Sunday, July 17, 2022

Niedzielna lepsza cząstka

 Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa.

Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług. A stanąwszy przy Nim, rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła».

A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».

Ewangelia św. Łukasza 10: 38-42

Potrzeba mało...

Jestem minimalistą.
Potrzeba mi mało co wynika ze skromnych warunków, w jakich się wychowałem.
Przykład: odzież - w ciągu ostatniego dziesięciolecia moje jedyne zakupy w tym zakresie to bielizna i skarpetki.... o, przepraszam, nie wspomniałem o butach, które kupiłem sobie 7 lat temu.

Tutaj link do mojego blogowego wpisu sprzed lat - warunki w jakich mieszkałem w okresie szkoły średniej - KLIK.

Życie w takich warunkach dawało sporo wolnego czasu, który wykorzystywałem na lekturę, słuchanie radia, rozmowy z matką.

Patrząc na to z perspektywy ponad 60 lat uważam, że los przydzielił mi lepszą cząstkę.
Istotne, że nawet bardzo radykalne zmiany warunków w jakich żyłem, nie zmieniły mojego charakteru ani zachowania.

Z drugiej strony jednak muszę ze smutkiem stwierdzić, że jest to raczej egoistyczne podejście do życia gdyż, zgodnie z przykazaniem - miłuj bliźniego swego jak siebie samego - na pewno ograniczałem w jakiś sposób aspiracje i entuzjazm osób, na których życie miałem wpływ.

Powtórzę więc jeszcze raz słowa Jezusa:
... a potrzeba mało albo tylko jednego.

Jedno - Jezus ma zapewne na myśli łączność z Bogiem, ale myślę, że istnieją na tym świecie jeszcze inne "jedności".

22 comments:

  1. "a potrzeba mało albo tylko jednego"... przekaz zaiste minimalistyczny, można by rzec, że buddyjski, bo to właśnie Buddha zauważył kiedyś, że człowiek cierpi (głównie) dlatego, gdyż tworzy sobie zbyt wiele zbędnych potrzeb, oczekiwań, których większość nie zostaje zaspokojonych...
    Marta z omawianego mitu chciała dotrzeć do serca Jezusa przez żołądek, w tym jednak przypadku to była ślepa uliczka...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wydaje mi się, że dobre jedzenie to trochę specyficzna kategoria.
      W większości przypadków ludzie potrafią sobie przygotować posiłek, który spełnia ich oczekiwania a po zjedzeniu czują miłą sytość i zaspokojenie.
      Powyższe odnosi się do dobrego jedzenia. Co innego zaspakajanie chwilowych zachcianek - tu Budda a rację.
      Również Marta krząta się nie żeby specjalnie dotrzeć do serca Jezusa, ale myślę, że w jej przypadku to tradycja gościnności.

      Delete
  2. Problem jest z miłością . Nie każdy rozumie/ wie/ czuje co znaczy kochać siebie. Trudno wtedy o właściwy stosunek do bliźniego, skoro człowiek sam siebie traktuje " per nogam"

    ReplyDelete
    Replies
    1. Brak miłości do samego siebie ,traktowanie samego siebie "per nogam".
      Zgoda, to niebezpieczny grunt.
      Może być trudno zauważyć granicę między brakiem zainteresowania dobrami konsumpcyjnymi a abnegacją, zaniedbaniem własnych podstawowych potrzeb.

      Delete
    2. Z życia wzięte:
      mówię kiedyś do ojca ' zadbaj o siebie". A ojciec poszedł i kupił garnitur, mimo że chodził zwykle w ulubionej marynarce. A mnie chodziło o właściwe odżywianie i spacery. Takie to dbanie...

      Delete
    3. Dbanie to zbyt ogólny termin, kojarzy mi się z gdybanie, stąd rezultat - do bani. Co innego zaprosić ojca na spacer.

      Delete
    4. Miał z kim spacerować.Do czasu.

      Delete
  3. Mnie życie sprezentowało same ochłapy i na tym jadę.

    ReplyDelete
  4. Nie wierze w minimalizm. Wiem po sobie i innych ludziach iz zyja tak na co ich stac w danym momencie zycia. Przeciez i Ty Lechu piszesz ze miales takie rozne okresy i dostosowywales sie do nich. Obecnie nie musisz zyc jak student i nie zyjesz. A przy tym przeciez zaden z nas, blogowiczow, nie przesadza, kazdy ma jakas swoja poprzeczke chocby finasowa, ktora dyktuje na ile moze. Mialam bardzo chude lata zaraz po przyjezdzie do USA, zyjac w gorszych warunkach niz mialam w Polsce, i umialam sie dostosowac i przetrzymac. Teraz mam inaczej i wcale mnie to nie zawstydza .
    Co jest tym "jednym" ktore by mi wystarczylo? Nie mysle ze dalby mi ktos racjonalna odpowiedz na to.
    A gdy mi sie zachce sernika czy nowych butow to czy swiadczy zle o moim charakterze, o samolubstwie? Gdyby tak bylo to kazdy jeden bylby grzesznikiem bez zadnych wartosci i za co? za kawalek sernika?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Minimalizm, jak każda definicja, pozwala na wiele bardzo odmiennych interpretacji.
      Pytasz - czy zaspokojenie jakiejś zachcianki świadczy źle o czyimś charakterze?
      Oczywiście, że nie. Ja nie rozpatruję tej kwestii w kategoriach moralnych.
      W moim zrozumieniu minimalizm, to nie jest odmawianie sobie czegoś, ale minimalne potrzeby.
      Niecały rok po przyjeździe do Australii, nasz syn, gdy już zadomowił się w nowym środowisku, zapytał mnie: tatusiu, czy my jesteśmy bardzo bogaci?
      My, bogaci? Skąd ci to przyszło do głowy?
      No bo u nas jest codziennie świeży, domowy obiad, na pierwszy urlop pojechaliśmy na 2 tygodnie do Sydney, mamy tyle książek, wysyłacie nas na każde ferie na jakiś obóz.
      Moi koledzy bardzo rzadko gdzieś wyjeżdżają, ich tatusiowie ciągle remontują coś w domu a mamusie narzekają, że brak im pieniędzy.

      Delete
  5. Przytoczona opowieść może być interpretowana na wiele sposobów, ale wyobrażam sobie, co by było, gdyby kobiety wzięły sobie radę Jezusa do serca i zajęły się swoim rozwojem duchowym, nie dbając o byt rodziny...
    jotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zwracam uwagę, że Jezus był tylko jeden i taka wizyta mogła się zdarzyć bardzo rzadko.

      Delete
    2. Miałam na myśli raczej czasy współczesne...

      Delete
  6. Minimalizm jest do bani. Człowiek ma jedno życie, w dodatku ciężkie i trzeba z niego jak najwięcej dobrego wyszarpać. Nie rozumiem idei pozbawiania się tortu Pavlovej, samochodu i wygodnego łóżka.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wyszarpane dobro :)))
      Wyznam, że bardzo mnie to zestawienie rozbawiło.
      Pomyślałem sobie, że bałbym się trzymać takie dobro w domu.
      Pomijając fakt, że przy tej szarpaninie mogło stracić sporo blasku, to bałbym się żeby mnie nie ugryzło podczas snu.

      Delete
    2. Życie jest, jakie jest i jeżeli sami o coś się nie postaramy (ciężką pracą na przykład), to z nieba nam na pewno nie spadnie. O to chodzi z "wyszarpywaniem".

      Delete
    3. Ciężka praca...
      Mnie jakoś życie rozkapryszało.
      Po kilku latach "na posadzie', nieoczekiwanie trafiła mi się okazja robienia czegoś co bardzo polubiłem. Tego na pewno nie mogłem nazwać ciężką pracą gdyż wolałem to od każdego innego zajęcia.
      Wtedy też trafiłem na szefa, który głosił zasadę - znajdź sobie pracę, którą chętnie byś robił nawet za darmo.
      Nic dziwnego, że przypadliśmy sobie do gustu.
      Kwestią przypadku było, że on zaoferował mi wynagrodzenie przewyższające moje najśmielsze marzenia.
      A potem już tak poleciało.

      Delete
    4. Piękna sprawa, tylko życzyć każdemu takich szefów :-)

      Delete
    5. Mnie wydaje się, że kolejność jest jednak inna - lubić to co się robi i robić to dobrze, wtedy jest duża szansa na znalezienie dobrego szefa.

      Delete
  7. wedle słów piosenki o moich marzeniach-"o jakże chciałbym mieć wielki, żółty helikopter..." zapomniałem kto śpiewał.
    Tymczasem mam przed gałami, gdzie stoi, jak byk: Food Waste Report 2022-na jednego konsumenta przypada średnio ok. 74 kg zmarnowanej zywności-i wszystko w temacie. 930 mln ton żywności zmarnowanej...
    ???? już od dawna etos pracy...., roszczenia i pokolenia nierobów...
    gadanie takie.
    szczepan

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zakupy niepotrzebnych rzeczy zastąpiło ciężką pracę Marty, a oglądanie reklam i promocji zastąpiło słuchanie mędrców.

      Delete
  8. ....być może zawita do ludzi kryzys, ale i tak na beczkę Diogenesa niewielu się zdecyduje. Będą liczyć na "odrapane" od państwa. Za studenckich czasów minimalistami byli "sępy"-zupka i chlebek do oporu, drugie danie bez mięsa, ale z witaminami i to to był już konkretny łup... Proxima była rzeczywiście blisko..."bez pracy nie ma kołaczy", ale chleb nie walał się po śmietnikach.
    szczepan

    ReplyDelete