Wednesday, October 26, 2016

Naleśniki

Naleśniki to moja specjalność kulinarna. Wprawę mam dużą bo od chyba 5 lat smażę je regularnie dla wnucząt. Obecnie jedna partia (ok 15 sztuk) na tydzień. Rok szkolny ma 40 tygodni, a więc 600 naleśników.
Receptura jest prosta - trochę więcej niż kubek mąki, kubek mleka, kubek wody, 3 jajka, szczypta soli, odrobina oleju - zmiksować...


Mam specjalne patelnie, tylko do naleśników. Ciekawskich zawiodę - nie podrzucam naleśników na patelni...


20 minut póżniej...



Potem posmarować twarogiem, złożyć na ćwiartki i podsmazyć, żeby powierzchnia była chrupiąca...


Teraz można posmarować śmietaną, albo jogurtem, pocukrzyć.

Nic dziwnego, że zwracam uwagę na działania konkurencji, a ta nie śpi. Poniżej wystawa naleśników w oknie japońskiego baru w centrum Melbourne...







A jak to smakuje? Wybrałem truskawkowy nr 1 - ten na zdjęciu o większym formacie.
Pani naleśnikowa rozlała miarkę masy na gorącą płytę. Rozmiar sporo większy niż moja patelnia. Rozprowadziła szpatułką, zadymiło się i za kilka sekund baza była gotowa...


Druga pani przełożyła bazę na płytę, wrzuciła kulkę lodów, psiknęła kremem z plastikowego worka, posypała truskawkami. To trwało tak krótko, że nie zdążyłem zrobic zdjęcia.
Teraz nastąpiło rozczarowanie - to ani przez moment nie wyglądało tak jak ten wachlarz na zdjęciu. Pani zwinęła naleśnik w stożek, owinęła papierem, proszę...



A smak? Kolejne rozczarowanie - ciasto naleśnikowe pewnie zawiera jakiś wzmacniacz czy utwardzacz żeby naleśnik się nie rozpadł. Rezultat - nie ma żadnego smaku, jest twarde i gumowate.

W pewnym sensie była to satysfakcja - moje lepsze. W sumie jednak zawód - wolę spotykać ludzi lepszych od siebie, produkty lepsze niż te, które ja potrafię zrobić.

Chociaż po kolejnym spotkaniu nawet tego nie jestem pewien...


Ten pan powyżej to nieznany mi Japończyk na przystanku tramwajowym. Na głowie miał stary, powojenny, hełm. On jest na pewno lepszy ode mnie, ale nie byłem z tego powodu zadowolony.

6 comments:

  1. Lepszy w smażeniu naleśników?

    ReplyDelete
  2. Powsinogo - dziękuję za cenną wskazówkę - skrócić front - moje małe, ale za to własne, królewstwo naleśników!

    ReplyDelete
  3. Bo domowe najlepsze! Choć gdybyś dotarł do Polski, potem do Krakowa, a potem na tamtejszy Kazimierz... Bajka!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chyba nie lepsze niż te z baru mlecznego na Pl. Narutowicza 50 lat temu.

      Delete
  4. Ale w czym jest lepszy, bo nie łapię, bo ma na głowie hełm...?
    :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ten hełm skojarzył mi się z armią japońską z II Wojny. To była tak sprawna i okrutna armia, że na widok jej śladów na ulicy Melbourne mina mi zrzedła.

      Delete