Sunday, September 8, 2024

Wiosna

W Australii rozpoczęła się oficjalnie 1 września.

Już 21 sierpnia, drzewa przed bazarem zakwitły...

Wczoraj, 7 września - w drodze na bazar mijałem liczne grupki rowerzystów, którzy w soboty spędzają kilka godzin na rowerze.
Na bazarze zauważyłem kilku staruszków w krótkich spodenkach.
Drzewa - te z poprzedniego zdjęcia - zzieleniały...

Temperatury - w piątek w Melbourne osiągnęły 24C.
Kilka dni temu przyszły rachunki za elektryczność i gaz - za dwa ostatnie miesiące zapłaciliśmy A$300 mniej niż w roku ubiegłym, a przecież ceny elektryczności i gazu wzrosły.
Znaczy nie trzeba było ogrzewać domu w zimie.

Jak zwykle podczas jazdy samochodem włączyłem radio - muzyka tak potężna, że o mało co nie wpadłem na drzewo -- Requiem Verdiego - KLIK.

Dies Irae - Dzień Gniewu...
Bóg gniewa się na stworzony przez siebie świat.
Nie wiem dlaczego to wykonywano kiedyś podczas mszy pogrzebowej - nieboszczyk nie miał szansy już się przestraszyć.

Odebrałem to nowocześnie - jako aluzję do pogody - już w tej chwili pojawiają się wezwanie aby przygotowywać się do pożarów lasów. W naszym przypadku przełoży się to chyba na spory wzrost kosztów klimatyzacji.

Póki co cieszyłem oczy widokiem kwiatów na naszej ulicy...


P.S. Dla miłośników muzyki - Dies Irae z Requiem Mozarta - KLIK.

16 comments:

  1. wydawało mi się, tak z czysto logicznej matematyki, że Wiosna w Australii zaczyna się w okolicach 22 września, ale tak na dobrą sprawę to jest kwestia umowna i z różnych technicznych względów taka umowa, o której piszesz może być wygodniejsza, za to Naturze jest centralnie wszystko jedno, czy ludzie używają pojęć "pory roku", ile ich wymyślą, jak je uplasują w kalendarzu i jak je nazwą...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zgadza się, gdy mieszkałem w Polsce wiedziałem, że pory roku są zsynchronizowane z pozycją Ziemi względem Słońca, a zatem jesień/wiosna rozpoczyna się po zrównaniu dnia z nocą.
      W Australii chyba uznali, że to zbyt skomplikowane i zsynchronizowali z początkiem miesiąca.

      Delete
    2. bo w Polsce pory roku mają chyba raczej znaczenie symboliczne i do różnych celów praktycznych są bez znaczenia, liczy się tylko sam kalendarz...
      tak swoją drogą to czytałem kiedyś o takim projekcie reformy kalendarza: 13 miesięcy, każdy ma równo cztery tygodnie, co daje: 13 x 7 x 4 = 364 dni plus 1 lub 2 dni "niezrzeszone"... wygląda to na projekt elegancki swoją prostotą i chyba ułatwiający życie, ale istnieje tyle irracjonalnych przeszkód jej przeprowadzenia, że... od dawna już o tym projekcie nie słyszałem :)

      Delete
    3. Pory roku chyba wszędzie mają tylko znaczenie symboliczne.
      13 4-tygodniowych miesięcy. Niestety rok słoneczny jest na tyle pokręcony, że każdy kalendarz musi mieć jakieś wyjątki.

      Delete
    4. sam rok słoneczny przebiega płynnie, to tylko nasz obecny kalendarz go komplikuje, gdyby go zmienić na ten "13x4", to mnóstwo oprogramowania sterującego wieloma procesami by się uprościło, a gdy coś prostsze, to trudniej o błąd systemu :)

      Delete
    5. Rok słoneczny... nie zgodzę się, ze przebiega płynnie. Po pierwsze nie jest zsynchronizowany z cyklem Księżyca, po drugie nie jest zsynchronizowany z cyklem obrotu Ziemi czyli... praktycznie nie jest zsynchronizowany z niczym.
      Nie przyszło mi do głowy żeby jakieś oprogramowanie mogło mieć problemy z kalendarzem

      Delete
  2. Wlasnie tego najbardziej zaluje - utraconych czterech por roku jakie mialam w Arkansas. Tam tez lato bylo okutnie gorace ale upaly trwaly 4 miesiece co robilo reszte roku bardzo przyjemna a zimy nie byly dlugie czy dokuczliwe. Tam wlasnie wiosna byla najpiekniejsza i taka ukwiecona co chwile czyms nowym jak na Twoich zdjeciach.
    Tutejszy klimat bardzo mnie mnie meczy, zwlaszcza wilgotnosc powietrza i doslownie podejrzewam ze skroci me zycie bo choc jestem tu dopiero 2 miesiace juz widze ze wyssalo ze mnie wszystkie sily i energie. A przeciez nie przebywam na zewnatrz , tyle co przechodze przez parkingi.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Masz rację, klimatyczne pory roku to bardzo istotna sprawa. Życzę przyzwyczajenia się do warunków w jakich obecnie mieszkasz.

      Delete
  3. Można się przestraszyć!
    24 stopnie, to my mamy latem, za to teraz u nas Afryka, choć nie, podobno wyż kazachsko-rosyjski.
    Piękne kwiatki, my dziś podziwialiśmy dynie i chmiel, na festynie w skansenie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Masz rację, ja już mam stracha myśląc o nadchodzącym lecie.
      Zdarzały się o nas temperatury około 44C, na ogół nie trwały dłużej niż 2 dni, to się dało wytrzymać, ale zdrowie było młodsze.

      Delete
  4. Ale masz dobrze - wiosna na horyzoncie. U nas dzień dramatycznie się skurczył, suche liście na ziemi... Ech, jesień idzie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Właśnie, zaskoczyły mnie nieco te informacje z Polski o oznakach jesieni gdy jednocześnie temperatury zachowują się jak w szczycie lata.
      Suche liście... nie wiadomo czy to efekt upałów czy jesieni.

      Delete
  5. A tak ogólnie mówiąc to wiosnę czy inne pory roku ma się głównie w sercu.... no i w głowie...
    Stokrotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dobra uwaga... zastanowiłem się chwilę i doszedłem do wniosku, że ja chyba nie mam serca do kraju w którym mieszkam :(

      Delete
  6. Monumentalne jest Requiem Mozarta. Marzy mi się kiedyś wysłuchać na żywo. Ale chyba nie jest zbyt często grana. Ostatnio grano w rocznicę wybuchu czy zakończenie I wojny światowej. Niestety nie mogłam pójść. Żałuję. No popatrz u was początek wiosny i wszystko kwitnie, u nas zaczyna się za tydzień jesień i wszystko powoli zamiera, choć w tym roku zaczęło zamierać już dużo wcześniej niż zwykle. Widziałam spadające kasztany już w lipcu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Requiem Mozarta rzeczywiście robi wrażenie, miałem przyjemność słuchać go na żywo kilka razy.
      Requiem Verdiego, które tu wspomniałem - nie znam innych części poza Dies Irae, muszę posłuchać.

      Delete