Thursday, August 23, 2018

Kawa etiopska

Większość naszych wnucząt uczęszcza do szkoły podstawowej, państwowej, zlokalizowanej w dość awangardowej dzielnicy.
Tuż obok szkoły piętrzą się nietypowe dla tej dzielnicy wieżowce


Stosownie do charakteru dzielnicy nie mieszkają w nich milionerzy, ale imigranci z dotkniętych jakimś nieszczęściem krajów - Etiopii, Sudanu, Somalii. Taki też jest profil etniczny uczniów.

Ramadan skończył się już ponad 2 miesiące temu, ale na dziedzińcu szkolnym nadal są dekoracje.


W czwartki, po lekcjach, na dziedzińcu szkolnym instalują się stoiska z jedzeniem - sausages (przyzwoitość zabrania mi nazwania tego parówkami), pancakes (naleśniki - zastrzeżenie jak w poprzednim przypadku), ciasteczka, galaretki.
Jednak jest też coś dla dorosłych - ta pani, po prawej stronie, w kraciastej chuście, sprzedaje kawę domowej roboty.
Mając przed sobą jazdę samochodem w tłoku połączoną z ożywiona konwersacją z wnukiem - kupiłem.

Niewielki kubek, pani chciała mi posłodzić, ale odmówiłem. Ledwie zanurzyłem wargi a zmieniłem zdanie. Posłodziłem, dwie czubate łyżeczki.
To była kawa... jakby to określić? Włoskie espresso to przy niej kawa zbożowa..
Nigdy w życiu nie próbowałem narkotyków więc to był mój pierwszy raz.
Chciałem spytać autorkę w jaki sposób ją przyrządza, ale była zbyt zajęta. Jej koleżanka wyjaśniła mi tylko, że to kawa etiopska.

Etiopia - wszak to ojczyzna kawy.
Przypomnę historię - około Roku Pańskiego 700, a może 850, etiopski pasterz kóz - Kaldi - zauważył, że kozy chętnie jedzą owoce z pobliskich drzew a następnie tańczą - KLIK.
W XV wieku kawa dotarła na Półwysep Arabski. Nieco później do Turcji a później na znane nam tereny.

Kawa etiopska, czyli arabica. Taką właśnie pijałem podczas pobytu w Kuwejcie. Zawsze obficie pocukrzoną, nigdy z mlekiem.
Ta jednak miała jakieś bardzo pikantne dodatki. Za tydzień przyjdę do szkoły wcześniej, żeby mieć czas porozmawiać z panią kawiarką.

U mnie godzina 21:15, czyli kawę piłem 6 godzin temu.
Co tu robić przez całą noc kiedy zupełnie nie chce mi się spać?
Gdyby nie bóle w krzyżu, to tańczyłbym jak te kozy.

Aktualizacja.
Minął tydzień. Rozmawiałem z panią kawiarką.
Otóż kupuje ona "green coffee" czyli ziarna kawy i sama je wypala.
Dodatki - imbir.
No tak, jak mi powiedziała to wyraźnie go czuję.

3 comments:

  1. Dwa dni później.
    I jak, udało Ci się zasnąć?
    ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zasnąłem dopiero po północy.
      Podejrzewam, że może ona przez pomyłkę dała mi kawę zrobioną na domowy użytek i naładowaną narkotykami.
      Trochę strach pytać o składniki, ale spróbuję.

      Delete
  2. To się zgadza... Etiopczycy parzą kawę jakieś tysiąc lat, Włosi pareset... Zatem muszą być mistrzami. Zazdroszczę. Sam bym chętnie spróbował:-)

    ReplyDelete