Saturday, November 16, 2024

20 lat temu

Ostatni raz zmieniłem pracę....

Pracę zmieniałem dość często - w Polsce głównym powodem zmiany była chęć pracy na nowszym komputerze, w Australii... bankructwo firmy, która mnie zatrudniała.
W ten sposób doprowadziłem do ruiny 6 dużych firm, ale ostatnia - duża firma ubezpieczeniowa, widocznie była dobrze ubezpieczona i to ona mnie wyrzuciła.

Muszę przyznać, że potraktowali mnie bardzo dobrze - dali sporą odprawę i opłacili dla mnie kurs starania się o pracę.
Staranie o pracę...
Szanse miałem marne - informatyk, 63 lata, od 5 lat nie nauczyłem się niczego nowego.
Na kursie zwróciłem uwagę na dwie sprawy
- resume - opis kariery zawodowej.  Uważaj, nikt nie będzie tego czytał więc nie wysilaj się. Twoje resume zostanie przeskanowane żeby znaleźć słowa kluczowe a najważniejsze z nich to implemented - czyli projekt został wdrożony.
- interview - popatrz z sympatią na zespół przesłuchujący i wybierz osobę,  którą mógłbyś polubić. Odpowiadając na pytania mów właśnie do niej, to doda ci pewności siebie i masz już jeden głos poparcia.

Spróbowałem i właśnie tak wyszło :)

Kolejna praca - potężna hinduska firma Infosys - KLIK.
Doprawdy, nie mam pojęcia dlaczego mnie przyjęli, widocznie na interview byłem tak przekonujący.

Przed zmianą pracy miałem jeszcze 2 tygodnie wolnego, koniec listopada, pojechałem na rajd rowerowy.
Nie byle jaki rajd - Great Victorian Bike Ride - 8 dni, 600 km. cudowna trasa - Great Ocean Road - KLIK.
I ponad 8,000 uczestników.
Zasady - organizator zapewnia wyżywianie, pola campingowe na nocleg, transport bagażu.
Moim towarzyszem był Tadeusz, niezwykle doświadczony rowerzysta - przejechał na rowerze przez Kubę, USA, Skandynawię, wzdłuż Dunaju i dużo, dużo dalej.

Start - autobusy dowiozły nas i nasze rowery do niewielkiej miejscowości. Pierwszy etap - 45 km.
Tak wyglądałem pierwszego dnia...


 Teraz znaleźć mój bagaż...

I rozbić namiot...

To oczywiście tylko fragment pola namiotowego.

Skorzystać z toalety i prysznica...


I jeść...




Kolejka?
Niektórzy narzekali, ja po latach doświadczeń w PRL nie widziałem powodu.
Relaks - jedzenie gwarantowane a póki co - miłe towarzystwo, można podzielić się wrażeniami z trasy.

Zresztą po obiedzie rowerzyści spieszyli do pobliskiej miejscowości a tam mieli już spory wybór kolejek...



Na terenie kampingu również pojawiały się grupy artystów...









Na terenie kampingu również pojawiali się artyści...


8,000 rajdowców i ponad 300 ochotników, to była operacja logistyczna godna jakiejś licznej armii. Żadna z miejscowości koło których nocowaliśmy nie miała ponad 400 mieszkańców, najmniejsza miała ich 80. A zatem organizator musiał dostarczyć i zainstalować generatory elektryczności, wodę i system kanalizacyjny.

Oczywiście mieliśmy szosę do całkowitej dyspozycji, liczne patrole policyjne, niekończący się łańcuch rowerzystów na szosie....





Najkrótszy odcinek dzienny to było 45 km pierwszego dnia. Najdłuższy 102 Km - płaski teren. Tylko jednego dnia mieliśmy brzydką pogodę, tego dnia mieliśmy też sporą wspinaczkę.
Przy tej okazji sprawdziłem jak szybko potrafię zjeżdżać z góry.
Ponad 65 km/h czułem się już bardzo niepewnie, miałem wrażenie, że rower stracił przyczepność do szosy. Jednak wiele osób było znacznie bardziej odważnych.

A potem dzień przerwy.
Odwiedziła mnie synowa z najnowszym dodatkiem do rodziny...


Codzienne widoki na trasie...






I tak dojechaliśmy do celu.
Żona Tadeusza przywiozła nas pod nasz dom...


Spojrzałem na to zdjęcie i zasmuciłem się - więc ten rajd tak mnie wyczerpał. Tadeusz wygląda przy mnie jak skowronek.

Za kilka dni zacząłem pracę w dużym banku, ale jakoś nie dawała mi satysfakcji i po dwóch latach zrezygnowałem.

14 comments:

  1. No coz. Duze nie zawsze jest tylko piekne... Podziwiam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Liczba uczestników dowodzi, że jest to impreza dostępna dla każdego. GVBR jest nadal kontynuowany, w tym roku już po raz 40.

      Delete
  2. Taki rajd to dopiero przygoda! Dla samych widoków warto było się zmęczyć:)

    ReplyDelete
  3. Great Ocean Road to bardzo popularne miejsce, dwa razy przejechałem tam samochodem z dzieciakami. Za pierwszym razem dzieciaki przeszły przez London Bridge - to te skały na pierwszym krajobrazowym zdjęciu, wtedy jeszcze były połączone z lądem.
    Dzieci uczestniczyły w GVBR dwa razy.

    ReplyDelete
  4. Wielki wyczyn, wielki rajd i widać świetną organizację.
    Nie dziwi mnie, że nadal jesteś w dobrej formie!
    Podziwiam kondycję i zdrowy styl życia.
    Piękne krajobrazy na zdjęciach:-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wyczyn może nie taki wielki, w końcu razem ze mną jechało 8,000 ludzi, ale ciekawa przygoda.

      Delete
  5. Masz piękne, ciekawe życie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. To już zdecydowanie czas przeszły, ale co się ubawiłem to moje.

      Delete
  6. I jeszcze na tych zdjeciach bagazy, namiotow, kolejek do tego i owego, usmiechacie sie !. Mnie by zabilo a przede wszystkim nigdy bym sie nie zdecydowala na tak trudny wyczyn . Nie lubie tez wszelkich zgromadzen, chaosu...
    Jedak potrafie docenic Twoj zapal i wytrzymalosc.
    Widziane krajobrazy przepiekne jednak mysle ze mozna je dokladniej zbadac sposobem indywidualnej wycieczki - ale pewnie to ja jestem taka wygodna.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Całkowicie się zgadzam - to wymaga całkowitego przestawienia mentalnego, ale mnie akurat to odpowiadało.

      Delete
  7. Oglądam z wielkim zainteresowaniem zdjęcia i podziwiam!
    A co do pracy - chyba nigdy się o nią nie starałam, zawsze przychodziła sama 😂 Toteż nigdy nie byłam na żadnym interview!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Praca do Ciebie przychodziła zamiast Ty do pracy.
      A ja do pierwszej pracy musiałem przychodzić już o 6:30 rano :(
      Szczęściara :)

      Delete
  8. Moje uznanie za te Twoje wszystkie dokonania i osiągnięcia.
    Ale najbardziej mi się podobasz z tym maleństwem na plecach :-))
    Stokrotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. No cóż, moje dokonania to były wybryki skoncentrowane na sobie samym a wnuczęta... to przecież budulec przyszłych pokoleń.

      Delete