Ciotuchna
Na któreś Boże Narodzenie w czasie okupacji, nie pamiętam na które, dostałam białą apaszkę. Zwykły trójkąt białego materiału ręcznie malowany w kolorowe wzorki. Nosiłam tą apaszkę na głowie, na szyi, do palta, do bluzek, do wszystkiego. Bardzo ją lubiłam, jednak szybko się brudziła i prałam ją, a po każdym praniu ubywało jej kolorów: były nietrwałe i spierały się, ale nadal ją lubiłam.
Nic więc dziwnego, że kiedy zabierało nas z domu Gestapo ja na głowę włożyłam tę apaszkę i zawiązałam ją pod brodą.
Żeńskie więzienie Pawiak miało podwórko otoczone murem i na to podwórko wypuszczano nas na spacery. Chodziłyśmy w kółko najczęściej parami, zawsze tylko jedna cela. Nie pamiętam jak długo trwał ten spacer, ale to nie ważne, istotne było powietrze no i pewna rozrywka w monotonnym dniu więziennym.
Po jednym z przesłuchań, kiedy odwożono nas „budą” z Szucha na Pawiak spotkałam mojego Ojca, z którym kontakt był utrudniony. W czasie rozmowy Ojciec poprosił abym na każdym spacerze miała na sobie tą białą apaszkę, która jest widoczna z daleka, aż z okna ubikacji na męskim Pawiaku skąd widać spacerujące kobiety. Nawet kiedy było już ciepło i wychodziłam na spacer w samej sukience zawsze na szyi, albo na ramionach miałam tę apaszkę.
W więzieniu do ubikacji były wypuszczane całe cele na raz, tak w kobiecym jak i w męskim. Wszyscy na 2 piętrze męskiego Pawiaka, wiedzieli, że Ojciec ma w żeńskim więzieniu żonę i nieletnią córkę. Ktokolwiek z więźniów był akurat w ubikacji, kiedy spacerowała nasza cela, mówił korytarzowemu (korytarzowymi byli Polacy) „Powiedz w celi 207, że panienka z białą chusteczką była na spacerze”. W ten sposób Ojciec wiedział, że ja żyję i jestem zdrowa, a to było dla Niego bardzo ważne. O tym, że biała apaszka była dla Ojca sygnałem dowiedziałam się dopiero po wojnie, kiedy Ojciec szczęśliwie wrócił z obozu.
No comments:
Post a Comment