Saturday, May 18, 2024

W świecie fikcji i rzeczywistości

Najpierw fikcja - przenoszą nas tam nasze wnuczęta.

Wspominałem już Frankensteina, którego za jakiś czas przedstawi nasz wnuk ze swoją szkołą.
Kilka dni temu dostaliśmy informację, że nasza wnuczka ze swoją szkoła zaprezentują Proces - F. Kafki.

Dziwiło mnie, że Frankensteina zamierza wystawić katolicka szkoła, teraz znowu jestem pełen zdumienia.
Proces czytałem pewnie pół wieku temu, ale czy doczytałem do końca?
Tego nie pamiętam, wypożyczyłem wczoraj z biblioteki i po 6 stronach mam dosyć.
Wnuczka powiadomiła, że odbiór sztuki może być trudny.
A mnie trudno zrozumieć dlaczego takie rzeczy promują szkoły.

Wczoraj za to miałem dobre pomieszanie rzeczywistości i fikcji.
Najpierw rzeczywistość - rano stwierdziłem, że w samochodzie wysiadła opona w przednim kole.
Na szczęście do stacji benzynowej mniej niż 100 m więc samochód powolutku tam doczłapal a pracownik stacji pomógł mi napompować koło (pompa odmawiała mi posłuszeństwa). Kolejne 200 m - stacja sprzedaży opon. Ku mojemu zaskoczeniu powiedzieli, że wymienią oponę w pół godziny - zasugerowali żebym wstąpił na kawę w pobliskim centerku handlowym.
Już po paru krokach kawiarnio-ciastkarnia a w środku dwie młode panie, które znam z naszego kościoła.
Przywitały mnie miło i kontynuowały ożywioną dyskusję nad bluzkami oferowanymi w sklepach. Oczywiście taka dyskusja to minimum słów i setki zdjęć z internetu - dla mnie świat fikcji
Do tego słodko-tłusta kawa =>rzeczywistość = obie panie starannie przerabiają ją na masę ciała.
Na szczęście opona została zrobiona bardzo szybko. 

Kolejny ruch - zakupy żywnościowe na weekend - tu bez niespodzianek.

Reszta dnia upłynęła pod znakiem kolejnego występu baletowego naszego wnuka.
Tym razem była to The Little Mermaid - Mała Syrenka - oparta na baśni H.A. Andersena.
Małą Syrenkę oczywiście znam z wczesnego dzieciństwa, nigdy nie słyszałem o istnieniu wersji baletowej.
Z poszukiwań w internecie wnioskuję, że jest to czysto australijski twór.

Wczesny obiad i wyjazd na występ 30 km od domu.
Przed wyjazdem sprawdziłem dokładnie trasę i  zapamiętałem istotne punkty.
Niestety ludzka pamięć to przestarzała technologia - na skrzyżowaniach coraz rzadziej znajdują się tabliczki z nazwami ulic, zastępują je informacje o centrach handlowych więc poczułem się nagle w świecie fikcji - ciemno, deszcz, bardzo szybko jadące samochody, zajechaliśmy oczywiście za daleko.
Jakimś cudem dojechaliśmy na miejsce w ostatniej minucie.

Balet...
Muzyka - absolutna mieszanka - wiązanka walców Straussa i Czajkowskiego, do tego aria Figaro z Cyrulika Sewilskiego i Kobieta zmienną jest z Rigoletto.
Taniec - też mieszanka - oczywiście dominują kobiety, ale w przedstawieniu występuje również sporo dzieci ze szkół tańca - poziom mieszany.
Nasz wnuk wiele się nie natańczył.
Poniżej mini-video sprzed ponad roku, nasz wnuk wtedy jeszcze nie był w tym balecie, wczoraj tańczył jako jeden z czterech mężczyzn w tle (w czarnych kostiumach).


Moje ogólne wrażenie - sympatyczne.

Żeby dzień mile zakończyć przywieźliśmy wnuka na noc do naszego domu.
Po pierwsze zjadł dwie spore miski zupy pomidorowej z podwójną porcją klusek. Po drugie spał jak zabity. Obudził go dopiero przyjazd na śniadanie naszego syna.
Tu muszę wspomnieć, że nasz wnuk bardzo dobrze poczyna sobie w kuchni - tym razem nasmażył sporo boczku i jajek.
W nagrodę dostali dwa słoje żuru z białą kiełbasą.

10 comments:

  1. Ilez to ciekawych rzeczy dzieje sie w swiecie naszym i naszych bliskich...
    Stokrotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. W świecie rzeczywiście wiele się dzieje, jednak w moim przypadku styczność z tym jest raczej rzadka. Dlatego tak się rozpisałem o tym wyjątkowym dniu.

      Delete
  2. Faktycznie trudne utwory dla szkolnych przedstawień, ale widocznie młodzież zdolna i oczytana...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo pozytywnie nastroił mnie Twój komentarz gdyż wiem że masz bardzo świeży roboczy kontakt z polskim szkolnictwem.
      Na australijskim gruncie wygląda to inaczej.
      Po pierwsze żadne z naszych wnucząt nie czytało Frankensteina ani Procesu i nie mają takiego zamiaru - to może i dobrze. Po drugie nie sądzę żeby te książki znali ich nauczyciele albo rodzice.
      Przedstawienia w ich szkołach to będą prawdopodobnie jakieś fantazje na tematy psychologii i sztucznej inteligencji, podejrzewam że napisane przez poprawnych politycznie autorów.
      Co do oczytania młodzieży też mam poważne wątpliwości.

      Delete
    2. No niestety nie ma się czym zachwycać, kto czyta, robi to z zapałem, natomiast ogólnie, coraz mniej dawnych lektur dociera do młodzieży, taki znak czasu, inne mają zainteresowania.
      W szkole podstawowej Zemsta czy Dziady to masakra , trzeba wielkiej determinacji ze strony polonisty, by te dzieła młodym przybliżyć...

      Delete
    3. Dziady w szkole podstawowej? To nawet za moich czasów byłoby za wcześnie, Dziadów nie przetrawiłem nigdy, ale Zemsta? To od początku wydawało nam się świetną komedią.
      Inna sprawa, że wtedy (75 lat temu) program szkoły podstawoerj był bardzo dobrze skoordynowany: historia -starożytna Grecja, matematyka - twierdzenia Greków - Pitagorasa, Tallesa, lektura: Przygody Meliklesa Greka itp.
      Podobnie geografia zgadzała się z lekturami: podróż dookoła świata z Dziećmi kapitana Granta albo z kapitanem Nemo na pokładzie Nautilusa.
      W szkole naszych wnucząt mają program Steinerowski, tam jest wiele teorii na temat takiej koordynacji, ale w praktyce to wiele pisania i gadania, ale mało konkretów.

      Delete
  3. Wcale nie lubie przerobek. Pewnie jestem bardzo tradycyjna ale cenie jedynie orginaly - czy to muzyczne czy baletowe.
    Czesto odnosze wrazenie ze przerobkami kieruje chec wyroznienia sie z tlumu tego kto uklada programy pokazow.
    U mnie np. istnieje sposorowany przez Filharmonie "Beethoven in Jeans" - muzyka klasyczna w wersji dla mlodziezy i grana przez studentow muzycznych w ktorych ciezko nawet uslyszec slady Beethovena. Nie cieszy sie popularnoscia a organizatorzy sa tym zdziwieni. Nawet fakt ze pelne sale w czasie normalnych koncertow a pustawe podczas tych jeansowych nie daje im do myslenia - ze ludzie preferuja orginaly.
    Wczoraj jadlam jajka i boczek - pycha! Szkoda ze mi nie dali zurku do zabrania.......

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zgoda, myślę, że często twórcami kierują dobre chęci, chcą coś przybliżyć, ale w rezultacie raczej zamulają i oddalają.
      We wspomnianych przykładach Frankensteina i Procesu motywacja jest chyba inna - oryginały zainspirowały twórców do jakiejś improwizacji na ich temat, tu celem nie jest przybliżenie oryginału, ale przekazanie własnych impresji - w obecnych czasach bedą one bardzo politycznie poprawne.

      Delete
  4. Niezły polski akcent w postaci żuru z kiełbasą. Że też to możliwe na Antypodach?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Żur możliwy jest wszędzie! :-)
      Moja żona osobiście robi zakwas na drożdżach i razowym chlebie. Białą kiełbasę produkuje polski rzeźnik.
      Cała piątka naszych wnucząt bardzo lubi produkt końcowy, ich australijscy koledzy też.

      Delete