Piątek...
Po mocnych wrażeniach czwartku przyszła pora na uspokojenie - wizyta w bibliotece.
Na frontowej ścianie zegar słoneczny...
Nasze dni są jak cienie...
Nie wiem czy zgodzę się z tym stwierdzeniem?
Odebrałem zamówioną wcześniej książkę i pospacerowałem trochę przed biblioteką...
Doprowadzenie wody - oj chyba musi być nieszczelne skoro tyle roślin tam wyrosło.
Niespodziewanie podeszła do mnie jakaś pani:
- Czy nie uważasz, że moja laska jest lepsza niż twoja?
Zerknąłem na tę laskę... znaczy kijek do podpierania - to nie była laska, ale kijek zakończony kółkiem.
- Rozumiem - odpowiedziałem - to może być dobre, ale w moim przypadku istotne jest zapobiec utracie równowagi czyli muszę mieć laskę, która nie osunie się na ziemi.
Zerknąłem na laskę, która wszczęła tę rozmowę...
Nie wyglądała zbyt ciekawie, wiek około 60, cech charakterystycznych brak.
Pani zrobiła dwa kroki - bo widzisz ja mam Multiple Sclerosis (Stwardnienie Rozsiane) i taka laska ułatwia mi płynne chodzenie.
- Tania - przedstawiła się.
- Tatiana - zmodyfikowałem.
Multiple Sclerosis!!!
Opowiedziałem Tani historię Anny Bartuszek, blogerki cierpiącej na MS...
i w jaki sposób zaktywizowała mnie ona na sporo lat - KLIK.
Tania uśmiechnęła się i zaproponowała żebyśmy przysiedli na chwilę na przedbibliotecznej ławce.
- Czekam tutaj na córkę - wyjaśniła - to jedna z niewielu bibliotek, które są otwarte po 5 wieczorem, przyjeżdżamy tutaj aż z Croydon (15 km).
- Po co jeździcie tak daleko?
- Córka może tutaj pograć w gry komputerowe. Nie mamy w domu komputera, nie mamy też telefonu.
- Ja mam niedowład dłoni i palców i nie mogę posługiwać się klawiaturą - odpowiedziała na moje zdumione spojrzenie. - A córka nie ma jeszcze 16 lat, to nie zgodziłam się na zakup telefonu. Za rok będzie miała prawo decydować.
- Wyobraź sobie, że szkoła miała do mnie pretensje, że nie mam telefonu, że niby utrudniam im kontakt - to JA im utrudniam??
Ja mieszkam 2 kilometry od szkoły, jak coś się stanie to mogą do mnie przybiec w 10 minut to jaki problem, albo niech dzwonią na policję.
Moja aprobata jej stanowiska chyba zachęciła Tatianę do dalszych zwierzeń...
- MS wykryli u mnie w wieku prawie 40 lat, miałam ukończone studia, dobrą posadę, spory depozyt na zakup domu/mieszkania i.... trach.
Na dodatek trafiłam na wyjątkowo negatywnych lekarzy - z ich komentarzy wynikało niezbicie że za 5 lat będę całkowicie sparaliżowana. Więc odczekałam kilka miesięcy, aż mi się należał long service leave (3 miesiące płatnego urlopu po przepracowaniu 20 lat). Wzięłam urlop, wypowiedziałam pracę, wyciągnęłam pieniądze z banku i pojechałam do... Estonii.
Spojrzała na mnie pytająco.
Kiwnąłem głową potakująco - byłem tam w 1996 roku, na maratonie narciarskim.
To przełamało kolejne lody.
- Wędrowałam z Estoni przez Łotwę...Litwę -- chyba nie pomyliłam? - Polskę - tak byłam kilka dni w Krakowie. Czechy, Bułgaria, Turcja... Syria, do Izraela wjechałam od strony Jordanii i przeszłam przez drobiazgową kontrolę osobistą.
Zawahała się chwilę... w Turcji poznałam mężczyznę i mamy razem córkę.
- Po powrocie do Australii zamieszkałam w domu rodziców i mieszkamy tam z córką do dziś.
Zapanowało kilka minut pozytywnej ciszy.
Podałem Tanii mój adres email, na wszelki wypadek - przecież ona nie ma e-mailu, ona wróciła do biblioteki wywołać córkę, ja ruszyłem w stronę domu.
Czy trafimy jeszcze gdzieś/kiedyś na siebie?
P.S1. Tania może być również smaczna...
I niedroga - A$7.50 za prawie kilowy słoik.
P.S2. Bestia Ujarzmiona - niestety po kilku latach bestia podniosła łeb - Anna B. straciła zdolność poruszania się, zmarła w wieku chyba poniżej 40 lat :(
a co jest w tej klatce?... aha, może to tylko zabezpieczenie rury przez wandalami...
ReplyDeleteza to dobre efekty w leczeniu, czy chociaż hamowaniu postępów SM dają leki z konopi /tzw. "medyczna marihuana CBD"/, niestety to wiadomo dopiero od nie tak dawna, terapia wciąż jest badana i rozwijana, więc Tania niestety spóźniła się na ten tramwaj...
p.jzns :)
Klatka jest tak zapchana przez rośliny, że trudno coś zidentyfikować, ale zauważyłem chyba licznik zużycia wody. A więc co pewien czas sprawdza go inkasent, może ma polecenie żeby nie uszkodzić roślin.
DeleteLeczenie MS - ciekawe, że nauka tak długo nie potrafi tego zdefiniować, więc i prób leków będzie wiele.
aha, licznik... przeniosłem się na wieś i mam własną studnię głębinową, więc zdążyłem zapomnieć o istnieniu takich liczników :)
Deleteciągle coś się dzieje w medycynie... swego czasu nie umiano sobie poradzić z wirusem HCV, stosowano forsowne dla pacjenta terapie z różnym skutkiem, wreszcie od kilku lat mamy leki, które ogarniają kłopot od ręki... postęp jest wyraźny w innych dziedzinach, przyjdzie i pora na ostateczne rozstrzygnięcie kwestii MS...
*/ups... SM...
DeleteWoda ze studni... mam kilka lat takiego doświadczenia. Mieszkaliśmy w mieszkanku na prywatnym terenie i gospodarz robił fochy na temat czerpania wody ze studni. Najbardziej lubiłem pchnąć wiadro w dół i wtedy łańcuch odwijał się z kołowrotu a ja przyciskałem go dłonią żeby wiadro za bardzo się nie rozpędziło i nie uderzyło zbyt mocno o powierzchnię wody.
DeleteGospodarz kategorycznie mi tego zabronił co uważałem za wielką dyskryminację.
M.S. czy S.M. - dwuliterowe skróty potrafią być złośliwe.
DeleteHistoria dowodzi, że każda choroba znajdzie swojego poskromiciela, ale w międzyczasie wiele osób odcierpi swoje
Niesamowita historia, takie spotkania są równie ciekawe, jak książki lub ciekawsze nawet. Znam młoda osobę z SM, trafiła na dobre leczenie w ramach eksperymentalnego programu. Żyje intensywnie, podróżuje, jakby bała się, że w każdej chwili choroba ją zatrzyma na dobre!
ReplyDeleteŻycie intensywne... to chyba można zrozumieć.
DeleteZ teorii, któe kiedyś czytałam, wynikało, że SM jest trochę taką jakby chorobą autoimmunologiczną, jak wszelkie alergie, trąd, nadwrażliwość jelit i cała masa innych chorób wynikająca z ,,samonienawiści i nieakceptacji siebie", z którymi współczesna medycyna nie tylko nie wie, co robić, ale i nie wie, z czego się biorą. Starsza siostra żony mojego kuzyna też na to choruje. Najlepsze jest to, że diagnozę dostała, kiedy usilnie, w za późnym wieku, starała się o dzieciaka. Jakoś zawzięła się mentalnie, choroba się cofnęła, urodziła sobie jednego dzieciaka, potem drugiego, po czym jak już uznała, że ,,teraz już może być chora", to choroba wróciła. Ale nie jest w bardzo złej sytuacji, ma dosyć łagodną postać.
ReplyDeleteKolejny przypadek nieoczekiwanego przebiegu choroby. Dziękuję.
DeleteNa murze kościoła Mariackiego w Krakowie - też przy zegareze słonecznym - jest ten napis po łacinie, ale w całości, bo tu tylko początek. W tłumaczeniu brzmi: "Dni nasze jako cień na ziemi, a nie masz żadnego przedłużenia".
ReplyDeletePani Tania jakoś nie wzbudziła mojego zaufania.
W oryginale: "Dies nostri quasi umbra super terram et nulla est mora".
DeleteBardzo dziękuję za znalezienie łacińskiego źródła - biblia, Księga Kronik 1 29:15 - to jest rozdział o ofiarach jakie lud Izraela dał na świątynię w Jerozolimie i słowa króla Dawida żeby zdali sobie sprawę, że ich dary i oni sami przeminą jak cienie.
DeleteNapis stosowny dla kościoła, dla biblioteki może też chociaż książki stają się szybciej cieniem niż ludzie.
DeletePani Tania... trudno oceniać decyzje osoby żyjącej w bardzo trudnej sytuacji.
I mnie uspokaja wizyta w bibliotece. Może znajomość z Tanią będzie na dłuższą metę?
ReplyDeletePozdrawiam
Wizyta w bibliotece to duża przyjemność i zawsze trochę zwlekam z powrotem do domu.
DeleteZnajomość z Tanią - nie widzę na to wielkich szans bo ona mieszka daleko od naszej części miasta a poza tym nie bardzo widzę w tym sens - zarówno ona jak i my mamy problemy zdrowotne, ale innego rodzaju i nic sobie nie możemy pomóc. Z drugiej strony stan rodzinny i bagaż wspomnień zupełnie do siebie nie pasują.
To raczej spotkanie na jedną ciekawą rozmowę.
Ależ TY masz szczęście do spotkań z ciekawymi ludźmi! Fajna, nowa znajomość.
ReplyDeleteKiszona kapusta o imieniu Tania też wygląda interesująco:)
Zgoda - mam szczęście, ale mu pomagam.
DeleteJa po prostu szwendam się tu i tam z pytaniem w oczach - może pogadamy?
Kapusta jest bardzo smaczna, za dwa dni otworzą polski sklep to sobie dokupimy.
Żona mojego kuzyna choruje na SM już ćwierć wieku. Bardzo młodo zachorowała, miała zaledwie 25 lat.
ReplyDeleteŻyczę jej wszystkiego dobrego na tej trudnej drodze.
DeleteWiesz Lechu zauważyłam, że do bibliotek przychodzą ciekawi ludzie. I tak jest zarówno w moich bibliotekach w Warszawie jak i w tej na odludziu, czyli w małej miejscowości w której mam działkę. I kiedyś w tej miejscowości koło Legionowa spotkałam Japończyka, który mi zaproponował że mnie nauczy jakiejś japońskiej sztuki walki /nie pamiętam już nazwy tej walki/. Na moje wątpliwości czy babcia 20-letniego wnuka da radę opanować tę walkę nie uszkodziwszy sobie przedtem kręgosłupa albo czegoś innego... ten Japończyk na środku biblioteki przedstawił nam taki numer że zamarłam ze strachu, że się chłopina rozleci na kawałki. A on mi na koniec powiedział, że ma prawie 90 lat. I wtedy zamieniłam się w słup soli.
ReplyDeleteI jeszcze jedno - ten Japończyk mówił dobrze po polsku i czytał Mickiewicza...
Na pewno biblioteka to rodzaj azylu, może nawet lepszy niż kościół. Moją lokalną bibliotekę najchętniej odwiedzają azjatyccy studenci, którzy studiują w pobliżu i przychodzą tu odrabiać lekcje, albo po prostu odpocząć. Śpiąca młoda osoba to tu normalny widok.
DeleteAle Twojego Japończyka nie przebije NIKT :)