Sunday, June 13, 2021

Niedzielne zawieruchy

 Jezus mówił do tłumów:

«Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. Gdy zaś plon dojrzeje, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo».

Mówił jeszcze: «Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki podniebne gnieżdżą się w jego cieniu».

W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją rozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.

Ewangelia św Marka - 4, 26-34

Zanim przyszła niedziela mieliśmy jednak zawieruchy dookoła.

Najbardziej oczywista ta pogodowa.
Uderzyło chyba już w środę i przez następne 3 dni dochodziły do nas nieustanne sygnały - wichura, zerwane linie elektryczne, ulewy, wezbrane rzeki, podtopienia, powodzie.

Na szczęście w przyzwoitej odległości od nas, ale widok naszej brzózki chyba dobrze obrazuje jak to było poza domem...


Wczoraj uznaliśmy, że najgorsze minęło i kilka godzin spędziliśmy na omiataniu frontu domu z wszelkich śmieci naniesionych przez wiatr. 
Te śmieci do drobne gałązki, igiełki, liście, kawałki kory drzew eukaliptusowych. Wszystko to trzyma się pazurami chodnika przed domem. Stąd tyle przemachanego czasu.

W tle mamy nieustającą zawieruchę covidową. 
Prawie 2 tygodnie temu parę osób się zaraziło i w Melbourne najwyższy stan alarmowy. 
W ostatni piątek nieco rozluźnili więc mogły nas odwiedzić wnuki...
Ze spiżarni ubył tuzin jajek, paczka boczku, kostka masła, taca szynki, pół kostki sera, bochenek chleba, pudełko ptasiego mleczka, pudełko alfa-alfa.
Więc chyba uczucia rodzinne mają na czym się tlić.

W takiej atmosferze nadeszła niedziela.
W ramach luzowania restrykcji parafia dostała pozwolenie na odprawienie mszy na żywo dla 50 osób i chyba muszą oceniać naszą kondycję kiepsko, bo dostaliśmy indywidualne zaproszenie przez telefon.

Ewangelia św Marka...
Kiedyś raziły mnie jego ewangelie swoją prostotą, prawie prostactwem.
Dzisiaj uznałem to za oddech autentyczności.
Dwie przypowieści Jezusa, właściwie jedna powtórzona dwa razy. W sumie 5 zdań.

Jak wyglądały te spotkania Jezusa z ludźmi?
Księża na kazaniu wspominają tłumy ludzi, ale skąd te tłumy?
Czy w tamtych czasach ludzie mieli aż tyle czasu? Skąd wiedzieli o planach Jezusa?
Rozumiem, że dużym magnesem mogły być pogłoski o cudach, uzdrowieniach.
Czy one towarzyszyły każdemu spotkaniu?

Wracam do dzisiejszego tekstu - królestwo Boże rośnie naturalnie, jak ziarno, nawet gdy o tym nie wiemy.
Co z tego zrozumieli prości Żydzi 2,000 lat temu?
Wszak oni wiedzieli, że są narodem wybranym. Mieli setki zakazów i nakazów, które prowadziły ich do jasnego celu. Gdzie tu jeszcze miejsce na samotne ziarno?

Ewangelista wspomina, że Jezus nie miał zwyczaju tłumaczyć tłumom swoich przypowieści. To było zarezerwowane dla uczniów.
Z ich zachowania w Ogrodzie Oliwnym i potem, podczas procesu i ukrzyżowania Jezusa, wynika, że niczego z tych tłumaczeń nie zrozumieli.

W tym kontekście dzisiejsze kazanie bardzo mi się spodobało. 
Ksiądz postawił sprawę bardzo prosto - to ziarno królestwa Bożego jest zasiane w każdym z nas. Rośnie w nas czy o tym wiemy czy nie. A co wyrośnie?

Wyznam, że tego typu pytania zadawałem sobie 30 lat temu.
Do tego czasu wiodłem żywot Dziecka Komuny z poczuciem misji zachowania tradycji narodowej i rodzinnej.
Nagle Komuna pękła jak bańka, ja znalazłem się z rodziną w bardzo obcym kraju.
Widziałem, że dzieci mamy bystre, dawały sobie radę z nauką. 
Z życiem towarzyskim też nie było źle.

Córka poszła na kierunek studiów odpowiadający jej zainteresowaniom.
Syn - dwa lata przed maturą, powiedział mi - tatusiu, ja sobie bardzo cenię, że ty tak się interesujesz moimi postępami w szkole, ale... ty byś chciał mnie przygotować do matury w Polsce, 35 lat temu. A ja będę zdawał maturę w Australii, za 2 lata. Poluzuj trochę.

To były jeszcze lata gdy nie potrafiłem poluzować.
Znalazłem coś intensywnego - maratony narciarskie.

Lata mijały, dzieci pożeniły się, przybyły wnuki.
Wczoraj, podczas zawieruchy przy śniadaniowym stole zastanawiałem się - rośnie tu jeszcze jakieś ziarno?

5 comments:

  1. To bajka “..wypuszcza wielkie galezie ..” gorczyca ma lodygi i tylko (moze) na 60cm, duzo tez znam zierenek mniejszych od ziarna gorczycy.
    Ale ja sie nie znam na Ewangelii, widocznie ma byc bajkowo.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za sprowadzenie do właściwych rozmiarów.
      Chociaż z drugiej strony, gdy spytałem po angielsku - mustard seed - dostałem bardzo podobne zdjęcie, ale opis - wbrew pozorom, to małe ziarenko wyda roślinę, która zdominuje całe ogrodowe otoczenie - ponad 1.80 m.
      https://www.hunker.com/12310478/what-does-a-mustard-plant-look-like
      Widocznie Jezus szukał w google po angielsku.

      Delete
    2. No i oswiecilo mnie ze to bylo zapisane tysiace lat temu, widocznie wtedy to bylo najmiejsze ziarno jakie znali i rzeczywiscie jak na takie maciuputkie ziarenko to duza roslina wyrastala.

      Delete
  2. Dobrze ze zawieruchy nie zrobily powaznych szkod. Przezylam jednego razu tornado wiec wiem co wiatr potrafi - swietnie ze tego unikneliscie.
    oj - i u nas zycie wyglada inaczej gdy odwiedzaja nas wnuki. Raz ze nie wiem czym ich zywic bo maja swe wlasne zwyczaje i smaki a polskiej kuchni ani znaja ani pragna. Idac do sklepu pytam co kupic a nawet zapisuje bo nazw niektorych dziwact ktore jedza wogole nie znam. Np nie jedza jajek - uwierzysz? Starszy lubi gotowac ale co ugotuje to jemy z grzecznosci bo i my mamy swe upodobania ktorych sie trzymamy. Ale robimy z tego zabawe i smiech by ich nie zniechecac.
    Nie widzialam ich osobiscie juz dwa lata i nie wyglada ze odwiedza nas w te wakacje czyli nadal bedziemy sie widywac na FaceTime.
    Ciesze sie iz miales tak mila wizyte i fajne spotkanie.
    Lechu - gdy wczoraj przeczytalam wywiad z pewnym wirulogiem to odeszla mi nadzieja ze kiedykolwiek damy rade covidowi, niestety, glownie przez te nowe odmiany.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Żywienie wnuków - nasze mają troche kaprysów, ale domowy zurek, pomidorowa, mielone czy pierogi ruskie - zmiecione w kilka minut.
      Najstarszy wnuk (prawie 17) dobrze gotuje, to on był odpowiedzialny za jajecznice w sobotę.
      Z wirusologiem się zgadzam, to się nie skończy.
      Ciekaw jestem jak to bedzie w Australii, bo na szczepienia trzeba długo czekać, wszystko nadrabiają restrykcjami.
      Sprawdziłem przed chwilą - teraz w naszym stanie, w szpitalu na covid są 3 osoby. Od Pażdziernika nikt nie umarł. A restrykcje na każdym kroku.
      Pozdrawiam.

      Delete