Wednesday, August 30, 2017

Krew na sprzedaż

Kilka dni temu w australijskiej telewizji państwowej (ABC) wyświetlono program Blood Business, o sprzedawaniu krwi przez biednych ludzi w USA - KLIK.

Niestety czasy teraz tak skomplikowane, że każdą informację trzeba dokładnie zweryfikować i sprawdzić. Z tego powodu unikam czytania, oglądania większości informacji.
Tę o sprzedaży krwi jednak obejrzałem. Już na początku zauważyłem drobną nieścisłość - tematem jest krwiodawstwo, ale co chwila okazuje się, że chodzi o plazmę czyli o osocze.

To bardzo poważna różnica. Osocze to płynna część krwi, nie zawiera czerwonych ani białych ciałek - szczegóły tutaj - KLIK. W związku z tym oddanie osocza jest znacznie mniejszym obciążeniem dla organizmu niż oddanie krwi. Wikipedia podaje, że nie powinno się oddawać krwi częściej niż raz na miesiąc natomiast osocze można oddawać nawet dwa razy w tygodniu i tak właśnie robią prezentowani w programie telewizyjnym biedacy.

Jest jeszcze inna różnica. Krew pobierana od krwiodawców jest przeznaczona do transfuzji natomiast osocze - tylko 20% jest wykorzystywana do transfuzji, 80% jest sprzedawana koncernom farmaceutycznym gdyż osocze jest potrzebne do produkcji wielu leków.
Na polskiej stronie internetowej znalazłem informację, że Polska sprzedaje osocze szwajcarskiej firmie Octapharma po 57-67 euro za litr - KLIK. W skali światowej obroty osoczem są warte kilkanaście miliardów dolarów, głównym eksporterem jest USA.
To nie jest chyba zły interes bo właściciel wspomnianej wyżej firma Octapharma jest wyceniony na prawie 6 miliardów dolarów - KLIK.

No więc jak? Oddawać (osocze) za darmo czy sprzedawać?

Sunday, August 27, 2017

Niedzielne czytanie - niepodległość Ukrainy


Na zielonej Ukrainie,
gdzie hiszpański żyje lud,
tam gdzie rzeka Gangres* płynie,
a Japończyk zbiera miód.

W czwartek wypadała 26 rocznica deklaracji niepodległości Ukrainy - KLIK.

Przypomniały mi się pierwsze dni pobytu w Australii. Poznałem wtedy kilka osób ze starej emigracji, większość pochodziła z Kresów Wschodnich. ZSRR opuścili jako dzieci, razem z Armią Andersa.
Jednym z pierwszych zarzutów pod adresem komunizmu było - Jałta, zdrada, zabrali Polsce Kresy

To prawda, tym ludziom zabrano ojczyznę. Skoryguję tylko, że Kresy odebrano Polsce nie w Jałcie, ale już na Konferencji w Teheranie w grudniu 1943 roku.

Ale gdyby nie zabrano?
Pozwolę sobie pofantazjować - Zachodnia Ukraina pozostaje prowincją Polski i...
1. Oba narody żyją zgodnie i na wieki w pełnej harmonii. Tę opcję pozwolę sobie dopisać do podanej jako motto piosenki.
2. Narody nie  żyją w pełnej harmonii i
2a. Polska z własnej woli obdarza Ukrainę niepodleglością.
2b. Polska, pod naciskiem EU, rezygnuje z Ukrainy.
2c. Sytuacja zaognia się do tego stopnia, że przekształca się w wojnę domową... wynik trudny do przesądzenia.
2d. Polska trzyma Ukrainę siłą. Członkostwo EU nie wchodzi w rachubę.

Jakby to podsumować?
Wydaje mi się, że strona radziecka .wykazała się wielką intuicją polityczną, która z perspektywy lat okazała się dla Polski zbawienna.
Na marginesie wspomnę, że fakt przyznania Polsce Ziem Zachodnich to osobisty pomysł J. Stalina.
Opinia Churchilla:
"Polacy nie powinni otrzymać na zachodzie więcej, niż zechcą i potrafią zagospodarować. Byłoby nieszczęściem tak przekarmić polską gęś niemieckim jadłem, żeby zdechła z niestrawności" - KLIK.

* Nazwa rzeki pochodzi z góralskiego wykonania piosenki, którego wysłuchałem kilka razy w Zakopanem.

P.S. Granica Polski za czasów Bolesława Chrobrego.


Thursday, August 24, 2017

To idzie młodość

Prawie 2 miesiące temu pisałem TU o sprawie małżeństw osób jednakowej płci.

Australia zamierza wkrótce zdecydować o legalizacji (lub nie) małżeństw takich par. Generalnie panuje wielkie umysłów pomieszanie. Zwolennicy chcieli, aby zdecydował o tym parlament normalną większością głosów. Rządząca partia - Liberałowie - chyba też tak chcielli, ale obawiali się, że mogą w ten sposób stracić poparcie swojej bazy, konserwatywnych obywateli, więc proponowali najpierw referendum a następnie plebiscyt. Różnica jest taka, że wynik referendum jest obowiązujący - jeśli będzie TAK, to rząd musi zalegalizować małżeństwa osób jednej płci, jeśli NIE, to temat jest zamknięty na wiele lat.
Wynik plebiscytu daje większą elastyczność, TAK oznacza, że posłowie mogą złożyć w parlamencie projekt ustawy, a parlament zadecyduje o jego przyjęciu lub odrzuceniu.

Idea plebistycu rozwścieczyła zażartych zwolenników małżeństw osób jednakowej płci przez co wpadli w pewnego rodzaju pułapkę. Ponieważ nienawidzą idei plebiscytu, to logiczny byłby bojkot, ale jeśli zbojkotują, to to ich sprawa przegra. A więc apelują, żeby jednak głosować.

No i tu dochodzimy do tytułu tego wpisu - IDZIE MŁODOŚĆ - KLIK.

Dzisiaj rano słyszałem w radio dramatyczny apel do młodych ludzi, aby zerejestrowali się w komisji wyborczej, bo jak nie będzie ich w rejestrze, to nie dostaną formularzy do głosowania.
Apel był dramatyczny, bo termin rejestracji upływa dzisiaj, a apelująca pani wspomniała, że około pół miliona młodych ludzi nie jest zarejestrowanych.
Na pytanie dlaczego tak wiele młodych osób nie zarejestrowało się odpowiedziała - polityka jest taka nudna. Sam proces rejestracji jest nudny. W apelu wspomniała, że rejestracja trwa nie dłużej niż 4 minuty.

Do tego dochodzi sprawa techniczna. Zdecydowano, że plebiscyt nie będzie miał charakteru bezpośredniego głosowania w lokalach wyborczych, lecz odbędzie się drogą pocztową (Postal Vote). Sprawę będzie nadzorował Urząd Statystyczny. Oczywiście zaproponowano głosowanie drogą elektroniczną (internet), ale nasz Urząd Statystyczny ma złe doświadczenie w tej dziedzinie. 2 lata temu, podczas spisu powszechnego, system internetowy padł ofiarą hakerów więc zdecydowano, że plebiscyt skorzysta z usług tradycyjnej poczty.

Natychmiast pojawiły się głosy, że plebiscyt może zostać zignorowany przez młodych ludzi, niezaznajomionych z systemem pocztowym - KLIK.

A więc wokół mnie żyją tysiące dorosłych ludzi, którzy nigdy w życiu nie korzystali z usług poczty, nie wiedzą jak z nich korzystać, są w stanie zignorować istotną dla nich sprawę jeśli zostanie zakomunikowana tą drogą.
Zignoruja ją również jeśli będzie dla nich nudna.

Najwyższa pora zwijać manatki.

Tuesday, August 22, 2017

Rewolucja po niemiecku

Zagrzebałem się ostatnio w starych książkach więc napisze coś oderwanego od rzeczywistości.

Lubeka, rok 1848, Wiosna Ludów. Rada miasta zgromadzona na naradzie w ratuszu dowiaduje się, że w stronę ich gmachu idzie pochód gniewnej klasy robotniczej. Radni zamykają się w budynku, wreszczie ktoś odważa sie stawić czoła tłumowi.

Była już prawie szósta, a choć zapadł głeboki zmrok, nie zapalono dotąd olejnych lamp zawieszonych na łańcuchach nad ulicą. Ten fakt, to widoczne i niesłychane uchybienie wobec przepisów było pierwszą rzeczą, jaka rozgniewała konsula Buddenbrooka i sprawiła, że zaczął mówić ostro i gniewnie: 
- Ludzie, co wy tu wyrabiacie za głupstwa!
(...)
- Karolu Smolt! - zaczął znów konsul zwracając swe małe, głęboko osadzone oczy na mniej wiecej dwudziestoletniego robotnika ze składów, stojącego na swych krzywych nogach tuż obok schodów, z czapką w ręku i ustami pełnymi chleba. - Gadaj no , Karolu Smolt! Najwyższy czas! Straciłem tu całe popołudnie...
- A to, panie konsulu - powiedział Karol Smolt żując chleb. - To tylko taka heca... ale... to się już tak stało... Robimy rewolucję.

- Cóż to znowu za głupstwa, Smolt?
- A to, panie konsulu, to jak pan mówi, ale to już doszło do tego... jesteśmy niezadowoleni... Żądamy innego porządku i żeby więcej tak nie było jak jest...
- Słuchaj Smolt, i wy wszyscy ludzie! Kto z was jest rozumny chłopak, ten pójdzie do domu i nie bedzie sobie głowy zawracał rewolucją ani zakłócał porządku...
- Nawet lamp nie pozapalano... Do tego już doszło z tą rewolucją.
(...)
- A to, panie konsulu - powiedział Karol Smolt - wszystko jest jak jest. Ale rewolucja musi być, to wiemy na pewno. Rewolucja jest wszędzie, w Berlinie, w Paryżu...
- Smolt, a czegóż wy właściwie chcecie? Gadajcie wreszcie!
- A to, panie konsulu, ja gadam: chcemy republiki, toć gadam...

- Ach, ty głupcze.. Toż już ją macie!
- A to, panie konsulu, to chcemy jeszcze jednej.
Niektórzy ze stojących bliżej, lepiej rozumiejący się na rzeczy, zaczęli się śmiać serdecznie i  ociężale, a choć tylko nieliczni dosłyszeli odpowiedź Karola Smolta, wesołość szerzyła się wokoło, tak że wreszcie dobroduszny śmiech ogarnął cały tłum republikanów.
- No to, moi ludzie - rzekł w końcu konsul Buddenbrook - zdaje mi się, że najlepiej będzie, jak sobie wszyscy pójdziecie do domu!
Karol Smolt, zupełnie zdumiony skutkami swojej przemowy, odrzekł:
- A to, panie konsulu, niech już tak będzie, to my już damy spokój z tą hecą, a ja też się cieszę, że mi pan konsul za złe nie wziął, no to adieu, panie konsulu...
Tłum rozchodził się w najlepszym humorze.
- Smolt, zaczekaj no chwilkę! - zawołał konsul. - Powiedz no, a nie widziałeś gdzie krogerowskiej karety, tej karety z willi?
- Tak jest, panie konsulu! Zajechała. Czeka na pana konsula na podwórku.
- Dobrze; no to idź Smolt, powiedz stangretowi, niech zajeżdża, jego pan chce wracać do domu.
- Dobrze, panie konsulu! - I nacisnąwszy na głowę czapkę, nasuwając skórzany daszek na oczy, Karol Smolt szerokimi, kołyszącymi się krokami pobiegł w dół ulicy.

Tomasz Mann - Buddenbrookowie

I jeszcze opinia Lenina na temat możliwości rewolucji w Niemczech:
Rewolucja w Niemczech? Toż gdyby Niemcy mieli zaatakować dworzec kolejowy, to najpierw ustawiliby się w kolejce do kasy kupić peronówki.

Czytając pierwszy cytat myślałem ze smutkiem - dlaczego my w Polsce traktujemy wszystko tak śmiertelnie poważnie?
Drugi cytat dał mi odpowiedź na to pytanie.

P.S. Wyjasnienie co to jest peronówka TUTAJ

Sunday, August 20, 2017

Niedzielne czytanie - sąd rodzinny

Wysoki Sądzie - sprawa prawa opieki nad dziećmi...

Małżeństwo zostało zaaranżowane przez rodziców bez pytania młodych o zdanie. Zaaranżowane, nie wymuszone, obie strony to podkreślały. Obecnie żyją w separacji.
Rozpad małżeństwa rozpoczął się wiele lat temu. Po urodzeniu 2 córek matka nie mogła już zajść w ciążę. 
Ojciec był nastawiony na dużą rodzinę więc małżeństwo zaczęło się rozpadać. Matka zdobyła kwalifikacje nauczycielki, podjęła pracę. To było całkowicie niezgodne z tradycją. Przeznaczeniem kobiet było zajęcie się dziećmi, im więcej tym lepiej, i domem. Mężczyźni również nie otrzymywali gruntownego wykształcenia. W wieku kilkunastu lat koncentrowali się na studiowaniu świętych ksiąg. Z tego powodu rodziny żyły skromnie.
Chłopcy i dziewczęta uczęszczali do osobnych szkół, aby zachować czystość. Modne stroje, telewizja i internet były zakazane, podobnie jak kontakty z dziećmi, które doświadczają tego rodzaju rozpraszania uwagi. Nie wolno odwiedzać domów, które nie przestrzegają ściśle zasad przygotowania posiłków.
Od czasu separacji matka przeniosła córki do szkoły koedukacyjnej, postanowiła że córki podejmą naukę na wyższych uczelniach, zadeklarowała, że chce żeby jej córki były tolerancyjne, miały mozliwości kariery zawodowej, były ekonomicznie niezależne.
Mąż oskarża żonę o niezdolność oddzielenia jej własnych pragnień od rzeczywistych potrzeb córek. Żona chce wyrwać córki z ciepłego, bezpiecznego środowiska. Zdyscyplinowanego, lecz pełnego miłości, którego zasady sprawdzały się w każdych okolicznościach i w każdym kryzysie, którego metody sprawdziły się w wielu kolejnych generacjach i którego członkowie są ogólnie szczęśliwsi niż ludzie żyjący w świecie podporządkowanym konsumpcji, świecie, który szydzi z religijności, którego kultura poniża kobiety.

Ian McEwan - The Children Act

I co na to angielski sąd?

Saturday, August 19, 2017

Bardzo krótkie szczęśliwe życie

Kilka dni temu byłem na spotkaniu kółka czytelniczego w lokalnej bibliotece. Jedna z uczestniczek oznajmiła, że kilka dni wcześniej została babcią.
Po gratulacjach przyszedł czas na szczegóły. Okazało się, że jej córka urodziła bliźniaków, ale już kilka tygodni przed porodem lekarze powiadomili ją, że jeden z chłopców ma poważne wady ogranizmu i nie będzie zdolny do życia poza ciałem matki.
Urodził się - zwiastun - Gabriel Tomasz. Matka ucałowała go, założyła mu ubranko, utuliła i za kilka minut umarł.
Za niecałą godzinę urodził się drugi chłopiec - Jan Tomasz.

Wersja angielska TUTAJ.

Thursday, August 17, 2017

Kobiety Wietnamu

Od pobytu w Wietnami minęło ponad pół roku, ale pamięć trwa.
Na przykład tamtejsze kobiety...


Proszę kliknąć w obrazek aby przeczytać więcej.

Tuesday, August 15, 2017

Poczucie obowiązku

Na początku maja na naszej ulicy...
Wyszedłem wcześnie rano spiesząc do pracy u św Wincentego i zauważyłem coś dziwnego w pobliskim domu. Mieszka tam od niedawna młode małżeństwo pochodzenia chińskiego. Dwójka dzieci dobijała się do stojącego na ich terenie samochodu, słychać było warczenie silnika.
- Potrzebujecie jakiejś pomocy? - zapytałem.
Dzieci zignorowały moją obecność i nadal dobijały się i próbowały wyrwać wąż do podlewania ogrodu, który tkwił w wąskiej szparze między szybą a ramą drzwi.
- Co tam robi ten wąż? - zdziwiłem się i przyszło mi do głowy, że może w samochodzie zatrzasnęli jakąś roślinę i chcą ją podlać, albo może pieska. Słowo honoru, tak właśnie pomyślałem.
W tym momencie z domu wybiegła matka, jeszcze w koszuli nocnej. Szarpnęła za klamkę drzwi, ale najwyraźniej były zatrzaśnięte więc pobiegła z powrotem do domu. Dopiero wtedy zauważyłem, że drugi koniec węża tkwił w rurze wydechowej i zrozumiałem. Matka znowu wybiegła z domu, tym razem z kluczem, otworzyła drzwi samochodu, zgasiła silnik. Zauważyłem, że w samochodzie znajdował się młody mężczyzna, zapewne ojciec rodziny.
- Czy zawołać pogotowie? - zapytałem.
- Nie, ja już zawołałam - odpowiedziała matka.
Stałem bezradnie nie wiedząc co począć. W tym momencie z innego domu wybiegła młoda kobieta. Powiedziałem jej co się dzieje. Podeszliśmy razem do miejsca akcji.
- Czy zawołać pogotowie? - spytała kobieta. Matka dzieci nie zwracała na nas uwagi, wydawała dzieciom jakieś polecenia.
- Ta pani mówiła, że już wezwała pogotowie - wyjaśniłem.
W tym momencie z domu wybiegła chyba babcia dzieci z torbami szkolnymi. Z mundurków szkolnych wynikało, że dzieci chodzą do dobrych (czytaj drogich) szkół. Matka przepychała siedzącego w samochodzie mężczyznę na siedzenie pasażera.
- Zawiozę go do szpitala - to było wyjaśnienie dla nas.
W tym momencie uznałem, że moja obecność nie jest potrzebna, co conajwyżej jest krępująca, więc odszedłem.
Dopiero dzisiaj spotkałem tę sąsiadkę, drugiego świadka wydarzenia.
Ona jednak zadzwoniła po pogotowie i jeszcze przytuliła te dzieci, ale za chwilę matka wezwała je do samochodu, bo pora do szkoły. Sąsiadka odwołała pogotowie a wieczorem matka dzieci zapukała do jej drzwi z podziękowaniem. Przy okazji dodała, że jej mąż szybko doszedł do siebie i jeszcze tego samego dnia poleciał do Malezji gdyż następnego dnia zaczynał tam pracę.

Sunday, August 13, 2017

Niedzielne czytanie - spotkanie duchów

Tydzień temu zacytowałem małowartościowy fragment książki The Refugees wietnamskiego pisarza Viet Thanh Nguyen. Jest w tej książce nieco więcej.
W pierwszym opowiadaniu zawartym w książce  główną postacią jest ghostwriter - pisarz a wynajmowany do napisania autobiografii jakiejś słynnej osoby. Jak nazywa się taka osoba po polsku? Pisarz widmo?
Tym pisarzem widmo jest kobieta. Zyskuje ona sobie dobrą renomę, agenci zabiegają o jej usługi, ona jednak, przegladając napisane przez siebie cudze książki, szuka w nich choćby śladu swojego nazwiska.
Jej matka ma zupełnie inne podejście: dzięki bogu nigdzie nie ma twojego nazwiska - mówi. - Powiem ci coś - w naszym kraju (Wietnamie) był reporter, który napisał, że władze torturują ludzi w obozach. No i co? Rząd umieścił go w takim właśnie obozie, żeby sie przekonał. Tak dzieje się z ludźmi, którzy podpisują swoje relacje.

Od pewnego czasu ich dom odwiedza duch jej brata, który zginął podczas przeprawy przez morze. Informuje ją o tych wizytach matka, która czuje się bardzo swojsko w świecie duchów; duchy nie są podobne do nas, każdy jest inny. Dobre duchy, złe duchy, szczęśliwe duchy, smutne duchy. Duchy ludzi, którzy zmarli gdy byli starzy i takich, który zmarli w młodym wieku, jako dzieci. Czy myślisz, że duch dziecka będzie się zachowywał w taki sam sposób jak duch dziadka?

Po pewnym czasie bohaterka opowiadania, pisarka widmo, spotyka ducha swojego brata. Siedzi w fotelu, w ubraniu które poprzedniego dnia przygotowała dla niego matka.
- Dlaczego wróciłeś? - pyta bohaterka opowiadania.
- Nie wróciłem.
- Nie opuściłeś tego świata? Skinął potakująco głową.
- Dlaczego nie?
- Jak myślisz? Odróciłam wzrok.
- Próbowałam zapomnieć.
- Ale nie zapomniałaś.
......
- Powiedz mi, dlaczego ty umarłeś a ja żyję?
Popatrzył na mnie oczami, które nigdy nie wyschną, nie ważne jak długo bedą otwarte. Matka nie miała racji mówiąc, że nic sie nie zmienił. Zmienił się, te oczy były konserwowane tak długo w solance, że pozostaną na zawsze otwarte.
- Ty też umarłaś - powiedział - tylko o tym nie wiesz.

Friday, August 11, 2017

Nowy wymiar bohaterstwa

Któryś z moich facebookowych przyjaciół uznał za konieczne podzielenie się ze światem poniższą informacją



Na zdjęciu Agnieszka Holland stoi przed barierami mającymi ochraniać miesięczników smoleńskich.

Komentarz facebookowca: bohaterka... jedna przeciwko kohorcie zdziczałych policjantów.

Zastanawiam się w jaki sposób całe kohorty policjantów zdziczały w WOLNYM kraju.

No i w jaki sposób tyle osób postradało zmysły?


Tuesday, August 8, 2017

Doświadczenie emeryta

Gdy byłem młody i zdrowy i szczęśliwy, jeszcze w czasach PRL, opowiadano taki dowcip:
Jak spędzają czas emeryci w różnych krajach?
Anglik - wstaje rano, bierze butelkę whisky i spędza cały dzień z przyjacielem.
Francuz - wstaje rano, bierze butelke koniaku i spędza cały dzień z dawną kochanką.
Polak - wstaje rano, bierze butelkę moczu i spędza cały dzień w przychodni rejonowej.

Wczoraj był zimny i ponury dzień. Prawidłowo, środek zimy, ale ta australijska zima w Melbourne jakaś taka zimniejsza i bardziej dokuczliwa niż te Polskie.
Wstałem rano, wziąłem kartę ubezpieczenia zdrowotnego i udałem się do przychodni.
Mijałem kilka szkół. Dzieci w mundurkach, niektóre z gołymi nogami. Ograniczenie prędkości do 40 km/godz. Porządkowi w odblaskowych płaszczach zatrzymują samochody ilekroć na przejściu zgomadzi się kilkoro dzieci.



Przychodni rejonowych u nas nie ma, ja korzystam z usług takiej, która stosuje "bulk billing" czyli zadowala się tym co płaci państwowy fundusz zdrowia Medicare.
Na marginesie wspomnę, że zdecydowana większość lekarzy w tej przychodni to młodzi ludzie pochodzenia chińskiego.
Najpierw odwiedziłem lekarza domowego. Cel był banalny - wypisanie recept na leki, które biorę regularnie. Nawet nie zapisałem się do mojego stałego lekarza gdyż wizyta nie wymagała żadnego badania czy konsultacji.
Dlatego zdziwiłem się gdy lekarka spytała dlaczego biorę te właśnie leki. Gdy dowiedziała się, że mam problemy z pracą serca ożywiła się i zapytała czy nie chciałbym odwiedzić fizjoterapeuty.
Zdumiałem się - jasnowidz! Rzeczywiście wieczorem zaplanowana był wizyta u fizjoterapeuty
Lekarka widząc moją kosternację wyjaśniła:
- Państwowy fundusz zdrowia pokrywa niektóre zabiegi w przypadku osób z problemami serca. Fizjoterapeuta ma gabinet w tamtym korytarzu - wskazała kierunek ręką.
Widząc, że nie pojmuję o co chodzi spróbowała z innej strony.
- A może chcesz odwiedzić podiatrę? To też nic nie kosztuje. Sprawdzi ci stopy, może doradzi jakieś wkładki do butów?
No tak, teraz się nie dziwię, że fundusz zdrowia nie może związac konca z końcem.
Podziękowałem i skierowałem kroki do ambulatorium, na okresowe badanie krwi. Pielęgniarka poprosiła mnie do gabinetu gdzie siedziała jakaś młoda pani, chyba jej koleżanka. Obie z pochodzenia Hinduski.
Szykowała iglę, strzykawkę, a koleżanka zagadywała ją o kolory - zielony, szmaragdowy, może brązowy?
- Rozmawiamy o materiale na sari - wyjaśniła.
- Czy podoba ci się sari? - to było pytanie do mnie. Znowu zaskoczenie.
- Ech, tego, owszem, dodaje majestatu - bąkałem.
- No i ten goły brzuch - spojrzała na mnie badawczo.
- Zależy u kogo - odciąłem się.

Za kilka minut byłem na parkingu. Spojrzałem na zegarek. Minęło 20 minut. Pogoda nie zmieniła się. Dzieci nadal szły do szkół, ograniczenie prędkości, porządkowi z kamizelkach. A przede mną cały dzień.
Przypomniał mi się ten stary dowcip.
Może ta lekarka miała rację? Może lepiej było zostać na badanie stóp, odwiedzić fizjoterapeutę, porozmawiać o modelach i kolorach sari?
Jednak w tej PRL pomyśleli o wszystkim.

Sunday, August 6, 2017

Niedzielne czytanie - wartość rzeczy małowartościowych

"Kupić zawsze jest dobrze, bo albo kupisz droższe, czyli lepsze, 
albo tańsze, czyli też w jakiś sposób lepsze."
Dorota Masłowska - cytowane z pamięci.


Po doświadczeniach wietnamskich zwaracam więcej uwagi na książki pisane przez autorów z tego rejonu. Stwierdzam, że warto.

"Im więcej na rynku podróbek, tym bardziej ludzie, których nie stać na produkty oryginalne, chcą je kupić. A im więcej ludzi kupujących podróbki, tym bardziej rośnie wartość posiadania oryginałów. Każdy na tym wygrywa."
The Refugees - Viet Thanh Nguyen 


Wednesday, August 2, 2017

Środowe czytanie - wybór sędziów

Opuściło mnie natchnienie do pisania a jak nie ma natchnienia, to myśli potrafią zbłądzić na takie manowce jak porównania polityczno-prawne.

W Polsce obecnie istotnym tematem jest tryb wyboru sędziów. Zastanawiałem się jak ta sprawa wygląda w Australii, ale nie bardzo chciało mi się szukać.
Zrobił to ktoś za mnie - KLIK.

Okazuje się, że w Australii, hmmm.... jakby to powiedzieć... sędziów wybiera prokurator generalny (uwaga - minister sprawiedliwości to tutaj tylko tytularny urzędnik w urzędzie prokuratury) a zatwierdza parlament normalną większością głosów.
Na końcu jeszcze nominacje podpisuje gubernator reprezentujący królową, ale jest to czysta formalność, od 42 lat nie zdarzyło się, żeby gubernator nie podpisał jakiegoś aktu uchwalonego przez rząd.

Uwaga - wpis poprawiony!
W pierwotnej wersji napisałem z dużej litery tytuły wszystkich oficjalnych stanowisk. Takie są skutki dyktatury prokuratury.