Friday, April 23, 2021

Zew po latach

 Na początku roku, wraz z wnuczką obejrzeliśmy film - Zew krwi (Call of the Wild).

Jako dziecko czytałem oczywiście Zew krwi - książkę.
Autor Jack London.
W tym okresie najbardziej podobali mi się dwaj autorzy piszący o zimowym życiu w Kanadzie:
James O. Curwood (Szara wilczyca, Łowcy wilków, Łowcy złota) Jack London (Biały kieł, Zew krwi, Wyga (Bellew Zawierucha)).
Wyznam, że książki Curwooda podobały mi się bardziej, ale twórczość Londona była bardziej wielostronna i zostawiała trochę pytań bez odpowiedzi.

Dlatego fakt wyprodukowania filmu Zew krwi w 2020 roku mocno mnie zaskoczył.

Londona pamiętam jako mężczyznę-twardziela, takie były też jego książki, poza tym wiedziałem, że pisząc o zimie w Kanadzie czy na Alasce, o poszukiwaczach złota czy myśliwych, wie o czym pisze.
Dlatego początek filmu zaskoczył mnie - ogromne psisko (mieszanina bernardyna i szkockiego collie), zostaje ukradziony w ciepłej Kalifornii celem sprzedaży do pracy w psich zaprzęgach w Yukonie.
Ten ogromny pies zupełnie nie pasował mi do psiego zaprzęgu, podejrzewałem twórców filmu o przekręt, okazuje się, że nie. Po filmie sprawdziłem w książce - takiego włąśnie psa London umieścił w książce.
Wyznam, że mocno mnie to rozczarowało - do Londona.
Sporo miejsca zajęły humorystyczne sceny zaskoczenia śniegiem, przystosowywaniem się do pracy w zaprzęgu, wreszcie okrzyk - Mush! i jazda.

Pamiętam z książki takie humorystyczne sceny, ale miałem wrażenie, że dobrze wpasowywały się w opowieść o egzystencji w bardzo ciężkich warunkach.
Natomiast w filmie... nie ma ekstremalnych warunków.

Jest słoneczna, zimowa pogoda, a zespół, który kupił psa, ma poprawny politycznie skład - potężny Afro-Amerykanin i kobieta, na moje oko - Inuitka czyli rdzenna mieszkanka północnych okolic Kanady. Sprawdziłem - w książce obie osoby to mężczyźni (rasa nie wspomniana czyli biali), twardzi, nie stroniący od używania bata.
Afro-Amerykanin nigdy nie używa futra (za to ma plus), ani ciepłej kurtki ani nakrycia głowy.
Kilka dramatycznych scen na łamiącym się lodzie, czy w rwącym nurcie strumienia kojarzyło mi się z Disneylandem.

Zakończenie książki było dla mnie trudne do przełknięcia.
Pies - Buck - ma wizje jakichś dzikich stworów z prehistorycznych czasów. 
Wizje się nasilają a jednocześnie losy ludzkiego bohatera książki dobiegają końca.
Okrutne plemię dzikich Indian zabija go.
Buck stwierdza, że nie ma już żadnych zobowiązań i słucha zewu krwi - łączy się z dziką wilczycą.
Odbierałem to jako trudne do przyjęcia, ale jednak harmonijne zakończenie - na dzikich terenach rządzą dzikie istoty.

Potem, po przeczytaniu licznych książek Londona z cywilizowanego świata, stwierdziłem, że była to kwintesencja jego filozofii - apoteoza dzikiej siły.

Natomiast film - no nie, Indianie nie mogą nikomu niczego złego zrobić.
Bohater filmu, Thornton, zostaje brutalnie napadnięty przez perfidnego człowieka, Buck ratuje go od gwałtownej śmierci, Thornton ostatkiem sił wpełza na pagórek i tam umiera ukojony pięknem przyrody.
Lojalny wobec ludzi Buck może wreszcie posłuchać wezwania NATURY.

Konkluzja - taki sobie film, takie sobie opowiadanie.
Dowiedziałem się, że film jest niewypałem - dochód około $110 mln pokrył około połowy kosztów.
Czyli koszty grubo ponad $220 mln???
Toż za takie pieniądze można postawić na nogi całą gałąź gospodarki - drogo się bawicie dzieci.

Natomiast Jack London - KLIK - w czasach dojrzewającego dzieciństwa był moim idolem.
Umacniała to jego autobiograficzna książka - Martin Eden, potwierdzała świetna książka Irvina Stone - Żeglarz na koniu.

3 comments:

  1. Jedyną książką Londona, którą przeczytałem był „Biały Kieł”... I w sumie nie wiem, dlaczego... Może temu, iż nie za bardzo lubię krain, w których jest prawie zawsze ...zimno:-) Tym bardziej podziwiam Afroamerykanina na Alasce;-)
    Gratuluję kontaktu z wnuczką.

    ReplyDelete
    Replies
    1. London napisał sporo opowiadań z akcją w ciepłych okolicach.
      Ale nie będę go reklamował bo jego czas minął i słusznie.

      Delete
    2. A widzisz... Totalnie nie znam jego twórczości;-)
      I tak buduje się stereotypy... Przeczytałem jedną książkę o Alasce i sądzę, że wszystkie są z nią związane;-)

      Delete