Tuesday, August 8, 2017

Doświadczenie emeryta

Gdy byłem młody i zdrowy i szczęśliwy, jeszcze w czasach PRL, opowiadano taki dowcip:
Jak spędzają czas emeryci w różnych krajach?
Anglik - wstaje rano, bierze butelkę whisky i spędza cały dzień z przyjacielem.
Francuz - wstaje rano, bierze butelke koniaku i spędza cały dzień z dawną kochanką.
Polak - wstaje rano, bierze butelkę moczu i spędza cały dzień w przychodni rejonowej.

Wczoraj był zimny i ponury dzień. Prawidłowo, środek zimy, ale ta australijska zima w Melbourne jakaś taka zimniejsza i bardziej dokuczliwa niż te Polskie.
Wstałem rano, wziąłem kartę ubezpieczenia zdrowotnego i udałem się do przychodni.
Mijałem kilka szkół. Dzieci w mundurkach, niektóre z gołymi nogami. Ograniczenie prędkości do 40 km/godz. Porządkowi w odblaskowych płaszczach zatrzymują samochody ilekroć na przejściu zgomadzi się kilkoro dzieci.



Przychodni rejonowych u nas nie ma, ja korzystam z usług takiej, która stosuje "bulk billing" czyli zadowala się tym co płaci państwowy fundusz zdrowia Medicare.
Na marginesie wspomnę, że zdecydowana większość lekarzy w tej przychodni to młodzi ludzie pochodzenia chińskiego.
Najpierw odwiedziłem lekarza domowego. Cel był banalny - wypisanie recept na leki, które biorę regularnie. Nawet nie zapisałem się do mojego stałego lekarza gdyż wizyta nie wymagała żadnego badania czy konsultacji.
Dlatego zdziwiłem się gdy lekarka spytała dlaczego biorę te właśnie leki. Gdy dowiedziała się, że mam problemy z pracą serca ożywiła się i zapytała czy nie chciałbym odwiedzić fizjoterapeuty.
Zdumiałem się - jasnowidz! Rzeczywiście wieczorem zaplanowana był wizyta u fizjoterapeuty
Lekarka widząc moją kosternację wyjaśniła:
- Państwowy fundusz zdrowia pokrywa niektóre zabiegi w przypadku osób z problemami serca. Fizjoterapeuta ma gabinet w tamtym korytarzu - wskazała kierunek ręką.
Widząc, że nie pojmuję o co chodzi spróbowała z innej strony.
- A może chcesz odwiedzić podiatrę? To też nic nie kosztuje. Sprawdzi ci stopy, może doradzi jakieś wkładki do butów?
No tak, teraz się nie dziwię, że fundusz zdrowia nie może związac konca z końcem.
Podziękowałem i skierowałem kroki do ambulatorium, na okresowe badanie krwi. Pielęgniarka poprosiła mnie do gabinetu gdzie siedziała jakaś młoda pani, chyba jej koleżanka. Obie z pochodzenia Hinduski.
Szykowała iglę, strzykawkę, a koleżanka zagadywała ją o kolory - zielony, szmaragdowy, może brązowy?
- Rozmawiamy o materiale na sari - wyjaśniła.
- Czy podoba ci się sari? - to było pytanie do mnie. Znowu zaskoczenie.
- Ech, tego, owszem, dodaje majestatu - bąkałem.
- No i ten goły brzuch - spojrzała na mnie badawczo.
- Zależy u kogo - odciąłem się.

Za kilka minut byłem na parkingu. Spojrzałem na zegarek. Minęło 20 minut. Pogoda nie zmieniła się. Dzieci nadal szły do szkół, ograniczenie prędkości, porządkowi z kamizelkach. A przede mną cały dzień.
Przypomniał mi się ten stary dowcip.
Może ta lekarka miała rację? Może lepiej było zostać na badanie stóp, odwiedzić fizjoterapeutę, porozmawiać o modelach i kolorach sari?
Jednak w tej PRL pomyśleli o wszystkim.

4 comments:

  1. Szczerze mówiąc aż tak dobrze nie pamiętam służby zdrowia w PRL, ale nie sądzę, żeby można było przebierać i wybierać w badaniach, zabiegach czy specjalistach. Sądzę też, że nie dlatego fundusz zdrowia ma kłopoty, że wysyła na badania i zabiegi, a raczej dlatego, że albo źle gospodaruje pieniędzmi, albo coś przeszacowano. Diagnostyka i wszelkie działania profilaktyczne to generalnie olbrzymia oszczędność dla funduszu.

    ReplyDelete
  2. Zgadzam się, że profilaktyka może zmniejszyc koszty leczenia i to było intencją funduszu zdrowotnego. Ale gdy taka inicjatywa pada na wolny rynek, to prywatni właściciele przychodni szukają ścieżki zeby z tego uszczknąć jak najwiecej dla siebie.
    Na ogół im się udaje.

    ReplyDelete
  3. Moim zdaniem dobre rozwiązanie proponował poprzedni premier (T.Abbott) - wprowadzenie małej opłaty własnej rzędu $5. To by z miejsca wyeliminowało większość nadużyć jakie opisujesz. No, ale Abbott jest be i nie będzie się go słuchać.

    ReplyDelete
  4. Zgadzam się ze słusznością takiego rozwiązania. Padło ono jednak nie dlatego, że Abbot jest be.
    Ta inicjatywa krążyła pomiędzy politykami, lobbystami i organizacjami społecznymi przez 10 miesięcy (lata 2014-15) i zyskała proponentom tylu wrogów, że Abbot własnoręcznie ukręcił jej łeb.
    Jego ostateczna deklaracja to : "...the co-payment is dead, buried and cremated".
    To praktycznie zamyka drogę takim pomysłom na conajmniej 20 lat.

    ReplyDelete