Thursday, January 9, 2025

Pod opieką

 Już 17 dni minęło od zeszłorocznej Wigilii - 6 wpisów blogowych.
Tematyka była różna, ale baza była stała - ktoś się troszczył o moje zdrowie.
Wspomnę więc dzisiaj osoby i instytucje, które zapewniają mi warunki do kontynuacji całkiem bezproduktywnej egzystencji.

Państwowa Służba Zdrowia - mechanizm tak ogromny,  że może przestraszyć, ale jednak... kiedy trzeba to JEST.
W Australii mamy bardzo według mnie zgrabne połączenie państwowego finansowania prywatnych usług.
A więc - lekarze są prywatni co gwarantuje bezszmerowe dopasowanie usług do potrzeb.
Finansowani są - podstawowo z kieszeni państwowej... każda usługa medyczna wykonana przez zarejestrowanego medyka jest opłacana przez państwo.
W tej sytuacji wielu idzie na łatwiznę - bulk billing - czyli pacjent nie dopłaca ani grosza.
Stawki państwowe nie są oszołamiające - A$41 za krótką (10 min) wizytę.
To znaczy... jeśli ktoś nie da się oszołomić, ale będzie przerabiał pacjentów jak automat to wyciągnie A$200 za godzinę, to chyba nie jest zły zarobek.
Dla emerytów czas wizyty i stawki płacone przez rząd są wyższe.
Ale jak ktoś lubi zapłacić i czuć się dobrze obsłużony to też znajdzie sobie odpowiedniego lekarza.

Dostępność lekarzy...
Wydaje mi się, że mieszkamy w raczej przeciętnej dzielnicy, ale zaskoczyło mnie jak szybko dostałem się do lekarza i ile opcji miałem do wyboru - nie więcej niż 3 godziny czekania.

Druga strona medalu - jako pacjent przetestowałem w ostatnich dniach sporo kombinacji.
Nurse-On-Call - telefoniczna porada pielęgniarki kiedy nie wiemy co zrobić.
Według mnie daje sporo spokoju psychicznego, czekanie mniej niż 5 minut.
Pogotowie - numer 000 - było kilka przypadków kryzysu gdy linie telefoniczne pękały w szwach, czekało się długo na połączenie, czekało się długo na pogotowie, czekało się długo na izbie przyjęć w szpitalu.
W moich chyba 5-6 przypadkach z ostatnich 2 lat czas czekania nie zagrażał zdrowiu.

Pobyt w szpitalu - lepsze wrażenie zrobiły na mnie szpitale państwowe.
Sprawa jest prosta - szpital prywatny to punkt w którym działa wielu prywatnych specjalistów i kilka razy spotkałem się z sytuacją gdy nikt nie wiedział kiedy mój specjalista będzie miał czas mnie odwiedzić (pocieszać może fakt, że nie były to przypadki krytyczne).
Szpital państwowy to precyzyjna maszyna - regularny obchód przez zespół lekarzy (w tym kilku studentów).
Również jeśli chodzi o pielęgniarki to w szpitalach państwowych zespoły są bardziej stabilne a więc przy kilkodniowym pobycie czułem się jak w rodzinie. 
Muszę jednak wspomnieć, że w szpitalach prywatnych jedzenie jest smaczniejsze.

Po wyjściu ze szpitala - przy wypisywaniu zadbali żebym miał umówione wizyty u lekarza domowego i u specjalisty.

Tydzień po wypisaniu ze szpitala zgłosiła się do mnie pielęgniarka na wizytę domową.
Pogadała o zdrowiu, sprawdziła czy przestrzegam wskazówek szpitala, zrobiła wizję lokalną - czy dajemy sobie radę z codziennymi sprawami.
Tu wspomnę, że nasze dzieci zainstalowały w naszym domu trochę barierek i innych aparatów ułatwiających.

Przedstawiła szeroki asortyment dostępnych usług.
- pomoc domowa - już korzystamy - 2 godziny sprzątania na tydzień - ta usługa dostępna jest na kilku poziomach. My kwalifikujemy się na państwową emeryturę a zatem możemy korzystać z państwowych usług Age-Care i ich polskiej odmiany POL-Care.
Pani jest bardzo miła i pracowita - to już trzecia pani - wszystkie były dobre, ciekawe, że żadna z nich nie robi tej pracy z powodów czysto ekonomicznych - wszystkie mają ustabilizowaną sytuację materialną.
- pomoc w ogrodzie - też POL-Care - 2 godziny na miesiąc..

- rehabilitacja - ćwiczenia fizyczne - zapisała nas do jakiegoś ośrodka

- pomoc przy zakupach,
- pomoc osobista - kąpiel itp.
Wszystkie powyższe usługi są płatne przy czym wysokość opłat zależy od sytuacji materialnej klientów.

- aktywność społeczna - przeróżne kółka i kółeczka często do tego dołączony jest posiłek.
Na dodatek, w sąsiedztwie zauważyłem takie ustrojstwo...


Malutki skrawek zieleni a władze dzielnicowe umieściły tam zabawki dla dzieci - huśtawka, zjeżdżalnia i siłownię dla dorosłych.
Lokalizacja niby dobra bo tuż obok jest MacDonald, ale to złudzenie bo klienci MacDonalda nie wysiadają z samochodu a okolica jest tak przesiąknięta zapachem frytek, że aż mdli.

Uffff - aż przytłacza mnie ta ilość i różnorodność tej pomocy, którą mogę otrzymać.

Najgorsza sprawa to odwrotna strona medalu - ja też chciałbym w czymś pomóc (niekoniecznie tylko w obieraniu ziemniaków).

Dzisiaj nawet ktoś zapukał do drzwi - młody pan z Cerebral Palsy Alliance (dziecięce porażenie mózgowe) - KLIK - poszukują ochotników... ale w wieku poniżej 80.

Jeśli to odrzucenie mnie przygnębiło to mogę zadzwonić do Beyond Blue - KLIK - gdzie uspokoją moje nerwy.

Pozostaje mi solidna baza świadczenia pomocy - Stowarzyszenie św Wincentego - pierwszy dyżur po świątecznej przerwie za tydzień.

W sekrecie wyznam, że obmyśliłem dodatkowo bardzo perfidny plan... żeby komuś pomóc... sprawa w toku.

21 comments:

  1. Powinnam być zdołowana tym opisem, bo porównanie z naszą służbą zdrowia wypada fatalnie, dla naszej oczywiście. Nawet dodzwonić się po teleporadę ciężko . Jeśli nic nam nie dolega, to nie zdajemy sobie sprawy z katastrofy, ale gdy przytrafi się cos złego...
    W dodatku w różnych miastach i różnych ośrodkach bywa różnie.
    Na zdjęciu widać siłownię na powietrzu, u nas tez takich sporo, ale ćwiczących mało.
    Czekam na podzielenie się planem;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Porównania są dość trudne, Australia ma bardzo krótką historię opieki zdrowotnej, na pewno rozwój jest bardzo dynamiczny i masowy - ogromny napływ imigrantów i studentów z Chin i Indii.
      Na temat jakości usług medycznych opinie są różne jednak prawo wielkich liczb mówi, że większość ludzi ma typowe dolegliwości i wystarczą typowe procedury, ważne że są dostępne w porę.

      Delete
  2. Porównanie wypada dla Polski kiepsko, też ze względów rozwojowo-historycznych, ale dobrze wiedzieć w jakim kierunku można podążać i jaki poziom osiągnąć, w przybliżeniu. Warunkiem korzystania z takich mozliwości i ułatwień jest przeważnie praca...i opłacane składki. A wiadomo jak jest ...w krajach ,,niedorozwiniętych,,.Pracodawca chce oszczędzić na składkach za pracownika...Poziom świadomości nie wystarczy gdy dochody firmy zmuszają do oszczędności...Tak wyglada oficjalne stanowisko, a jak jest naprawdę? Mamy to co mamy i lepiej zdrowo się prowadzić , bo na chorobę trzeba mieć kasę ...własną.
    Pomaganie pomaga :-)hi,hi

    ReplyDelete
    Replies
    1. Względy historyczno-rozwojowe... w Australii historia jest krótka. Gdy tu przybyliśmy - ubezpieczenia społeczne dopiero wchodziły w. życie, tradycja medyczna była wyłącznie angielska czyli dużo słabsza niż francuska czy włoska.
      Wydaje mi się, że atutem jest powszechność. Sporo naszych znajomych, którzy mieli jakieś nietypowe schorzenia, przeklinała tutejszych lekarzy i wychwalała polskich.
      Pracodawcy, składki - według mnie w epoce wolnego rynku to nieporozumienie - nie można uzależniać funduszy na zdrowie od instytucji, których ideą jest zarabiać i minimalizować podatki.

      Delete
  3. Twoj system opieki medycznej wyglada bardzo podobnie do naszego. Nie mam ani duzych ani osobistych doswiadczen jesli chodzi o szpitale ale z drugiej reki i to nie tylko od znajomych ale rodziny tez, slysze raczej same pozytywy. Z pewnoscia sa roznice zaleznie od stanu zamieszkania i lokacji ( miasta a prowincja) ale nie tylko bo majac syna zamieszkalego w Bostonie i leczacego sie widze ze u niego system jest troche inny i duzo gorszy niz na Florydzie a nawet w moim dawnym Arkansas - a nie nalezy tego mylic z profesjonalizmem tamtejszych lekarzy czy szpitali tylko z biurokracja/przepisami ubezpieczalni.
    Maly przyklad na przepisy w stanie Massachusetts - gdy mieszkajac w Arkansas dostalam hives lekarz dal mi steroidowy zastrzyk ktory w ciagu 10 minut wyleczyl problem a gdy podobne spotkalo syna to nie dano mu nic oprocz wcale nie dzialajacych na swad masci mowiac ze w Bostonie steroidy nie sa dozwolone w takich przypadkach.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na temat ubezpieczeń w zdrowotnych w USA dobiegają do nas sprzeczne wiadomości więc wolę się nie wypowiadać.
      Różnice między stanami - wiem że u nas były różnice w sprawie restrykcji covidowych więc pewnie są i w innych dziedzinach, ale dopóki człowiek na własnej skórze nie doświadczy, to nie wie.

      Delete
  4. Ja patrzę z zazdrością na te możliwości, może nie jest idealnie, a gdzie jest, ale w porównaniu z Polską to w zasadzie nie ma porównania. Całe życie zawodowe płaciłam składki zdrowotne (tj. zakład pracy płacił- a ten akurat zakład - budżetówka nie mógł sobie pozwolić na niepłacenie), gdybym te pieniądze ja sama zbierała na ochronę zdrowia uzbierałby się niezły kapitał. Niestety ilekroć potrzebowałam pomocy specjalisty musiałam leczyć się prywatnie. Na wizytę u ortopedy ze skręconą nogą czekałam pięć miesięcy. Po wyjściu z SORu z zaleceniem zrobienia echa serca następnego dnia usłyszałam w przychodni, że mogę je zrobić za dwa tygodnie, bo nie ma wcześniej lekarza. Ze skierowaniem rehabilitacji na cito czekałam półtora roku na zabiegi. I tak mogłabym wymieniać godzinami, mama ma termin operacji na 2031 rok wyznaczony. Na prawdę w porównaniu z naszą służbą zdrowia wasza to kosmos.
    28 grudnia dostałam zapalenia ucha, nie znalazłam ani jednego lekarza do końca roku, który by mnie przyjął więc 31 musiałam iść prywatnie.
    No to abyśmy zdrowi byli. Przepraszam, że wpadłam w taki marudny ton, ale sprawa już teraz na czasie i tak mi się ulało. A podejrzewam, że moje problemy to pestka w porównaniu z naprawdę ważnymi problemami zagrażającymi nie tylko zdrowiu ale i życiu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Znowu wrócił temat składek zdrowotnych, który chyba tylko powiększa zamieszanie.
      Opisywane tu moje doświadczenia dotyczą spraw podstawowych i są dobre głównie dzięki całkowitej prywatyzacji usług pozaszpitalnych.
      Co innego gdy potrzebna jest operacja jak wymiana biodra. Nasz znajomy czekał w bólu ponad 2 lata, prywatnie miałby zrobione za 2 miesiące. Na podobne okoliczności mamy wykupione ubezpieczenie prywatne, z którego prawie nie korzystamy - czyli jeślibyśmy nie płacili, ale trzymali te pieniądze w rezerwie to operacja załatwiona prywatnie kosztowałaby taniej.

      Delete
  5. W sumie nadal nie do końca rozumiem jak działa system opieki w Australii. Gdzieś wyczaiłam, że raz na rok mogę za darmochę sprawdzić oczy. Dalej nie rozumiem dopłacania do wizyt w przychodniach, które są pół na pół z Medicare i z mojej kieszeni ,,wyrównanie''. Nie rozumiem, po co GP musi mnie skierować do specjalisty, a ja potem nie mam prawa dopłacić za zrobienie większej ilosci testów, bo GP ich nie zlecił, więc nie możemy zrobić nawet jak pani zapłaci (chciałam rozszerzone badanie krwi za moja dodatkową opłatą i mi z dziwnego powodu odmówiono). I nie lubię tego systemu też za to, że mimo iż diagnostyka jest bardzo szybka, to potem leczenie polega na paracetamol, antybiotyki albo inne standardówki, które dostało 100 pacjentów przede mną i 100 za mną, albo ,,nie wiem, co pani dolega, ale nie życzę sobie pytań z Google, bo pani sobie krzywdę zrobi, lepiej nie leczyć tego w ogóle''. Tak czy siak, nadal odkrywam na czym polega ten system.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na pewno znają się rzadko odwiedzane zakątki gdzie człowiek się zgubi.
      GP nie zlecił testów, chyba nie ma przeszkód żeby w takim razie zlecił je specjalista, jeśli uzna za konieczne.
      Życzę pomyślności, a najbardziej - zdrowia żeby nie trzeba było odwiedzać lekarzy.
      Lech.

      Delete
  6. Jestem pod wrażeniem, wygląda to bardzo dobrze. Zwłaszcza podoba mi się opieka domowa czyli pomoc w pracach domowych i ogrodowych. Ale, że to podlega służbie zdrowia to jest dla mnie niespodzianka. W Polsce zajmuje się tym opieka społeczna i przysługuje w zależności od zamożności. O ogrodzie nie ma mowy wcale:)

    ReplyDelete
  7. Pomoc domowa itp...
    Nie napisałem, że to podlega u nas służbie zdrowia, to jest Age-Care - całkiem potężną gałąź gospodarki. Płacimy troszkę za otrzymywane usługi - pomoc domowa A$6 za godzinę, ogród 2 razy drożej.

    ReplyDelete
  8. Mówił mi wujek, że przychodzi do niego pani na 2h w tygodniu (z opieki społecznej) - nieodpłatnie, ale to może dlatego, że ma 1. grupę inwalidzką? - i robi, o co się ją poprosi, na przykład pojechała jego samochodem po zakupy. Ciekawe, czy gdyby ją poprosił o skopanie ogródka.. 😁

    ReplyDelete
    Replies
    1. Istotne to rozeznać się co jest możliwe do uzyskania od Opieki Społecznej bo często ludzie nie wiedzą i nie korzystają.

      Delete
  9. Replies
    1. Rozumiem, że masz na myśli bierną stronę opieki społecznej - nie korzystasz.

      Delete
  10. Ale czasy. Lekarze w Polsce(magistrzy nie doktorzy) nie składają już przysięgi Hipokratesa od ponad 30 lat. Nie wiem, czy w Australii weszła już w życie poprawka do przysięgi, żeby lekarz w głównej mierze zadbał o własne samopoczucie(pewnie finansowe), bo wtedy lepiej wykonuje swój zawód? W sumie dochodzi do zjawiska, że większość lekarzy leczy pacjenta(ofiarę) całymi latami, ale czy chce go wyleczyć z jakiegoś choróbska -to już inna sprawa. Pacjent jest poddawany eksperymentom medycznych i jeszcze musi za to płacić(głównie swoim zdrowiem). Jak się buntuje, to...wiadomo?Chory nawet skalpela się chwyta, żeby przedłużyć swój marny żywot na tym łez padole...wesołe jest życie staruszka-bez chłodu, głodu i bicia( i zarazy)-czego Wszystkim zdrowym(na umyśle) życzę! Chorym współczuję...
    mroczny jeździec
    p.s. a tych leków ciągle przybywa, konsumpcja od rana do wieczora-a nuż pożyję jeszcze troszku...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przysięga Hipokratesa - poskrobałem skarbnice wiedzy.
      Dowiedziałem się, że w 1948 r zastąpiła ją Przysięga Genewska, która obejmuje tematy takie jak eksperymenty medyczne.
      Osobna sprawa to coraz bardziej "wyedukowane" społeczeństwo a w rezultacie nieskończona ilość "fachowców" i gigantyczny przemysł produkcji pseudo-leków.
      Przy takim wyborze oficjalna służba zdrowia to tylko niewielki fragment obrazu.
      Dowiedziałem się, że w Australii dyskutuje się jak traktować w medycynie kwestie ochrony środowiska i tradycje Aborygenów, mnie nasuwa się tu kilka prostych sugestii, ale nie powiem.

      Delete
  11. Racja, kolosalna różnica pomiędzy tym, co jest u Was, a u nas. Oczywiście na plus u Was. Pozdrawiam

    ReplyDelete
  12. W Niemczech nie ma mowy aby na normalnym ubezpieczeniu dostać się do jakiegoś lekarza prywatnie. Są prywatne ubezpieczenia- dość drogie. Może jakieś 30% społeczeństwa z nich korzysta. Z reguły ci, którzy mają większą kasę, ale często są to pieniądze niewykorzystane. Miałam do czynienia w szpitalu z panią, która takowym ubezpieczeniem się legimitowała. Ubezpieczenie owe miało jej gwarantować np.: indywidualny pokój podczas pobytu w szpitalu... ale jeżeli szpital takowym pokojem nie dysponował wtedy pani musiała leżeć na sali ogólnej. Akurat nastąpił atak ptasiej grypy i nici z jedynki. Po prostu prywatne ubezpieczenie sporo kosztuje a realnie niewiele zmienia.
    Choć miałam też i takie doświadczenie, kiedy to reumatolog odmówił mi terminu bo on współpracuje tylko z tymi prywatnie ubezpieczonymi.
    Gratuluje Ci Lechu tego tkwiącego w Tobie altruizmu 😊. Piękna cecha. Oby ci wszyscy potrzebujący trafiali na Ciebie.

    ReplyDelete
  13. System australijskiej służby zdrowia jest oczywiście wzorowany na angielskim. Według mnie skierowanie wszystkich pacjentów do lekarzy prywatnych a państwo rozsortuje kto komu ile płaci - jest wyjątkowo prosty i efektywny.
    Szpital prywatny, osobny pokój - u nas za to dopłaca się ekstra, kiedy miejsc nie ma to oczywiście się nie płaci.
    Altruizm... nie wiem czy we mnie coś tkwi czy nie.
    Niektóre osoby po prostu... są dobre - są otwarte do ludzi i ludzie sami do nich lgną.
    Ja taki nie jestem... u mnie to raczej kwestia wyboru - mam wolny czas - co z nim zrobić? Moooże jest możliwość zrobić coś dobrego?

    ReplyDelete