Thursday, January 19, 2017

Joseph Conrad w Melbourne

Napisałem odpowiedź i zszedłem na brzeg aby wrzucić list. Minąłem jedną skrzynkę pocztową, potem nastepną i szedłem dalej w górę Collins Street z listem nadal w kieszeni, na sercu. Collins Street o 4 popołudniu nie jest pustynią, ale nigdy nie czułem się bardziej oddalony od reszty ludzkości niż w tym dniu, na zatłoczonym chodniku, walcząc desperacko z myślami i czując się już pokonany.

Joseph Conrad - A Smile of Fortune - Uśmiech szczęścia.

Collins St, tak to główna ulica w Melbourne...



Joseph Conrad już 15 lat pracował na morzu, miał uprawnienia kapitana statku, ale jednak tę funkcje powierzono mu dopiero w Singapurze, na australijskim statku Otago.
Zgadza się, Australia to kraj drugiej szansy.

Niestety nie znalazłem w Melbourne śladów pobytu Conrada. Cytat rozpoczynający ten wpis wyjaśnia przyczynę - kapitan mieszkał na statku. Schodził do miasta tylko żeby wrzucić listy.

List, który wzbudzał takie emocje? To tylko w książce. W rzeczywistości list został wysłany jeszcze w Port Louis na wyspie Mauritius.

Powikłane to wszystko i nie zamierzam tego wyjaśniać - KLIK.

4 comments:

  1. A swoją drogą, jakie to były piękne czasy, gdy człowiek napisał list i miał czas do namysłu nim go wrzucił do skrzynki. Dziś często za szybko klikamy w "send".

    ReplyDelete
    Replies
    1. Po pierwsze wiele uroku miało pisanie samo w sobie. Wydaje mi się, że pisałem listy bez skreśleń czy poprawek podczas gdy te pisane na klawiaturze wymagają wielu poprawek.
      Odnoszę wrażenie, że przy pisaniu długopisem człowiek przekazuje nerwom ręki kompletną myśl zaś aby stukać w klawiaturę wysyła się pojedyńcze litery.
      Po drugie - wrzucenie do skrzynki. Prawdę mówiąc klikając w klawisz send też przezywa się czasem emocje. Inna sprawa, że teoretycznie można za minutę wysłać kolejny email. Wysyłając tradycyjny list miałem poczucie nieodwracalności.

      Delete
  2. Widzę,że czytasz Conrada,to jeden z moich ulubionych pisarzy od czasów młodości. Ale dzisiaj czytam doniesienia o rozjeżdżaniu ludzi w Melbourne przez jakiegoś szaleńca.

    archato

    ReplyDelete
  3. Czytanie Conrada to dla mnie niełatwa sprawa. Wpis o jego angażu na stanowisku kapitana korcił mnie ze względu na australijski akcent. To z kolei wymagało przeczytania dwóch nieznanych mi opowiadań - Smuga Cienia i Uśmiech szczęścia. Nie wydały mi się zbyt dobre chociaż to drugie jest dość niezwykłe.
    Wariat w centrum Melbourne. Nic dodać nic ująć. Smutne.

    ReplyDelete