W Melbourne coś się dzieje - Australian Open.
Właśnie obejrzałem migawki z rozegranego kilka godzin wcześniej meczu I. Świątek- K. Siniakova.
Czyli... mogę sobie wyobrazić, że jestem w Polsce :)
Ale skosztowałem Australian Open osobiście - 16 lat temu odwiedziła nas znajoma z Polski i wybrałem się z nią na korty.
Zasadniczo są 2 typy biletów - numerowane miejsce na jednym z trzech krytych kortów albo nienumerowane miejsce na jednym z 12 pomniejszych kortów.
Wtedy udało nam się zobaczyć na pomniejszym korcie Agnieszkę Radwańską.
Zastanawiam się - jaki sens ma osobista obecność na meczu tenisowym?
Oczywiście że ma wiele sensów - jeśli jesteśmy w towarzystwie to wspólnie przeżywamy i dzielimy emocje. Niezależnie od tego dzielimy emocje z całą widownią.
Osobny wymiar przeżywania to wyświetlane na ekranie powtórki bardziej emocjonujących fragmentów.
Tu sprawa robi się dwuznaczna - w zaciszu domowym można to obejrzeć dokładniej.
To przywołuje wspomnienie - czasy gdy telewizji nie było.
Czyli rok 1956/7 - turniej tenisowe w Sopocie.
Grała jeszcze przedwojenne gwiazda - Jadwiga Jędrzejowska, wśród mężczyzn sensację budził Władysław Skonecki, który w 1951r odmówił powrotu do Polski i święcił spore sukcesy międzynarodowe. Po odwilży 1956 r. wrócił i miałem okazję oglądać go na korcie.
Grał bardzo efektownie, ale jednak przegrywał z A. Licisem czy W. Gąsiorkiem, którzy potrafili bardziej pracowicie biegać po korcie.
A propos bieganie po korcie...
Wszyscy zawodnicy/zawodniczki ubrani na biało.
Pewnie ze 20% graczy występowało w długich spodniach.
Podczas przerwy między setami sporo zawodników raczyło się gorącą herbatą.
Miło powspominać, na dodatek te wspomnienia nie mogą zostać skontrolowane czy zweryfikowane jakimś nagraniem - czysta pamięć - wyłącznie moja.
P.S. Sprawdziłem ceny biletów na Australian Open na jutro (wtorek 14/1) - KLIK.
Rod Laver Arena A$95, Margaret Court Arena A$69, John Cain Arena A$119
Pomniejsze korty - sesja dzienna A$59, sesja wieczorna A$25.
Zostanę w domu.
Lubię gdy Polacy wygrywają, choć miłośniczką tenisa nie jestem.
ReplyDeleteWielu zawodników ma chyba problem z emocjami, bo niby świetnie przygotowani, ale jakoś im nie idzie...
Mnie bardzo nie podobają się jęki, które wydaje wiele tenisistek a już absolutnie mnie odrzucają przypadki gdy ktoś niszczy rakietę.
DeleteOsobna sprawa, to media podkręcające emocje w obrzydliwy sposób - Gazeta.pl jest tu moim liderem.
Do niedawna tenis był całkowicie poza moim zainteresowaniem. Za sprawą sukcesów Igi to się zmieniło choć nadal nie bardzo rozumiem o co chodzi na korcie. Wygraną lub przegraną odczytuję według mowy ciała graczy głównie:) Tabliczka z punktacją też pomaga.
ReplyDeletePomysł z pozostaniem w domu jest dobry, kibicować można z wygodnej kanapy:)
Ale radzę chociaż raz w życiu spróbować "na żywo".
DeleteDawniej bardziej lubilam i ogladalam tenis znajac graczy i rankingi, podobnie mialam z golfem. Pozniej "cos" sie zmienilo w obu sportach i odrzucilo mnie, przestalam ogladac i sledzic. Podobnie stalo sie z Olimpiadami - sa jakies inne niz dawniej.
ReplyDeleteZ wielkich tenisistow osobiscie widzialam Agassi a w czasie jego meczu od ludzi sasiadujacych siedzeniami dowiedzielismy sie ze tuz nad nami, nie w lozy dla VIP, siedzi jego zona S. Graff. Oczywiscie poszlismy po autograf i uscisk reki.
Tenisisty w dlugich spodniach to chyba nigdy nie widzialam a zarazem to mowi ze nie ogladam Australian Open - teraz sa u nas ostatnie rozgrywki footballowe , wkrotce odbedzie sie Superbowl wiec tym sie interesuje choc nie znaczy ze ogladam pilnie kazdy mecz.
Wydaje mi sie ze nieraz dokladniej widzi sie szczegoly meczu w telewizji - ale fanatykow jezdzacych na wazny mecz nie brakuje. Placa za bilety majatek, za nocleg i wyzywienie, siedza nieraz w wielkich upalach czy sniegu, pokonujac rowniez niezmierne odleglosci by dojechac. Rozumiem to bo gdy bylam mlodsza a maz jeszcze zyl to podobnie postepowalismy by zobaczyc koncert ulubionych grup rockowych - to byl nasz "chys", kosztowny ale nieszkodliwy. Na koncert Rolling Stones w Nashville bilety sredniej jakosci byly po 800$ a stadion zapchany ludzmi do ostatniego siedzenia.
Tak...Te ceny;-)
ReplyDeleteZeszłego roku na koncercie Taylor Swift w Zürichu najtańsze bilety kosztowały 800 CH. Wszystkie zostały wyprzedane na 2 miesiące przed koncertem.
Więc chętniej poszedłbym na jakieś wydarzenie sportowe. Bywałem na paru meczach piłkarskich z moim tatą, który był namiętnym kibicem. Ale tenis? Czemu nie;-) W Bazylei co roku jest Swiss Indoors Basel, ale jak sama nazwa wskazuje są to zawody halowe. Więc zapewne nie jest tak widowiskowo.
Twoje wspomnienia z zawodów w Sopocie 1956/7 - bezcenne.
Jakimś specjalnym pasjonatem tenisa nie jestem. O turnieju słyszałam podczas tegorocznej Gali Mistrzów Sportu. Pozdrawiam
ReplyDelete