Thursday, October 12, 2017

Napalm w edukacji

W Australii funkcjonuje system okresowego testowania uczniów  - NAPLAN - KLIK.
Kiedy sam byłem uczniem, a potem rodzicem, byłem zwolennikiem testów. Z czasem jakoś mi to przeszło więc jestem skłonny przekręcać nazwę systemu na Napalm.

Dzisiaj w radio usłyszałem rozmowę z jakimś specjalistą od edukacji, który opowiadał o przygotowaniach do komputerowgo sprawdzania testów z angielskiego. Nie testów typu "multiple choice" , ale esejów.

Prowadzący rozmowę do końca pozostawał nieprzekonany, że komputer potrafi właściwie ocenić esej. Specjalista od edukacji tryskał optymizmem.
Częściowo się z nim zgadzam. Po prostu człowiek czytający setki esejów (nie wiem jaka jest norma dzienna, ale pewnie wysoka) po pewnym czasie straci całkowicie wrażliwość i jego oceny będą raczej przypadkowe.

Rozmówcy nie poruszyli jednak dość dla mnie istotnego tematu - nauczyciele będą uczyć pisania esejów w "pod komputer" akcentując tematy, które sa wyżej oceniane.

Znam to trochę z czasów gdy sam poszukiwałem pracy. Pisałem bardzo ładne "resume" i dbałem o to żeby były w nim wszystkie istototne słowa kluczowe. Powiedziano mi bowiem, że agencje rekrutacyjne nie zadają sobie trudu czytania wszystkich nadesłanych ofert. Wrzucają  je do komputera, ten zlicza słowa kluczowe istotne dla agencji i robi listę ofert, które warto przeczytać.

Oczywiście od tego czasu w informatyce nastapił ogromny postęp, sztuczna inteligencja jest bardzo inteligentna.  To jednak według mnie sprawa drugorzędna.
Pierwszorzędną według mnie będzie to, że nauczyciele będa tępić (wypalać jak tytułowy napalm) wszelką indywidualność i wcale nie zdziwię się jak zaczną się zdarzać przypadki gdy kilku uczniów napisze eseje o identycznej treści - słowo w słowo.

Obawiam się, że we wspóczesnej edukacji właśnie o to chodzi.

4 comments:

  1. testy pomogły mi jedynie zdać prawo jazdy, dostałam bowiem od koleżanki szablony i nauczyłam się w stylu pytanie 121, odpowiedz c, odpowiedzi bowiem w tych testach były co najmniej dziwne, a bywało, ze i bez sensu, innego sposobu nauczenia się ich nie widziałam!
    zupełnie odwrotnie, tak uważam, jest z testami w szkołach, w ten sposób ciężko jest się cokolwiek nauczyć ze zrozumieniem, stad tez bardzo zadowolona byłam, gdy na kierunku moich obecnych studiów, które kończę w styczniu przyszłego roku, nie ma żadnych testów na egzaminach :) co do pisania "resume"i owszem mam coś takiego, ale nigdy nie było mi potrzebne, przyjmowali mnie na tzw pieńku, na podstawie krótkiego, ogólnego mejla do firmy z podstawowymi informacjami o mnie oraz z zapytaniem o warunki i co mam im wysłać, zostałam zapraszana na rozmowę i od razu przyjęta :)

    ReplyDelete
  2. Testy w szkołach. Słyszałem rozmowę z nauczycielami. W Australii przez 10 lat dzieci niewiele się uczą. @ ostatnie lata to przygotowanie do egzaminów maturalnych . Uczeń wybiera (chyba) 6 przedmiotów i tylko ich się uczy, tylko to co potrzebne do egzaminu.
    Nauczyciele narzekali, że czasem w klasie wywiązuje się ciekawa dyskusja, ale zasadniczo powinny być z niej wyeliminowane wszystkie wątki, które nie przydadzą się do lepszego zdania matury. W tym momencie dyskusja staje się dużo mniej ciekawa.
    Nauczyciele z drogich prywatnych szkół skarzyli się, że są zmuszani do częstego testowania słabszych uczniów, żeby mieć podkładkę na okoliczność gdy rodzic przyjdzie z pretensjami, że płaci takie pieniądze a jego dziecko ma słabe świadectwo.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ta małpa - @ - w poprzedim komentarzu to miało być 2 - dwa lata.

      Delete
    2. domyśliłam się z ta małpą :)

      a w ten sposób, jaki opisałeś produkuje się "fachidiotow"

      Delete