Friday, February 9, 2024

Prawo do niepracy

W Australii politycy pilnie pracują nad prawnym usankcjonowaniem prawa do wyłączenia się z obowiązków służbowych (Right to disconnect) - KLIK.

Jak sama nazwa wskazuje chodzi o prawo pracownika do nieodbierania poleceń służbowych wysłanych po ustalonymi godzinami pracy.

To do tego trzeba aż prawa?

A na gruncie prywatnym - zastanawiam się czy w kontrakcie ślubnym wprowadzi się obowiązek odbierania telefonów od współmałżonka?

Oczywiście, wielu szefów wysyła po godzinach polecenia do pracowników, ale czy z tego wynika że pracownik musi je zacząć wykonywać natychmiast?
Zdaję sobie również sprawę, że w wielu przypadkach na pracownika wywierany jest wielki nacisk żeby te polecenia wykonywał.
I jeszcze inne spojrzenie - a co jeśli szef przekaże mi polecenie tuż przed końcem godzin pracy i ja nie potrafię się wyłączyć i rozmyślam nad tym po godzinach.

Rozejrzałem się jak sprawa wygląda w innych krajach:
Liderem okazuje się być Francja, ale ja zrozumiałem, że istotą prawa jest zakaz karania pracowników za to że nie odebrali, nie wykonali, poleceń wydanych po godzinach pracy.
Tutaj pełna zgoda, ale czy do tego trzeba prawa?
Może i trzeba - pracownik ukarany za tego typu "zaniedbanie" może się odwoływać, zgłaszać sprawę do przeróżnych instancji, ale po pierwsze to kosztuje sporo czasu i zabiegów a przy okazji bardzo psuje atmosferę wokół pracownika. Jasne przepisy w tej dziedzinie mogą ułatwić ten proces.
On/ona może wygrać konkretny przypadek, ale jest duże ryzyko, że na zawsze popsuje sobie opinię w firmie.

EU rozważa wprowadzenie francuskiego rozwiązania (jeśli to można nazwać rozwiązaniem).

Niemcy podeszli do sprawy bardziej rzeczowo - Volkswagen już w 2011 ustawił swoje serwery tak żeby nie wysyłały emaili i sms-ów do pracowników między 6 wieczorem a 7 rano.
Chwileczkę - a co z pracownikami, którzy pracują na 2. zmianę?
A co jeśli znajdzie się taki perfidny szef, który wyśle sms ze swojego prywatnego telefonu?
Tu przypomina mi się opinia Lenina na temat szans przeprowadzenia rewolucji w Niemczech: jeśli Niemcom wydasz polecenie, żeby opanowali stację kolejową, to oni najpierw staną w kolejce do kasy żeby kupić bilety peronowe.

Przegląd globalnej sytuacji w tym temacie TUTAJ.

Moja opinia - bardzo niejasna sprawa.
Jak wspomniałem wcześniej, skorzystanie z takich praw może bardzo utrudnić pracownikowi dalszą pracę i karierę.
Z drugiej strony - na pewno istnieje wielu bardzo bezwzględnych pracodawców, którzy użyją każdego sposobu żeby wycisnąć z pracownika jak najwięcej za jak najmniejsze pieniądze.
Z trzeciej strony, chociaż to dotyczy raczej pracowników biurowych i "koncepcyjnych" wiele prac ma charakter trudny do zmierzenia i skwantyfikowania i podejrzewam, że w większości takich sytuacji, pracownicy spędzają sporo płatnego czasu na zajęcia nie mające nic wspólnego z obowiązkami służbowymi.
Co śmieszne, to właśnie tej kategorii pracowników będzie najłatwiej skorzystać z prawa do wyłączenia się.

Jakie to szczęście, że moi pracodawcy nie mieli nigdy szansy porozumieć się ze mną poza godzinami pracy.

18 comments:

  1. Jak zwykle lubimy sobie utrudniać życie, ale z drugiej strony, nie dziwią mnie takie rozwiązania prawne, bo nawet jeśli nie muszę wykonać od razu polecenia, to nękanie telefonami od szefa bywa w niektórych firmach meczące.
    Jeszcze bardziej to się odczuwa w oświacie, gdy do wychowawcy dzwonią jeszcze rodzice lub przedstawiciele różnych instytucji...a dyrektor ma obowiązek odpowiadać na każde zapytanie rodzica zadane w mailu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Relacja rodzic-nauczyciel to chyba taki wymiar pracy, którego żadne przepisy nie uregulują.

      Delete
  2. Osobiście nie zetknęłam się z taką sytuacją, ale moje koleżanki z pracy owszem. Zawracają im d... nie tylko dyrektor, ale i rozmaite osoby, z którymi współpracujemy. Często na WhatsApp przesyłają nawet dokumenty, z czego wynika, że dziewczyny potem muszą wykonywać dodatkową pracę, żeby je umieścić potem tam, gdzie ich miejsce.
    Cóż, podały numer komórki do wiadomości... Mnie ani się śni.
    Generalnie myślę, że jeśli pracownik jest cennym nabytkiem dla firmy, to łatwiej mu się postawić - "pracuję w tych godzinach i tyle", podczas gdy reszta boi się podskoczyć szefowi.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przenoszenie dokumentów z WhatsApp w inne miejsca może chyba odbywać się w godzinach pracy.

      Delete
  3. po co aż ustawa?... istnieje pojęcie "dyspozycyjność" i kwestię tej dyspozycyjności można zawrzeć w umowie kupna/sprzedaży własnego czasu, powszechnie zwanej "umową o pracę"... i tyle...
    ech, czegóż ten socjalizm nie wymyśli...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dyspozycyjność zdefiniowana w umowie o pracę.
      Rozumiem, że jeśli umowa o pracę definiuje czas pracy na 5 dni po 8 godzin, to dyspozycyjność poza tymi godzinami = ZERO.

      Delete
    2. dyspozycyjność to sprawa tylko i wyłącznie między sprzedawcą czasu (pracobiorcą) i nabywcą (pracodawcą), więc nadrzędne przepisy nie powinny się za bardzo wtrącać...
      jeśli ktoś tak lubi pracować, że chce uprawiać ten sport poza formalnymi godzinami, to dlaczego mu to utrudniać, skoro tak się dogadał z szefem?...

      Delete
    3. Sprawa wyłącznie między pracosprzedawcą a praconabywcą.
      Niby wyłacznie, ale czasem jedna strona ma miażdżącą przewagę i ją wykorzystuje.

      Delete
  4. Los sprawił, że pojęcie "obowiązek pracy" jest dla mnie obce.
    Bardziej pracuję nad organizacją swojego odpoczynku, nauki i poświęceniu się swoim pasjom. Praca w 'wolnym zawodzie" dawała pewien komfort psychiczny, ale i mobilizowała poprzez terminy.
    Młot

    ReplyDelete
    Replies
    1. Praca w wolnym zawodzie - na pewno taki człowiek jest panem swojego czasu, z drugiej strony istnieje pokusa zarobienia więcej kosztem większego wysiłku.
      W wielu miejscach pracy nie ma takiej możliwości.

      Delete
  5. Sa zawody ktore wymagaja roznorodnosci godzin pracy ale to jest zazwyczaj ujete w umowie wiec jasne i niedysputowane.
    Moj zawod technika laboratoryjnego mial scisle 8 godzin pracy wiec nie tyczylo mnie, cala moja rodzina ma podobnie. Zdarzaja sie ze otrzymuja pogodzinne emaile zawiadamiajace o czyms z ostatniej chwili ale to tylko powiadomienia uprzedzajace np o zmianach planu nastepnego dnia czy zmianie godziny zebran i takie tam, czyli nie wymagajace dodatkowej pracy tylko przeczytania.
    Z moich obserwacji wynika ze przynaleznosc do UE czesto komplikuje i wiaze rece poszczegolnym czlonkom, narzuca im szablon stylu zycia i bycia, okrada z indywidualnosci i specyfiki danego kraju. Faktycznie gdy ostatnio bylam w Europie to chwilami nie wiedzialam w jakim kraju jestem bo takie sie staly jednakowe. Ta obserwacja nie tyczy tekstu Twego wpisu, tak mi sie tylko skojarzylo.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Skojarzenia bardzo dobre i w dużej mierze słuszne.
      Ja pracowałem w czasach tak prehistorycznych, że porównania z teraźniejszością nie mają sensu.
      Nasza córka natomiast dała radę przekonać kolejnych pracodawców, że wszystkie obowiązki służbowe da radę wykonać w 5 dni tygodnia, w godzinach 9-5 więc wszystkie polecenia wydane poza tym przedziałem czasowym muszą poczekać.

      Delete
  6. Właściwie w takiej sprawie powinna wystarczyć zwykła ludzka przyzwoitość, która nakazuje szanować czas prywatny pracowników. No, ale do tego potrzeba "ludzkiego szefa" a o to czasem trudno.

    ReplyDelete
  7. Zwykła ludzka przyzwoitość?
    A w czym to się mierzy?
    Bo obecnie liczą się tylko elementy wymierne, mierzalne, arytmetycznie porównywalne.

    ReplyDelete
  8. Mnie nie potrzeba żadnej ustawy. Bardzo ładnie mi idzie nieodbieranie po godzinach pracy telefonów i poczty służbowej.

    ReplyDelete
  9. Bo w Tobie i z Tobą jest MOC!
    A ci nie tak mocni potrzebują ustawy... albo choćby ustawki.

    ReplyDelete
  10. Bardzo popieram tę inicjatywę rządu, by zakazać pracodawcom wydzwaniania po godzinach. Nie muszę ich od razu pozywać o to, że do mnie piszą i się z nimi sądzić. WYstarczy fakt istnienia takiego prawa- wtedy odstraszy to niektórych pracodawców. Kolejni pójdą za ich przykładem, bo nie dzwonienie do pracownika stanie się ,,normą''. A ci, którzy się nie dostosują, to albo będą się sądzić z pracownikami, albo ci będą po cichu odchodzić, bo ,,gdzieś może być normalnie'', albo dadzą sobie wejść na głowę.
    Ci, którzy nie potrafią przestać myśleć o zleceniu/ zadaniu otrzymanym 5 minut przed końcem pracy, mają pecha- tego żadne prawo nie naprawi. Ale to right to disconnect pomoże chociaż większej części : )

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to się zgadzamy.
      Sprawa w tym, że w wyniku Covidu wiele osób pracuje zdalnie, z domu i tu godziny pracy robią się raczej elastyczne.
      Myślę, że w większości przypadków można się dogadać, ale gdy pracodawca zamierza karać za niewykonanie takich zadań, to konieczne jest PRAWO.

      Delete