Wednesday, December 14, 2016

Strzeż się opiekunów

Wspominałem już pewnie, że działam w Stowarzyszeniu św Wincentego a Paulo.
Najciekawszym z naszych zajęć są wizytacje u osób potrzebujacych pomocy.
Poza kilkoma wyjątkami są to smutne przypadki - niepełnosprawni, bezrobotni, samotne matki. W większości przypadków nie widzimy dla tych osób szans stanięcia na własne nogi. Co gorsze, ich dzieci rzadko mają widoki na wyrwanie się z dołów społecznych.

Ostatnio trafają się coraz częściej przypadki wizyt u uchodźców.

Tu wyjaśnienie - uchodźcy to w Australii nic nowego. Kryzys na Bliskim Wschodzie też nie. Przedtem byli uchodźcy z Wietnamu, Somalii, Sudanu, Iranu, Afganistanu - polityczna mapa świata.

Uchodźcy kierowani są do naszego Stowarzyszenia przez państwowe organizacje. W zeszłym tygodniu moi koledzy wizytowali sporą rodzinę - afgańsko-egipskie małżeństwo z trójką małych dzieci. Właśnie wprowadzili się do administrowanego przez instytucję państwową mieszkania i brakowało im trochę mebli -
Sofa - mają dwie sofy dwuosobowe, ale pracownik socjalny doradził im, że potrzebują sofy 3-osobowej, stolik pod telewizor - mają taki stolik, ale pracownik społeczny zwrócił uwagę, że jest niski więc ze względu na małe dzieci powinni wymienić na wyższy. Do tego suszarka odzieży.

Wczoraj mieliśmy zebranie naszego zespołu, wysłuchaliśmy tego raportu i załamaliśmy ręce. Nasze Stowarzyszenie jest bardzo skromną organizacją, bazę finansową stanowią dotacje szarych ludzi, nasi klienci nie są zbyt wybredni. Do czasu.
Do czasu póki nie przewrócą im w głowie pracownicy socjalni. Jestem przekonany, że to afgańsko-egipskie małżeństwo nie ma przesadnych wymagań, chcą zaskoczyć w tryby australijskiego życia i są chyba przygotowani na to, że początki nie są łatwe.
I wtedy pojawia się pracownik socjalny, który odbył dziesiątki szkoleń na temat bezpieczeństwa w domu i w rodzinie o każdej porze dnia i nocy.

Trójka małych dzieci potrzebuje 3-osobowej sofy? Telewizor niebezpieczny? Z tym akurat się zgadzam - dzieci nie powinny oglądać telewizji. Ale stolik na niski? Kolega zauważył, że wysokich stolików nie ma bo przecież te telewizory mają bardzo duże ekrany.

Suszarka odzieży - nigdy nie miałem, mało tego nie ma jej również rodzina mojego syna mająca czwórkę dzieci.
W mieszkaniu tych ludzi jest duży, skierowany na zachód, balkon. Teraz pranie wyschnie tam w niecałą godzinę.

Może powinienem poprosić takiego pracowika socjalnego o wizytę w naszym domu - wtedy dopiero okaże się jakie my mamy potrzeby.

Najgorsze według mnie jest to, że jak wspomniałem - ci uchodźcy zapewne  nie mają wygórowanych potrzeb, ale dzięki radom pracownika socjalnego ich nabiorą i potem trudno będzie im wyzwolić się z zależności od pomocy społecznej.

Nasz zespół był tego samego zdania i zdecydowaliśmy się nie załatwiać żadnych mebli a jeśli chodzi o suszarkę to rozpatrzyć sprawę na jesieni czyli w kwietniu.

4 comments:

  1. Jak widać pracownicy socjalni wszędzie są nader oderwani od rzeczywistości. To jakiś absurd kompletny. Nie rozumiem, skąd się to bierze, czy ludzkość całkiem głupieje? Mnie bulwersuje na przykład wymóg, że rodzina nie może dostać zgody na adopcję dziecka, jeśli nie zagwarantuje, ze to dziecko nie będzie miało osobnego pokoju. Taki przypadek, ze rodzina ma dwoje dzieci i te dzieci mają osobny pokój, ale wspólny, więc jeśli nie mają osobnych pokojów, to nie mogą adoptować trzeciego dziecka,bo nie ma tych osobnych pokoi. A w ilu rodzinach dzieci mają wspólne pokoje i jakoś i lekcje odrabiają, uczą się dobrze i żyją na poziomie. Wychowałam się w rodzinie, gdzie we trójkę nie mieliśmy osobnych pokoi, bo po prostu mieszkanie było za małe, mieszkaliśmy wspólnie, mieliśmy wspólną sypialnię, a na jednym stole jadło się posiłki i odrabiało lekcje, dopiero w liceum dostałam osobne biurko, gdy starszy brat poszedł na studia. Według dzisiejszych wydumanych standardów, rzekomo dla dobra dziecka, co to było? Patologia? Tylko potem mamy dzieci tak aspołeczne, nie umiejące dogadać się między sobą w kwestii zabawek, wspólnego używania książek, narzędzi, krzeseł, niczego, bo nigdy nie musiały z nikim się dzielić.

    archato

    ReplyDelete
    Replies
    1. O tak. Podejrzewam, że gdyby pracownik społeczny odwiedził dom naszego syna, to natychmiast odebraliby dzieci.

      Delete
  2. W takich sytuacjach pojęcie "wyuczona bezradność" nabiera nowego znaczenia. Od wieków było tak, ze pomoc polegała na daniu dachu nad głową i miski z jedzeniem, w przypadkach wyższych - udzielenie pomocy w zdobywaniu wykształcenia. O resztę człowiek musi starać się sam. Należy więc mu pomóc w zdobyciu pracy, nauce języka, dostępie do lekarza, ale to tyle. Dawanie czegoś więcej zawsze psuje, a przecież nie o psucie powinno chodzić.

    ReplyDelete
    Replies
    1. W naszym Stowarzyszeniu propagują zasadę: help those who are struggling to take control of their lives whilst restoring their dignity; providing a hand up, not just a hand out.
      Czyli - pomóż tym, którzy mają kłopoty w kontroli swego życia przywracając im godność, podając im rękę żeby ich podnieść, nie żeby się od nich odczepić.
      Niestety coraz częściej w tej pomocy pośrednicza instytucje państwowe.

      Delete