mieli na myśli Fryderyka Wielkiego, króla Prus, jednego z trójki rozbiorców Polski - poniżej obraz króla Fryderyka grającego na flecie skomponowany przez siebie utwór...

Adolph Menzel - Flötenkonzert Friedrichs des Großen in Sanssouci - Google Art Project.jpg
By Adolph von Menzel - Google Arts & CultureWAFEF2zy8Ym8vQ, Public Domain, Link

Powodem tego zainteresowania była przypadająca 7 maja rocznica wizyty J.S. Bacha na dworze Fryderyka Wielkiego (rok 1747) czego efektem był utwór Musikalische Opfer (Muzyczna ofiara) - KLIK.

Radio ABC/Classic skoncentrowało się jednak na twórczości Fryderyka, który skomponował ponad 100 utworów.
Posłuchałem - sympatyczne, poniżej kilka przykładów...

Symfonia - KLIK.

Koncert na flet - KLIK.

Sonata e-moll na flet - KLIK.

A skoro na początku były o-pinie
to niech wpis zakończą... rzymskie pinie - KLIK.

P.S. Fryderyk Wielki - KLIK.
Bardzo interesująca biografia, wynika z niej, że w młodości Fryderyk zmuszony był działać niezgodnie ze swoją wolą, równie ciekawe, że wiele razy poniósł porażkę - a jednak w wyniku jego panowania Prusy stały się mocarstwem.

Saturday, May 10, 2025

Pieskie życie

 Dzisiaj, sobota - ten tydzień był trochę pomieszany i wypadło wybrać się po zakupy.
Spory ruch samochodowy na ulicach, tłok na parkingu.
W samym sklepie klienci jakoś się rozpraszają i nie było tłoku.
Załatwiłem dość szybko zakupy dla domu i moją uwagę zwróciło stoisko ze smakołykami dla zwierząt.
My nie mamy żadnych zwierząt domowych więc poniższe smakołyki nie wzbudziły we mnie większych emocji typu - czy ja mogę sobie/mojemu milusińskiemu na to pozwolić?


Ucho świni A$5.30 za sztukę...


Ucho byka...


Róg kozy...


Kości kangura - czyszczenie zębów....


Ogon kangura...


 Stopa krokodyla...

W rodzinie naszego syna są dwa bardzo głodne psy - kupiłem im 3 uszy świni - dwa do zjedzenia, jedno do słuchania.

P.S. Wygląda na to, że to stoisko cieszy się bardzo małym powodzeniem.