«Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi...«
Ewangelia wg św Mateusza 5, 13-16
W ostatni wtorek kolejne odwiedziny u potrzebujących pomocy.
Młoda kobieta, mieszka w małym domku (granny flat) na zapleczu nieco większego domu. Przed domkiem bałagan, w środku bałagan. Niewielki pokój, przypadkowe meble, na środku pokoju podwójny materac, na nim baraszkuje dwójka dzieci (2,5 roku i 10 miesięcy).
W jaki sposób możemy ci pomóc?
W zeszłym tygodniu wyłączyli nam gaz. Obecnie gotuję posiłki na zewnątrz, na barbeque na butlę gazową.
Prosimy o pokazanie zaległego rachunku/powiadomienia o odłączeniu gazu.
- Nie mam, wszystkie rachunki przychodzą do ojca moich dzieci.
- Czy wiesz która firma dostarcza wam gaz?
- Nie wiem, wszystko załatwia ojciec moich dzieci. To on załatwił to mieszkanie.
W tym momencie dzieci, szczególnie to starsze, są już w stanie wysokiego podniecenia. To niewątpliwie skutek naszej wizyty, dzieci koniecznie chcą zwrócić na siebie uwagę.
Mój partner stara się wykazać zainteresowanie dzieckiem, ja staram się zorientować w sytuacji rodziny.
- Gdzie mieszkaliście przedtem?
- Byłam bezdomna, na ulicy z dziećmi. Opieka społeczna załatwiła nam pobyt w azylu dla kobiet. Ojciec moich dzieci załatwił nam to mieszkanie.
Zastanawia mnie ten zwrot: nie partner, ale "ojciec moich dzieci".
To jest nasze sąsiedztwo, dość dobra dzielnica, mieszkania odpowiednio drogie. Pytam o dochody rodziny.
Matka otrzymuje całkiem przyzwoity zasiłek rodzicielski. Wnioskuje z tego, że nie poinformowała opieki społecznej o dochodach swojego partnera, przepraszam - ojca jej dzieci.
On pracuje w firmie przeprowadzkowej, dochody zależą od ilości zleceń.
Nie wiemy czy i na ile partycypuje w kosztach utrzymania.
W tym momencie widzę, że wysiłki mojego partnera nie przynoszą efektu.
Starsze dziecko ciągnie matkę za włosy, hej - wołam. Za słabo, za późno. Matka wydaje okrzyk bólu, chłopak triumfalnie pokazuje nam pęk wyrwanych włosów.
Mój partner próbuje przekazać dziecku swoją dezaprobatę.
Ja...czuję się jak ta sól bez smaku, zdatna tylko do wyrzucenia i podeptania.
Daję kobiecie vouchery żywnościowe wartości A$100 i proszę o kontakt gdy będzie miała w ręku rachunki za gaz, elektryczność, wodę.
Wychodzimy z poczuciem porażki.
Za łagodny ten św Wincenty. Może powinienem się zgłosić do Armii Zbawienia?
Co armia to armia... chyba.
Mam uczucie ze takich sytuacji rodzinnych jest coraz wiecej, coraz wiecej rozwiedzionych malzenstw, dzieci bez nalezytej opieki i milosci.
ReplyDeleteTutaj wciaz sie uswiadamia matki o naleznych prawach i sposobach otrzymywania pomocy ze strony ojca.
Niestety gorzej to wyglada gdy byl to tylko zwiazek partnerski a ojca pozniej ciezko znalesc i prawnie sklonic do regularnej pomocy. Jeszcze gorzej w zwiazkach ludzi z patologiami i bez pracy - ale w kazdym takim najbardziej sa pokrzywdzone dzieci i bardzo czesto od mlodu przesiakaja modelem zycia "rodzicow".
W opisanym wypadku wydaje mi sie ze kobieta poddala sie losowi, stala sie bierna, nic nie robi by poprawic swa sytuacje bo napewno istnieja drogi i sposoby, poza tym pomogli by jej znalesc prace. nie winie jej za stan rzeczy, jedynie ta biernosc, to liczenie na niewiadomo na co - bo ja bym walczyla, domagala sie, robila cos dla poprawy warunkow zycia dzieci. Ojciec widac ze pomaga ale skoro nie wystarcza to powinna tez cos w to zycie wnosic.
Poza tym mozna byc ubogim a dom trzymac w czystosci i higienie.
Trudno sprawiedliwie ocenic sytuacje ale ta kobieta nie robi na mnie dobrego wrazenia.
Pisząc o swoim poczuciu bezuzyteczności miałem na mysli brak spójności licznych akcji społecznych.
DeleteFakt - dziewczyna z dziećmi wylądowała na ulicy. Według mnie od tego momentu powinna mieć stałego opiekuna społecznego, który będzie koordynował akcje licznych instytucji państwowych i społecznych. W istniejącym stanie koszta są duże, efekty nieznane a przyszłość matki i dzieci bardzo niepewna.