W poniedziałek zapłaciłem rachunki za światło i gaz osobom proszącym nasze Stowarzyszenie (Św Wincentego) o pomoc a potem poszedłem wrzucić im pokwitowania do skrzynek pocztowych.
Większość naszych podopiecznych mieszka w małych domkach utrzymywanych z państwowych pieniędzy. Lokatorzy płacą czynsz w wysokości nie przekraczającej 25% ich przychodów, prócz tego elektryczność, gaz, woda i cała reszta.
Na marginesie dodam, że okres oczekiwania na takie mieszkanie, to kilka lat.
Podchodząc do skrzynek pocztowych napotkałem naszego podopiecznego - Glena. Odprowadzał na miejsce pojemniki na śmiecie.
Na głowie spory guz i zaschnięta krew.
- Co się stało?
- Bójka - z rezygnacją wzruszył ramionami.
Wymieniliśmy kika zdań gdy z pobliskiego domku wyszła jakaś pani. Spojrzała na nas pytająco.
- To jest Lech, ze Stowarzyszenia św Wincentego, wyjątkowo dobry człowiek, zapłacił mój i Patrycji rachunek.
Pani spojrzała na mnie z aprobatą.
- Jestem Carmen.
- Co za piękne imię.
- Jak opera Bizeta. Znasz?
Skinąłem głową.
- To najpiękniejsza opera - kontynuowała Carmen - ale treść bez sensu. Bardzo antykobieca.
- Ależ Carmen - zaoponowałem - w operze musi być dramat, tragedia.
- Tak, tak. Ale dlaczego kobieta jest przyczyną całego zła?
- To jest gra przeciwieństw. Carmen ma ogromny urok, oczarowuje Don Josego. Teraz musi przyjść przeciwwaga, ona go rzuca...
- Dobrze, dobrze... ale dlaczego wpakowali w to kobietę?
- Bo tylko kobieta może tak kogoś zauroczyć.
- Carmen, Lech to bardzo dobry człowiek - Glen chyba uznał, że potrzebuję moralnego wsparcia.
- Widzę, że bardzo dobry - zgodziła się Carmen, ale nie dawała za wygraną.
- Ten facet w Watykanie. No wiesz, ten w oknie. A ci głupi ludzie przychodzą, czekają godzinami i patrzą na niego jak na kogoś nadzwyczajnego...
Nie będę relacjonował dlaszego ciągu rozmowy. Carmen miała długą listę zarzutów pod adresem Kościoła. Nie oponowałem zbytnio gdyż nasze opinie były tak sobie przeciwne, że nie miało to sensu.
Wieczorem zajrzałem na stronę internetową - polityka.pl.
Jakby to powiedzieć?
Carmen do kwadratu.
I to bez muzyki.
No comments:
Post a Comment