Wednesday, May 11, 2022

Mozart na drugim planie

 Kilka dni temu byliśmy na koncercie.

Na koncercie, w sali koncertowej - kiedyś była to rutyna, minęło trochę ponad dwa lata i urosło to do rangi niezwykłego wydarzenia.

Koncert z cyklu Mostly Mozart (Głównie Mozart), w którym zawsze wykonują jakiś większy utwór W.A. Mozarta oraz utwór innego kompozytora. Nie zauważyłem związku między tymi utworami.
Poprzednim razem był nim Boccherini, ognisty Boccherini - La casa del Diavolo (Dom diabła), tym razem Arvo Pärt - Tabula Rasa (Ludus, Silentium).

Posłuchajcie choć trochę obu części - Silentium zaczyna się około 10:32.

Wikipedia wspomina, że na prapremierze, Tallin 1977, po wykonaniu utworu, publiczność długo trwała w milczeniu, bicie braw wydawało się bardzo nie na miejscu - KLIK.

Przyznaję im rację.

Ludus i Silentium - Zabawa i Cisza.
Wyznam, że słuchając Zabawy czułem jakiś niepokój.
Słuchając Ciszy - czułem, że ona mnie zagłusza.
Gdy się skończyła, poczułem KONIEC.

Nie za bardzo czułem się w nastroju do słuchania Mozarta, ale jednak - Koncert fortepianowy 24. Jeden z tylko dwóch napisanych w tonacji molowej.
Nie wiem czy mój nastrój udzielił się orkiestrze, czy może mieli instrumenty specjalnie nastrojone na poprzedni utwór, w każdym razie nie czułem dysonansu.

Po powrocie do domu, żeby zmienić nastrój, pogrzebałem w sieci.
Arvo Pärt  - KLIK i Alfred Schnittke - KLIK.
Tak wiele ich łączy, że wspomniałem obu.
Obaj rozpoczęli karierę muzyczną w Związku Radzieckim. 
Dla obu przełomowym momentem w karierze była konwersja na religię prawosławną.

To ostatnie bardzo mnie zaskoczyło, muszę trochę to przemyśleć.

6 comments:

  1. Z tego, co wyczytałam z notek, obaj uprawiali twórczość tzw. uduchowioną także.
    Moja znajomość tych kompozytorów jest żadna, wiec dziękuję za poszerzenie horyzontów:-)

    ReplyDelete
  2. W Australii wysłuchałem już kilku kompozycji Arvo Parta. Pewnie to zasługa dyrygentów z Finlandii, którzy dość często kierują tutejszymi orkiestrami. Gorzej ze współczesną muzyką polską, słuchałem tu tylko Pendereckiego, Lutosławskiego, Góreckiego, ale to utwory sprzed ponad 50 lat.
    Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  3. Oj, juz dlugo nie bylam na zadnym koncercie wiec zazdroszcze. Wlasciwie nie powinnam bo nasza Filharmonia dawala je nawet w czasie najgorszej pandemii tylko w innym wydaniu - grajac utwory nie wymagajacej duzej orkiestry, tyle by mozna ich trzymac zachowujac zdrowy dystans. No i byly takimi bez solistow ktorzy wiwczas nie wystepowali publicznie. Grano tez na swiezym powietrzu, w amfiteatrach. Wiec nie chodzenie bylo moim wyborem.
    Obecnie koncerty wrocily do pelnej dzialalnosci ale widze ze nadal nie przyjezdzaja do nas wielcy solisci , pewnie grajac w wiekszych, bogatszych miastach, do nas dotra pozniej.
    Sam program koncertow jest podobny do innych rodzajow imprez,- chodzac rowniez na koncerty rockowe widze ze zawsze w pierwszej czesci gra mniej znany zespol, dopiero po przerwie ten duzy, zreszta nawet na meczach jest podobnie bo istnieja przedmeczowe rozgrywki slednich czy amatorskich druzyn,
    Nie znam Parta ale wiem z doswiadczenia ze kazdy koncert to miod dla duszy, po kazdym kocercie jestem oszolomiona . Teraz nikt nie tworzy takiej muzyki - co by bylo gdyby nie powstala? bylibysmy pozbawieni cudownych odczuc.
    Wspaniale ze mieliscie okazje pojsc i wysluchac, zycze dalszych.

    ReplyDelete
    Replies
    1. W pierwszej części mniej znany...
      Przypominam sobie koncerty w Filharmonii Narodowej. Orkiestra grała zawsze jedna, ale utwory grano w kolejności chronologicznej a więc - jakiś utwór z epoki baroku, potem klasycyzm lub romantyzm, potem była przerwa a po niej utwór z XX wieku.
      Krytycy zauważyli, że po przerwie sporo słuchaczy nie wracało do sali więc sugerowali żeby wykonywać utwory w odwrotnej kolejności.
      Na relacjonowanym tu koncercie takich dylematów nie było bo nie było przerwy.
      Pozdrawiam.

      Delete
  4. Replies
    1. I am sure it is, it may change your life.

      Delete