W ostatnią niedzielę czytano Ewangelię wg św Marka, tę z zapowiedzią końca świata - KLIK.
Zastanowiłem się nad bilansem mojego, nie, nie całego życia, tylko ostatniego roku.
Co ja właściwie w tym roku robiłem, zrobiłem?
Wymierna jest chyba tylko jedna rzecz - usmażyłem ponad 500 naleśników, wszystkie zostały zjedzone z apetytem.
A co oprócz tego?
Książki.
Rejestruję przeczytane książki na stronie Goodreads. Już od kilku tygodni otrzymuję pochwałę - przekroczyłeś swój tegoroczny plan.
W planie było przeczytanie 25 książek w tym roku. Do końca roku zostało jeszcze trochę czasu a ja przeczytałem 35 książek. No, może 32, bo kilku nie byłem w stanie dokończyć.
Moja średnia ocena wypadnie na pewno poniżej 3/5 czyli między "może być" a "podobała mi się, trochę".
Czytanie zajęło mi zdecydowanie więcej czasu niż smażenie naleśników. Rezultat jednak opłakany.
Może być. Mam poczucie zmarnowanego czasu, zmarnowanego roku.
Na mojej liście lektur przeważają książki uznanych autorów. Zresztą przyznaję - to były w większości bardzo dobrze napisane książki. Tyle, że nie dla mnie zostały napisane.
W jakiś sposób odbija to moje relacje ze światem, życiem, rzeczywistością.
Tak wiele się dzieje, ale jakoś poza moja sferą istnienia i możliwością udziału.
Rezolucja na przyszły rok?
Na to jeszcze trochę czasu, ale jeden wniosek jest oczywisty - mniej czytać.
Ale co zamiast tego?
35 książek i mówisz o zmarnowanym roku!? Szacun, jakby to dzisiaj młodzi powiedzieli:-)
ReplyDeleteTeż mam podobnie. Zaczynam książkę i jej nie kończę... Teraz już wiem - nie zostały napisane dla mnie:-) Dobre określenie.
Książki nie dla mnie napisane.
DeleteMyślę, że ta deklaracja dyskwalifikuje mnie jako znawcę literatury. Bo znawca nie da się ponieść emocjom lecz zawsze potrafi fachowo i rzeczowo przeanalizować i ocenić co trzeba.
Ja natomiast kwalifikuję się do kategorii określanej przed laty jako "panny służące", które zalewały się łzami czytając Trędowatą.
No cóż, taka spowiedź w przeddzień Adwentu.
Podejrzewam, że są różni "znawcy literatury". Profesor polonistyki czy anglistyki czyta je inaczej niż prosty amator. Ale każdy je na swój sposób przeżywa. Podejrzewam, że autor cieszy się i z jednych i z drugich.
DeleteTeż jestem "panną służącą" jeśli chodzi o literaturę. Czytam ją dla przyjemności. Taki literacki hedonizm:-) Ale wcale nie odczuwam żalu za grzechy. Zatwardziały grzesznik ze mnie:-)