Proszę się nie obawiać, to tylko tytuł książki Grahama Greena.
Angielski tytuł książki: A Burnt-Out Case - KLIK.
Książka opublikowana w 1960 roku, wydanie polskie (PAX) listopad 1962.
Czytałem ją już w Polsce, pewnie w 1963 roku.
Nie pamiętam swojej oceny książki 56 lat temu. Zapewne atrakcyjne były sarkastyczne komentarze na temat religii katolickiej.
Podczas obecnej lektury uderzyło mnie jak bardzo ta książka się zestarzała.
Bohaterem książki jest słynny architekt specjalizujący się w architekturze sakralnej.
Z dość niejasnych powodów "wypalił się", chciałby przestać istnieć. Wydaje mu się, że dobrym miejscem będzie szpital dla trędowatych nad rzeką Kongo.
Przypomnę, że do połowy roku 1960 było to jeszcze Kongo Belgijskie, to samo, które opisywał J. Conrad w Jądrze Ciemności.
W latach 1950-tych trąd był już uleczalny, ale na świecie żyło ponad 6 milionów osób dotkniętych tą chorobą. Uprzedzenie osób zdrowych w stosunku do trędowatych jest nadal dość powszechne.
Burnt-out case (wypalony przypadek) to termin używany w stosunku do osób, które cierpiały na trąd w stanie zaawansowanym lecz zostały wyleczone. Jednak utraciły już niektóre części ciała, najczęściej palce u dłoni i stóp.
Bohater książki - Querry - ma nadzieję, że jest takim wypalonym przypadkiem. Wszelkie więzi ze światem, które dolegały mu jak ciężka choroba, zostały amputowane.
Tu mój pierwszy zarzut do autora - nie wyjaśnia co tak bardzo dolegało Querry'emu, trapi mnie podejrzenie, że po prostu nadmiernie roztkliwiał się nad sobą.
Druga sprawa, to religia.
Właściwie z religią katolicką nie jest w książce tak źle.
Tragiczne są przypadki osób o psychice zdeformowanej przez religię a właściwie przez pobyt w seminarium duchownym.
Tego właśnie dotyczy moja uwaga o "zestarzeniu" się książki.
Podsumowując, sięgając po książkę, wiedziałem co mnie w niej rozczaruje. Wiedziałem również, że nadal znajdę w niej tak dużą dawkę Grahama Greena, że będzie to satysfacjonująca lektura.
No comments:
Post a Comment