Monday, March 18, 2024

Wiolonczelista z Dachau

Książka tak świeża, że nie doczekała się jeszcze żadnej profesjonalnej recenzji, Google znajduje tylko 25,000 anonsów reklamowych.
Nie ma też jeszcze tłumaczenia na polski - nie wiem czy mogę sobie zastrzec prawa autorskie do tłumaczenia tytułu.

Wspominałem na tym blogu przypadki nadużywanie tematyki Holokaustu do promocji  książek i to był pierwszy bodziec do sięgnięcia po tą książkę w bibliotece. Informacja na żydowskim portalu rozwiała te obawy - KLIK.
Ostatnie zdanie powyższej informacji dobrze oddaje klimat książki - power of music as a transcend­ing force to heal and rebuild lives ( muzyka jako siła przekraczania granic aby uzdrawiać i odbudowwać życie ).
Podoba mi się słowo transcendencja gdyż jego przetłumaczenie jest tylko przybliżeniem.

Muszę przyznać, że przez 100 stron autor potrafił trzymać mnie w stanie swoistego zawieszenia między rzeczywistością i złudą i zacząłem już obawiać się o swoje zdrowie psychiczne, ale jednak książka wróciła na twardy grunt na dodatek z silnym australijskim akcentem.

Jednak jak to z rzeczywistością bywa - może wywoływać różne oceny i reakcje i o ile tę mętną stronę książki oceniłem na piątkę, to tę rzeczywistą już tylko na trójkę.

Nie mam zdolności trzymania czytelników w stanie tajemniczej dezorientacji więc kilka słów o treści książki.

Rok 1938 - Wiedeń pod hitlerowską okupacją - Niemcy wysyłają do obozu koncentracyjnego w Dachau młodego żydowskiego muzyka - Otto.
Adiutant komendanta obozu przydziela go do pracy w swoim domu - szorowanie zapuszczonej podłogi i granie na wiolonczeli dla żony adiutanta.
Dla żony? Tu sprawa nie jest jasna, ona jest głucha - Otto gra dla jej nienarodzonego jeszcze dziecka. Adiutant wierzy w pozytywny wpływ jaki muzyka wywiera na ludzi.
W tym samym okresie Erna, ciężarna siostra Otto zostaje zesłana do obozu przejściowego Terezin (niemiecka nazwa Teresienstadt).

Rzeczywistość w jakimś sensie potwierdza przekonania adiutanta, siostra Otto i jej dziecko giną w obozie koncentracyjnym, żona adiutanta i jej dziecko przeżywają wojnę i wprawdzie dziecko kończy marnie to jednak daje początek życia kolejnego pokolenia - córce imieniem Rosa, która zostaje cenionym krytykiem muzycznym i w końcowych rozdziałach książki spotyka się z Otto i osiągają wzajemne porozumienie.
Otto był całe życie kawalerem, nie dochował się potomstwa - z książki można wysnuć wniosek, że Rosa jest jego muzyczną wnuczką.

Dzisiejszy spacer...
Słoneczna pogoda trwa, australijskie słońce jest bardzo przenikliwe, białe aż parzy oczy...


Jednak tu i ówdzie można trafić na pierwsze zwiastuny urodzajnej jesieni...


A tutaj już wyraźna zapowiedź czasu gdy wszystkie drzewa na tej ulicy zapłoną jesienią.




14 comments:

  1. Książka ma ciekawą fabułę, o co dzisiaj coraz trudniej.
    W Australii szykujecie się do jesieni, a my niecierpliwie czekamy na wiosnę:-)
    jotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ciekawa fabuła - ja odnoszę wrażenie, że obecnie, gdy artysty nie krępują żadne reguły logiki, historii, pamięci ciekawą fabułę może każdy wytrząsnąć z rękawa - mój problem, że mnie to wcale nie interesuje.
      A pory roku nadal się zmieniają chociaż też coraz bardziej chaotycznie.

      Delete
  2. Przeczytałam tytuł i pomyślałam sobie, że chodzi chyba o kolejne spisane wspomnienia więźnia z obozu. To już ostatni świadkowie tamtych czasów. Spisuje się więc ich wspomnienia bardzo skrupulatnie.
    Po przeczytaniu recenzji doszłam do wniosku, że to chyba jakaś fabularyzowana historia ?
    Do was dociera jesień , a u nas niedługo pojawi się soczysta, spotykana tylko wiosną, młodziutka zielen.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wspomnienia osób, które przeżyły obozy koncentracyjne.
      Jak wspomniałem we wpisie jestem nieco wyczulony na nadużywanie tematyki Holocaustu do marketingu fikcji lub książek na inne tematy.
      Książka o której napisałem to tak zwana historyczna fikcja - opisane wydarzenia mogły się zdarzyć, ale w książce nie chodzi i dokumentowanie czegokolwiek.
      Jeśli chodzi o rzeczywiste wspomnienia z obozu zagłady to dla mnie najbardziej pamiętne są opowiadania Tadeusza Borowskiego i książka S. Grzesiuka- Pięć lat kacetu.
      Informacja o T. Borowskim tutaj ==> https://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Borowski_(pisarz)

      Delete
    2. Przerabialiśmy Borowskiego, Nałkowską, czytałam swego czadu Zofię Posmysz i jej "Pasażerkę" - według mnie tylko ci, którzy przeżyli obóz mogą tworzyć książki fabularyzowane o tamtych zdarzeniach... ale na obozową literaturę faktu, taką bez " ściemy" ( przemilczania niewygodnych sytuacji) znalazłam u Primo Leviego.

      Delete
    3. Kto może tworzyć literaturę faktu?
      Według mnie literaturę powinny tworzyć osoby do tego utalentowane. Oczywiście jest wiele bardzo wrażliwych tematów i tam trzeba wykazać wrażliwość.

      Delete
  3. Ech, po "Tatuażyście z Auschwitz" zaczynam być czujna, gdy tylko widzę w tytule połączenie zawodu z nazwą obozu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zgoda, akurat w tym przypadku nie jestem pewien kogo poniosła fantazja - autorkę książki czy bohatera książki, który jej tę historię opowiadał, ale wyszedł dość dziwny obraz życia w Auschwitz.

      Delete
  4. Nawet jak autor trochę przesadził albo wymyślił cos czego nie było to już sam fakt że akcja dzieje się w obozie koncentracyjnym jest przygnębiający...
    Tyle było przecież zła i okrucieństwa na świecie. I nadal jest i z pewnością będzie.

    Czekam na wiosnę z wielką nadzieją chociaż nie jestem pewna czy ta wiosna przyniesie coś dobrego... oprócz piękna i śpiewu ptaków...
    Stokrotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wyznam, że teraz jak oczarowanie magią słów przemija, zaczynam mocniej zauważać nieco perwersyjne splecenie wątków w tej książce.
      Jedyny komentarz na temat tej książki jaki znalazłem w żydowskich źródłach jest pozytywny więc może jestem przeczulony.

      Delete
  5. Hmm... To specyficzny renesans na "obozowe" książki. Mimo wszystko (może z racji pracy) pociągają mnie książki o współczesnych "obozach" - chyba za dużo powiedziane - domach dla uchodźców. Pisałem u siebie o tej książce - "Als stünde es auf meiner Stirn geschrieben" - Göktas, Elvan - młodej alewitce uciekającej z Turcji. Niestety tylko po niemiecku. To pamiętnik. I raczej nie ma tu naciąganej fabuły.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Książka o pobycie w obozie dla uchodźców - rzeczywiście, jak to się dzieje, że w takich obozach, w wielu krajach, przebywają setki tysięcy ludzi i nie słychać żeby ktoś o tym napisał książkę?
      Australia jest w szczególnej pozycji gdyż będąc wyspą możemy pilnować żeby nikt niepożądany nie postawił stopy na naszym gruncie. Uchodźcy na łodziach są przechwytywani gdy tylko wpłyną na australijskie (rozszerzone) wody terytorialne i przewożeni do obozów przejściowych na wyspach lub atolach Pacyfiku. Tam przebywają latami.

      Delete
  6. Jesień! Wy tam wszystko macie do góry nogami!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Masz rację, Twój komentarz jest datowany 21 Marca czyli jesienne zrównanie dnia z nocą.
      Sprawdziłem astronomiczne szczegóły - w Melbourne dzisiejszy dzień będzie trwał 12 godzin i 6 minut czyli jeszcze kilka godzin lata.

      Delete