Święta za pasem więc nasz oddział St Vincent de Paul Society roznosi paczki świąteczne dla naszych regularnych klientów.
Zawartość paczek - hmmmm.... powiem tylko, że menu układał tradycyjny Australijczyk a więc ja nie tknąłbym większości produktów. Tylko czekam aż ktoś zaskarży nas za zrujnowanie zdrowia.
Sporą część produktów dostarczają nasi parafianie (według podanej listy). Kiedyś wystarczało to na wszystkie paczki. Pomagał mi wtedy mój 11-letni wnuk.
Teraz musimy sporo dokupować.
Nie o tym chciałem jednak napisać.
Po posortowaniu produktów, dokupieniu brakujących, zapakowaniu paczek, ruszyliśmy w drogę.
Paczki rozwożą dwuosobowe osoby. Przynajmniej jedna osoba, to członek naszego oddziału. Towarzyszyła mi młoda pani, z pochodzenia Chinka, z dwoma synami, 6 i 8 lat.
Po pierwsze, zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie.
Poza tym, że była młoda i piękna, gdy zwracała się do synów była w tym jakaś, jakby tu powiedzieć... jakaś przedwojenna klasa.
Po drugie, w miarę postępu akcji moja towarzyszka zachowywała klasę, natomiast jej synów ogarniał coraz większy strach.
Gdy odwiedzam regularnie tych ludzi jakoś nie zwracam dużej uwagi na ich wygląd. Inna rzecz, że niektórych nie odwiedzałem kilka lat.
Teraz spojrzałem na nich z perspektywy osoby z zewnątrz.
Odwiedziliśmy 11 osób. Conajmniej 6 z nich prezentowało się fatalnie. Nie chodzi mi o naturalny proces starzenia się, oni wyglądali jak ludzie z marginesu społecznego - zaostrzyły im się rysy, skołtuniły włosy, ochrypły głosy. Do tego jakaś nerwowość lub nachalność w mówieniu.
W jednym przypadku drzwi otworzyła nam córka klientki, jakieś 12 lat, bardzo ładna i dobrze ułożona panienka. Zawołała matkę i... nie potrafię opisać - tragedia.
Zaś końcowa wizyta - klientki nie było w domu. Zadzwoniłem do niej po instrukcję.
- Mój syn (17 lat) powinien być, ale pewnie nie słyszy waszego stukania. Poczekajcie, zadzwonię do niego to wam otworzy.
Za kilka minut w drzwiach ukazał się syn.
Tym razem i ja się przestraszyłem.
Ostatni raz widziałem go ponad 4 lata temu. Normalny chłopak. Matka wspominała wtedy o jego szkole, kolegach, że rodzice kolegi zaprosili go na weekend.
A wczoraj - moja pierwsza reakcja była - ten chłopak jest na środkach odurzających. Znowu nie potrafię opisać.
I do tego ta myśl: czy dziewczynka, którą przed chwilą odwiedzilismy bedzie za 4 lata wyglądać tak samo?
Zaczne od tego ze obdarowani to z pewnoscia ludzie kwalifikujacy sie na pomoc czyli majacy problemy finansowo-rodzinne a tacy z reguly sa dotknieci jakas patologia, nie zawsze chodzi jedynie o chorych i wiekowych. Jakze czesto dzieci takich ludzi nasladuja rodzicow/rodzica.
ReplyDeleteWielka szkoda ze tak jest bo z Twego opisu wynika ze jeszcze kilka lat temu byli zdrowymi osobnikami, z potencjalem na normalne i radosne zycie.
Narkotyki to okropny nawyk, rujnujacy czlowieka i jego najblizszych. Czego nie rozumiem to fakt ze przeciez powinni byc swiadomi co wynika z ich uzywania a mimo to daja sie wciagnac. Otoczenie ma niezmierny wplyw na mlodych.
Bardzo ladnie postepuje Twoj oddzial a wnuk niezmiernie przystojny chlopak, bardzo mi sie podoba.
Regułą naszego Stowarzyszenia jest "give people hand up, not hand out".
DeleteHand out, to w w tym przypadku jałmużna, coś danego żeby obdarowany się od nas odczepił.
Hand up powinno pomóc osboe obdarowanej podnieść się z dołów w jakich się znajduje.
Powtarzamy sobie tę maksymę co miesiąc, ale według mnie poza może dwoma osobami, dajemy jałmużne na odczepne.
Według mnie jedyna rozwiązanie, to wysłanie tych ludzi do pracy, ale w gospodarce zafascynowanej wydajnością pracy nie ma dla nich miejsca. Wolimy pracować wydajnie i płacić niewydajnym zasiłki.
Narkotyki, świadomość skutków.
Przyznam, że ja się tym ludzim nie dziwię. W tv widzą tylko ludzi pięknych, bogatych i szczęśliwych. Zdają sobie doskonale sprawę, że nigdy nie trafią do tego grona. A wystarczy tylko coś połknąc czy wciągnąć nosem (nie orientuje się zupełnie w tej dziedzinie) i ma się kilka godzin błogości .
U nas czesto sie widzi ludzi z plakatami proszacych o pieniadze. Kazdy pisze ze biedny i glodny. Ba, biblioteki sa u nas otwarte dla takich, widze ich odpoczywajacych, w lecie korzystajacych z klimatyzacji, w zimie z ogrzewania. Wiem ze niejeden faktycznie jest bezdomny i w tragicznej sytuacji ale tych ktorych widuje na skrzyzowaniach strategicznie ulokowanych by gnebic kierowcow, nie pojmuje - wiekszosc to ludzie mlodzi, bez zewnetrznych oznak kalectwa, robiacych wrazenie ze mogliby pojsc do pracy. I nie brakuje u nas pracy - jesli sie chce. Moze nie otrzymalby stanowiska menadzerskiego ale istnieje wiele zajec ktore dalyby regularny zarobek. Ludzie z godnoscia tak postepuja, podejmuja sie przeroznych zajec byle zarabiac praca.
ReplyDeleteCzasem nie czuje sie dobrze nie dajac takim datku bo trudno ocenic na oko komu sie nalezy a kto jest naciagaczem ale ogolnie ja i inni ludzie nie jestesmy do tego skorzy wiedzac ze ogol takich chce zarobic na alkohol lub narkotyki.
Jak u Ciebie wielu naciaga koscioly tez - i czesto mozliwosci pomocy naprawde potrzebujacym rozchodza sie na tych nierobow i nalogowcow.
Dla mnie zjawisko nalogu wsrod bogatych i slawnych tez jest niezrozumiale.