Sunday, September 1, 2024

Ucieczka na Południe

 Ucieczka na Południe?
Ciekaw jestem z czym taki tytuł może się obecnie kojarzyć?
Może z wycieczką do Grecji.

Mnie, w roku 1958, kojarzył się z drukowaną w odcinkach w Sztandarze Młodych powieścią Sławomira Mrożka o takim właśnie tytule - KLIK.
To były wakacje po I roku studiów, po praktyce robotniczej w Nowej Hucie wybrałem się z kolegą autostopem na Mazury, na kajaki. Właśnie wtedy publikowano tę powieść, na szczęście w kioskach mieli jeszcze niesprzedane egzemplarze Sztandaru Młodych z poprzednich dni tak że mieliśmy ciągłość lektury.

No dobrze, ale mamy rok 2024 i jesteśmy w Australii, dokąd uciekać na Południe?
Tym razem mam jednak na myśli kanadyjskiego narciarza Roberta, o którym pisałem ponad 2 tygodnie temu.
Przypomnę - Robert przyjechał do Australii na maraton narciarski Kangaroo Hoppet, wyścig został odwołany z powodu braku śniegu,  na szczęście tydzień później maraton narciarski organizuje Nowa Zelandia - kierunek - południowy wschód - i udało się!

Wyścig nazywa się Merino Muster czyli Spęd Owiec - KLIK.
Sprawdziłem wyniki - Robert ukończył maraton na 47 pozycji, pierwsze miejsce w kategorii wiekowej 75-80 - można sprawdzić - KLIK.

Mnie pozostaje już tylko wspomnieć moje wyprawy do Nowej Zelandii...
Pierwsza wyprawa była służbowa - byłem współautorem systemu komputerowego dla ubezpieczeń od wypadków przy pracy, który spodobał się jakiejś nowozelandzkiej firmie i zaprosili mnie na konsultacje.
Wrażenia były bardzo pozytywne...
Strona służbowa - potencjalny klient potraktował sprawę na serio i chyba za pół roku wdrożyli projekt w życie.
Obserwacje postronne - przedsiębiorczość.
Taksówkarz, który wiózł mnie z lotniska do hotelu opowiedział mi sporo o sobie - z zawodu był księdzem. Na pożegnanie podał mi swój numer telefonu, żebym zamówił u niego przejazd powrotny.
Oczywiście nie skorzystałem, wziąłem przypadkową taksówkę, pani taksówkarka wyznała mi, że też jest księdzem, zaproponowała nawet żebym wysłuchał podczas jazdy nadawanego właśnie w radio programu religijnego.
Wyznam, że byłem nieco rozczarowany, że nie zaproponowała mi dojazdu taksówką na Sąd Ostateczny.
Druga rzecz, która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie to wielu Maorysów w pracy na wszelakich stanowiskach. 
Trzecia sprawa - kraj - udało mi się wyskrobać 3 dni na pospieszne zwiedzanie - gejzery, wulkany, ośnieżone szczyty górskie, fiordy - Szwajcaria, Norwegia i Hawaje w pigułce.

Z innej beczki - nie wiem czy w Polsce ktoś ogląda mecze rugby, u nas trudno tego uniknąć.
Jeśli rugby, to trudno pominąć Nową Zelandię zaś rugby z udziałem NowoZelandczyków oznacza Haka - KLIK.

Na koniec wspomnienie narciarskie - rok 2000 - wybrałem się do Nowej Zelandii na narty z córką.
Na początku - przedsiębiorczość - nasz samolot się spóźnił, na płycie lotniska czekał na nas przedstawiciel biura podróży - pewnie nie chcecie tracić czasu na jazdę do hotelu, rozpakowywanie się...
Przebierzcie się w stroje narciarskie tutaj i zawieziemy was prosto do stacji kolejki linowej a bagaże dowieziemy do hotelu.

- Ale ja nie mam nart, muszę wypożyczyć - to oczywiście ja :(
- Nic straconego, podrzucimy cię (i córkę) do centrum miasta (Queenstown) tam wypożyczysz narty a potem poproś jakikolwiek samochód dostawczy żeby zawiózł was do kolejki linowej na Coronet Peak - KLIK. Daj im naszą wizytówkę i podaj swoje nazwisko, my im zwrócimy koszty dowozu.
Zatrzymaliśmy furgonetkę rozwożącą pranie.

Na nartach zjazdowych spędziliśmy 5 dni a potem pojechaliśmy do Snow Farm - KLIK, na Merino Muster.
Farma Śnieżna jest miejscem raczej odciętym od świata i w ciągu kilku dni pobytu tam wszyscy mieszkańcy nawiązali miłe kontakty. 
Sensacją był przyjazd w przeddzień wyścigu pani Helen Clark - premiery Nowej Zelandii - KLIK.
Uczestniczyła wraz z mężem w wyścigu na krótszym dystansie - 21 km.

Poniżej ja z Anią na starcie...




Wyznam, że trasa wyścigu niezbyt mi się podobała, ale to już sprawa drugorzędna.

P.S. Opcjonalny filmik - Rosjanie w Snow Farm - KLIK - ci w czarnych strojach, ich rywale to Amerykanie.

Z ostatniej chwili - mój kolega Robert w akcji...


11 comments:

  1. Ucieczka na południe kojarzy mi się z wyprawa w Bieszczady!
    Syn koleżanki mieszka teraz w Nowej Zelandii, trafił tam przypadkiem, zatrzymała go pandemia i został. Teraz koleżanka zamierza go odwiedzić.
    U nas nie do pomyślenia, by duchowni dorabiali jako taksówkarze, raczej maja swoje auta z kierowcami, a na pogrzeb i tak trzeba ich przywieźć!
    Udział w maratonach w takim wieku, dla mnie to kosmos! trzeba nie tylko wytrenowania, ale i końskiego zdrowia!
    jotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bieszczady - oczywiście !
      Duchowni na kilku etatach - nie zapominaj, że w Polsce też zdarzają się duchowni innych wyznań niż katolicyzm.
      Maratony narciarskie w późnym wieku...
      Wydaje mi się, że narciarstwo biegowe na poziomie amatorskim doskonale konserwuje sprawność - ten sport angażuje największą ilość mięśni a to tego jest to raczej równomierny i niezbyt intensywny wysiłek.
      Niestety zmiany klimatu bardzo ograniczają możliwości uprawiania narciarstwa.

      Delete
  2. U nas, jeżeli ucieczka na Południe, to tylko w góry. Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zgadza się, a mamy tych gór taką różnorodność - od Bieszczad do Sudetów.
      Pozdrawiam wzajemnie.

      Delete
  3. Rugby- Orkan Sochaczew mistrzem Polski. Jestem wiernym kibicem Orkana Sochaczew od wielu lat. Osobiście uciekam na północ, nad jeziora i morze.
    Mam "Dziennik 1962-1969" S. Mrożka i jak sam wyznaje na początku spalił "kilkanaście albo dwadzieścia kilka tomów, po dwieście stron blisko każdy. Uczucia dla tego dziennika straciłem już mniej więcej na trzy lata przed spaleniem." Ciekawe motywacje. Zadał sobie pytanie: jak żyć. A ja przed dylematem, jak przeczytać ponad 700 stron...
    "Dziennik...." Mrożka znalazłem na śmietniku...
    R.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wyznam, że w życiu nie byłem na meczu rugby, a już w Polsce... za moich czasów liga rugby chyba nie istniała.
      Dziennik Mrożka... to może być trudna sprawa - tu znowu wyznam, że czasem wolę nie zgłębiać życia artysty - ono może mocno rozczarować.
      Natomiast sztuki S.Mrozka - Tango, Policjanci, Śmierć Porucznika - niesamowite :)

      Delete
    2. W ostatnim ligowym meczu w drużynie przeciwników grał Nowozelandczyk Kapiolani San Jay Fihaki.
      R.

      Delete
  4. Ależ Ty Lechu masz wspaniałe wspomnienia...
    Stokrotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za miły komentarz.
      Wydaje mi się, że każdy ma wiele pięknych wspomnień, ja nieco się przechwalam swoimi i, co bardzo istotne, mam miłych czytelników.

      Delete
  5. Muszę się w końcu wybrać do tej Nowej Zelandii. Cały czas słyszę o niej same dobre rzeczy. Szkoda, że mało tam ludzi i jakoś gospodarka im kuleje, wszyscy przerzucają sie powoli do Australii.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nowa Zelandia - koniecznie trzeba się tam wybrać - mamy taki skarb tuż pod bokiem.

      Delete