Wednesday, October 18, 2023

Muzyka przynosi spokój

Dzisiaj rano podążyliśmy do Melbourne Recital Centre na kolejny koncert z serii Mostly Mozart - Głównie Mozart.

Idąc z parkingu do sali koncertowej nie mogłem nie zauważyć budynku dominującego nad okolicą.
W porannym słońcu żółty kolor wyższych pięter nabierał złotego połysku, jak korona...

Królewska pycha - pomyślałem.
Kilkanaście kroków do przodu i...



Pycha ukarana, 
Korona zredukowana do poziomu podwiązki.

W dzisiejszym programie wystąpił oktet instrumentów dętych - 2 oboje, 2 klarnety, 2 fagoty, 2 rogi rytmicznie wsparte kontrabasem.

Prowadzący koncert wspomniał, że na przełomie XVIII i XIX wieku, kompozytorzy oper promowali swoje dzieła wysyłając na ulice miast właśnie takie zespoły, które miały za zadanie zachęcić mieszkańców do przyjścia na przedstawienie.

W dzisiejszym programie usłyszeliśmy tego typu promocję opery Rossiniego - Cyrulik Sewilski i Snu Nocy Letniej Mendelssohna.

W jakiś sposób skojarzyło mi się to z tą wizją zniżenia królewskiej korony.

Początek koncertu, oktet stroi instrumenty i w tym momencie z tylnego rzędu rozlega się niekontrolowany jęk, krzyk.
No tak, przecież widziałem wcześniej jak opiekunka wjeżdżała wózkiem z bardzo niesprawnym pacjentem.
Spoglądam z lękiem na orkiestrę - widzę łagodne uśmiechy, strojenie instrumentów trwa nieco dłużej, niekontrolowany głos cichnie, zaczyna się muzyka.

Znowu skojarzenie...
Przed laty oglądałem w TV chyba francuski program - rozmowa ze słynnym pianistą - Światosławen Richterem.
Richter wspomniał między innymi jak to wraz ze słynnym skrzypkiem Dawidem Ojstrachem tłukli się kilka dni pociągiem aby zagrać w kołchozie w jakimś zapomnianym przez Boga i ludzi miejscu.
- Jak to? - dziwił się prowadzący program - przecież najlepsze sale koncertowe na świecie dałyby wszystko żebyście u nich wystąpili.
- A dlaczego prości ludzie w odległym miejscu nie mają posłuchać dobrej muzyki? - odpowiedział S. Richter z przekornym uśmiechem.

Przed laty miałem okazję wysłuchać koncertu Światosława Richtera w sali Filharmonii Narodowej.
Grał Mozarta.
Nieco mnie to zaskoczyło, utwory fortepianowe Mozarta są przyjemne, ale nie wymagają takiej wirtuozerii jak choćby utwory Beethovena, Liszta, Chopina, Skriabina czy Rachmaninowa
Jednak w występie S. Richtera czułem jakąś ukrytą energię, energię nie mobilizującą do akcji, ale raczej skłaniającą do spokoju i pogodnej refleksji.
Było to jedyne w swoim rodzaju przeżycie.

Ostatni punkt programu - Mozart - Serenada na oktet instrumentów dętych - KLIK.
W drugiej części utworu wydało mi się, że oktetowi towarzyszył głos/jęk z ostatniego rzędu, był w zgodzie z muzykami i Mozartem.

Muzyka przynosząca harmonię i spokój.

5 comments:

  1. Tak wlasnie dziala na mnie muzyka klasyczna - dajac harmonie i spokoj, wprowadzajac w inny swiat. Ma w sobie taka magie jak zadna inna........

    ReplyDelete
    Replies
    1. Uspokajająca muzyka, zgoda, szczególnie w odniesieniu do muzyki klasycznej-klasycznej.
      Dlaczego 2 razy klasycznej?
      Kłopot w tym, że klasyczna to był styl artystyczny wprowadzony w ii połowie XVIII wieku i dotyczył muzyki, literatury, architektury. A tu na dodatek ktoś nazwał całą muzykę "poważną" muzyką klasyczną.
      A więc, mnie spokój przynosi muzyka podwójnie klasyczna, muzyka wcześniejsza - renesans i barok też przynoszą spokój, ale połączony z rozbawieniem lub jakąś refleksją, ale już romantyzm - XIX wiek - przynosi rozterkę i niepokój, a muzyka XX wieku czasem jeszcze mocniejsze emocje.

      Delete
  2. Podane dziś przykłady muzyczne bardzo lubię, nie jestem koneserem, więc wole lżejszą muzykę. Budynki na zdjęciach robią wrażenie!
    Myślę, że gdy znani trafiają "pod strzechy", to dowód szacunku dla każdego odbiorcy.
    jotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Koneser - znawca i miłośnik rzeczy w dobrym gatunku.
      Podstawowa wątpliwość - co to jest ten dobry gatunek, kto to definiuje?
      Podobnie z lżejszą muzyką.
      Jedyna różnica, którą zauważam, to kwestia nieco większej koncentracji. Po prostu, muzyka z prostym rytmem i powtarzającym się w kółko tematem, tej koncentracji nie wymaga, mało tego - ona ją eliminuje i to mi się niezbyt podoba.
      Znani artyści pod strzechy, nie ma się co oszukiwać, słynni artyści z ZSRR jechali na występy tam gdzie partia kazała a nie z własnej potrzeby okazania szacunku. Moje szczęście, że partia kazała S. Richterowi wystąpić w Warszawie.
      Oczywiście są specyficzne sytuacje - wyjątkowo pamiętny dla mnie koncert to Filharmonia Narodowa - Igor Markevitch dyrygował Świętem Wiosny Strawińskiego. Kilka lat później zupełna zmiana sytuacji, po trzęsieniu ziemi w Skopje, Igor Markevitch zaoferował dyrygować przez rok lokalną orkiestrą symfoniczną. Oczywiście dla orkiestry był to nadzwyczajny awans, przez ten rok byli zapraszani do najlepszych sal koncertowych, również do Warszawy.
      Grali Mozarta, ja widziałem ogromny kontrast - niezwykle skupiona orkiestra i bardzo, bardzo znużony dyrygent. Jakoś zrobiło to na mnie smutne wrażenie.

      Delete
    2. Osobny problem, to docenienie twórców, bo zdarzało się, że artyści zapowiadali przyjazd, a występ odwoływano z powodu braku zainteresowania...

      Delete