Kłoska obserwowała go od chwili, kiedy wypuścił z ziemi tłusty, gruby i sztywny pęd.
Patrzyła jak powoli rozwijał swoje wielkie liście. Rósł całe lato ... aż sięgnął dachu chałupy i otworzył nad nią swoje obfite baldachy.
- No i co, kawalerze? - powiedziała do niego Kłoska z ironią. - Tak się rozpychałeś, tak piąłeś się ku niebu, że teraz twoje nasiona zakiełkują w strzesze, nie w ziemi.
Arcydzięgiel miał ze dwa metry i liście tak potężne, że zabierały słońce roślinom wokół niego. Pod koniec lata żadna roślina nie była w stanie rosnąć przy nim. Na Świetego Michała zakwitł i kilka gorących nocy Kłoska nie mogła spać od słodko-cierpkiego zapachu, który przenikał powietrze. Potężne, żylaste ciało rośliny odbijało się ostrymi krawędziami od srebrnego księżycowego nieba.
...
A kiedyś, gdy Kłoska wreszcie usnęła, stanął przed nią młodzieniec z jasnymi włosami...
- Przygladałem ci się przez okno - powiedział.
- Wiem, Pachniesz tak, że mącisz zmysły.
Młodzieniec wszedł do środka izby i wyciągnął obie ręce do Kłoski.
(...)
Potem arcydzięgiel posadził sobie Kłoskę na biodrach i ukorzeniał się w niej rytmicznie...
Olga Tokarczuk - Prawiek i inne czasy - Czas Kłoski.
Najpierw trochę angielskiego:
Korzeń - root.
Ukorzeniał się - rooted.
Dodam do tego skojarzenie fonetyczne - w wyniku opisywanego spotkania Kłoska urodziła córkę, nazwała ją Ruta.
A teraz proszę zajrzeć tutaj ==> KLIK.
Tu cytat ze zlinkowanego artykułu: "... root: a euphemism for intercourse that lexicographer Eric Partridge has since referred to as "the great Australian verb, corresponding in all senses, physical and figurative, to the British 'f***'."
Bardzo utalentowana jest ta pisarka.
ReplyDeletePrzed laty jej powieść czytałam o powrocie do rodzinnych stron,
aż dech mi wstrzymało,
tytułu nie pamietam, może to prawiek był
dawno to było.
A jesli chodzi o arcydziegiel,
to sentyment do niego mam,
zawsze na tortach, pojawiał sie weselnych,
taki jakby aliofilizowany,
w postaci zielonych listków,które pod katemz jego łodygi ciete były...
smaczne ma on te łodygi..,
Miłe odwiedziny kogoś z bloxowych czasów :)
ReplyDeletePisarka bardzo utalentowana. Czytałem trzy jej książki , właśnie Prawiek robi na mnie największe wrażenie, ale jednak czegoś mi brak - treści.
To książka o przemijaniu w małej wiosce na kielecczyźnie. Być może to jest właśnie sens (lub bezsens) przemijania.
Arcydzięgiel kandyzowany na torcie. To mnie zaskoczyło, ale google potwierdziło. Teraz wydaje mi się, że pamiętam z czasów, które przeminęły.
Pozdrawiam.