Tuesday, November 5, 2024

Pierwszy wtorek

 ...listopada - oznacza w Australii Melbourne Cup.

Napisałem o tej imprezie około 10 wpisów więc dzisiaj będą tylko wiadomości bieżące.

W trawie coś piszczało już wczoraj...
Odwiedziłem parę starszych wnucząt, ich rodzice i rodzeństwo skorzystali z długiego weekendu i pojechali nad morze więc wpadłem żeby ich trochę pocieszyć w samotności.
Po drodze zbadałem trawę w parku niedaleko ich domu.
Oj... kłuje.
Park to nie taka jakość trawy jak boisko krykieta.
W tym momencie stuknąłem się w głowę - przecież trzeba było odwiedzić najbliższy nam tor wyścigowy i tam spróbować.
Ale w parku też zobaczyłem coś ciekawego...


Puch.
Skąd się to tutaj wzięło? Przywiało z pustyni?

WTOREK - Melbourne Cup.
Pogoda jakiej chyba nigdy w tym dniu nie było - czyste niebo, słońce.
Coś mnie tknęło i zbadałem sytuację pod drzewem morwy na sąsiedniej ulicy...


Masakra na chodniku.
Na trawniku było trochę lepiej,  objadłem się do syta i jeszcze zebrałem trochę dla żony.


Godzina 15:00 - The Nation Stops.
Włączyłem transmisję telewizyjną.
Rozpoczęła się ostrzeżeniem...


Jest szansa, że przegrasz.

A potem uroczyste wniesienie Puharu...


I wreszcie wyścig... relacja  TUTAJ.

Jak zwykle obstawiliśmy kilka koni.
Jak zwykle żona wygrała kilkanaście dolarów :)

I jeszcze prognoza pogody na jutro...


Chłodna noc a potem, w ciągu kilku godzin, temperatura podskoczy o 20 C.

4 comments:

  1. Jadłam kiedyś morwę, teraz nie spotykam, albo rośnie w miejscach zbyt dużego ruchu aut.
    Wygrana zawsze cieszy! gorzej z upałami, wedle mapki lekko nie będzie!

    ReplyDelete
  2. chodziłem kiedyś na wyścigi i rzecz jasna grałem, bo jakże tu nie postawić paru drobnych będąc już na torze... chyba nawet jestem do przodu z tego grania w ogólnym bilansie, choć są to sumy nie warte nazywania ich "pieniędzmi"... przy okazji poznałem co nieco ciekawych osób... zobaczyłem też trochę dramatów ludzi, którzy grać nie umieli, bo nie grali "w konie", tylko "w pieniądze"... ale miałem też okazję zobaczyć, jak to wszystko wygląda od środka, a zwłaszcza "od stajni", jak te konie są traktowane... nie chcesz czytać tego, co mógłbym o tym napisać, co zobaczyłem... wtedy odpuściłem ten temat, przestałem to wspierać... dotarło do mnie w pewnym momencie, że nie jest to zabawa z innymi zwierzakami, ale kosztem tych zwierzaków... bardzo pięknych zresztą, wartych swobodnego biegania po zielonych plenerach, a nie bycia katowanymi przez wredne, żądne kasy nagie małpy...
    ...
    morwy... urodziłem i wychowałem się wstępnie w podwarszawskim Milanówku, stolicy polskiego jedwabiu... najlepszego na świecie, lepszego niż oryginalny chiński... cóż inni mogą wiedzieć o morwach z tamtych lat... ale to se ne vrati, obowiązuje już inna bajka, jednak powspominać miło... dziękować, że mi przypomniałeś ten motyw...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
  3. Widzę, że i w Australii są dosyć duże amplitudy temperatur. Pozdrawiam

    ReplyDelete
  4. Owoce morwy bardzo smaczne choć w Polsce nie jest ich za wiele. Jedwabniki wolą liście więc owoce zostają dla ludzi i innych zwierząt:) Nawet nie wiem czy jeszcze są polscy hodowcy jedwabników? Dawno temu miałam przyjaciół, którzy się tym zajmowali bez większego sukcesu więc na jednym sezonie poprzestali.

    ReplyDelete