Sunday, October 16, 2022

Przed potopem

  W poprzednim wpisie donosiłem o akcie wandalizmu w Galerii Narodowej w Melbourne.
Uderz w stół - nożyce się odezwą.
Odezwały się w polskich wiadomościach POLSAT wyświetlanych w naszej TV - aktywiści ruchu Just Stop Oil - oblali zupą pomidorową obraz Słoneczniki, van Gogha, w Galerii Narodowej w Londynie a następnie przykleili się do ściany - KLIK.

Just Stop Oil - dowiedziałem się, że to lokalna, angielska, grupa aktywistów, która domaga się aby rząd brytyjski natychmiast zaprzestał wydawać licencje na eksplorację, wydobycie i produkcję paliw kopalnych - fossil fuel. Strona internetowa organizacji TUTAJ.

Powiedziałem sobie - do dwóch razy sztuka.
Przyklejanie się do obrazów stało się tak popularne, że przestało już na mnie robić wrażenie.

Dygresja...
Akcja Extinction Rebellion przywołała wspomnienia filmu Przed Potopem.
Tam też motywem działania był strach przed unicestwieniem.
Ciekaw jestem czy jeszcze ktokolwiek pamięta ten film?
Sądząc po reakcji Google, to raczej nikt.
W Polsce wyświetlili go chyba w 1955 roku, to się liczyło jako oznaka "odwilży", francuski film o problemach francuskiej młodzieży.
Tematem filmu były obawy młodych, że wkrótce może wybuchnąć wojna nuklearna. Grupka nastolatków planuje uciec na jakąś wyspę na Pacyfiku. Plan jest trudny do wykonania, w grupce powstaje rozłam w wyniku którego mordują jednego z członków. Resztą zajmuje się policja.
W Polsce największe wrażenie zrobiła fryzura Mariny Vlady, która grała główną kobiecą rolę  - koński ogon.

Przed potopem...
Przez kilka dni przeżywałem to... na własnym ekranie telewizora.
Przez większość tegorocznej zimy (czerwiec-sierpień) Australię prześladowały powodzie.
Tydzień temu meteorolodzy zapowiedzieli, że ulewa zapuka po naszym dachu.
Kolejny raz przeszło bokiem.

Uwaga - zdaję sobie sprawę, że wiele osób może oskarżyć mnie o ślepotę - przecież te powodzie to oczywisty dowód, że klimatyczni aktywiści mają rację.
Nie jestem całkiem przekonany.
Po pierwsze... za każdym razem gdy przyjdzie jakaś klęska żywiołowa pojawia się jednocześnie refleksja, największa powódź/pożar od 40/60/80 lat.
Czyli to samo wydarzało się w czasach gdy ludziom nie śniły się żadne katastrofy ekologiczne.
Po drugie, nie zgadzam się na ekologiczny terroryzm.
Zgadzam się - nasza planeta jest przeraźliwie zaśmiecona, ale według mnie wina leży całkowicie po stronie nienasyconych konsumentów - ludzi którzy żrą bez umiaru i kupują bez umiaru.

Co mi pozostało?
Wyjść na spacer.
W mojej malutkiej dzielniczce handlowej, na bocznej  ścianie restauracji, mogę oglądać obraz godny Galerii Narodowej...


Tak, na oko, kojarzy mi się z Tamarą Łempicką, ale nie czuję potrzeby wyjaśniania - po prostu - UŚMIECH LOSU.

Kilka kroków dalej, na pasku trawy przy płocie, regularnie odwiedzałem drzewo z poziomą gałęzią na dogodnej wysokości...


Dogodnej wysokości?
Chodzi mi oczywiście o to, że mogę się na tej gałęzi podciągnąć.
To moje ulubione ćwiczenie spacerowe, niestety, w okolicy są tylko 2 takie drzewa.

Od kilku dni pozostało mi tylko jedno.
Otóż po ostatnim podciąganiu, gdy jeszcze robiłem jakieś ćwiczenia rozciągające, podszedł do mnie bardzo gniewny staruszek -
- To jest teren prywatny, nie wolno ci dotykać tego drzewa!

Po chwili refleksji przyznałem mu rację, nawet przeprosiłem, co chyba sprawiło mu zawód, pewnie obiecywał sobie dłuższą dyskusję.

Dzisiaj mamy łagodny, słoneczny dzień.
Odwiedzę więc to drugie drzewo, ale tam nie będzie żadnego obrazu ani żadnego partnera do rozmowy, choćby sprzeczki. 

14 comments:

  1. ostatni (mini) potop miałem wczoraj... bo to było tak, że w łazience stało wiaderko do mopa z jakąś tam wodą... kot Lucjan poszukując wody przewrócił to wiaderko... szukał wody, bo zakręcony innymi sprawami zapomniałem uzupełnić zapas w kociej misce... zwierzak rzecz jasna nic nie jest winien, bo w takich sytuacjach winien jest zawsze człowiek... można by rzec, że był to potop na własne życzenie...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jednak w moim przypadku sprawa jest nieco poważniejsza niż rozlanie kubełka z wodą - w samym Melbourne mamy zalanych kilkaset domów, w naszym stanie - chyba ponad 6 tysięcy.
      To są ostatnie podrywy systemu La Nina, który potrwa jeszcze kilka miesięcy.

      Delete
    2. no tak, a odpowiedzialność człowieka (gatunku) za szaleństwa klimatyczne nie do końca jasna...

      Delete
  2. Zagładę planety mamy na własne życzenie, to widać nawet w sklepach, gdzie widzimy tysiące rzeczy niepotrzebnych nikomu.
    sami protestujący tez nie są bez winy, gdyby tak przyjrzeć się ich życiu i coraz to nowym modelom telefonów...
    Własność prywatna jest O.K., o ile nie zabiera dostępu do miejsc wspólnych, bo i tak się zdarza, gdy ktoś ogrodzi kawałek jeziora lub lasu i postawi tablice "wstęp wzbroniony"

    ReplyDelete
    Replies
    1. W opisywanym przeze mnie przypadku sprawa jest jasna - chodnik i trawa między chodnikiem a jezdnią, to teren komunalny, pas zieleni między chodnikiem i płotem, to teren prywatny.
      Nie pomyślałem o tym bo za płotem stoi jakiś budynek biurowy. Teraz sprawdziłem - to budynek Związku Weteranów, niestety raczej nie uznają mojej służby w polskim Wojsku Ludowym.

      Delete
  3. Może będę złośliwa, ale sądzę, że jedni aktywiści ścigają się z drugimi, kto wywoła lepszy efekt własnych działań. Skutek - zawsze cierpi na tym obiekt niszczony. Tak, jak teraz "Słoneczniki" VvG.
    Pozdrawiam serdecznie...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wyznam, że to wydarzenie bardzo mnie przygnębiło. Zdałem sobie sprawę, że w imię wolności osobistej każdy może zakwestionować cały kulturalny dorobek ludzkości.
      Bardzo niewygodnie się czuję w takim świecie.

      Delete
  4. "Przed potopem" nie ogladalam. Zaciekawiles mnie... poszukam tego gdzies.
    Mam mieszany stosunek do staruszkow ktorzy ciagle cos widza, zabraniaja, sa takimi cieciami okolicy.
    Nie powiem nalezy dbac o wlasne otoczenie i kiedy dzieje sie cos nie tak nalezy reagowac, ale czasami te reakcje bywaja przesadne.
    Moj tesc przeganial dzieci sprzed domu grajace w pilke ( tych dzieci tutaj jak na lekarstwo) , bo jeszcze kwiatki jego ukochanej zony zniszcza. tesciowa byla usatysfakcjonowana postawa meza choc nic do dzieci grajacych w pilke nie miala. Moj maz byl zawstydzony reakcja ojca, a ja nauczona z domu, ze kazdy odpowiada za siebie mialam to gdzies. Nie moj image:)
    Ci aktywisci. To prawda. Oryginalni to oni nie sa... powtarzalni raczej. Malpuja od siebie nawzajem.
    Na tym zdjeciu u Ciebie wygladaja dosc komicznie:))
    Przy nich czlowiek czuje sie jak najwiekszy szkodnik planety.

    Tez uwazam, ze problem smieci nalezy jakos rozwiazac, ale moze poczynajac od wielkich korporacji, ktore zachecaja do kupowania, gromadzenia i przekonuja nas, ze bez danej rzeczy nie bedziemy potrafili zyc. Zmniejszenie konsumpcji to ograniczenie produkcji.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzieci grające w piłkę przed blokiem.
      Ze wstydem wyznam, że od ponad 40 lat nie doświadczyłem czegoś podobnego więc trudno mi zabierać głos na ten temat.
      Jeśli chodzi o zmniejszenie konsumpcji, to nie widzę na to metody, pozostają tylko urzędowe restrykcje, ale ich wprowadzenie oznacza system totalitarny.

      Delete
    2. Wystarczy przestac reklamowac wyroby. Wmawiac ludziom poprzez reklamy, ze bez konkretnych produktow firmy jakiejs tam nie beda mogli sie obejsc. Przeciez oni na nasza konsumpcje wplywaja od strony psychologicznej. Najpierw stado nakreca a potem idzie sprzedaz jak ta lala.

      Delete
  5. Przestać reklamować?
    To właśnie miałem na myśli wspominając, że to może załatwić tylko system totalitarny.

    ReplyDelete
  6. Przykleić się do obrazu? Na litość boską, co za głupi pomysł! A jeszcze do tak brzydkiego jak "Słoneczniki"...

    ReplyDelete
  7. Już mi ręce opadają od tego znikania komentarzy. Może są w spamie?

    ReplyDelete
  8. Komentarz sprzed 2 dni wyciągnąłem z spamu. Nie wiem dlaczego właśnie Ciebie sobie upatrzyli, bo to już nie pierwszy raz..
    Korekta, oni nie przykleili się do Słoneczników bo umazali je zupą pomidorową, przykleili się do ściany - tacy wybredni.

    ReplyDelete