Tuesday, January 30, 2018

Białoczerwona flaga na olimpiadzie w Atenach w 1906 roku



Czytam obecnie biografię Diagilewa, twórcy słynnych Ballets Russes - KLIK.
Książka bardzo bogata w szczególy, jak dla mnie to aż za bardzo. Nagle czytam tam, że na wiosnę 1906 roku Diagilew wyjechał z Rosji do Europy zachodniej, najpierw do Grecji gdzie oglądał olimpiadę w Atenach.
Jakby piorun we mnie strzelił. Wszak każdy wie, że olimpady odbywają się w latach podzielnych przez 4. Olimpiada w Atenach odbyła się w roku 1896, a potem - 1900 Paryż, 1904 St Louis, 1908 Londyn, itd.
Sprawdzam, może autor miał na myśli rok 1896? Nie, zdecydowanie 1906.
Ogarnęła mnie złość - tyle wysiłku wkładam w tę lekturę a może te wszystkie szczegółowe informacje są tyle warte co ta olimpiada w 1906 roku.
Zacząłem szukać na internecie kontaktu z autorem żeby przekazać mu moje pretensje. Nie znalazłem, więc dla relaksu wpisałem w google: Athens 1906 Olympic Games.
Odpowiedź - TUTAJ - 1906 Intercalated Games.

Okazało się, że Grecy od początku uważali, że wszystkie olimpiady powinny odbywać się zgodnie z antyczną tradycją w Atenach. Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) postanowił inaczej. Po bardzo udanej olimpiadzie w 1896 roku i po niezbyt udanych w latach 1900 i 1904, Grecy ponowili swoje starania. MKOl zaproponował, żeby w Atenach odbywały się "intercalated games" czyli igrzyska wstawione w zatwierdzoną strukturę. A zatem w latach parzystych między olimpiadami. Pierwszy taki rok to właśnie 1906. Igrzyska odbyły się, były świetnie zorganizowane. Jednak wiele narodowych komitetów olimpijskich stwierdziło, że wysyłanie sportowców co dwa lata na igrzyska, to za dużo. "Intercalated Games" odbyły się w Atenach jeszcze w 1910 i 1914 roku. A tuż potem wybuchła wojna i o nich zapomniano.

A więc autor biografii miał rację chociaż uważam, że powinien był wspomnieć, że nie były to normalne igrzyska olimpijskie.

Na zlinkowanej powyżej stronie kliknąłem w etykietę Participating Nations. Na pierwszym miejscu oczywiście Australia, a 3 pozycje niżej - flaga biało-czerwona - zgadnijcie kto? Bohemia.

Wracam do lektury.

Sunday, January 28, 2018

Niedzielne czytanie - Władza

Potem weszli do Kafarnaum, a zaraz w szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. I zdumiewali się jego nauką, uczył ich bowiem jak ten, który ma moc, a nie jak uczeni w Piśmie.
Ewangelia wg św Marka 1:21-22
Dzisiaj, wyjątkowo, byłem na mszy odprawianej przez polskiego księdza. Odzwyczaiłem się od tego.
Po pierwsze bardzo przywiązałem się do mojej parafii. Po drugie wolę kazania australijskich księży gdyż są bardziej optymistyczne.
Dzisiaj dokonałem jednak dobrego wyboru. Polski ksiądz czytał kazanie, zapewne z jakiejś mądrej księgi.
...uczył ich bowiem jak ten, który ma moc, a nie jak uczeni w Piśmie.
Co to znaczy? - zapytał ksiądz.
No właśnie? Słyszałem ten fragment wiele razy i jakoś się nad tym nie zastanowiłem.
Proste - Jezus nie powoływał się na księgi lecz mówił w pierwszej osobie: powiadam wam. Tak mówi prawodawca, władca, ktoś kto ma moc.
Racja. Rzeczywiście proste. Polski ksiądz był skromny, nie mówił "powiadam wam" tylko czytał z książki.
Kilka godzin później wpadłem na chwilę do mojego kościoła parafialnego. Nie, nie na drugą mszę, taki pobożny nie jestem, spotkać moich kolegów z towarzystwa św Wincentego bo mamy sporo spraw do omówienia.
Przy okazji spotkałem księdza, który odprawiał mszę. Nowy, młody, pochodzący pewnie z Indii albo okolic, w Australii pracował 3 lata w parafii w tropikalnym Darwin.
Parafianie komentowali jego kazanie - najlepsze co ksiądz powiedział, to ten kawał.
Nie spytałem jaki kawał. Pomyślałem, że ten ksiądz mówił też z autorytetem, miał władzę, pół minuty władzy - rozśmieszył wszak ludzi.
Każdy ma taką władzę, na jaką zasługuje.

Saturday, January 27, 2018

W Davos

Z mediów wynika, że wszyscy możni tego świata spotkali się właśnie w Davos.

I ja tam kiedyś byłem. W towarzystwie wspomnień z ulubionej książki - KLIK.

Friday, January 26, 2018

Australia Day

Dzisiaj google przywitało mnie okazjonalną winietą:


Australia Day - Dzień Australii.

Tak się szczęśliwie złożyło, że właśnie dzisiaj zostały opublikowane moje migawki z wizyty w centrum Melbourne.
Migawki zgodne z tym, co chcielibyśmy sobie wyobrażać w świątecznym dniu - KLIK.

Tuesday, January 23, 2018

Planowanie finansowe - reblog

Jeśli dzisiaj wtorek, to przeczytany dzis rano wpis blogowy tak pasuje do dzisiejszego dnia, że go wykorzystam.

Mieszkający w Niemczech autor pisze, że bardzo poważna gazeta, Suddeutsche Zeitung, w obszernym dziale finansowym, gdzie znajdują się fachowe analizy rynku, akcji, inwestycji i wszelkich innych sposobów wzbogacenia się, w tym własnie dziale umieszcza wyniki losowania toto-lotka.

Dla autora i dla mnie jest to wyjątkowo uczciwe, nareszcie ktoś odważa się odkryć prawdziwą naturę rynku finansowego.  Żebyście nawet zaprzęgli do roboty najtęższe umysły i najwydajniejsze komputery, to w istocie rzeczy jest to loteria.

Wtorek jest dlatego istotny, że właśnie we wtorek odbywa się losowanie Oz-Lotto, w który i ja inwestuję. Wybrałem tę opcję dlatego, że jest najtańsza - $1.30. Jednocześnie szansa wygranej jest najmniejsza a zatem wygrane najwyższe.
Dotąd myślałem o tym z pewnym zażenowianiem uważając to za przejaw słabości, mierzenie bardzo nisko. Po tym artykule nabrałem wiary w samego siebie. Jestem więc inwestorem, może nawet operuję w sferze futures, albo hedge funds?
Pisałem już zresztą o tym i nawet obiecałem jednej z komentatorek, że jak wygram ponad 10 milionów to się z nią podzielę. Obietnica nadal w mocy.

Kończę już gdyż jak pisałem powyższe, to właśnie odbyło się losowanie. Do wygrania tylko $5 milionów.

PS. Link do wpisu, który był inspiracją TUTAJ.

Sunday, January 21, 2018

Niedzielne czytanie - Wymiary życia

To polski tytuł książki Juliana Barnesa - Levels of Life.
Levels - poziomy - to słowo chyba lepiej oddaje koncepcję autora.
Poziom pierwszy - The Sin of Height - Grzech wysokości?
To jest tylko kilkaset metrów nad ziemią, wysokość na jaką mogą się wznieść balony w połowie XIX wieku. Czy to grzech?
Ta część powieści poświęcona jest kilku pionierom lotów balonem oraz fotografii. Czytałem to bez przekonania - dokąd autor zamierza nas zaprowadzić?

Poziom drugi - On the level - Na poziomie. To krótka historia romansu jednego ze wspomnianych w części pierwszej balonistów ( a może baloniarzy ) Freda Burnaby ze słynną aktorką Sarah Bernhardt.
Romans tak krótki jakby go w ogóle nie było. Fred Burnaby wyznaje jej miłość i proponuje małżeństwo. Sarah Bernhardt pyta o przyszłość aeronautyki. Ta przyszłość niewątpliwie należy do maszyn cięższych od powietrza.
- Balon może być zwiany w nieprzewidzianym kierunku przez kaprys natury. To niebezpieczne - zauważa Sarah - Wyobrażam sobie, że cięższa od powietrza maszyna latająca będzie miała jakiś napęd, system sterowania, będzie dużo mnie niebezpieczna.
- Niewątpliwie.
- Rozumie pan o czym mówię.
- Obawiam się, że jestem nadal w chmurach Madame Sarah.
I tak to się skończyło.

Poziom trzeci - The loss of  depth - Utrata głębokości/głębi.
Zaskoczył mnie ten tytuł. Poziom pierwszy był nad ziemią, poziom drugi na ziemi, poziom trzeci, logicznie, powinien znajdować się pod ziemią.
I właśnie tam się fizycznie znajduje. Trzecia część poświęcona jest smutkowi, cierpieniu, boleści autora po utracie ukochanej żony.

Mam duży szacunek dla autora, że tak szczerze dzieli się z czytelnikami swoim smutkiem. Rzecz w tym, że czuję się tu całkowicie bezradny i nieco zażenowany.
Autor poświęca sporo miejsca krytyce swoich przyjaciół i znajomych , którzy niewłaściwie reagowali na jego żałobę. Rozumiem to, szczególnie rozumiem jak niepewnie czuje się osoba, która spotyka przyjaciela, który przeżył taką stratę. Niestety po przeczytaniu tej książki nie jestem ani trochę mądrzejszy w tym temacie.

Z drugiej, praktycznej, strony. Poza jednym wyjątkiem nie znam mężczyzny, któremu zmarłaby żona natomiast znam tuziny odwrotnych przypadków. We wszystkich śmierć męża dodała żonie wiele energii i optymizmu, te kobiety wyraźnie odżyły.

Autor nie byłby sobą jeśliby nie zaprezentował jakiegoś unikalnego słowa, wszak przez wiele lat pracował jako leksykograf w redakcji Oxford Dictionary.
To rzadkie słowo to uxorious. Google tłumaczy to jako - zaślepiony w swojej żonie. Angielskie tłumaczenia to - having or showing an excessive or submissive fondness for one's wife. Nadmierna, poddańcza miłość. To nie brzmi pozytywnie. Podejrzewam, że ten termin stosowano w czasach gdy nadmierna czułość ze strony mężczyzny była uważana za słabość.

W każdym razie słowo to nie miało nigdy żeńskiego odpowiednika.

P.S. Trzecia książka tego roku i znowu niezadowolenie. A druga książka Juliana Barnesa.
Jednak sięgnę po następną jego książkę, mamy inne poglądy, ale przynajmniej dostarcza tematów inspirujących do krytyki. Poza tym pisze krótko.

Friday, January 19, 2018

Alfonsi z Cukrowej Góry

Nidgy nie ciągnęło mnie do Facebooka, ale kilka lat temu założyłem konto, aby śledzić na bieżąco aktualności rodzinne.
Ani się spostrzegłem a ilość "przyjaciół" wzrosła do około 60 , a co za tym idzie wzrosła ilość informacji, którymi moje kontakty chciały podzielić się ze światem. Niestety stwierdziłem, że większość tych informacji mnie nie interesuje, albo wręcz drażni, więc zredukowałem ilość kontaktów do połowy. Wydawało mi się, że nikt nie zauważy mojego ruchu. Jednak niektóre osoby zauważyły i obraziły się na mnie.
Po czasie odkryłem opcję, która pozwala zablokować wyświetlanie informacji od określonej osoby bez usuwania jej z listy kontaktów.

Kilka miesięcy temu zdecydowałem się zlikwidować konto. Było jednak jedno ale. Jestem administratorem strony Facebook. Strona promuje internetową wyszukiwarkę herbów polskich, której jestem współautorem.
Na marginesie wspomnę, że jest to bardzo popularna wyszukiwarka - KLIK . Od 12 lat, codziennie korzysta z niej średnio 200 osób.
Użytkownicy strony umieszczają na stronie Facebook swoje pytania i komentarze więc nie mogłem ich całkiem opuścić.

Założyłem więc nowe konto Facebook używając dość absurdalnego nazwiska. Nie mam ani jednego przyjaciela. Polubiłem tylko dwie strony - program muzyki klasycznej australijskiego radia i narciarstwo biegowe.
Myślałem, że będę miał spokój.
Złudne oczekiwania. Już następnego dnia po założeniu konta znalazłem w skrzynce poczty internetowej kilka maili z Facebook informujących, że przyszło do mnie wiele powiadomień. Zajrzałem, rzeczywiście...

Nie znalazłem opcji jak te sugestie usunąć. Te 3 kropki w prawym górnym rogu takiej opcji nie dają. Można oczywiście kasować każdą sugestię indywidualnie klikając w krzyżyk, ale to nie ma sensu gdyż Facebook ma takich sugestii tysiące.

Zadumałem się... no tak, mężczyzna pod 80-tkę, interesujący się heraldyką, muzyką klasyczną i narciarstwem biegowym. Oczywiste, że jego prawdziwa potrzeba to jędrne kobiece ciało. Gdybym do tego był osobą wpływową, to jaki potencjał na kolejną medialną sensację o molestowaniu młodych ambitnych kobiet.

Po kilku dniach poszukiwań znalazłem stronę społecznościową Facebook, na której można wypisać swoje żale i pretensje.
Opisałem, dostałem pół tuzina lajków. O dziwo, po kilku dniach te nachalne sugestie zniknęły. Nadal dostaję jakieś sugestie, ale nie są tak sugestywne.
Powróciły natomiast znane mi z poprzedniego facebukowego wcielenia strony reklam, a tam, na pierwszej pozycji, reklama strony randek dla osób w starszym wieku.

Oczywiście, Facebook swojej prawdziwej natury nie zmieni.

Wednesday, January 17, 2018

Penelopiada

A dziewki wszystkie śmiecie wyniosły za wrota.
Owóż gdy krwi wylanej nie było ni śladu,
A cały dworzec pański powrócił do ładu,
Wyprowadzili z izby one białogłowy,
I tam, gdzie szopa stoi, gdzie ogród zamkowy
Zapędzili w kąt ciasny, że niema sposobu
Wyjścia stamtąd. Telemach wtenczas rzekł od obu
Pastuchów: - O, zaprawdę miecza ani ruszę!
Zbyt czysty on na brudne tych wszetecznic dusze,
Co mnie i matce mojej umknęły dość sławy,
A z gachami trzymały sojusz tak nieprawy! -
Rzekł - i linę z okrętu co miał dziób modrawy,
Jednym końcem przywiązał do słupa wystawy,
A drugim do komina, wysoko, by one
Ziemi dostać nie mogły będąc powieszone.
A jak stado gołębi lub drozdów popadnie
W sidełka, w gąszczu chaszczów zastawione zdradnie,
Gdzie na noc dążąc, smutne znajdują łożysko: -
Takie i z onych niewiast było widowisko,
Kiedy jedna przy drugiej, i głowa przy głowie,
Wisiały tam na linie jak oni ptaszkowie,
Każda z sznurkiem na szyi, zduszona cichutko,
Coś nogami zadrgawszy w powietrzu, lecz krótko...

Homer - Odyseja - Pieśń XXII: 406-428
Tłumaczenie: Lucjan Siemieński

W zeszłym roku często słyszałem o kanadyjskiej pisarce Margaret Attwood. Głównie za sprawą serialu telewizyjnego Opowieść podręcznej opartego na książce tej autorki.

Nic więc dziwnego, że gdy zauważyłem na półce w bibliotece książkę Margaret Attwood, to ją wypożyczyłem.

Penelopiada - z tytułu łatwo się domyślić, że będzie to Odyseja opowiedziana z pozycji Penelopy. Prawdę mówiąc czytając Iliadę i Odyseję nie żywiłem wielkiej sympatii dla Odysa. Zdecydowanie czułem sympatię dla Penelopy i miałem uczucie, że Homer wyrządził krzywdę i jej i całemu kobiecemu rodzajowi sprowadzając ją do roli wiernie czekającej przez długie, długie lata żony.
Jakoś kojarzyło mi się to z logo firmy HMS -


His Master's Voice - wierny pies nadal słucha głosu swojego zmarłego pana. Wzruszające to, ale dla mnie jednak smutne.

Margaret Attwood przypomina jeszcze jedną niesprawiedliwość popełnioną przez Homera - los 12 panien służących. Panny te zostały zmuszone do seksu z zalotnikami ubiegającymi się o względy Penelopy a następnie, po powrocie Odysa do Itaki, zostały powieszone przez Telemacha za karę... no właśnie, za co ta kara?

Ucieszyłem się więc, że znalazł się ktoś kto potraktuje tę historię bardziej sprawiedliwie.

Margaret Attwood we wstępie do książki wspomina, że Odyseja napisana przez Homera, to nie jest jedyna wersja historii Odysa i Penelopy, że skorzystała również z innych źródeł.
Niestety już po dwóch rozdziałach autorka dostaje zadyszki. Tu nie ma o czym opowiadać - there is no story - jak mówią Anglicy.
Czekająca na Odysa Penelopa głównie śpi albo płacze, ale to już wiedziałem od Homera.

Druga książka w tym roku i drugie rozczarowanie. Aż się boję iść znowu do biblioteki.

P.S. Jeśli chodzi o pytanie w tekście wpisu, to książka daje całkiem satysfakcjonującą odpowiedź: w tamtych czasach, panna (a raczej niewolnica) nie miała prawa oprzeć się zakusom gościa. Kara była za to, że to nie byli goście ich pana.
Swoją drogą słabo mi się robi gdy czytam tę makabrę ujętą w tak pogodne rymy.

Monday, January 15, 2018

Komunia dożylnie?

Wczoraj pisałem o piątkowej Misa Creolla, dzisiaj napiszę o niedzielnej mszy.


Katedra św Patryka, Ballarat. Ewangelia opowiadała jak Samuel usłyszał we śnie wezwanie od Boga.

Ksiądz wspomniał o współczesnych metodach porozumienia. Bezpośredni telefon do nieba, a tam nagrany komunikat:
- modlitwa - naciśnij numer 1,
- prośba - naciśnij numer 2,
- podziękowanie - naciśnij numer 3.
- inne spraw - naciśnij numer 4.
Uwaga: w niedzielę usługa nieczynna. W przypadkach pilnych skontaktuj się ze swoim księdzem, rabinem lub imamem.

Po mszy wstąpiłem do toalety i tam zauważyłem jeszcze jeden atrybut nowoczesności...


Pojemik na zużyte strzykawki. Są one bardzo popularne w Melbourne. W toaletach na dworcach, w parkach. Ale przy kościele? Stąd tytułowe pytanie.

Sunday, January 14, 2018

Niedzielne słuchanie - Misa Criolla

Ostatnie 3 dni spędziliśmy w mieście Ballarat, 120 km od Melbourne.
Ballarat to miasto powstałe w wyniku odkrycia sporych złóż złota w 1851. W ciągu kilku lat stało się ono chyba najbogatszym miastem na świecie. Zresztą Melbourne również w dużej mierze zawdzięcza swój rozwój strumieniowi złota płynącemu z okolic Ballarat. Więcej TUTAJ.

Skoro bogactwo to również i grzech. Nic dziwnego, że w Ballarat i okolicach powstało wiele kościołów. Warto zdać sobie sprawę, że w Australii konkurowały z sobą na równych prawach 3 religie: anglikańska, katolicka i protestancka (w kilku odmianach). W związku z czym kościółów było też trzy razy więcej.

Co istotne, wiele z tych kościołów zostało wyposażonych w organy i teraz, gdy pojęcie grzechu zniknęło z publicznej świadomości, organy zostały i na szczęście znaleźli się ludzie, którzy postanowili to wykorzystać.

Te trzy dni to wizyta na festiwalu muzycznym Organs of the Goldfields - KLIK.
Festiwal zaczął się w piątek więc tytuł tego wpisu jest fałszywy, prawdą natomiast jest, że zaczął się mszą w katolickiej katedrze św Patryka.
Misa Criolla - to była jedna z pierwszych praktycznych odpowiedzi na zakończony w 1965 roku II Sobór Watykański. Istotnym rezultatem tego soboru było zastąpienie łaciny językami narodowymi. Większość krajów zadowoliła się wydrukownaniem mszałów i mszalików w przetłumaczonym tekstem. W Argentynie Ariel Ramirez skomponował Misa Criolla.

Rozpisałem się nadmiernie więc teraz proszę posłuchać - ten LINK - prezentuje nagranie poczynając od Gloria (3min 55 sek).

Thursday, January 11, 2018

Pomieszanie

Na początku kwietnia, ale już po Prima Aprilis, Australia będzie gospodarzem Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej (Commonwealth Games - KLIK ).

Wspomnienie Prima Aprilis jest bardzo istotne gdyż organizatorzy Igrzysk wymyślili coś nieoczekiwanego.
Chodzi o to aby nie urazić nikogo kto jest inny od kogokolwiek innego - a więc: kobiety, mężczyzny, osoby niepełnosprawnej, policjanta, policjantki itp - inność nie ma wszak granic.
A więc sugeruje się aby nie używać słów takich jak wspomniane powyżej, a również matka, ojciec (zapewne też brat czy siostra) - patrz TUTAJ.

Z drugiej strony - zajrzałem do programu igrzysk. W latach poprzednich wszystkie konkurencje były rozgrywane w osobnych kategoriach kobiet i mężczyzn. Na razie programu nie znalazłem, oczekuję zaprzestania tego seksistowskiego podziału.

Z trzeciej wreszcie strony - często słychać głośne nawoływania, aby w wielu dziedzinach życia politycznego i gospodarczego dać kobietom równe szanse. Wymagania są konkretne - połowa posłów w parlamencie powinna być rodzaju żeńskiego, połowa ministrów, połowa członków zarządów firm, itp.
Jak to wprowadzić jeśli jednocześnie zabrania się rozróżniać kto jest kobietą a kto mężczyzną?

Wracam więc do coraz milszych mi wspomnień z bardzo politycznie niewłaściwych czasów PRL. Piosenka: pust wsiegda budiet sołnce... KLIK - a tam, po słońcu i niebie ...pust wsiedga budiet mama.

Słowo pust znaczy po rosyjsku - niech.

Tuesday, January 9, 2018

Pożyczka dla 83-latka

Kilka dni temu w mediach pojawiły się informacje, że banki udzielają długoterminowych pożyczek osobom, które prawdopodobnie nie zdążą spłacić długu do końca życia - KLIK.

Relacje są dość krytyczne w stosunku do banków. Niektóre banki tłumaczą się - nie wolno nam wprowadzać ograniczeń, to byłaby dyskryminacja, niektóre wprowadzają pewne ograniczenia.

A cóż złego w takich pożyczkach?

Z praktyki wiem, że banki udzielające pożyczek, po pierwsze organizują sobie zabezpieczenie - najczęściej obciążenie długiem hipoteki klienta. Po drugie, szczególnie w przypadku emerytów,  upewniają się, że kredytobiorca będzie w stanie regularnie spłacać raty i nadal pozostaną mu środki na przyzwoite utrzymanie się.

Więc w czym problem?
Może ta starsza osoba chce wykorzystać ostatnie lata życia i spełnić swoje marzenie - na przykład kupić jacht i pożeglować dookoła świata. Albo ufundować stypendium, albo przeprowadzić jakąś akcję charytatywną.
Co w tym złego?

Wiem co - że umrze z obciążoną hipoteką.

Nieboszczyka to już ani ziębi ani grzeje. Bank jest zabezpieczony. Więc komu to szkodzi?
Spadkobiercom.
Autorzy tego rodzaju publikacji wywodzą się wszak  z generacji oczekującej spadku po rodzicach.

Jakoś nie potrafię wykrzesać w sobie sympatii dla tych "pokrzywdzonych".

Sunday, January 7, 2018

Niedzielna modlitwa - narciarza

Po właściwej stronie kuli ziemskiej zima. Dochodzą do mnie wiadomości o imprezach narciarskich. Narciarstwo to już dla mnie tylko wspomnienia, ale tak miłe, że z przyjemnością odmawiam tę modlitwę:

Lyžarno ma v nižjšem jako dome. 
Buj pohvaleny vosky tve, 
Poiji servisman tvuj, 
Toe se žehlicka tva, 
Ve sklepi i na stole. 

Snih prochovy dej nam dnes,
A požehnej naši formu,
Jako i my požehnamy svym lyžim. 
A dopoej nam rychly bih, 
A zbav nas strachu.

Amen

Po czesku. Nie wszystkie słowa rozumiem, ale najważniejsze tak - Lyži - znaczy narty. Zresztą w moim przypadku liczy się tylko ostatnie, bardzo piękne, zdanie: A zbaw nas strachu.

Friday, January 5, 2018

Zgiełk

Zgiełk czasu, angielski tytuł - The Noise of Time - KLIK.
To była ostatnia książka przeczytana w 2017 roku. 
Przyznam się, że jej czytanie sprawiło mi przykrość. 
Dlaczego? 
Zastanawiałem się dlaczego J. Barnes napisał tę książkę? Czy chciał pokazać okrucieństwo systemu stalinowskiego? Dlaczego w takim razie nie zrobił tego na postaci fikcyjnej? Jako przykład podam świetną książkę Artura Koestlera: Darkness at Noon. 
Prawdę mówiąc, to czytając The Noise of Time odnosiłem wrażenie, że niektóre sceny są wyjęte z książki Koestlera. Pewnie nie, dla mnie to tylko dowód, że twarz stalinizmu była w każdym przypadku równie przerażająca. 
Dlaczego więc Szostakowicz? Czy dlatego, że dość sławny (choć w bardzo ograniczonej sferze)? Czy dlatego, że, co tu owijać w bawełnę, Szostakowicz uległ władzy, uległ jej na każdym froncie, nie wykazywał oporu w przyjmowaniu dobrodziejstw jakimi ta władza do obsypywała. A obsypywała: 3 razy order Lenina, order Rewolucji Październikowej i każdy inny możliwy order jaki artysta w ZSRR mógł osiągnąć. Do tego pełen komfort finansowy, samochód z kierowcą, dacza , w której, gdy artysta miał kłopoty z chodzeniem, natychmiast zainstalowano windę.
Myślę, że właśnie to skusiło Barnesa - pokazać wewnętrzną walkę z gruntu uczciwego człowieka z nieludzkim systemem. W pewnym sensie analogia z Faustem - sprzedaj mi duszę a uratujesz swoją sztukę.
Stefan Kisielewski w książce Gwiazdozbiór Muzyczny ( rok 1959) prawie przy każdym kompozytorze powtarza słowa Krasińskiego: nie każdy, kto tworzy piękno, musi sam być piękny. 

J. Barnes nie pisze prawie nic o pięknie, czyli o muzyce D. Szostakowicza. Być może nie zna zbyt dobrze tego tematu, w tym przypadku można zapisać mu to na plus, ale tym bardziej nurtuje mnie pytanie: dlaczego wybrał ten temat?
Barnes analizuje co też czuł Szostakowicz gdy... 
Niestety dla mnie są to dość niesmaczne analizy. Nie chcę wiedzieć o prywatnych sprawach Szostakowicza - relacje z matką, z kobietami -  nie wiem ile z tego to fantazja Barnesa. 
Również nie podoba mi się tytuł książki - The Noise of Time - Zgiełk Czasu.
No cóż wszyscy żyjemy w tym zgiełku. Uważa się, że czas weryfikuje wartość sztuki. Przy obecnej dominacji mediów nawet to nie jest pewne.
Jeśli chodzi o Szostakowicza, to współczesne mu czasy  wytwarzały nieproporcjonalnie dużo hałasu wokół jego muzyki, co chyba wpłynęło pozytywnie na jej popularność.
Teraz wróciło to do normy, jedyny który wytwarza zgiełk, to Julian Barnes.

Wednesday, January 3, 2018

Reporter na dopingu?

We wtorek rano, oglądając wiadomości POLSAT NEWS, zauważyłem na dole ekranu wiadomość - Kamil Stoch wygrał konkurs skoków w Garmisch Partenkirchen.

Poszukałem szczegółów na internecie - strona sportowa Gazeta.pl...

Wygrał Sotch! To po naszemu będzie... Socz. Czy to ten sam co wygrał w Soczi?

A to Ga-Pa? Czy to skrót nazwy miejscowości czy nick reportera?

Tuesday, January 2, 2018

W środku google

Nowy Rok google przywitało taką winietą:

Druga litera O zastąpiona przez wschodzące słońce.

Ja jednak zwróciłem uwagę na pierwsze dwie litery: GO - idź!
Dokąd google nas prowadzi?
Powyższa ilustracja wygląda jakby google zachęcało do większego wysiłku słońce - GO - wyłaź z tego dołka!
Z drugiej strony te ostatnie 3 litery uparcie kojarzą mi się z na-GLE - co nagle to po diabłe - pomyślałem o tym googlowskim dopingu.

Dzisiaj winieta google wróciła do normy, mnie jednak nadal nurtuje to GO!

GO-OGLE - ogle? Czy jest takie słowo? Jeśli tak. to co znaczy? Googlowski tłumacz podpowiada: ogle - strzelać oczami, spojrzeć zalotnie. Angielskie synonimy są bardziej zdecydowane: "stare at in a lecherous manner" - patrzeć na coś w lubieżny sposób.

No i mam dylemat: to google or not to google?