Ludwig Wittgenstein, filozof - KLIK - po pierwsze jest mi znany jako brat Paula Wittgensteina - pianisty - KLIK.
Paul Wittgenstein zaś jest mi znany jako osoba, dla której Maurice Ravel dedykował koncert fortepianowy na jedną rękę - bo drugą rękę Paul stracił na froncie rosyjskim podczas I Wojny.
To pamiętam od prawie 60 lat. Wtedy usłyszałem ten koncert w Filharmonii Narodowej w Warszawie.
Po drugie zaś zetknąłem się z Ludwigiem Wittgensteinem jako filozofem.
Przyznam się, że filozofia kończy się u mnie na Sokratesie. Platon i Arystoteles są już dla mnie w niektórych miejscach niezrozumiali. Wszyscy późniejsi filozofowie są dla mnie niezrozumiali w całości.
Wittgenstein też. Jednak niektóre jego przemyślenia na temat języka trafiły do mojej wyobraźni. Nie będę tego tematu rozwijał gdyż obawiam się, że moje, inspirowane Wittgensteinem, wnioski mogą nie mieć nic wspólnego z jego teoriami.
Obecnie czytam kolejną, już chyba szóstą, książkę Juliana Barnesa - Nothing to be Frightened of - czyli - Nie ma się czego bać.
Chodzi oczywiście o śmierć.
Kwestia śmierci w dość oczywisty sposób łączy się z religią i Bogiem i tu Barnes przywołuje Wittgensteina (filozofa).
Julian Barnes deklaruje się jako agnostyk. W młodości był ateistą, ale z wiekiem utracił pewność siebie i swoich przekonań.
Otóż Ludwig Wittgenstein przez pewien czas był nauczycielem w szkole wiejskiej w Austrii. Miejscowi uważali go za zimnego ekscentryka, ale bardzo oddanego swoim uczniom.
Pewnego razu wybrał się z uczniami na wycieczkę do Wiednia. Droga powrotna była ciężka - jazda pociągiem do Gloggnitz a potem kilkunastokilometrowy marsz do rodzinnej wsi.
Było ciemno, wiele dzieci było mocno wystraszonych.
Wittgenstein podchodził do każdego z osobna i cicho mówił: Boisz się? W takim razie myśl tylko o Bogu.
Konkluzja Juliana Barnesa - wiara w Boga w niektórych okolicznościach nie zaszkodzi. Na pewno pomogła dzieciom - niestniejący Bóg chronił je skutecznie przed niestniejącymi leśnymi stworami i demonami.
Tak sobie myślę, że we współczesnym świecie wiele demonów trapiących ludzi istnieje tylko w ich wyobraźni. Wniosek - wierzyć w Boga.
"Platon i Arystoteles są już dla mnie w niektórych miejscach niezrozumiali"
ReplyDeleteA ja mam czasami wrażenie, że filozofowie po Arystotelesie sami siebie do końca nie rozumieli:-)