Jednym z powodów jest wykorzystywanie talentów a nawet ich braku.
Na ostatniej stronie coniedzielnego biuletynu znajduje się obszerna rubryka przeróżnych funkcji i usług. Większość obsługiwana przez ochotników.
Moje funcje nie są tam wymienione a są bardzo poważne:
Pierwsza - witanie wiernych przychodzących na niedzielną poranną mszę.
Jest nas dwoje, pozdrawiamy przychodzących i wręczamy im niedzielny biuletyn. Moją partnerką jest pani Hsiu pochodząca z Wietnamu.
Isnieje między nami pewna, przyjazna, rywalizacja. Oboje wyciągamy równocześnie rękę z biuletynem do nadchodzącej osoby. W tej dyscyplinie prowadzę ja - zdecydowanie więcej osób bierze biuletym ode mnie.
Jednak w dużo ważniejszej konkurencji - znajomość imion parafian - prowadzi pani Hsiu. Przyznam się, że nie jestem nawet pewien czy piszę/wymawiam poprawnie jej imię.
Druga, będąca inspiracją tego wpisu funkcja, jest nieco dyskretna, co według mnie świadczy o jej powadze.
Opiekuję się świecznikami wotywnymi...
Świeczniki produkuje irlandzka firma St Kilians, widzę, ze działa również w Polsce - KLIK.
Raz na tydzień sprawdzam ich stan, sprawdzam zapalniczki do świec, uzupełniam pojemniki ze świeczkami.
Wreszcie czyszczę. Wyjmuję oprawy świeczek, zeskrobuję nakapaną stearynę. Niektóre, bardziej zabrudzone, oprawy biorę do domu i oczyszczam kąpielą w gorącej wodzie.
Oprawy świeczek mają kształt odwroconego, ściętego, stożka. W miarę jak górna warstwa stearyny roztapia się, stożek ma coraz mniejszą średnicę. Gdy średnica jest mniejsza od dolnego otworu w oprawce - chlup - niedopałek wpada do zbiornika z wodą gdzie gaśnie.
Powyżej - tygodniowy wytop.
Wyjmuję bryły stearyny i wrzucam je do worka. Jeśli trzeba, dolewam wody do zbiornika.
Teraz następuje najwyższy, choć fizycznie najniższy, stopień wtajemniczenia...
Znamy sentencję - z prochuś powstał, w proch się obrócisz.
Co innego nasze duchowe intencje.
Prozaiczne czynności czasami dają najwięcej frajdy. I mają w sobie głębię nieporównywalną nawet z atrakcyjnymi roztrywkami:-)
ReplyDeleteA swoją drogą bardzo podoba mi się anglosaski zwyczaj witania wiernych w Kościele...