Tuesday, November 5, 2019

Dziewczyna na koniu

Dzisiaj pierwszy wtorek listopada.
Niby nic specjalnego, ale w moim stanie Wiktoria jest to dzień wolny od pracy.
Dzisiaj rozgrywany jest wyścig koński - Melbourne Cup - the race that stops a nation.

Australia jest jednym z młodszych państw, ale jednocześnie jest państwem o wielu najdłużej pielęgnowanych tradycjach.
Na przykład Melbourne Cup - rozgrywany nieprzerwanie od 1861 roku.

W tym roku wyścig nadszedł w dość burzliwym nastroju.
W telewizji państwowej wyświetlono reportaż o zabijania "emerytowanych" koni wyścigowych - KLIK.

Nieco zaskoczył mnie rwetest wokół tej sprawy.
Wydaje mi się świadectwem jak dalece nieświadomi jesteśmy realiów życia dookoła nas.
Wszak logika i nauka i mówią, że wszystkie istoty żywe muszą umrzeć.

Jeśli chodzi o zwierzęta hodowane przez człowieka, to w tym momencie do akcji wkracza ekonomia i... kończy się wszelki humanizm.

Być może ostatnie protesty na temat zmian klimatu jakoś podminowały nastroje społeczeństwa, w każdym razie poniedziałkowa prezentacja na ulicach Melbourne odbyła się w atmosferze ostrych protestów - KLIK.

Moja opinia.
Nie jestem przeciwnikiem jedzenia mięsa, ale popieram wszelkie rozsądne akcje mające na celu humanitarne traktowanie zwierząt.
Rozumiem, że mięso bedzie wtedy kosztować więcej, ale godzę się z tym.
W sekrecie wyznam, że nie wierzę w powodzenie takich akcji. Prawa rynku zawsze zwyciężą ( mięso i tak będzie kosztować więcej).

Wracam do dzisiejszego wyścigu.
Melbourne Cup - 24 konie na starcie. Tegoroczna pula nagród A$8 milionów. Oczekiwane obroty totalizatora A$220 milionów.

Minęło już sporo lat od czasów gdy z żoną i córką oglądaliśmy tę imprezę na żywo.
Przyznam się, że nudziłem się - niewiele akcji, do tego ogromny gwar i tłok.
Oczywiście to wina mojego biernego podejścia do imprezy.

Na Melbourne Cup nie chodzi się żeby mieć (wrażenia, wygraną), ale żeby być.
To zresztą dotyczy generalnie życia.

Być na Melbourne Cup?
BYĆ zwycięzcą może tylko jedna osoba.
Reszta może conajwyżej BYĆ widziana.

Poradnik jak należy być widzianym - TUTAJ.

Na wyścigi nie chodzimy, ale w tym jedynym dniu w roku gramy w totalizatora końskiego.
Nie jest to prosta sprawa - poradnik jakie konie obstawiać w tym roku - TUTAJ.

Tyle pisania, a gdzie ta tytułowa dziewczyna?
W ramach przygotowań do Melbourne Cup obejrzeliśmy świeżo wyprodukowany film - Ride like a Girl.
Film opowiada o karierze sportowej Michelle Payne, pierwszej kobiety, która wygrała Melbourne Cup.
Michelle była najmłodsza wśród 10 dzieci. Jej matka zmarła gdy Michelle miała 6 miesięcy.
Ojciec - Paddy Payne był trenerem koni wyścigowych więc oczywiste, że wiele z jego dzieci wybrało karierę trenera lub dżokeja.
Droga Michelle do elity dżokejów była długa, ciężka, pełna upokorzeń, rozczarowań i wreszcie, to nieuniknione - ciężkich kontuzji.

Zwiastun filmu TUTAJ.

Wyznam, że film, z jednej strony mnie wzruszył, z drugiej jednak mocno zdenerwował. Zaryzykować całe życie dla kilku minut sławy?

P.S.
Transmisja dzisiejszego wyścigu - KLIK.
Wikipedia o Melbourne Cup - KLIK.
Zwycięska jazda Michelle Payne w 2015 roku - KLIK.

1 comment:

  1. Istnieja miliony wielbicieli wyscigow konskich - to caly biznes. Malo znany przez nas, przecietniakow i bardzo ogolnie.
    W USA istnieja tysiace mniejszych czy wiekszych hodowli koni a bardzo popularnym dla mlodych jest nauka jazdy na koniach.
    Gdy przez kilka lat bylam szoferem i opiekunka corek pewnych bogatych ludzi , mialam okazje poznac blizej caly interes bo starsza od niemal pieluszek cwiczyla i brala udzial w pokazach.
    Przegladalam katalogi jakie regularnie rodzina otrzymywala - z wyposazeniem - bez przesady mozna bylo dostac zawrotu glowy widzac ceny odpowiedniej odziezy, butow a takze rzeczy dla konia. Oni wynajmowali konia ale sporo innych rodzicow kupowalo wlasnego ktoremu trzeba bylo wynajmowac miejsce w stajni, oplacac opieke i weterynarza, trenera a takze transport na pokazy i zawody.
    Z jakiegos wzgledu ci mlodzi to 90% dziewczat, chlopcy uwazaja ten sport za zbyt dziewczecy.
    Bylam na wyscigach ze dwa razy, jako osoba towarzyszaca innym - podziwiam pieknosc koni bo to wspaniale zwierzeta - ale jakos nie zarazilam sie samymi wyscigami.
    I nie podobaja mi sie rowniez wystawy psow, np. bo ich zycie, dyktowane potrzebami konkurencji jest....pod psem.
    Uwazam ze niech sobie ludzie robia co chca ale niech nie zmuszaja zwierzat do pewnych przymusow, wymogow i sportow.

    ReplyDelete