Sunday, February 25, 2018

Niedzielne czytanie - rusycyzmy Juliana Barnesa

To zakrawa na jakąś obsesję - skończyłem właśnie czytać już czwartą w tym roku książkę Juliana Barnesa - Talking it over - tytuł polskiego tłumaczenia - Pomówmy szczerze.

Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że czytam książki Barnesa niezgodnie z chronologią. Zacząłem od napisanej w roku 2016 The Noise of Time zaś właśnie skończona została napisana 25 lat wcześniej. Odnoszę wrażenie, że przypadkowo wybrałem właściwą kolejność. Dużo satysfacji dostarczyło mi znajdywanie w tej najwcześniej napisanej książce tematów podjętych ponownie w późniejszych książkach.
Dlaczego autor do nich wrócił? Uznał, że je nie do końca wykorzystał, zmienił punkt widzenia?

Ale ma być o rusycyzmach. Są wesołe.
Motto książki to rosyjskie przysłowie: He lies like an eye-witness - Kłamie jak naoczny świadek.
Bohaterem pierwszej przeczytanej przeze mnie książki tego autora - The Noise of Time - jest radziecki kompozytor Dymitr Szostakowicz. Co ciekawe to bohater napisanej 25 lat wcześniej książki wspomina, że właśnie czyta pamiętniki Szostakowicza. 25 lat minęło zanim ta lektura zaowocowała osobną powieścią.
Największą przyjemność sprawiło mi jednak napotkanie terminu Stachanowiec - po angielsku - Stachanovite.  Czy ktoś z Państwa znał wcześniej ten termin? Dla mnie to była strawa codzienna w okresie szkoły podstawowej.
Albo coś takiego - I Nureyeved... Jak to przetłumaczyć na polski - zanurejewowałem, zanurejewałem? Czy może zanurkowałem?

Jest w tej książki również polonizm.
Bohater porównuje życie do wojny z Rosją. Zaczyna się od błyskotliwych zwycięstw i sukcesów aż w którymś momencie nadchodzi Generał Styczeń, wycofujesz się, doznajesz porażek i wreszcie giniesz bez śladu nad niezaznaczoną na mapach rzeką na polskiej granicy.

Smutne.

Tuesday, February 20, 2018

Państwo Islamskie?

Kilka miesięcy  temu pismo The Telegraph (chyba nowozelandzkie) opublikowało informację, że słynny australijski aktor Geoffrey Rush - KLIK - w niestosowny sposób potraktował swoją teatralną koleżankę.
Aktor złożył pozew przeciwko pismu o zniesławienie, dopiero teraz, na żądanie sądu, pismo uchyliło rąbka tajemnicy.

Okazuje się, że wydarzyło sie to podczas przedstawienia sztuki Król Lear, w scenie gdy niewidomy król niesie swoją córkę. Aktorka twierdzi, że podczas tego niesienia była dotykana w niewłaściwy sposób, powtórzyło się to kilka razy mimo jej protestów - KLIK.

Ile w tym prawdy, to może wyjaśni się w ciągu kilku miesięcy, jednak dla mnie wypływa z tego oczywisty wniosek: należy wycofać z teatru (i kina, telewizji, baletu) wszelkie sceny, w których aktorzy dotykają się.
To się po prostu prosi o nadużycia. I to z obu stron. Z jednej strony ktoś może kogoś niewłaściwie dotknąć, z drugiej, ktoś może niesłusznie oskarżyć o takie wykroczenie.
Dla prawników to niewyczerpane źródło dochodów, ale ja, szary widz teatralny i odbiorca medialnych wiadomości, mam już tego dosyć.

Skąd skojarzenie z Państwem Islamskim?
Stąd...


Na ostatnim rozdaniu nagród Brytyjskiej Akademii Filmowej, panie wystąpiły na czarno.

Toż ja to znam z dwuletniego pobytu na Bliskim Wschodzie - kobiety w czerni, kobieta zawsze pod opieką bliskiego mężczyzny (męża lub brata).

Przez kilka lat było wiele krzyku na temat dyskryminacji kobiet w państwach muzłmańskich, że czarne stroje, że ograniczona wolność.
Czasami pozwolono dojśc do głosu samym zainteresowanym i wiele z nich twierdziło, że to im nie przeszkadza, że w ten sposb czują się bezpieczne.


Okazuje się, że miały rację.

Sunday, February 18, 2018

Niedzielne czytanie - The Sense of an Ending

Znowu książka Juliana Barnesa, polski tytuł - Poczucie kresu.

Ta książka zdobyła Man Booker Prize - najwyższe wyróżnienie dla książek napisanych w języku angielskim więc zabrałem się do niej z zapałem licząc, że poprawi moją opinię o autorze, opinię nieco nadszarpniętą lekturą dwóch poprzednich książek.

Poczucie końca. Rozważania i wspominki emeryta, całkiem przeciętnego człowieka.
Bohater ocenia samego siebie dość krytycznie, ale jednak raczej pozytywnie, nigdy nie wyskoczył ponad przeciętność, ale na każdym etapie życia czuł się na swoim miejscu i nie ma poczucia, że zmarnował jakąś szansę, że nie osiągnął niczego więcej.

Istotna część rozważań bohatera to ocena wiarogodności wspomnień. Typowo angielska powściągliwość, żonglowanie paradoksami - miłe to pomyślałem, ale ile można?
I w tym momencie autor zgotował mi ogromną niespodziankę.
Jak na mnie, to zbyt dużą.

Wróciłem do tytułu książki - można go również przetłumaczyć na: sens zakończenia. Więc według mnie nie ma ono sensu.
Zajrzałem do sieci - ogromna ilość anglojęzycznych czytelników ma podobne odczucie. Nie tylko książkowi blogerzy, ale również profesjonalni recenzenci.

Skoro poruszyłem sprawę tłumaczenia, to jeszcze jedno. W książce kilka razy powtarza się wymówka: "You don't get it. You never did".
Z polskich recenzji wnioskuję, że została ona przetłumaczona na: "Nie kapujesz, prawda? Nigdy nie kapowałeś i nigdy nie skapujesz".
Mocno mnie to razi, nie pasuje mi do poziomu języka jakim posługują się bohaterowie książki, ale oczywiście nie wiem jak przetumaczono na polski ich inne wypowiedzi.

P.S. Na stronie goodreads, tę książkę oceniło prawie 120,000 osób, średnia ocena 3.7. Skomentowało lub zrecenzowało 13,500 - KLIK.

Wednesday, February 14, 2018

Walentynki w Środę Popielcową

Co za zbieg okoliczności.
Jak to pogodzić?

W czasach gdy mieszkałem w Polsce znałem dobrze tylko Środę Popielcową. Jedyną informacją o Walentynkach była scena z książki Klub Pickwicka.

Gdy przybyliśmy do Australii zauważyliśmy ten obyczaj, ale jakoś nas nie wciągnął.

I tak było do roku 1999 kiedy to przydarzyły mi się bardzo zaskakujące Walentynki.
Szczegóły TUTAJ.

Sunday, February 11, 2018

Niedzielne czytanie - trąd

Tak mówił Pan do Mojżesza i Aarona: «Jeżeli u kogoś na skórze ciała pojawi się nabrzmienie albo wysypka, albo biała plama, która na skórze jego ciała jest oznaką trądu, to przyprowadzą go do kapłana Aarona albo do jednego z jego synów kapłanów.
Trędowaty, dotknięty tą plagą, będzie miał rozerwane szaty, włosy nieuczesane, brodę zasłoniętą i będzie wołać: Nieczysty, nieczysty! Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem».
Księga Kapłanów - 13, 1-2. 45-46.

W ostatni wtorek byłem na spotkaniu towarzystwa egzystencjalistów. Prelekcja nie była ciekawa więc wyszedłem. Przy wyjściu zagadnął mnie organizator spotkań i to zagadnięcie zmieniło się w długi wykład na temat religii.
Jeden temat z tego wykładu przypomniał mi się podczas dzisiejszego pierszego czytania.

Marcius z Synopy - KLIK - uważał on starotestamentowego Boga za demiurga, boga niższego rodzaju, zazdrosnego plemiennego Boga narodu żydowskiego.
Przeciwstawiał mu Jezusa, który reprezentował prawdziwego Boga, Boga miłości.
Według Marciusa w religii katolickiej nie ma miejsca na Stary Testament.

Szczyt kariery Marciusa i jego poglądów to rok 144.
Jego nauki zostały uznane za herezję, Marcius został ekskomunikowany i opuścił Rzym.


Boska instrukcja jak traktować trędowatych zgadza się z opinią Marciusa na temat żydowskiego Boga.

Potwierdza to dzisiejsza Ewangelia, która opowiada o uzdrowieniu trędowatego przez Jezusa -
...prosił Go: «Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić ». A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony». Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony."

Jednak racja Marciusa nie jest taka oczywista. Nie mam wątpliwości, że Mojżesz i Aaron sami wymyślili powyższą instrukcję, ale przypisali ją Bogu aby uciąć ewentualne sprzeciwy i dyskusje.
Istotne jest również zachowanie Jezusa po uzdrowieniu. Polecił on uzdrowionemu, aby natychmiast udał się do kapłanów i poprosił, zgodnie z mojżeszową instrukcją, o oficjalne przyjęcie go do zdrowej społeczności.

Rozmyślałem o tej sprawie, ksiądz odprawiał mszę, gdy nagle siedząca dwie ławki przede mną starsza osoba zasłabła.

Aż podskoczyłem na taki zbieg okoliczności: Ewangelia o uzdrowieniu, dzisiaj jest Światowy Dzień Chorego - KLIK - i oto mamy pole do popisu - kogo posłucha ksiądz - Mojżesza czy Jezusa?

Chyba Mojżesza gdyż kontynuował celebrację. Ktoś wezwał pogotowie, najbliższa rodzina próbowała cucić omdlałą osobę. Wkrótce przybyło pogotowie. Za chwilę na twarzy pielęgniarza pojawił się uśmiech a ocucona osoba bardzo dziarsko pomaszerowała do ambulatoryjnego wózka.

P.S. Rozbawiło mnie, że Marcius pochodził z Synopy. Rozśmieszyło gdyż synoptykami nazywa się trójkę Ewangelistów - Łukasza, Marka i Mateusza - KLIK, z którymi Marcius niezbyt się zgadzał.
Doprawdy - przepowiadanie pogody wydaje się prostsze niż ewangeliczne zawiłości.

Friday, February 9, 2018

Zimowe igrzyska olimpijskie

Zaczynają się dzisiaj.

Kiedyś bardzo interesowałem się sportem, po kilku latach mi przeszło. Pozostało tylko zainteresowanie, również czynne, narciarstwem biegowym.

Chociaż jednak... w lutym 2004 roku byłem ofiarą wypadku samochodowego. Jakoś wypełzłem z rozbitego samochodu i straciłem przytomność.
Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem w pobliżu wóz strażacki i karetkę pogotowia a nad sobą troskliwą twarz pielęgniarki.
- Czy możesz nam podać swoje imię z nazwisko? - mogłem.
- Czy pamiętasz który rok mamy teraz?
- Oczywiście, że pamiętam... - w tym momencie ogarnął mnie śmiech, bo czułem, że wiem, ale nie byłem w stanie powiedzieć.
- Mamy teraz? Mamy teraz. Śmieszne, ale nie jestem w stanie powiedzieć, ale jedno wiem: mamy rok olimpijski.
Zaakceptowali moją odpowiedź.

Z okazji rozpoczynających się igrzysk wracam więc znowu do zimowych olimpijskich wspomnień - KLIK.

Sunday, February 4, 2018

Niedzielne czytanie - służba nie drużba

Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im.

Ewangelia wg św Marka 1:29

Friday, February 2, 2018

Formula I - rola kobiet.

Za kilka tygodni rozpocznie się (w Melbourne) kolejny sezon wyścigów samochodowych Formula 1.
W dzisiejszych porannych wiadomościach usłyszałem coś nowego:
Formula One axes grid girls - KLIK.

Organizatorzy zdecydowali się zrezygnować z usług ślicznych i seksownie ubranych dziewczyn, które tworzyły tło dla tych wspaniałych mężczyzn w ich hałaśliwych maszynach.

Rozpoczęła się dyskusja.
Jedna strona mówi: poniżające, seksistowskie.
Druga strona: co to komu szkodzi, wszak robią to dobrowolnie.
Zanteresowane: to są łatwe pieniądze, dlaczego nie wolno nam wybrać sposobu zarabiania?

Oczywiście Formula 1 to czubek góry lodowej, większość imprez sportowych, i nie tylko sportowych, korzysta z właśnie takiej oprawy.

Zastanawiam się czy w związku z powyższym moje charytatywne stowarzyszenie zyska nową kategorię klientów.

P.S. Uważam wyścig F1 w Melbourne za wrzód na wizerunku naszego miasta. Przez szereg lat, tydzień przed imprezą, robiłem wyprawę rowerową do pięknego Albert Park, który na tydzień zamieniał się w fabrykę hałasu i smrodu, i wymyślałem złośliwości pod adresem organizatorów tej imprezy. Próbka TUTAJ.