Friday, August 2, 2024

W bibliotece

Dzisiaj odwiedziłem centrum Melbourne, nie byłem tu pół roku i wyznam, że sam pobyt w gęsto zaludnionym miejscu był sporą atrakcją. 

Do miasta dojechałem tramwajem, tu przesiadłem się z kolejny tramwaj i zaskoczenie...


Tramwaj podjechał a oczekujący pasażerowie zawołali: gdzie tu są drzwi ?!
Rzeczywiście, drzwi nie były takie oczywiste, szczególnie gdy tramwaj był w ruchu.
W środku lekko-średni tłok, większość młodzi ludzie, z przyjemnością stwierdziłem że wielu oferowało mi swoje miejsce.
3 przystanki i byłem pod biblioteką.
Pogoda słoneczna, na trawniku po drugiej stronie schodów sporo osób siedziało na trawie.


W środku makieta biblioteki , warto się przyjrzeć żeby nie przegapić atrakcyjnych miejsc...


Zauważyłem czytelnię dla dzieci, zajrzałem do środka, na półkach książki w różnych językach, z przyjemnością zauważyłem, że ilość lektur w języku polskim nie ustępuje perskiemu czy portugalskiemu i przewyższa szwedzki. Czy ktoś to czyta to już inna sprawa.


Wreszcie główna aula - świątynia czytania...


Na krużgankach na wyższych piętrach wystawa historii książki. Przepisywane ręcznie książki z XIII wieku, pierwsze książki drukowane. 
Ciekawostka - żydowska Tora, wydanie kieszonkowe...


Wysokość "strony" około 10 cm, ależ ci ludzie musieli mieć wzrok żeby odczytać tak małe litery.

A co ja tam czytałem?
Książki, które miałem zamiar przeczytać trzeba było zamówić i będę miał do nich dostęp za kilka dni, dzisiaj w oko wpadła mi książka o prowokacyjnym tytule "Against Empathy" - Przeciw empatii - KLIK.
Autor uważa, że empatia oparta jest na z gruntu błędnym mniemaniu, że jesteśmy w skórze osoby, której przytrafiło się nieszczęście i w rezultacie tracimy zdolność obiektywnej oceny sytuacji. Zamiast tego proponuje racjonalne współczucie - "rational compassion".

Po 3 godzinach wyszedłem na ulicę, ależ tu wszystko urosło!


Znowu jazda przez centrum Melbourne, moją uwagę zwraca wiele miejsc gdzie można wypożyczyć elektryczny rower lub hulajnogę. Oczywiście samoobsługa. W śródmieściu ruch samochodowy jest mocno ograniczony i hulajnogi są całkiem popularne.

Śródmieście Melbourne to niezbyt wielki teren, mój tramwaj jedzie teraz przez rozległe przedmieścia a ja porządkuję wrażenia z tej wizyty. 
Przede wszystkim ludzie - stwierdzam, że chyba 80% spotkanych osób to byli Azjaci i że prezentowali się lepiej niż osoby o korzeniach europejskich.
Mam na myśli ogólny wygląd - estetyczne ubranie, fryzura, sympatyczny wyraz twarzy.  Jeśli chodzi o "białych" to miałem poczucie jakiegoś braku równowagi - wiele osób bardzo otyłych, twarze przeładowane kosmetykami, kolczyki i tatuaże w zaskakujących miejscach.

Wizerunek zdecydowanie poprawił się gdy przejeżdżałem w okolicy eksluzywnych prywatnych szkół. Tu też było wielu uczniów i uczennic pochodzenia chińskiego i hinduskiego, ale "biali" byli równie liczni a co ważniejsze byli "normalni" w moim, pozbawionym empatii, mniemaniu.

Wreszcie końcowy przystanek, wraz ze mną wysiada uczennica z "dobrej szkoły".
Na oko 40 kg bagażu.


To i o dobrą figurę łatwo :)

12 comments:

  1. Och, jaka dziś dla mnie przyjemność, aż zazdroszczę ci tej wizyty, piękny gmach!
    Wyprawa do Melbourne obfituje w ciekawe obserwacje!
    Racjonalne współczucie warte przemyślenia, sama empatia może nie wystarczyć...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję za miły komentarz.
      Wyznam, że wrażenia z pobytu w centrum miasta mnie samego zaskoczyły. Z Twojego blogu wiem jak atrakcyjnie spędzasz czas, pomyślałem sobie - jak się nie ma tak jak Ty, to się lubi co się ma.

      Delete
  2. Wg mnie bardzo ciekawy artykul na ten temat: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1710758,1,czym-sie-rozni-empatia-od-wspolczucia-tlumaczy-prof-paul-bloom.read

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję za znalezienie artykułu w Polityce.
      Osobiście czuję się mocno zagubiony w socjo-psychicznych rozważaniach, wydaje mi się to dzieleniem włosa nie na czworo ale na dziesiątki. Po przejrzeniu prologu do książki, zacząłem czytać pierwszy rozdział (rozdziałów jest chyba 5), przeczytałem po łebkach i odłożyłem książkę.
      Czytając artykuł w Polityce odniosłem wrażenie, że artykuł odnosi się wyłącznie do tego co ja przeczytałem, co w takim razie jest w pozostałych 4 rozdziałach?
      To samo tylko trochę inaczej ???

      Delete
  3. Niezwykłe interesująca wycieczka do wspaniałej biblioteki. No i centrum Melbourne "zaliczyłam". Dziękuję bardzo.
    Widok młodych ludzi z takimi dużymi instrumentami albo z dużymi teczkami w których są obrazy bardzo mnie wzrusza...
    A z empatią to różnie bywa. Bardzo często jest udawana.
    Stokrotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za miły komentarz.
      Tornistry uczniów w australijskich szkołach bardzo mnie złoszczą, szczególnie teraz gdy każdy ma tablet albo laptop.
      A empatia... jak wspomniałem wcześniej, wydaje mi się słowem-kluczem bez wielkiego praktycznego efektu.

      Delete
  4. Fajny post 😁 Interesująco się z Tobą zwiedzało Melbourne! Biblioteka imponująca. A plecaki uczniów widzę na całym świecie przeładowane...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za miły komentarz.
      Przeładowane tornistry, wyznam że nie rozumiem, ja w czasach szkolnych nigdy nie miałem przeładowanej teczki, a teraz, gdy każdy ma laptop albo tablet, nie wiem co oni w tych teczkach noszą. Może jedzenie?

      Delete
  5. Przepiekna jest Twoja biblioteka i wypasiona tez. Widywalam podobne u nas ale w duzych metropoliach, w mniejszych miastach mamy skromniejsze.
    W Twojej pewnie spedzalabym duzo czasu. Podoba mi sie takze Melbourne, piekne miasto.
    Jesli chodzi o przekroj rasowy mieszkancow to mam podobnie : tutaj na Florydzie jest mniej czarnych niz mialam w Arkansas ale za to co drugi osobnik to albo kubanczyk, jamajczyk, meksykanin albo z jakiejs czesci Am. Poludniowej. Nie brakuje rowniez europejczykow ale jakos giniemy w tlumie tych innych.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oczywiście, że na taką bibliotekę tylko wielkie miasto może sobie pozwolić - Melbourne = ponad 5 milionów = 20% ludności Australii.
      Inna sprawa, że z tej biblioteki korzystają głównie studenci 2 uniwersytetów w śródmieściu.

      Delete
  6. No to gdzie te drzwi były? Bo mnie interesuje na wypadek bytności w Sydney aby nie wypaść na prowincjusza? Raz już przeżyłam taki despekt szukając wejścia do ulicznej toalety w Paryżu oraz usiłując wyszarpać wózek supermarketowy bez użycia monety...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Drzwi całkiem wyraźnie widać na zamieszczonym zdjęciu, ale gdy tramwaj był w ruchu nie było to wcale oczywiste.
      Wypadek bytności w Sydney... nie ma strachu, tam nie ma tramwajów.
      Tramwaje jako środek komunikacji publicznej są TYLKO w Melbourne.
      To, drugi po bibliotece, poważny argument żeby odwiedzić to miasto.

      Delete