Thursday, October 21, 2021

Słowo do słowa

To było tak... mała dziewczynka, półsierota.
Matka zmarła podczas porodu. Ojciec, nie bardzo mając co z córką zrobić, zabiera ją do pracy gdzie dziewczynka siedzi pod stołem, na którym pracuje jej ojciec i kilku leksykografów.


Powyżej miejsce pracy - Scriptorium - i szef projektu - dr James Murray.

Któregoś dnia ze stołu spada zapisana karteczka, dzieczynka łapie ją w locie i zanosi do domu.
Tam, z pomocą służącej odczytują - bondmaid.
Co to znaczy? - pyta 6-letnia Esme - to jest dokładnie to czym ja jestem - odpowiada służaca -Lizzie.
Esme chowa karteczkę do swojej walizeczki.
Z czasem dołączają do niej inne kartki, słowa usłyszane przez Esme w środowiskach,  które niekoniecznie są reprezentowane w Oxford Dictionary.

W ten sposób powstaje...


Bardzo sypatyczna i wzruszająca fikcyjna opowieść.

Oxford Dictionary - KLIK - monumentalne dzieło. 
Początek - rok 1879. W roku 1885 wydrukowano pierwsze dwa tomy - litery A i B - brakowało w nich słowa bondmaid.
Całość zakończono w 1928 roku (43 lata).

Projekt inspirował kilka książek - właśnie czytam jedną z nich - 


Autor na wstępie składa hołd wielkim umysłom Anglii lat 1850. Według niego była to kumulacja intelektu niemożliwa w żadnym innym kraju.

Być może... przyznaję że historia powstania Oxford Dictionary była bardzo ciekawa, ale...

Co na to Polacy, nie gęsi, co swój język mają?

Zajrzałem do Wikipedii - KLIK - a tam...
 6 słowników opracowanych w średniowieczu a potem Słownik Lindego opracowany w czasach Księstwa Warszawskiego. I conajmniej 6 słowników opracowanych później

Że też nie dotarła do mnie żadna książka  opisująca to w sposób interesujący normalnego zjadacza chleba?

9 comments:

  1. Dawno temu, przed Era Komputerowa, bylam posiadaczka wielotomowej Encyklopedia Brittanica ktora musialo sie co kilka lat wymieniac na nowsze wydanie a posiadala rowniez historie swego powstania ktorej szczegolow nie pamietam ale pamietam ogolne fakty ilu przeroznych naukowcow, profesorow i innych fachowcow bylo zaangazowanych w ten projekt i jak dlugo trwalo zanim ulozono ja w logiczna forme. Pozniejsze lata to uzupelnianie jako ze zmienialy sie mapy, powstawaly nowe oreslenia itp. Ogromna praca, zwlaszcza ten pierwszy raz wymagajacy nadania encyklopedii sensownej formy. A my korzystalismy z niej bez zastanowienia nad tym. Najgorsze ze sama Encyklopedia, tak piekna i pomocna ludziom przez wiele lat, wyszla z obiegu dzieki komputerom i obecnie jest wydawana jako kuriosum dla bibliofilow. Podobnie jest z atlasami ktorych mam kilka bo zal wyrzucic a pasowaloby jako ze mapa obecnego swiata jest inna - kto uzywa atlasow skoro sa mapy w telefonach i GPS? Sama gdy jade w nowe okolice patrze w telefon a nie w papierowa mape.
    Gdy sie wejrzy w Dictionary to dopiero wtedy czlowiek widzi ilu wyrazen nie zna, co prawda duzej czesci nie musi.
    Powiem Ci Lechu ze chociaz komputery sa niezmiernym ulatwieniem to jednak zal mi dawnego swiata.....

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moj malzonek jako dawny kierowca ciezarowek ( spelnial swe mlodziencze marzenie o podrozach i zarabianiu przy tym na chleb) GPS ma w glowie. On to jeszcze z tego pokolenia kierowcow co mape papierowa musieli przejrzec i nauczyc sie drogi zanim wyruszyli e trase. I kiedy gdzies jedzie to tez najpierw przeglada mapy- tyle tylko, ze ty razem wlasnie te w komputerze-komorce. Ale atlasow sporo mamy i chyba wlasnie zaczne je skladac i lepiej sie z nimi obchodzic:))

      Delete
    2. Moja żona jest absolutnie przeciwna GPS-om.
      Miała sporą satysfakcję gdy, kilka lat temu jechalismy do córki na farmę. Jechał z nami znajomy, który włączył GPS. Chyba miał nieaktualną mapę, w każdym razie my jedziemy główną autostradą a GPS coraz bardziej histerycznie mówi - skręć w lewo, ta droga się kończy za 150 m. I tak dalej, chociaż powinien był mówić - ta droga (na gps-owej mapie) skończyła się już kilometr temu.

      Delete
    3. Encyklopedia Britannica... ech łza się w oku kręci.
      Tu, w Australii, wszystkich nowoprzybyłych odwiedzali sprzedawcy, domokrążcy oferujący własnie to dzieło.
      Wyznam, że dałem im odpór gdyż mielismy ze sobą małą encyklopedię PWN (Polskie Wydawnictwo Naukowe).
      Muszę wyznać, że dość łatwo i chętnie korzystam z internetowych słowników i encyklopedii. Szczególnie popieram Wikipedię, bo nie umieszcza reklam (wspieram ją coroczną dotacją).

      Delete
  2. Nam ostatnio najlepiej wychodzą wszelkie zapożyczenia z innych języków i jeśli tak dalej pójdzie, to dawne piękne słowa zaginą całkowicie.
    Świetne opracowanie, gratuluję lektury!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Lektura rzeczywiście dostarcza i sporo przyjemności, ale trochę przykro, że w Polsce nikt nie wpadł na pomysł napisania popularnej książki na temat historii powstania słownika jezyka polskiego. Już same okolicznosci wskazują, że musiały to być ciekawe historie.
      Zapożyczenia z innych języków - to chyba efekt globalizacji. Dominuje pewnie angielski.
      Mnie rozbawiła informacja, ze do Oxford Dictionary trafiły słowa perestroyka i glasnost. A do polskiego słownika nie muszą, bo my je rozumiemy w oryginale :)

      Delete
  3. Ja tez wspieram Wikipedie finansowo - nieladnie ale sie pochwale.
    Nie twierdze ze GPS nie robi pomylek ale dosc rzadko wiec polegam na nim i wiele razy wybawil mnie z kabaly. Wiem ze moja rodzina tez z zadowoleniem z niego korzysta.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dobrze, że się pochwaliłaś :)
      Generalnie staram się korzystać z technologii, ale w przypadku podróży w nowe okolice, lubię najpierw rozeznac się na mapie, moze google-maps. Nie lubię wykonywać instrukcji nie rozumiejąc co się dzieje dookoła.

      Delete