Thursday, December 22, 2022

Przedświąteczne spowolnienie

 Pierwotnie tytuł wpisu miał być - przedświąteczny pośpiech.

Bo jak mogłoby być inaczej.
Jednak gdy spojrzałem uważniej na otoczenie...
Po pierwsze, od ponad tygodnia mamy cudowne pogody - czyste niebo, chłodne noce, słoneczne, odświeżające dni. 
Jak tu się spieszyć gdy natura wzywa żeby zrobić głęboki wdech i uśmiechnąć się do słońca.

Tradycja jednak zobowiązuje.
A nasza tradycja mówi, że przed Świętami będzie tłok, pośpiech i braki w zaopatrzeniu.
A więc... spieszmy.
W radio stosowny akompaniament - kantata Nr 78 J.S. Bacha -  Wir eilen mit schwachen, doch emsigen Schritten - Spieszymy słabymi lecz pracowitymi krokami.
Bardzo celnie wybrali wykonanie na 2 trąbki

 -

Po drugie - znaleźć coś czego nie ma na rynku.
Z pomocą żony znalazłem - świeże drożdże.

W tym roku wigilię organizuje nasza synowa.
Opracowała dokładny scenariusz.
Strona gastronomiczna - moja żona zabezpieczy czerwony barszcz z pasztecikami.
Paszteciki - trzeba kupić świeże drożdże - EUREKA - nigdzie nie ma.
Drugie (po supermarkecie) kroki skierowałem do polskiego sklepu.
- Nigdzie pan nie dostanie - brzmiała odpowiedź - ale może pan spróbuje w piekarni, o, tu, za rogiem.
Spróbowałem.
Piekarnię prowadzą Chińczycy. Słabą angielszczyzną wyjaśnili, że w drożdże zaopatrują się u hurtownika a sprzedaży detalicznej nie ma.
Druga piekarnia - też Chińczycy. Angielski jeszcze słabszy, odpowiedź na migi, taka sama jak w poprzedniej piekarni.

Pora zrobić przerwę w tym pośpiechu więc dygresja - chińska piekarnia.
Tę opowieść słyszałem w małej miejscowości Mareeba w tropikalnym Queensland.
Wiele, wiele lat temu, w połowie XIX wieku, w okresie australijskiej gorączki złota, w miejscowości tej była chińska piekarnia produkująca wyjątkowo smaczny i delikatny chleb. Kilku mieszkańców postanowiła podpatrzyć na czym polega tajemnica.
Zakradli się w pobliże piekarni w porze przygotowywania chlebowego ciasta i naocznie stwierdzili, że odpowiedź jest prosta - piekarz sikał do mąki.
Włamali się do środka i zażądali od piekarza wydania całej kasy i przygotowania sporego okupu, w przeciwnym wypadku powiadomią całą miejscowość i personel piekarni zostanie zlinczowany.
Następnego dnia po piekarzu nie było śladu a miejscowość przez pewien czas była nękana przez chińską mafię.
Uwaga - powyższą historię słyszałem od miejscowych, google nie znalazło żadnego potwierdzenia.

Po zaspokojeniu potrzeb naturalnych wracam do poszukiwań świeżych drożdży.
Gdzie szukać wyjścia?
W Biblii.
Kiedyś wspominałem na tym blogu o wizycie w centrum handlowym zdominowanym przez greckie sklepy. Pokazywałem też napisy informacyjne w sklepie - dla nas to Exodus, dla Greków po prostu wyjście.
Oczywiście mieli drożdże.

Upojony tym sukcesem zajrzałem do Centrum Handlowego pełną gębą - Chadstone - podobno największe na całej południowej półkuli - KLIK.

Już po kilku krokach zgubiłem się w gwarze, tłumie i przestrzeni.


Muszę jednak stwierdzić, że tutaj nie było pośpiechu.
Po drodze można było pokrzepić się, najlepiej pierogami (chińskimi).


Nie zapomnieli nawet o choince.


Ani się spostrzegłem a minęła godzina, niczego nie kupiłem, pora zrobić coś konkretnego.
Ale gdzie szukać WYJŚCIA?
Tutaj nie było życzliwych Greków.
Jednak wydostałem się.

W samochodzie włączyłem radio - jak zawsze ABC/Classic. Nadawali Oratorium na Boże Narodzenie J.S. Bacha - KLIK.
Rytm marszowy, jak w zlinkowanej na początku wpisu kantacie, ale tu nie ma słabych kroków - tu maszeruje silny batalion trzystu trzydziestu trzech króli, a może świętych Mikołajów.
Na wszelki wypadek sprawdziłem co oferuje konkurencja, prowadzona społecznie stacja 3MBS, nadająca również wyłącznie muzykę klasyczną.
To samo!
Cóż za koordynacja!!!

Gdzie szukać ucieczki?
Zajrzałem do listy zakupów - śledzie w oleju - Matyjasy.
Wcześniejsze badania rynku wskazały, że są łatwo dostępne w supermarketach w dzielnicach z dużą ilością ludności pochodzenia żydowskiego.
A bliżej domu?
Sklep rosyjski - matyjasy z Łotwy, wspominany już sklep polski - matyjasy z Norwegii.
Wybrałem Norwegię.

Wystarczy,
W domu zweryfikowałem muzyczne wrażenie z zakupów.
Kantata - Spieszmy słabymi krokami.. , w wersji oryginalnej, sopran i mezzosopran.
Znalazłem kilka wersji, ale jedna mnie zachwyciła   .

Przyjemność powiększał fakt, że filmik kończy się niespodziewanie, brak informacji o wykonawcach.
Zamarzyło mi się, że oto spotkałem przypadkowo te dwie panie o tak wyrazistych fizjonomiach i pięknych głosach, oczywiste było, że próbowałem za nimi nadążyć.
I właśnie wtedy zniknęły... i dobrze, tu nie mogło być lepszego zakończenia.

Czytelniczkom/czytelnikom tego blogu życzę spokojnych i pogodnych Świąt.

6 comments:

  1. Świetna opowieść, z humorem i ciekawostkami!
    U nas składkowa Wigilia, więc roboty akurat tyle, by poczuć klimat przygotowań, a czas na spacery i spowolnienie jest.
    Dobrego kolejnego roku, w zdrowiu koniecznie!
    jotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za trafne życzenia.
      Z Twojego blogu wiem, że wykorzystujesz w sposób wzorowy wolny czas i możliwości jakie to przynosi. Życzę dużo sił i satysfakcji z ich wykorzystania.

      Delete
  2. Pięknych Świąt Lechu życzę Tobie i Twoim Najbliższym....

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za życzenia i wzajemnie, życzę dużo sił, spokoju i radości.

      Delete
  3. Dołączam do powyższych życzeń . I na Nowy Rok.
    A z tym chlebkiem...hmmm..
    Naturalne polepszacze to jest to. :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za życzenia i życzę pomyślności w Nowym Roku.

      Delete