Thursday, September 17, 2020

Milioner żebrakiem

 Wczoraj występy pod znakiem św Wincentego.

Tym razem liderem był kolega.
Australijczyk z dziada, pradziada. Bardzo porządny, uczciwy, szczery.

W warunkach pandemii, lider przeprowadza przez telefon wywiad z osobą proszącą o pomoc i decyduje o jej charakterze i rozmiarze, osoba towarzysząca, czyli w tym przypadku ja, tylko towarzyszy przy dostarczeniu pomocy - voucherów na żywność.

Dopiero w samochodzie kolegi dowiedziałem się o co chodzi.
- Niczego nie wiem - wyznał kolega - nie byłem w stanie się porozumieć, on nie rozumiał moich pytań.
- Z czego on żyje? - spytałem.
- Z pieniędzy odłożonych na stare lata (self-funded retiree).
Zaniemówiłem.
- I on prosi o pomoc?
- No mówiłem ci, nic nie mogłem się dowiedzieć. Przygotowałem dla niego vouchery wartości $60, to minimum jakie dajemy.

Zajechaliśmy pod dom.
Mała uliczka zabudowana nowymi, niewielkimi, sympatycznymi domami. Na pierwszy rzut oka wyceniłem je średnio na $1.5 miliona.
Koledze zrzedła mina.
Nasz klient czekał na ulicy przed domem.

Malutki, stary ale jary mężczyzna pochodzący zapewne z okolic Singapuru lub Malezji.
Uśmiechnął się do nas sympatycznie, wyciągnął rękę na przywitanie - to niezgodne z przepisami, ale uścisnęliśmy.
- Jak się masz? - zagadnął lider.
- Ooo, zasadniczo dobrze, ale zdrowie słabe. Lekarz przepisał mi ... tu nastąpiła lista leków. A prócz tego, o zobaczcie - podciągnął nogawkę - woleliśmy nie patrzyć.
Kolega przystąpił do rzeczy
- O, tutaj masz vouchery, ale... ty mówiłeś, że utrzymujesz się z...?

Postanowiłem wkroczyć do akcji.
- Skąd dowiedziałeś się o St Vincent de Paul Society?
- Z internetu. Wiecie jak teraz jest, nie ma co robić to szukam po internecie jak sobie radzić z tym wirusem. I znalazłem, że St Vincent de Paul pomaga.
- Czy kontaktowałeś się z Centrelink? - to instytucja przyznająca świadczenia socjalne, która przeprowadza bardzo skrupulatną ocenę sytuacji materialnej kandydata.
- Nie... - odniosłem wrażenie, że klient nie bardzo wiedział o co chodzi.
- Wiesz - wtrącił się mój lider - my mamy ograniczone środki. Zasadniczo, jak nie ma sytuacji kryzysowej to pomagamy nie częściej niż raz na dwa miesiące. Tak, że... jaki to mamy miesiąc? Wrzesień. Tak że następny raz...
- Jeśli będziesz potrzebował pomocy, to musisz najpierw skontaktować się z Centrelink - wtrąciłem się -i będziesz musiał podać nam jak Centrelink ocenił twoją sytuację.
- Tak, tak - poparł mnie kolega, ale czułem, że był zażenowany.

Po powrocie do domu byłem zły na kolegę, ale i na siebie.
Czy mogłem zapobiec tej bezsensownej pomocy?
Pewnie tak, ale mam zbyt wolny refleks.

Wyznaczyłem sobie mandat - $20 dotacji na moje dobrotliwe Stowarzyszenie.

14 comments:

  1. Asertywność się kłania i to do samych stóp. Jak dla mnie, obaj powinniście ponieść karę, wpłacając po połowie wartość voucherów danych pochopnie temu facetowi. ;)))
    Tak a propos, co trzeba zrobić, aby na te vouchery zasłużyć? Myślę o sobie, ale tak z przymrużeniem oka...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zasłużyć na pomoc św Wincentego. Generalnie sprawa jest prosta - wszyscy są zarajestrowani w Centrelinku i mieszkają w mieszkaniach socjalnych. My się bez ceremonii pytamy jaką wypłatę dostają i dlaczego im brakuje. Zakładamy, że za wypłatę Centrelink da się przeżyć.
      Dlaczego więc im brakuje?
      Bardzo częsty przypadek to samochód. Bez samochodu w Australii żyć bardzo trudno, większość klientów ma bardzo wysłużone wraki, naprawa to katastrofa.

      Delete
  2. Zjawisko wykorzystywania pomocy panstwa lub instytucji charytatywnych jest pewnie stare jak zawod prostytutki. U nas tak powszechne ze mozg staje. Wiekszosc z tych potrzebujacych nawet nie szuka pracy bo wygodniej zyc z datkow. Pamietasz moze jak na wiosne opisalam jak to pomocnik mojego ogrodnika porzucil prace dajaca mu swietny zarobek 600$ tygodniowo? Chlopak ktory nawet nie skonczyl high school bo mu sie nie chcialo, wolal pojsc na zasilek dla niepracujacych ktory moze tyle nie dawal ale pozwalal na nic nie robienie. Dochodza do tego ci zebrajacy na skrzyzowaniach, prawie kazdy mlodszy od mego nadal pracujacego meza, wygladajacy zdrowo.
    Dobrze ze macie instytucje weryfikujaca warunki danej osoby bo skoro zasoby sa ograniczone to tym bardziej powinny isc dla ludzi naprawde potrzebujacych.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak jest u nas w przypadku Centrelink - po pierwsze bezrobocie, u nas to nazywa się New Start - to się nazywa pozytywne podejście. Niby Centrelink nadzoruje żeby petent rzeczywiście szukał pracy, ale ja znam tylko jeden pozytywny przypadek, opisałem nie tak dawno.
      W Australii co rok przyjeżdżają tysiące "backpackers" zrywać owoce. W tym roku nie przyjadą bo pandemia. Czy to nie byłby dobry Nowy Start?
      Oczywiście, że nie bo daleko od miejsca zamieszkania. Zresztą obawiam się że ogrodnicy też by takiej siły roboczej nie chcieli, bo będą migać się od pracy i szukać okazji żeby doznać jakiejs kontuzji, najlepiej takiej, która pomoże dostać zasiłek inwalidzki.

      Delete
  3. Tak to bywa,efektem nacisku osoby(grupy)jest konformizm.Zmienia się zachowanie pod wpływem obecności innej osoby.Te zachowania,czyli skłonności do konformizmu wzrastają wraz z obniżaniem się samooceny,lub w sytuacjach"naciskowych",kiedy nie uważamy się za specjalistów w danej dziedzinie.Taka krótka ocena wg psychologii i pojęcia zwanego"facylitacja".Drugim istotnym czynnikiem,zakładając,że mamy do czynienia z jednostką o małej wiedzy religijnej,niepewnej swych przekonań,jest potrzeba afiliacji.To chęć przebywania w grupie choćby za cenę wyrzeczeń się własnych poglądów;potrzebę otrzymywania jak i świadczenia pomocy;potrzebę osiągnięć i akceptacji społecznej.Takie czynniki występują w różnych grupach o charakterze religijnym.Także w sektach.Pojawienie się wewnątrz grupy nawet niewielkich różnic w poglądach na dany temat w poważnym stopniu zmniejsza stopień oddziaływania grupy na jej członków.
    Zatrata"JA"rodzi wszechobecne "MY".
    Daleki jestem od karania kogokolwiek,albo piętnowania za cokolwiek.Australia boryka się z większymi problemami niż Polska,a katolicy szczególnie.Chętnie skonfrontowałbym szereg informacji na temat ograniczeń ich praw,ale może to i nie czas i miejsce na ten temat?
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete
    Replies
    1. Australia ma większe problemy niż Polska.
      Nie myslałem, że w Polsce aż tak się poprawiło.

      Delete
    2. czytając takie informacje,to tak
      bo,jak pisze ksiądz(Polak)z Australii,stan Victoria:
      -66 dzień są zamknięte kościoły,2-gi raz w tym roku
      -koniec września,5 osób może być pod kościołem,ceremonia zabroniona
      -6tydz.godz.policyjnej
      -wyjście z domu w promieniu 5 km
      -z domu można wyjść jedynie do lekarza,pracy,sklepu,fitness do parku
      -zakaz odwiedzania i gromadzenia
      -od dziś(15)mozna odwiedzać partnerkę
      -przylot do A.,to obowiązek kwarantanny na własny koszt, za nie wykonanie grozi 50tys.AUD.
      -możliwość odwiedzenia umierających(przez wolont.św.Wincentego?)i księdza z posługą sakramentu było zabronione od 60 dni
      -itd.
      ciężko uwierzyć,myślałem,że wiedziałeś o tych ograniczeniach,a może to nieprawda?Australia to ogromny kraj...
      Jasio z Witanowa

      Delete
    3. Dziękuję za wyjasnienie.
      Ksiądz mówi świętą prawdę.
      Jedyne uściślenia, to że katolicy nie są traktowani gorzej niz ktokolwiek inny i, że te restrykcje dotyczą tylko miasta Melbourne. Inna sprawa, ze to spore miasto, ponad 5 mln mieszkańców.

      Delete
    4. serdeczne dzięki
      sprawiłeś mi Lechu podwójną miłą niespodziankę:
      -odpowiedziałeś
      dwa,że potwierdziłeś wiarygodność mojego źródła informacji.Znaczy się,że tak bardzo nie błądzę w sieci.Dzięki za dodatkowy komentarz,mój informator z Australii,niestety zamilkł z niewiadomych przyczyn,wprosiłem się więc do Ciebie,haha.Pozdrawiam serdecznie.
      Jasio z Witanowa

      Delete
  4. Gdyby zapytać uchodźców na greckim Lesbos albo granicy tureckiej, dokąd chcą trafić, większość z nich odpowie - Niemcy. Opieka socjalna w tym kraju to rzeczywiście pewien szczyt. Czasami również szczyt absurdu. Wielu z nich po przybyciu nie podejmie żadnej pracy, bo 5-osobowa rodzina może liczyć na wejście 2000-3000 € zasiłku. Oczywiście wielu ta pomoc się należy, ale wielu tylko na niej pozostaje. Kilka lat temu Niemcy obiegła informacja, że wielu uchodźców melduje się w różnych miastach pod różnymi nazwiskami (nie mieli oryginalnych dokumentów) i pobiera tam świadczenia. Rekordzista był zameldowany w pięciu miejscach. Dopiero wtedy podjęto środki zaradcze.
    Zresztą sami Niemcy też mają tu spore doświadczenie. Mówi się, że żyje już trzecie pokolenie odbiorców pomocy socjalnej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Według mnie to jest w dużym stopniu efekt dobrotliwego bogactwa i dużej wydajności pracy.
      W nowoczesnej gospodarce jednostka jest w stanie wyprodukować dobra , które wystarczą do zaspokojenia potrzeb kilku/wielu osób.
      Efekt oczywisty - na rynku podaż przewyższa popyt. Zastrzyk pieniędzy dla ubogich to najlepszy bodziec dla gospodarki - oni wszystko natychmiast wydadzą i to na produkty masowe - jedzenie, podstawowa odzież i artykuły gospodarstwa domowego.
      Według mnie to są warunki stosowne do wprowadzenia komunizmu, ale wszyscy boją się tej nazwy. Historia uzasadnia takie obawy.

      Delete
  5. Co by nie mowic wychodzi iz w jakims stopniu kazdy kraj i system ma problemy z emigrantami - ktorzy dobrze wiedza jak sobie poradzic na nowym - i wykorzystuja. Dlatego niezbyt podoba mi sie bardzo niekontrolowane przygarnianie, pomaganie i cala poprawnosc polityczna. Jestem za ale rowniez za tym by przyjmowano w sposob zapewniajacy obu stronom dotrzymanie prawa i obowiazkow a te by skonstruowane tak by emigranci mieli obowiazki wobec kraju w ktorego chca byc czescia - nie jedynie brac i brac.
    Jasio z Witanowa - duza czesc Twej listy to problemy tymczasowe, spowodowane pandemia, wspolne dla wielu krajow. Nie uwazam ich za model zycia Australii, ktora wedlug mnie ma sie lepiej niz Polska.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Problemy z imigrantami.
      Generalnie wydaje mi się, ze przybysze do Australii są w porządku - chcą pracować, ustabilizować się, żyć jak miejscowi.
      Jest grupka zagubionych i, niestety nie trafiają na rozsądnego mentora tylko na entuzjastów ociekających empatią. Od tego momentu trudno im coś zrobić, bo ci aniołowie wyręczą ich we wszystkim.
      Istotną przyczyną obecnych restrykcji w Melbourne jest nieprzestrzeganie przepisów covidowych przez kilka rodzin z Somalii i Afganistanu. Kilka rodzin, a ponad 100,000 straciło pracę i jest na zasiłkach.
      Czyja wina? Instytucji państwowych bo nie włozyły wystarczająco wysiłku żeby informacje dotarły do osób słabo znających angielski.
      My też mamy takich kientów, pytamy jaki mają problem
      Voucher $100 odpowiadają.
      Absolutnie nie zgadzają sie na wezwanie telefonicznego tłumacza. Tylko powtarza to co na początku.
      Prosimy żeby wezwała na pomoc syna, który studiuje na uniwersytecie, odpowiedź wiadoma.
      Dajemy i zostajemy nagrodzeni podziekowaniem - God bless you.
      Czy może być większa nagroda?

      Delete
  6. Lechu,może być i tak:"problemy tymczasowe",ciekawe tylko,ile będzie trwał ten tzw."tymczas".Co do modelu życia.Wybrałeś swój,a ja zostanę przy swoim.W tym przypadku większe doświadczenie jest po Twojej stronie,u mnie jedynie może paść zapewnienie,że jestem spełnionym człowiekiem,który nie zaznał wolności w wolnym kraju(takim,jak Australia?),ale mam zapewniony byt(tylko i aż?).Jak do tej pory problemy związane z emigrantami w Polsce są dla mnie mało znane,mała skala,albo są ukrywane.Jedynie co mnie gnębi,to brak zainteresowania Polakami żyjącymi na Wschodzie.To powinno być już dawno załatwione.cześć,pozdrawiam.
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete