Monday, January 13, 2025

Ten tego tenis

W Melbourne coś się dzieje - Australian Open.

Właśnie obejrzałem migawki z rozegranego kilka godzin wcześniej meczu I. Świątek- K. Siniakova.
Czyli... mogę sobie wyobrazić, że jestem w Polsce :)

Ale skosztowałem Australian Open osobiście - 16 lat temu odwiedziła nas znajoma z Polski i wybrałem się z nią na korty.
Zasadniczo są 2 typy biletów - numerowane miejsce na jednym z trzech krytych kortów albo nienumerowane miejsce na jednym z 12 pomniejszych kortów.
Wtedy udało nam się zobaczyć na pomniejszym korcie Agnieszkę Radwańską.

Zastanawiam się - jaki sens ma osobista obecność na meczu tenisowym?
Oczywiście że ma wiele sensów - jeśli jesteśmy w towarzystwie to wspólnie przeżywamy i dzielimy emocje. Niezależnie od tego dzielimy emocje z całą widownią.

Osobny wymiar przeżywania to wyświetlane na ekranie powtórki bardziej emocjonujących fragmentów.
Tu sprawa robi się dwuznaczna - w zaciszu domowym można to obejrzeć dokładniej.

To przywołuje wspomnienie - czasy gdy telewizji nie było.
Czyli rok 1956/7 - turniej tenisowe w Sopocie.
Grała jeszcze przedwojenne gwiazda - Jadwiga Jędrzejowska, wśród mężczyzn sensację budził Władysław Skonecki, który w 1951r odmówił powrotu do Polski i święcił spore sukcesy międzynarodowe. Po odwilży 1956 r. wrócił i miałem okazję oglądać go na korcie. 
Grał bardzo efektownie, ale jednak przegrywał z A. Licisem czy W. Gąsiorkiem, którzy potrafili bardziej pracowicie biegać po korcie.

A propos bieganie po korcie...
Wszyscy zawodnicy/zawodniczki ubrani na biało.
Pewnie ze 20% graczy występowało w długich spodniach.
Podczas przerwy między setami sporo zawodników raczyło się gorącą herbatą.

Miło powspominać, na dodatek te wspomnienia nie mogą zostać skontrolowane czy zweryfikowane jakimś nagraniem - czysta pamięć - wyłącznie moja.

P.S. Sprawdziłem ceny biletów na Australian Open na jutro (wtorek 14/1) - KLIK.
Rod Laver Arena A$95, Margaret Court Arena A$69, John Cain Arena A$119
Pomniejsze korty - sesja dzienna A$59, sesja wieczorna A$25.
Zostanę w domu.

16 comments:

  1. Lubię gdy Polacy wygrywają, choć miłośniczką tenisa nie jestem.
    Wielu zawodników ma chyba problem z emocjami, bo niby świetnie przygotowani, ale jakoś im nie idzie...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie bardzo nie podobają się jęki, które wydaje wiele tenisistek a już absolutnie mnie odrzucają przypadki gdy ktoś niszczy rakietę.
      Osobna sprawa, to media podkręcające emocje w obrzydliwy sposób - Gazeta.pl jest tu moim liderem.

      Delete
  2. Do niedawna tenis był całkowicie poza moim zainteresowaniem. Za sprawą sukcesów Igi to się zmieniło choć nadal nie bardzo rozumiem o co chodzi na korcie. Wygraną lub przegraną odczytuję według mowy ciała graczy głównie:) Tabliczka z punktacją też pomaga.
    Pomysł z pozostaniem w domu jest dobry, kibicować można z wygodnej kanapy:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale radzę chociaż raz w życiu spróbować "na żywo".

      Delete
  3. Dawniej bardziej lubilam i ogladalam tenis znajac graczy i rankingi, podobnie mialam z golfem. Pozniej "cos" sie zmienilo w obu sportach i odrzucilo mnie, przestalam ogladac i sledzic. Podobnie stalo sie z Olimpiadami - sa jakies inne niz dawniej.
    Z wielkich tenisistow osobiscie widzialam Agassi a w czasie jego meczu od ludzi sasiadujacych siedzeniami dowiedzielismy sie ze tuz nad nami, nie w lozy dla VIP, siedzi jego zona S. Graff. Oczywiscie poszlismy po autograf i uscisk reki.
    Tenisisty w dlugich spodniach to chyba nigdy nie widzialam a zarazem to mowi ze nie ogladam Australian Open - teraz sa u nas ostatnie rozgrywki footballowe , wkrotce odbedzie sie Superbowl wiec tym sie interesuje choc nie znaczy ze ogladam pilnie kazdy mecz.
    Wydaje mi sie ze nieraz dokladniej widzi sie szczegoly meczu w telewizji - ale fanatykow jezdzacych na wazny mecz nie brakuje. Placa za bilety majatek, za nocleg i wyzywienie, siedza nieraz w wielkich upalach czy sniegu, pokonujac rowniez niezmierne odleglosci by dojechac. Rozumiem to bo gdy bylam mlodsza a maz jeszcze zyl to podobnie postepowalismy by zobaczyc koncert ulubionych grup rockowych - to byl nasz "chys", kosztowny ale nieszkodliwy. Na koncert Rolling Stones w Nashville bilety sredniej jakosci byly po 800$ a stadion zapchany ludzmi do ostatniego siedzenia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wspomniałaś istotną sprawę - kiedyś nie szczędziliście czasu, wysiłku i pieniędzy żeby doświadczyć na własnej skórze jakiejś emocji.
      Teraz... można lepiej obejrzeć na internecie :)
      Na szczęście dla osób starszych pozostaje nadal wiele możliwości aktywnego życia, ale wybiera się bardziej ostrożnie.
      Pozdrawiam.

      Delete
    2. Z kolei Ty wspomniales o czyms innym - zarobkach sportowcow.
      Powiem Ci ze z tego co slysze o naszych footbolistach to zarobki tenisistow bledna. Ich zarobek rozni sie zaleznie od pozycji, zdolnosci ale by Ci dac pojecie powiem ze np taki Mahomes, w tej chwili najlepszy quarterback ze wszystkich, ma 5letni kontrakt na 500 milionow a to oprocz tego co zarabia na reklamach i sprzedazy roznosci ktore sponsoruje. Kazdy footbolista to wielokrotny milioner, to samo z koszykarzami. A ile te druzyny maja trenerow, specjalistow, obslugujacych - i kazdy zarabia krocie.

      Delete
    3. Zarobki sportowców... w tym wpisie chyba o tym nie wspominałem, ale temat interesujący.
      Tenisista indywidualny - gdy osiągnie sukcesy to przekształca się w sporą firmę - organizacja wyjazdów na liczne turnieje, trener, fizjoterapeuta i manager finansowy. W tym kontekście zawodnik futbolu, koszykówki czy hokeja ma wygodę - wszystko załatwia mu klub.

      Delete
    4. Wspomniales - podajac ceny biletow a one przeciez sa wysrubowane zarobkami sportowcow.

      Delete
  4. Tak...Te ceny;-)
    Zeszłego roku na koncercie Taylor Swift w Zürichu najtańsze bilety kosztowały 800 CH. Wszystkie zostały wyprzedane na 2 miesiące przed koncertem.
    Więc chętniej poszedłbym na jakieś wydarzenie sportowe. Bywałem na paru meczach piłkarskich z moim tatą, który był namiętnym kibicem. Ale tenis? Czemu nie;-) W Bazylei co roku jest Swiss Indoors Basel, ale jak sama nazwa wskazuje są to zawody halowe. Więc zapewne nie jest tak widowiskowo.
    Twoje wspomnienia z zawodów w Sopocie 1956/7 - bezcenne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Skoro wszystkie wysprzedane, to znaczy można było dać wyższą cenę :)
      Wydarzeń sportowych to akurat w Szwajcarii nie brakuje, inna rzecz, że Szwajcaria - terytorium niewielkie i czasem wygląda jak kilka odrębnych krajów.

      Delete
  5. Jakimś specjalnym pasjonatem tenisa nie jestem. O turnieju słyszałam podczas tegorocznej Gali Mistrzów Sportu. Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tenis zyskał sobie popularność między innymi dzięki ogromnym zarobkom tenisistów a. oni zyskują te zarobki dzięki popularności w mediach - już nie wiadomo - co skutek, co przyczyna?

      Delete
  6. Wiadomości o sukcesach i porażkach różnych sportowców śledzę w głównie w tv, czasem dojdzie dodatkowy artykuł w necie. Tenis- ciężki sport wymagający pod każdym względem.Miałam kiedyś okazję mieć rakietę w ręku, więc tak namacalnie...i przyziemnie...Oglądać i owszem, ale osobiście uprawiać- to wolałabym t. stołowy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tenis - sport dwuosobowy a zatem bardzo dużo zależy od klasy tej drugiej osoby - może się zdarzyć, że obie osoby są w pierwszej klasie i mają zabawę Pierwsza Klasa.
      Ping-pong - niby to samo, ale piłeczka dużo mniej przewidywalna więc łatwiej o frustrację.

      Delete
  7. Nie jestem ogromną fanką sportowych wydarzeń. Czasami coś obejrzę, ale żaden ze sportów nie wciągnął mnie na tyle aby czekać na konkretne sportowe rozgrywki. Znam się na boksie, bo wuj zajmujący się tym sportem wpłynął na nas ( dzieciaki w rodzinie) w taki sposób, że obeznani jesteśmy. Wiemy, które walki i uderzenia są dobre i dlaczego.
    Znam się na piłce nożnej bo mąż , były lokalny bramkarz i córka trenująca ten sport wpłynęli na mnie tak , że rozumiem o co w tym chodzi, ale się tym nie podniecam.
    Nie wydałabym chyba kupy kasy na bilet na sportowe wydarzenie, ale na wejście na wystawę malarską, wieczór autorski, filharmonie, dobry koncert rockowy... już tak.

    ReplyDelete