Ostatnio najwięcej dzieje się na charytatywnym froncie - wizytacje osób proszących Stowarzyszenie św Wincentego a Paulo o pomoc.
Przypadek z wtorku.
Ojciec wychowujący samotnie 2 córki, 7 i 6 lat.
Historia pomocy tej rodzinie jest długa.
Na początku była to para, ona z traumatyczną przeszłością. Mieli 2 córki, ale nie mieli prawa opieki nad nimi.
Po kilku latach matka dziewczynek miała operację mózgu i wyprowadzila się od partnera.
Rok później sąd przyznał ojcu prawo opieki nad dziećmi.
Nie pracuje, jeszcze przed urodzeniem dzieci pobierał zasiłek dla niepełnosprawnych, uraz kręgosłupa w pracy. Obecnie pobiera zasiłek rodzicielski.
Nie nadużywa naszej pomocy, wzywa nas średnio co 4 miesiące i zadowala się kuponem do Woolwortha na $80. Z komentarzy wnioskujemy, że utrzymuje kontakt ze swoją rodziną więc dziewczynki nie są zdane wyłącznie na opiekę ojca.
Oczywiście podczas każdej wizyty zerkamy bacznie na dzieci. Prezentują się nadspodziewanie dobrze. Obie uczęszczają do naszej parafialnej szkoły, która zwolniła ojca z opłat i pomaga mu w zakupie podręczników i mundurków.
Ostatnia wizyta odbyła się w zrelaksowanej atmosferze. Dzieci mają ferie wiosenne, pogoda akurat dopisała. Ojciec rodziny miał chęć na zwierzenia.
- Wiecie, jak one się urodziły byłem mocno uzależniony od narkotyków, ich matka miała problemy psychiczne. Pomyślałem sobie - człowieku, jak z tym nie skończysz to stracisz na zawsze dzieci!
I skończyłem, zajęło mi to ponad rok, odzyskałem córki - Dimitriosowi załamał się głos i po policzku stoczyły się łzy. Nam zresztą też.
- A teraz dostałem możliwość powrotu do pracy. Muszę wrócić do pracy. Ile można na tych zasiłkach? Zresztą za parę lat córki będą miały większe potrzeby. Co ja im wtedy powiem?
- Co to za praca?
- Dobra, w fabryce drzwi i okien. Jeden problem - praca od 5 rano do 15. Koniec jest w porządku w szkole są zajęcia pozalekcyjne. Ale rano? Czy słyszeliście o jakiejś agencji, która mogłaby się zająć dziećmi rano i dowieźć ją do szkoły?
Obiecaliśmy dowiedzieć się. Rozpuściliśmy wici.
Jako notoryczny pesymista myślę o tym przypadku z obawą.
Po pierwsze, nie bardzo wyobrażam sobie tego rodzaju pomoc. Dzieczynki zostawałyby rano same w domu. Ktoś miałby przychodzić do nich rano, budzić, pilnować wstawania z łóżka, porannej toalety, śniadania. Wreszcie wyprawiać do szkoły.
A co gdy któraś, albo obie, będą się źle czuły?
Po drugie, Dimitrios był podczas naszej wizyty mocno podekscytowany. Roznosił go entuzjazm. Pytał o możliwości wolontariatu.
Wolontariat? Zostawić w domu dwie córki w wieku poniżej 8 lat i odwiedzać potrzebujących pomocy.
Obawiam się, że te jego plany i marzenia, to oznaka zmęczenia obecną sytuacją. On ma już dosyć spędzania całego czasu w domu.
Nie dziwię mu się, ale...
A może miał na myśli pomoc wolontariuszy w opiece nad córkami rano?
ReplyDeleteNie, on zdecydowanie miał na myśli odwiedziny osób proszących o pomoc.
DeleteP.S. Jak to miło spotkać znajomych ze wspólnych "szeptów w metrze" :)
Faktycznie pechowa rodzina i sytuacja. Ciezko bedzie rozwiazac problem porannego dowozu corek a to moze oznaczac rezygnacje ojca z pracy. Moze musi poszukac innej, takiej z lepszymi godzinami co da szanse ze dziwczynki bede do szkoly jezdzic szkolnym autobusem?
ReplyDeleteZycze im powodzenia.