Dzisiejsze czytania liturgiczne wprowadziły mnie w całkowitą dezorientację więc zmienię temat.
Po pierwsze - wczoraj byliśmy na weselu.
Sprawa ma podwójny wymiar.
Otóż jestem ojcem chrzestnym pana młodego.
Fakt wesela w okresie Wielkiego Postu ogromnie mnie zawstydził.
To przecież dowód, że zupełnie nie zadbałem o katolickie wychowanie mojego chrześniaka.
Fakt - nie zadbałem :(
Drugi wymiar to sama impreza.
Ślub był cywilny.
Panna młoda jest pochodzenia włoskiego. Na imprezie dowiedzieliśmy się, że ma też argentyńskie korzenie. Potwierdził to jej dziadek, który odtańczył regularne argentyńskie tango.
Jednak pozostali członkowie rodziny nie zademonstrowali żadnych umiejętności tanecznych co lekko zmniejszyło wstyd z powodu niedopełnia moich obowiązków.
Jeśli chodzi o samo wesele, to muzyka była tak głośna, że niczego nie usłyszałem i nie próbowałem się odzywać.
Z wcześniejszych rozmów zrozumiałem że wielu gości należy do klubu posiadaczy samochodu Ferrari a pan młody wprawdzie ma samochód marki Toyota, ale zapłacił za niego tyle co za dobre Ferrari, tak że może też do klubu należy.
Zauważyłem też, że ojciec panny młodej ma nieco gangsterski wygląd a na dodatek, podczas imprezy, kilka osób przyklękło przed nim i pocałowało go w rękę.
To prawdziwy Ojciec Chrzestny, z dużej litery, nie jak ja - pomyślałem.
Przyszło mi nawet do głowy, żeby też go pocałować, może jeszcze nadrobię niektóre swoje niedoskonałości, ale i na to zabrakło mi determinacji.
Dzisiaj, słuchając Ewangelii, doznałem pewnego pocieszenia.
Otóż Jezus mówi:
" Ten kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne." Jan 12 25.
Na pewno nie kocham swojego życia, ale czy nienawidzę?
Wyznam, że wczoraj, w tym hałasie chyba nienawidziłem.
Dzisiaj, w ciszy i szarości deszczowego dnia, nienawiść mi przeszła.
Co więc pozostaje?
Nie stracę, ale i nie zachowam - czyli mętne to i niezdecydowane.
Wyglada ze znalazles sie na slubie wsrod czlonkow Mafii i dobrze ze siedziales cicho bo mogloby sie roznie skonczyc :)
ReplyDeleteNa niedawnym slubie corki caly czas tanczylam jak nakrecona a moje zdolnosci bardzo mierne co mi nie przeszkadzalo - po prostu tak radosnie i tanczaco sie czulam. Jeden z obecnych dziadkow tak sie tym zainteresowal bo przeciez swoj wiek mam wypisany na twarzy, ze spytal jak to robie ze mam tyle energii? Na szczescie obecne tance pozwalaja tanczyc jak sie chce i nawet solo i to wlasnie mnie uratowalo.
Przy okazji tyle nowego poznales, Lechu, iz wartalo pojsc.
W moim stanie numer zakazonych nadal spada (niewiele ponad 2700 co piekne w porownaniu do najgorszego okresu kiedy bylo ok 200 000) i podobno od kwietnia maja nas odmaskowac, co niezbyt rozsadne.
Pozdrawiam.
Siedziałem cicho - jak wspomniałem, hałas był taki, że gdybym mówił to też nikt by nie usłyszał.
DeleteTańce na slubie córki... zazdroszczę dobrej formy, mnie nawet taka okazja chyba by nie poderwała.
Gratuluję dobrych wyników covidowych w Twoim stanie.
U nas wyniki są tak dobre, że lepiej nie wspominać żeby nie zapeszyć. Inna sprawa, że ten ślub miał sie odbyć w zeszłym roku, ale restrykcje nie pozwoliły.
Pozdrawiam.
Masz wyrzuty sumienia z powodu wesela? Podobno jest od tego spowiedź, choć nie wiem jak ona wygląda w Twoim Kościele? ;)
ReplyDeleteNe wyobrażam sobie wesela bez tańców. To jak uroczystość I Komunii św. bez alkoholu. Raz byłem na takiej imprezie. Żarcie dobre, nawet wspaniałe, ale z trawieniem było ciężko i połowa potraw się zmarnowała. Przy alkoholu do takiego marnotrawstwa by nie doszło ;))
Mnie jest ciężko pojąć tę ew. św. Jana. Niby Jezus przeszedł nieść pokój, a u niego wręcz na odwrót. Ale jeszcze bardziej zdumiewa mnie Twoje stwierdzenie „Na pewno nie kocham swojego życia”?!
Spowiedź w moim kościele ma się dobrze.
DeleteTo znaczy, restrykcje nie oszczędziły kościoła, przez większość zeszłego roku był zamkniety. Spowiedź odbywała się z zachowaniem dystansu w dość przestronnym pomieszczeniu.
Jeśli chodzi natomiast o wyrzuty sumienia - nie odczuwam ich. Nasza znajomość z tą rodziną była bardzo luźna więc nie było okazji żeby wpływać na wychowanie dzieci. Oczywiście mogłem nalegać, też by to niczego nie zmieniło, najwyżej nie zaprosiliby mnie na wesele.
Oczywiście, że wesele z tańcami.
Ewangelie św Jana - ta z ostatniej niedzieli jest porażająca. Szczególnie w wersji polskiej.
Usmialam sie:)) Typowe rozmiwy zachodu. o polityce sie nie gada, bo moze dojsc do starc a to niepoprawne zachowanie, niepozadane:)) Czyli temat "polityka" to prywatna sprawa kazdego wyborcy. O czym tu wiec gawedzic? O religii tez nie bardzo, bo to ta sama spiewka co z polityka... tematy rozmow sie zawezaja:)) O seksie? No jakos tak nie wypada, bo jeszcze zdradzic mozna z kim sie wlasnie na boku bylo:)) Gada sie o samochodach, o tym gdzie spedzilo sie urlop, o pogodzie....
ReplyDeleteTrafiles w srodowisko fanow ferrari, przy okazji- tak niby minochodem- pochwalili sie stanem swoich kont:))
No jak to Leszek, nie pasowalo Ci to? Ja juz sie nauczylam tego gadania o niczym. Nawet przywyklam do niego:))
Ten hold oddany Ojcu Chrzestnemu, przypieczetowany pocalunkiem w reke- rozwaliles mnie:)))
A kiedy o Ewangelie biega. Kiedys mialam z nia trudnosc, az razu ktoregos pewne doswiadczenia w moim zyciu jakos mi ja wyjasnily. W sumie niby nic nie rozumiesz, ale... swietnie to wyjasniasz owym postem. Trafiasz w sedno owej Ewangelii.
Oczywiście, polityka i religia to tematy tabu. I słusznie.
DeleteNatomiast small talk, czyli rozmowa o niczym - coraz trudniej mi to idzie.
Pozdrawiam.
Wiem, bo szkoda zycia na pierniczenie o niczym:)))
Delete