Wednesday, November 12, 2025

Mozart i Marsylianka

 Co za dziwne zestawienie?
Na dodatek w połowie listopada?
W lipcu miałoby to jeszcze jakieś uzasadnienie.
No cóż, w moim wieku i kondycji nie ma już rezerw na wybrzydzanie - skoro dają to trzeba spróbować.

Chodzi oczywiście o koncert z serii Mostly Mozart, o których informuję tu regularnie.

Poranna pobudka, w klapie jeszcze mak po wczorajszej rocznicy zakończenia I Wojny Światowej...


Na zewnątrz szaro i zimno.... a przecież to połowa wiosny.
Na ulicach tłok - 10 rano - dokąd ci ludzie jadą?

Melbourne Recital Centre - masa ludzi, parking znajduję dopiero 2 ulice dalej.
Rewolucja - myślę - co zgadza się z tytułem koncertu.

W środku znajduję potwierdzenie - wstępem do koncertu są zawsze ciasteczka i kawa.
Zgadza się, wszak Maria Antonina gdy dowiedziała się, że lud Paryża domaga się chleba, zaproponowała mu ciastka.
Spoglądam na tacę... po ciastka już sięga jakaś łapczywa łapa...

Prawdziwie rewolucyjny klimat.

Dopiero w sali koncertowej otacza mnie spokój.

Program - na początek tytułowa Marsylianka - KLIK - wykonanie - 4 ręce na fortepianie.
Dopiero teraz następuje wyjaśnienie o co tu chodzi... w programie jest Koncert fortepianowy nr 25 - w pierwszej części kilka razy powtarza się melodia początku Marsylianki.
Posłuchajcie... KLIK ... Marsylianka pojawia się w 1min 45sec.

Chwileczkę - W.A. Mozart napisał ten koncert w 1786 roku, Rewolucja Francuska wybuchła 3 lata później a pieśń Marsylianka powstała 6 lat później - KLIK.

Instynkt muzyczny wyprzedził wydarzenia historyczne?

Za pół godziny mam kolejne potwierdzenie - Sonata fortepianowa na 4 ręce KV 381 - KLIK.
W.A. Mozart napisał ją w wieku 16 lat (1772) dla siebie i swojej siostry Nanerl - brzmi jak żart, trudno powstrzymać uśmiech... a przecież...  odnajduję tam (44s) melodie wykorzystane wiele lat później w operze Wesele Figara a Wesele Figara...
Sztuka Pierre Beaumarchais napisana w 1784 roku, bardzo ostro krytykująca arystokrację, wiele osób twierdziło, że była jednym z kamyczków, który doprowadził do Rewolucji Francuskiej. Po Rewolucji wystawianie tej sztuki było zakazane w Austrii... do czasu gdy przebiegły librecista, Leonardo da Ponte, przekonał cesarza Józefa II, że z pomocą W.A. Mozarta zrobią z tego taką sympatyczną operę, że nikomu rewolucja nie przyjdzie do głowy.
I tak właśnie się stało.

29 comments:

  1. Sztuka sztuka, a jeść trzeba, kawa i ciacha przed koncertem, to miły akcent. Kamień/kamyczek pociąga za sobą lawinę...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jeść trzeba... w tym przypadku nie jest to jednak podstawowy posiłek. 95% audytorium to seniorzy, już po śniadaniu, miły wstęp do koncertu.

      Delete
  2. Mozart wyprzedził swoje czasy. Melodie z młodości stały się echem wielkich wydarzeń. Historia i muzyka splotły się w cudowną opowieść.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moim zdaniem Mozart idealnie pasował do swoich czasów a melodie... on miał niewiarogodną zdolność wymyślania nowych, pięknych melodii i one pofrunęły w świat.

      Delete
  3. Nie jestem zwolennikiem rewolucji, czyli w zasadzie wycinania na prawo i lewo (a może lepiej przez lewo na prawo). Niektórzy ludzie tracili tu życie bardzo przypadkowo. Często z powodu zawiści innych. Nie ustrzegł się tego nawet przywódca rewolucji, Georges Danton, ścięty z inicjatywy Robespierre'a. Więc przyznam się szczerze - nie lubię Marsylianki, mimo że jest francuskim hymnem. Wolę muzykę, która niesie z sobą bardziej …pokojowe nastroje. Zawsze przerażało mnie wezwanie z refrenu , aby „napoić ziemię krwią” - „Qu’un sang impur Abreuve nos sillons!” Ale może to tylko moje odczucia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Rewolucje są produktem krańcowej desperacji, nikt nie liczy ile osób zginęło z głodu i nędzy zanim ktoś zdecydował się na bunt.

      Delete
  4. Twój mak w klapie marynarki uzmysłowił mi, że w Polsce nigdy nie obchodzono rocznic związanych z I wojną Światową. Nie mamy żadnych związanych z tym symboli. No bo 11 listopada obchodzimy Dzień naszej Niepodległości i fakt zakończenia wojny światowej zawsze był na dalszym planie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Polska i I Wojna Światowa - wyjątkowo pogmatwana sytuacja.
      Po pierwsze... Polska w tej wojnie nie uczestniczyła, bo jej (Polski) wtedy nie było.
      Po drugie - Polacy zostali zmuszeni przez zaborców do walki czyli zdarzało się, że walczyli przeciwko sobie - armia pruska przeciw armii rosyjskiej - w samej rzeczy ciekaw jestem ilu Polaków zginęło w bitwie pod Tannenbergiem - to był rewanż Prus za bitwę pod Grunwaldem - zginęło ponad 80,000 żołnierzy rosyjskiej armii, 14,000 żołnierzy armii pruskiej.
      Po trzecie - logika wskazywała najgorsze - któryś z zaborców musi wygrać a więc... powiększy swoje terytorium o ziemie zamieszkałe przez Polaków i będzie ich uciskać jeszcze mocniej.
      Uratowała Polskę... rewolucja październikowa. Nastąpiło całkiem nowe, niespodziewane, rozdanie kart.
      Co innego Australia - rok 1914 - Australia istniała dopiero 14 lat, sentymenty probrytyjskie były bardzo mocne i oto -- W. Brytania prosi o pomoc - entuzjazm był tak wielki, że trudno było sobie poradzić z wysłaniem chętnych do Europy.
      I zimny prysznic - zostali potraktowani jak mięso armatnie, ale rezultat pozytywny - ci co wrócili byli silniejsi - poczuli że bez Anglików potrafią sobie poradzić.

      Delete
  5. Ładna marynarka 👍 I fajnie dobrany kolor koszuli 👍

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję :)
      Marynarka z Polski - firma Próchnik.

      Delete
  6. Może po prostu kompozytor melodii do "Marsylianki" zerżnął fragment od Mozarta?

    ReplyDelete
    Replies
    1. To możliwe, ale mało prawdopodobne, nie sądzę żeby w tym czasie ktoś grał utwory Mozarta we Francji.
      Wikipedia podaje prócz Mozarta dwa inne możliwe źródła a swoją drogą ten motyw to zaledwie kilka nut, mógł wpaść przypadkiem do głowy.

      Delete
  7. Taki rocznicowo-koncertowy czas, a gdy byłam na różnych premierach w filharmoniach czy Operze narodowej, był tylko szampan, wolałabym ciasteczko i kawę ;-)
    Przedwczoraj na przesłuchaniach I etapu Konkursu im. Paderewskiego jeden uczestnik grał Mozarta i przyznam, że po innych występach z muzyką bardziej współczesną, wręcz awangardową, przy Mozarcie moje uszy odpoczywały...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Premiery... ranga zobowiązuje - musi być szampan.
      Popatrzyłem na informacje o konkursie I. Paderewskiego i ... oko mi zbielało - taka różnorodność.
      Mam na myśli muzykę, bo profil rasowy jest dość jednoznaczny, a mówi się, że Azjaci tak lubią Chopina, okazuje się, że Paderewskiego jeszcze bardziej.

      Delete
    2. No tak, Azjaci dominują, Korea Południowa w natarciu, le fajnie, że są reprezentanci np. z Macedonii, Chile, Francji, większa niż w Chopinowskim liczba Włochów, za to mniej Polaków - tylko trzech

      Delete
    3. Odnoszę wrażenie, że konkurs im I. Paderewskiego może być ciekawszy od Chopinowskiego, ale w ostatecznym rozrachunku liczy się głównie wartość rynkowa - jakie kontrakty dostaną laureaci konkursów.

      Delete
  8. Mam gruba ksiege - zbior biografii slawnych kompozytorow - z ktorej wynika ze czesto musieli komponowac pod nutke sponsora czy dworu do ktorego przynalezeli, nic wiec dziwnego ze przebija w ich muzyce owczesna polityczna sytuacja.
    Staram sie nie wnikac w te zawilosci bo po co maja mi zaklocac wysluchanie wspanialych kompozycji.
    Zazdroszcze Ci posiadanie Filharmonii pod reka, obecnie najblizsza mam w Miami jako ze ta w Fort Lauderdale to same latynoskie show.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak jest - kompozytorzy w XVIII wieku byli całkowicie uzależnieni od kaprysów arystokracji... i nie przeszkodziło im to komponować piękną muzykę.
      Rewolucja Francuska, niechcący, zmieniła krajobraz polityczno-społeczny Europy.
      Filharmonia "pod ręką" - to zalety mieszkania w wielkim mieście.

      Delete
  9. A propos I wojny i Australii, to pamiętam piękny film o bitwie w Turcji, Gallipoli? Z młodym jeszcze Braveheart👏.
    Gdy pomieszkiwałam we Francji, bardzo lubiłam chodzić na obchody 11 Listopada, które chyba najdostojniej obchodzi się w tym kraju. Z racji poniesionych ofiar. Mieszkałam w małym miasteczku, po złożeniu wieńców było zawsze spotkanie u burmistrza, dużo smakołyków i szampan, czy wino białe. Fajne rozmowy z lokalsami. Pamiętam, że około roku 2008 zmarł ostatni kombatant z I wojny. Miłe dla mnie czasy, te wspomnienia. Pamiętam, że raz dałam komuś wizytówkę, był tam w skrócie tytułu mgr, A gość myślał, że to jakiś skrót od Mon Seigneur- Tak się mówi do biskupa 🤣

    ReplyDelete
  10. Gallipoli - film - nie widziałem :(
    Kampania Gallipoli 1915 roku to najbardziej celebrowane w Australii wydarzenie historyczne - mamy z tej okazji święto państwowe.
    My przyjechaliśmy do Australii w 1983 r i wtedy już tego filmu nie wyświetlali.

    ReplyDelete
  11. Ho, ho! To już ponad 40 lat! Czy trudna była początkowa aklimatyzacja w nowy kraju?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Aklimatyzacja - mieliśmy za sobą 2 lata pobytu w Kuwejcie więc przyjazd do Australii był w jakimś sensie powrotem to cywilizacji, oczywiście było kilka zaskoczeń, ale wszystko potoczyło się pomyślnie.
      Moja rocznicowa refleksja tutaj ==> https://poledownunder.blogspot.com/2023/01/40-years-in-australia.html

      Delete
  12. Przeczytałam, wspaniała historia. Miałeś bogate życie. Twój zawód okazał się wielkim atutem, dzięki któremu zadomowiłeś się tak daleko.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mój zawód (informatyk) i chyba wszystkie najważniejsze wydarzenia mojego życia to rezultat niespodziewanych zbiegów okoliczności.

      Delete
  13. Kiedyś się uczyłem grać na pianinie. Baaardzo ciężko. Zwłaszcza, że samemu, to jeszcze gorzej. Może do tego kiedyś wrócę?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja zacząłem się uczyć gry na pianinie w wieku 20 lat. Początki były obiecujące, ale potem nie było na to czasu ani miejsca.

      Delete
  14. Witaj słonecznie
    Zaintrygował mnie ten tytuł. Ale Mozart i Marsylianka mogą iść dla mnie w parze. "...Że kochała Mozarta i Bacha. I Beatlesów..." to zdanie jest o mnie (https://szimena.blogspot.com/2023/11/zaczeo-sie-od-bacha.html). A Marsylianka jest jednym z moich ulubionych hymnów narodowych. Jest w pierwszej trójce...
    A mak pasuje go marynarki i koszuli
    Pozdrawiam pierwszym jesiennym przymrozkiem

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za słoneczne powitanie wbrew jesiennemu przymrozkowi (lub wiosennej mżawce).
      Bardzo podoba mi się Twój wpis sprzed 2 lat :)

      Delete
    2. Miło to słyszeć, a raczej przeczytać....

      Delete