Czasami gram w karty z wnuczką - Grace - w wojnę.
Przypomnę zasady gry - obaj gracze dostają po tyle samo kart. Następnie, równocześnie, każdy gracz kładzie jedną kartę na stole. Kto ma wyższą kartę, ten zabiera obie karty.
I tak dalej, aż do chwili gdy jeden z graczy straci wszystkie karty albo ma bardzo mało kart a gra już się znudziła.
Uważałem to za użyteczną grę gdyż Grace oswaja się z numerami - czasami wystarczy cyfra, czasem sprawdza licząc wszystkie symbole (karo, trefle itp) na karcie.
Ostatnio sama poprosiła o grę i z bardzo pewną siebie miną zadeklarowała - ja rozdam karty.
Rozdawanie wyglądało w ten sposób, że sobie dała wszystkie wysokie karty, a mnie same niskie (kiedyś mówiło się - plichty).
Nie oponowałem gdyż pomyślałem, że wkrótce zda sobie sprawę, że taka gra jest okropnie nudna.
Myliłem się - ona teraz chce grać tylko w taki sposób. Na mój sprzeciw zareagowała płaczem.
Na razie gra w karty zawieszona.
Tutaj romantyczna opinia na temat charakteru kobiet - KLIK.
No comments:
Post a Comment