Wolność - czyż to nie dla niej obaliliśmy komunizm?
Słowo to przewija się regularnie w wielu dyskusjach.
Dzisiaj zastanowiłem się nad wolnością słowa.
Znowu wrócę do czasów komuny. Z urzędu nie było tam wolności, oficjalnie istniała cenzura.
Jakie były tego skutki?
Moje wąziutkie i malutkie spojrzenie mówi mi, że prawie żadne.
Moja matka i bracia mojego ojca ostrzegali - w szkole uczą was zakłamanej historii. To było logiczne, ale jak wyglądało w praktyce?
Matka z wielkim trudem zdobyła dla mnie przedwojenne Dzieje Narodu Polskiego, Władysław Smoleński - rok 1921.
Podczas czytania mój entuzjazm szybko zmalał, nie znalazłem żadnej różnicy w faktach. Inna rzecz, że Dzieje Narodu Polskiego kończyły się na Powstaniu Styczniowym.
Patrząc z obecnej perspektywy mogę stwierdzić tylko jedno istotne fałszerstwo - brak jakiejkolwiek informacji o Katyniu.
Prasa - ta była rzeczywiście zdominowana przez rządową propagandę. Obecnie jest zdominowana przez kilka propagand o różnych korzeniach.
Literatura?
Do roku 1956 nie wyglądało to dobrze, ale tuż potem już całkiem znośnie.
Wydaje mi się, że jedyne wartościowe książki, które padly ofiarą cenzury to książki G. Orwella - 1984 i Folwark zwierzęcy.
Obecnie rzeczywiście można publikować co się chce. Rzecz w tym, że jednocześnie zalano ludzi taką masą informacji i publikacji, że problem nie leży w tym CO jest dostępne, ale do czego mam szanse dotrzeć. A to już jest sterowane przez tych, którzy mają władzę.
Skoro wspomniałem Folwark zwierzęcy, to oczywiście przytoczę cytat: wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze.
Oto moja wersja na dzisiejsze czasy - wszyscy są wolni, ale niektórzy szybsi.
Powyższa maksyma nie da się przetłumaczyć na angielski - jaka tu wolność?
No comments:
Post a Comment