Chodzi mi oczywiście o wojnę z wirusem w Australii.
Poniżej sumaryczne dane na koniec wczorajszego dnia:
Ilość przeprowadzonych testów - 544,000
Ilość przypadków zarażenia -- 6,750
Ilość przypadków wyleczonych -- 5,670
Ilość zgonów --- 89
Ilość osób przebywających obecnie na intensywnej terapii - 38.
Powinienem się chyba cieszyć, ale wyznam, że czuję się bardzo niepewnie.
Według mnie te liczby są tak małe, że niczego nie dowodzą.
Wspomnę, że z tych 89 zgonów około 40 to pasażerowie nieopatrznie wypuszczeni z oceanicznego rejsu.
Jedno niedopatrzenie i statystyki mogą skoczyć o 50%.
Przypomina mi się relacjonowana w poprzednim wpisie katastrofa na autostradzie i ostateczna konkluzja.
Druga strona równania - skutki ekonomiczne i społeczne zahamowania gospodarczego.
Tego jeszcze długo nie będziemy w stanie wycenić mam jednak obawy, że kuracja okaże się bardziej mordercza niż choroba.
Thursday, April 30, 2020
Wednesday, April 29, 2020
Człowiek popełnia błąd, śmierc kosi.
W ostatni czwartek relacjonowałem tragiczne wydarzenie.
Bardzo porządna starsza pani zagapiła się na chwilę podczas prowadzenia samochodu.
Rezultat - 4 osoby zabite.
W czasie gdy to pisałem australijskie media donosiły o nowej tragedii.
Policja zauważyła na autostradzie samochód ( Porsche 911 ) poruszający się z bardzo dużą prędkością. Zatrzymali samochód i zawołali kolegów do pomocy.
Po przybyciu wsparcia, policja dyskutowała dalsze kroki a zatrzymany kierowca odszedł na bok załatwić potrzebę fizjologiczną. W tym właśnie momencie rozpędzona nadmiernie ciężarówka zjechała na pas awaryjny i zabiła całą czwórkę policjantów.
Kierowca Porsche zrobił zdjęcie z miejsca wypadku i na piechotę udał się w stronę domu. Tam umieścił zdjęcie na facebuku.
Następnego ranka zgłosił się na policję.
Więcej TUTAJ.
Jak wynika z tej relacji, obaj kierowcy (Porsche i ciężarówki ) byli na dopalaczach.
Ten drugi przypadek jest bardziej oczywisty, świadome wykroczenie.
Nadal, gdyby każde z wykroczeń dokonało się osobno, rezultatem byłyby mandaty.
Dodane do siebie = 4 osoby zabite, na wyroki (surowe) poczekamy do września.
Wniosek - każdy z nas może niechcący spowodować koniec świata.
Bardzo porządna starsza pani zagapiła się na chwilę podczas prowadzenia samochodu.
Rezultat - 4 osoby zabite.
W czasie gdy to pisałem australijskie media donosiły o nowej tragedii.
Policja zauważyła na autostradzie samochód ( Porsche 911 ) poruszający się z bardzo dużą prędkością. Zatrzymali samochód i zawołali kolegów do pomocy.
Po przybyciu wsparcia, policja dyskutowała dalsze kroki a zatrzymany kierowca odszedł na bok załatwić potrzebę fizjologiczną. W tym właśnie momencie rozpędzona nadmiernie ciężarówka zjechała na pas awaryjny i zabiła całą czwórkę policjantów.
Kierowca Porsche zrobił zdjęcie z miejsca wypadku i na piechotę udał się w stronę domu. Tam umieścił zdjęcie na facebuku.
Następnego ranka zgłosił się na policję.
Więcej TUTAJ.
Jak wynika z tej relacji, obaj kierowcy (Porsche i ciężarówki ) byli na dopalaczach.
Ten drugi przypadek jest bardziej oczywisty, świadome wykroczenie.
Nadal, gdyby każde z wykroczeń dokonało się osobno, rezultatem byłyby mandaty.
Dodane do siebie = 4 osoby zabite, na wyroki (surowe) poczekamy do września.
Wniosek - każdy z nas może niechcący spowodować koniec świata.
Monday, April 27, 2020
Niedzielne kolory jesieni
Delikatna ta tegoroczna jesień.
Moje refleksje są już bardziej poniedziałkowe gdyż dopiero dzisiaj zaświeciło u nas piękne słońce i wybrałem się na dłuższy spacer.
Spacer, taki... jakby tu powiedzieć?
Co-widowy.
Co-widać? Drzewa, ptaki, i znowu drzewa...
Ludzi niewielu.
Wydają mi się nieco nierealni.
Ja im chyba też.
Kiwamy sobie nawzajem głowami z lekkim uśmiechem.
Bardzo pasuje mi do tego przetykanego złotem klimatu, taka informacja.
A wię przyjdzie również pora na taniec.
Saturday, April 25, 2020
ANZAC Day
25 kwietnia, sobota, 5:55 rano.
Wyszedłem przed dom...
Sąsiedzi po drugiej stronie ulicy już byli na posterunku.
Zapaliłem swoją świeczkę i postawiłem na murku przed domem.
ANZAC Day.
Rocznica, już 105., bitwy pod Gallipoli, pierwszej operacji militarnej, w której Australia uczestniczyła jako niepodległe państwo.
Szczegóły opisywałem tutaj - KLIK.
Co roku jest to chyba najistotniejsze święto państwowe w Australii. Co roku gromadzi tłumy na centralnych i lokalnych uroczystościach.
W Melbourne, w paradzie w centrum miasta uczestniczy coraz skromniejsza grupka "Polish Rats of Tobruk" - weteranów bitwy o Tobruk, w której polskie oddziały (Brygada Strzelców Karpackich) zluzowały armię australijską.
W tym roku oczywiście - izolacja.
Organizacje weteranów zaapelowały do obywateli żeby o świcie pamiętali o tym dniu.
Jeden z naszych sąsiadów zaopatrzył wszystkich mieszkańców naszej ulicy w świeczki, inny zagrał na trąbce Last Post - sygnał wiecznego odpoczynku.
Czasem izolacja sprzyja solidarności.
Sąsiedzi po drugiej stronie ulicy już byli na posterunku.
Zapaliłem swoją świeczkę i postawiłem na murku przed domem.
ANZAC Day.
Rocznica, już 105., bitwy pod Gallipoli, pierwszej operacji militarnej, w której Australia uczestniczyła jako niepodległe państwo.
Szczegóły opisywałem tutaj - KLIK.
Co roku jest to chyba najistotniejsze święto państwowe w Australii. Co roku gromadzi tłumy na centralnych i lokalnych uroczystościach.
W Melbourne, w paradzie w centrum miasta uczestniczy coraz skromniejsza grupka "Polish Rats of Tobruk" - weteranów bitwy o Tobruk, w której polskie oddziały (Brygada Strzelców Karpackich) zluzowały armię australijską.
W tym roku oczywiście - izolacja.
Organizacje weteranów zaapelowały do obywateli żeby o świcie pamiętali o tym dniu.
Jeden z naszych sąsiadów zaopatrzył wszystkich mieszkańców naszej ulicy w świeczki, inny zagrał na trąbce Last Post - sygnał wiecznego odpoczynku.
Czasem izolacja sprzyja solidarności.
Thursday, April 23, 2020
Wina i kara
Coś ze świata nie dotkniętego pandemią.
Kilka dni temu sąd wydał wyrok w sprawie wypadku drogowego - starsza kobieta, w wyniku nieprawidłowej jazdy spowodowała wypadek, w którym zginęły 4 osoby.
Oskarżona przyznała się do winy.
Wyrok - 500 godzin pracy społecznej i zabranie prawa jazdy na 4 lata - KLIK.
Pierwszy odruch to pewnie szok i oburzenie - jakiś okrutny żart? Zaproszenie do lekceważenia przepisów drogowych?
W zlinkowanej powyżej relacji wspomniana jest reakcja świadka wypadku - cierpi na stres pourazowy, musiała zmienić miejsce zamieszkania.
A co cierpią rodziny ofiar?
Dodane dzień później: nie wspomniałem tego gdyż jest zaznaczone w zlinkowanej relacji - sprawczyni wypadku, to bardzo porządna osoba, podobnie zresztą jak ofiary - 4 starsze panie, mogłyby być jej dobrymi przyjaciółkami.
Będąc z daleka zastanawiam się nad sensem kary.
500 godzin pracy społecznej uważam za terapię. Chętnie zgłosiłbym się po taką karę na ochotnika, ale kto chciałby mnie przyjąć?
Co innego gdybym miał wyrok sądowy.
Jaka powinna być więc w tym przypadku kara?
Relacja nie wspomina nic o odszkodowaniu dla rodzin ofiar. Domyślam się, że będzie to przedmiotem osobnych procesów.
Wyznam, że takie rozwiązanie mi się nie podoba.
Wydaje mi się, że pierwotnym celem formalnej, urzędowej, praworządności jest między innymi neutralizacja poczucia krzywdy u osób, które poniosły stratę. Żeby nie miały motywacji do osobistej zemsty, wendetty.
Drugi powód to wskazówka dla społeczeństwa - nieunikniona, surowa kara.
Więc co?
Więzienie nie ma chyba sensu.
To spory koszt dla państwa a dla osoby skazanej ... o ile nie spotka się z szykanami ze strony współwięźniów i strażników, to może to być interesujące doświadczenie życiowe.
Co pozostaje?
Chyba tylko wysoka kara finansowa, ale ustalona arbitralnie, w podstawowym procesie, a nie negocjowana prywatnie.
Kilka dni temu sąd wydał wyrok w sprawie wypadku drogowego - starsza kobieta, w wyniku nieprawidłowej jazdy spowodowała wypadek, w którym zginęły 4 osoby.
Oskarżona przyznała się do winy.
Wyrok - 500 godzin pracy społecznej i zabranie prawa jazdy na 4 lata - KLIK.
Pierwszy odruch to pewnie szok i oburzenie - jakiś okrutny żart? Zaproszenie do lekceważenia przepisów drogowych?
W zlinkowanej powyżej relacji wspomniana jest reakcja świadka wypadku - cierpi na stres pourazowy, musiała zmienić miejsce zamieszkania.
A co cierpią rodziny ofiar?
Dodane dzień później: nie wspomniałem tego gdyż jest zaznaczone w zlinkowanej relacji - sprawczyni wypadku, to bardzo porządna osoba, podobnie zresztą jak ofiary - 4 starsze panie, mogłyby być jej dobrymi przyjaciółkami.
Będąc z daleka zastanawiam się nad sensem kary.
500 godzin pracy społecznej uważam za terapię. Chętnie zgłosiłbym się po taką karę na ochotnika, ale kto chciałby mnie przyjąć?
Co innego gdybym miał wyrok sądowy.
Jaka powinna być więc w tym przypadku kara?
Relacja nie wspomina nic o odszkodowaniu dla rodzin ofiar. Domyślam się, że będzie to przedmiotem osobnych procesów.
Wyznam, że takie rozwiązanie mi się nie podoba.
Wydaje mi się, że pierwotnym celem formalnej, urzędowej, praworządności jest między innymi neutralizacja poczucia krzywdy u osób, które poniosły stratę. Żeby nie miały motywacji do osobistej zemsty, wendetty.
Drugi powód to wskazówka dla społeczeństwa - nieunikniona, surowa kara.
Więc co?
Więzienie nie ma chyba sensu.
To spory koszt dla państwa a dla osoby skazanej ... o ile nie spotka się z szykanami ze strony współwięźniów i strażników, to może to być interesujące doświadczenie życiowe.
Co pozostaje?
Chyba tylko wysoka kara finansowa, ale ustalona arbitralnie, w podstawowym procesie, a nie negocjowana prywatnie.
Monday, April 20, 2020
Niedzielne wątpliwości
Ewangelia w ostatnią niedzielę to relacja o tym jak "niewierny Tomasz" uwierzył.
Przypomnę - zmartwychwstały Jezus odwiedził apostołów w ich schronieniu.
Rozmawiał z nimi, pokazał im swoje rany.
Nie było przy tym Tomasza. Gdy apostołowie opowiedzieli mu o tym spotkaniu, nie uwierzył im.
Jezus odwiedził apostołów ponownie, tym razem zwrócił specjalną uwagę na Tomasza, kazał mu dotknąć swoich ran.
Zakończył słowami: wierzysz ponieważ mnie ujrzałeś. Szczęśliwi ci, którzy nie zobaczyli a uwierzyli.
To bardzo popularna Ewangelia, spopularyzowana do rozmiarów przysłowia.
Ciekawe, że komentatorzy, którzy w większości/całości traktują Tomasza z pewnym lekceważeniem, nie zauważają, że Jezus nie wystawił innych apostołów na taką próbę, uwierzyli kiedy ujrzeli.
Tomasz obok św Piotra, to wyjątkowo autentyczna postać w Ewangelii.
Przypomnę - zmartwychwstały Jezus odwiedził apostołów w ich schronieniu.
Rozmawiał z nimi, pokazał im swoje rany.
Nie było przy tym Tomasza. Gdy apostołowie opowiedzieli mu o tym spotkaniu, nie uwierzył im.
Jezus odwiedził apostołów ponownie, tym razem zwrócił specjalną uwagę na Tomasza, kazał mu dotknąć swoich ran.
Zakończył słowami: wierzysz ponieważ mnie ujrzałeś. Szczęśliwi ci, którzy nie zobaczyli a uwierzyli.
To bardzo popularna Ewangelia, spopularyzowana do rozmiarów przysłowia.
Ciekawe, że komentatorzy, którzy w większości/całości traktują Tomasza z pewnym lekceważeniem, nie zauważają, że Jezus nie wystawił innych apostołów na taką próbę, uwierzyli kiedy ujrzeli.
Tomasz obok św Piotra, to wyjątkowo autentyczna postać w Ewangelii.
Friday, April 17, 2020
Działalność charytatywna w czasach pandemii
Tytuł globalny, ale wpis lokalny - jestem w stanie napisać coś konkretnego tylko o działalności mojego Stowarzyszenia św Wincentego a Paulo.
Australia, rządzona obecnie przez partię Liberalną, czyli konserwatywną, zmobilizowała ogromne środki na walkę z pandemią, zarówno na froncie medycznym jak i ekonomicznym.
Pod koniec marca pisałem TUTAJ o kolejce pod Centrelink (tutejszy ZUS).
To była kolejka osób, które utraciły pracę i chciały się zarejestrować jako bezrobotni, tytaj to się nazywa New Start.
Do tej pory New Startowcy otrzymywali zasiłek w wysokości A$560 na 2 tygodnie, teraz zasiłek podwojono.
Prócz tego, wszystkie osoby, które już otrzymywały wypłaty z Centrelink, dostały na początku kwietnia jednorazową wypłatę A$750.
W tej sytuacji nie spodziewaliśmy się żadnych zgłoszeń.
Jak dotąd otrzymaliśmy dwa.
Pierwsze to osoba, która właśnie przeprowadziła się do naszego rejonu.
Wprawdzie otrzymała sporą wypłatę, ale jednak przeprowadzka to również wymiana niektórych mebli i sprzętów domowych, konieczność uregulowania wszystkich zaległych rachunków.
Nie odmówiliśmy pomocy - daliśmy vouchery na żywność.
Drugie to bardziej skomplikowana sprawa.
Nasza klientka od 2,5 lat.
Z pochodzenia Wietnamka.
Na początku zgłoszenia załatwiała jej sąsiadka, gdyż klientka dostawała ataków paniki przy kontakcie z nowymi osobami.
Po pół roku klientka ośmieliła się i wkrótce zaimponowała mi pomysłowością i inicjatywą.
Zapisala się na studia online - psychologia i opieka nad osobami starszymi. My kupiliśmy jej komputer.
Podczas każdej wizytacji zauważaliśmy w jej mieszkaniu coś nowego - telewizor, który ktoś wystawił do zabrania na złom, maszyna do szycia od sąsiadów, którym była niepotrzebna. Nasza klientka zrewanżowała się uszyciem pościeli. I tak dalej
Po półtora roku nauki, opieka nad osobami starszymi, nasza klientka zdołała sobie załatwić trening praktyczny co było nie lada osiągnięciem. W czerwcu zeszłego roku wspominała, że zgłosiła się do projektu miesięcznego treningu w domu opieki na Fidżi.
Jednocześnie zainteresowała się projektem wykorzystania psów w opiece nad osobami starszymi. Podczas ostatniej wizytacji w zeszłym roku zastaliśmy w jej mieszkaniu labradora, koszty utrzymania psa pokrywał ośrodek opieki.
Przyznam się, że wyjątkowo mnie to cieszyło.
Dewizą Stowarzyszenia jest - give people hand up, not hand out. Nie dawaj ludziom jałmużny, podciągnij ich w górę.
To był jeden z bardzo niewielu przypadków gdzie to się udawało.
Do ostatniego wtorku.
W okresie pandemii stosujemy bezpieczne metody pomocy.
Po pierwsze nie odwiedzamy klientów w ich domach. Całe interview przeprowadzamy przez telefon, uzgadniamy zakres i sposób przekazania pomocy.
Po drugie - dostarczenie pomocy. Ktoś z zespołu jedzie przekazać vouchery na żywność, ewentualnie odebrać rachunki, które pomożemy zapłacić. Jeśli klient nie może nas spotkać przed domem, zostawiamy vouchery w skrzynce pocztowej pod warunkiem, że jest zamknięta na klucz.
W ostatni wtorek nasz kolega zadzwonił do klientki i upewnił się, że otrzymała pomoc w nowym wymiarze.
Otrzymała, ale...
Kolega zadał drugie pytanie, ale klientka przerwała połaczenie.
Nasza koleżanka, która ma z tą klientką bardziej osobisty kontakt, powiadomiła nas, że klientka dostała ataku paniki.
Co w takiej sytuacji zrobiłby Frederick Ozanam, założyciel Stowarzyszenia?
My daliśmy vouchery na żywność wartości $80.
P.S1. Stowarzyszenie zostało bardzo mocno dotknięte przez pandemię. Naszym głównym źródłem dochodu są sklepy. Obsługa - wolontariusze, towary - wyłącznie dotacje. Sklep, w którym przed laty pracowałem, miał co miesiąc $60,000 utargu.
Nie wiem ile ma teraz, ale po pierwsze przestaliśmy przyjmować dotacje, po drugie ograniczamy dostęp klientów.
Rezultat oczywisty.
Dzisiaj dostaliśmy powiadomienie o ograniczaniu pomocy i sugestię, żeby w finansach polegać na dotacjach własnych.
P.S2. Australia przechodzi pandemię chyba względnie lekko.
Dane na wczoraj -
Ilość przeprowadzonych testów od początku pandemii - 384,000
Ilość zarażonych - 6,497
W ciągu ostatniej doby przybyło 39
Ilość zgonów - 63.
W naszym stanie, ostatniej nocy, w działach intensywnej opieki przebywało 17 osób.
Australia, rządzona obecnie przez partię Liberalną, czyli konserwatywną, zmobilizowała ogromne środki na walkę z pandemią, zarówno na froncie medycznym jak i ekonomicznym.
Pod koniec marca pisałem TUTAJ o kolejce pod Centrelink (tutejszy ZUS).
To była kolejka osób, które utraciły pracę i chciały się zarejestrować jako bezrobotni, tytaj to się nazywa New Start.
Do tej pory New Startowcy otrzymywali zasiłek w wysokości A$560 na 2 tygodnie, teraz zasiłek podwojono.
Prócz tego, wszystkie osoby, które już otrzymywały wypłaty z Centrelink, dostały na początku kwietnia jednorazową wypłatę A$750.
W tej sytuacji nie spodziewaliśmy się żadnych zgłoszeń.
Jak dotąd otrzymaliśmy dwa.
Pierwsze to osoba, która właśnie przeprowadziła się do naszego rejonu.
Wprawdzie otrzymała sporą wypłatę, ale jednak przeprowadzka to również wymiana niektórych mebli i sprzętów domowych, konieczność uregulowania wszystkich zaległych rachunków.
Nie odmówiliśmy pomocy - daliśmy vouchery na żywność.
Drugie to bardziej skomplikowana sprawa.
Nasza klientka od 2,5 lat.
Z pochodzenia Wietnamka.
Na początku zgłoszenia załatwiała jej sąsiadka, gdyż klientka dostawała ataków paniki przy kontakcie z nowymi osobami.
Po pół roku klientka ośmieliła się i wkrótce zaimponowała mi pomysłowością i inicjatywą.
Zapisala się na studia online - psychologia i opieka nad osobami starszymi. My kupiliśmy jej komputer.
Podczas każdej wizytacji zauważaliśmy w jej mieszkaniu coś nowego - telewizor, który ktoś wystawił do zabrania na złom, maszyna do szycia od sąsiadów, którym była niepotrzebna. Nasza klientka zrewanżowała się uszyciem pościeli. I tak dalej
Po półtora roku nauki, opieka nad osobami starszymi, nasza klientka zdołała sobie załatwić trening praktyczny co było nie lada osiągnięciem. W czerwcu zeszłego roku wspominała, że zgłosiła się do projektu miesięcznego treningu w domu opieki na Fidżi.
Jednocześnie zainteresowała się projektem wykorzystania psów w opiece nad osobami starszymi. Podczas ostatniej wizytacji w zeszłym roku zastaliśmy w jej mieszkaniu labradora, koszty utrzymania psa pokrywał ośrodek opieki.
Przyznam się, że wyjątkowo mnie to cieszyło.
Dewizą Stowarzyszenia jest - give people hand up, not hand out. Nie dawaj ludziom jałmużny, podciągnij ich w górę.
To był jeden z bardzo niewielu przypadków gdzie to się udawało.
Do ostatniego wtorku.
W okresie pandemii stosujemy bezpieczne metody pomocy.
Po pierwsze nie odwiedzamy klientów w ich domach. Całe interview przeprowadzamy przez telefon, uzgadniamy zakres i sposób przekazania pomocy.
Po drugie - dostarczenie pomocy. Ktoś z zespołu jedzie przekazać vouchery na żywność, ewentualnie odebrać rachunki, które pomożemy zapłacić. Jeśli klient nie może nas spotkać przed domem, zostawiamy vouchery w skrzynce pocztowej pod warunkiem, że jest zamknięta na klucz.
W ostatni wtorek nasz kolega zadzwonił do klientki i upewnił się, że otrzymała pomoc w nowym wymiarze.
Otrzymała, ale...
Kolega zadał drugie pytanie, ale klientka przerwała połaczenie.
Nasza koleżanka, która ma z tą klientką bardziej osobisty kontakt, powiadomiła nas, że klientka dostała ataku paniki.
Co w takiej sytuacji zrobiłby Frederick Ozanam, założyciel Stowarzyszenia?
My daliśmy vouchery na żywność wartości $80.
P.S1. Stowarzyszenie zostało bardzo mocno dotknięte przez pandemię. Naszym głównym źródłem dochodu są sklepy. Obsługa - wolontariusze, towary - wyłącznie dotacje. Sklep, w którym przed laty pracowałem, miał co miesiąc $60,000 utargu.
Nie wiem ile ma teraz, ale po pierwsze przestaliśmy przyjmować dotacje, po drugie ograniczamy dostęp klientów.
Rezultat oczywisty.
Dzisiaj dostaliśmy powiadomienie o ograniczaniu pomocy i sugestię, żeby w finansach polegać na dotacjach własnych.
P.S2. Australia przechodzi pandemię chyba względnie lekko.
Dane na wczoraj -
Ilość przeprowadzonych testów od początku pandemii - 384,000
Ilość zarażonych - 6,497
W ciągu ostatniej doby przybyło 39
Ilość zgonów - 63.
W naszym stanie, ostatniej nocy, w działach intensywnej opieki przebywało 17 osób.
Monday, April 13, 2020
Wielkanoc - podsumowanie
O święconym pisałem wczoraj.
Dwa kolejne dni Wielkanocy odbyły się już w miarę normalnie.
Niedziela - stół ze śniadaniem...
Talerze tylko dwa, ale te druty z lewej strony sygnalizują, że będzie łączność z rodziną.
Potem uczastniczyliśmy w wirtualnej mszy w naszym parafialnym kościele, a potem nastąpiła dłuższa przerwa.
Lany Poniedziałek.
To było kilka symbolicznych kropelek.
Radosną niespodziankę sprawił nam syn z rozszerzoną rodziną - przybyli pod nasze drzwi...
Życzę czytelni(cz)kom żeby Wielkanocna Radość trwała.
Dwa kolejne dni Wielkanocy odbyły się już w miarę normalnie.
Niedziela - stół ze śniadaniem...
Talerze tylko dwa, ale te druty z lewej strony sygnalizują, że będzie łączność z rodziną.
Potem uczastniczyliśmy w wirtualnej mszy w naszym parafialnym kościele, a potem nastąpiła dłuższa przerwa.
Lany Poniedziałek.
To było kilka symbolicznych kropelek.
Radosną niespodziankę sprawił nam syn z rozszerzoną rodziną - przybyli pod nasze drzwi...
Potem były już tylko muzyczne refleksje, przede wszystkim ta...
Życzę czytelni(cz)kom żeby Wielkanocna Radość trwała.
Saturday, April 11, 2020
Święcone - wspomienie
Tak to kiedyś bywało.
Święcenie pokarmów to zwyczaj w Australii nieznany.
W Melbourne mamy w sąsiedztwie polski kościół więc w Wielką Sobotę był tam spory ruch.
Bardzo często spędzaliśmy Wielkanoc poza domem i wtedy wpychalismy się z naszą tradycja do miejscowych kościołów.
W górskim Mt Beauty miejscowy ksiądz zgrabnie włączał to do wielkoniedzielnej liturgii.
W rolniczym Neerim South,miejscowy ksiądz, Niemiec z pochodzenia, podchodził do tego podejrzliwie.
Polityczna poprawność nie pozwalała mu powiedzieć - nie, niemiecka skrupulatność nie pozwalała na improwizacje w tak istotnym dniu.
W rezultacie w milczeniu wskazywał żebyśmy postawili nasz koszyczek w mało widocznym miejscu i podczas ogólnego poświęcenia wiernych machał kropidłem w jego kierunku.
A dzisiaj wspominamy te wszystkie ceremonie z pewnym rozrzewnieniem.
Wszystko wydaje się takie nierealne.
Sunday, April 5, 2020
Niedzielne czytanie - muzyczne tematy.
Palmowa Niedziela.
Kolejny raz uczestniczyliśmy we mszy zdalnie, chociaż to tylko trochę ponad 100 m.
Ewangelia - Pasja według św Mateusza.
Najbardziej dramatyczna.
Nic dziwnego, że fantazję na ten temat umieścił Bułhakow w Mistrzu i Małgorzacie.
Nic dziwnego, że J.S. Bach przełożył ją na język muzyki.
My mamy w domu tylko Pasję wg św Łukasza K. Pendereckiego, planuję wysłuchać ją w tym tygodniu.
Tym razem jednak impresje muzyczne niezwiązane z tematyką religijną.
Podczytuję notatnik Ed'a Ayres.
Ed Ayres, bardzo ciekawa postać, pisałem o nim, a nawet o niej, kilka razy na tym blogu - KLIK.
Głównym zajęciem Eda jest nauka muzyki.
W swoim notatniku opisał kilka impresji.
Nauczanie nauki przez internet stawia nowe wyzwania.
W jednym ze zlinkownych wpisów o Edzie, a może o Emmie, wspomniałem, że wiele uwagi poświęca fizycznej stronie gry na instrumencie.
Jak oceniać pozycję na transmisji internetowej z obcego pomieszczenia, z kamery laptopa czy smartfonu umieszczonego w przypadkowym miejscu?
Ed przytacza wspomnienie z Norwegii.
Odbył tam kilka podróży saniami.
Zima, dzień trwał 3 godziny, sporo sanny odbywało się w mroku lub ciemnościach.
- Nie boisz się zbłądzić? - pytał Ed przewodnika.
- Nie, właśnie w ciemności, w wąskim strumieniu światła latarki, zwracam uwagę na rzeczywiście istotne szczegóły, które wykorzystam przy następnej bytności.
Szczegóły tutaj - KLIK.
W tym tygodniu Ed opisuje jak puścił dzieciom nagranie utworu Haendla Arrival of the Queen of Sheba i zapytał: "what is this music really about".
O czym jest ta muzyka?
Te pierwsze słowa zmroziły mnie - jak można skłaniać dzieci do rozważania o czym jest muzyka?
Moja ulubiona wypowiedź to: muzyka zaczyna się tam gdzie kończą się słowa - J. Sibelius.
Odpowiedzi dzieci rozwiały moje obawy - KLIK.
Oj jaki ze mnie musiał być okropny ojciec :((
Kolejny raz uczestniczyliśmy we mszy zdalnie, chociaż to tylko trochę ponad 100 m.
Ewangelia - Pasja według św Mateusza.
Najbardziej dramatyczna.
Nic dziwnego, że fantazję na ten temat umieścił Bułhakow w Mistrzu i Małgorzacie.
Nic dziwnego, że J.S. Bach przełożył ją na język muzyki.
My mamy w domu tylko Pasję wg św Łukasza K. Pendereckiego, planuję wysłuchać ją w tym tygodniu.
Tym razem jednak impresje muzyczne niezwiązane z tematyką religijną.
Podczytuję notatnik Ed'a Ayres.
Ed Ayres, bardzo ciekawa postać, pisałem o nim, a nawet o niej, kilka razy na tym blogu - KLIK.
Głównym zajęciem Eda jest nauka muzyki.
W swoim notatniku opisał kilka impresji.
Nauczanie nauki przez internet stawia nowe wyzwania.
W jednym ze zlinkownych wpisów o Edzie, a może o Emmie, wspomniałem, że wiele uwagi poświęca fizycznej stronie gry na instrumencie.
Jak oceniać pozycję na transmisji internetowej z obcego pomieszczenia, z kamery laptopa czy smartfonu umieszczonego w przypadkowym miejscu?
Ed przytacza wspomnienie z Norwegii.
Odbył tam kilka podróży saniami.
Zima, dzień trwał 3 godziny, sporo sanny odbywało się w mroku lub ciemnościach.
- Nie boisz się zbłądzić? - pytał Ed przewodnika.
- Nie, właśnie w ciemności, w wąskim strumieniu światła latarki, zwracam uwagę na rzeczywiście istotne szczegóły, które wykorzystam przy następnej bytności.
Szczegóły tutaj - KLIK.
W tym tygodniu Ed opisuje jak puścił dzieciom nagranie utworu Haendla Arrival of the Queen of Sheba i zapytał: "what is this music really about".
O czym jest ta muzyka?
Te pierwsze słowa zmroziły mnie - jak można skłaniać dzieci do rozważania o czym jest muzyka?
Moja ulubiona wypowiedź to: muzyka zaczyna się tam gdzie kończą się słowa - J. Sibelius.
Odpowiedzi dzieci rozwiały moje obawy - KLIK.
Oj jaki ze mnie musiał być okropny ojciec :((
Wednesday, April 1, 2020
Powtórka z bankowości
Połowa tygodnia, palce świerzbią żeby cos napisać, ale co? Kolejną wariację na wirusowe podtematy?
I w tym momecie zadzwonił telefon...
Prawie dwa miesiące temu relacjonowałem TUTAJ nasze perypetie z bankiem.
Bank zaproponował polubowne zakończenie spraw za drobną rekompensatą.
Zgodziliśmy się i następnego dnia powtórzyłem tę samą operację.
Zgodnie z przewidywaniem przebieg był taki sam.
Złożyliśmy skargę, w której wspomnieliśmy, że taka sytuacja się już wydarzyła.
Bank potwierdził otrzymanie skargi, sprawdził nawet naszą poprzednią skargę poczym... nic nie zrobił.
No więc znowu, ombudsman, liczne powiadomienia o postępie sprawy, wreszcie dzisiaj wspomniany na początku telefon.
Muszę przyznać, że osoba była kompetentna i rzeczowa.
Oczywiście skończyło się na uzgodnieniu rekompensaty.
To nie było takie proste.
Z jednej strony chciałem żeby bank poczuł ciężar naszej krzywdy, ale mój rozmówca uprzedził, że bank nie ma możliwości dotacji na cele charytatywne. Rekompensata finansowa może być wpłacona tylko na nasze konto.
Z drugiej strony wcale mi nie odpowiada bycie pośrednikiem w przekazywaniu dotacji.
Rzecz w tym, że to jest dochód, który musimy zgłosić do urzędu podatkowego i do Centrelink - tutejszy ZUS.
Z urzędem podatkowym kłopot niewielki, wpłaty odliczają od dochodu. Gorzej z Centrelink, dla nich dochód to dochód, powoduje zmniejszenie emerytury.
W rezultacie zgodziłem się na rekompensatę tej samej wysokości co poprzednim razem, jakoś to przetrzymamy.
Teraz mamy dylemat - kogo wesprzeć?
W skardze zaproponowałem jak porzednio - St Vincent de Paul Bushfire Appeal - pomoc osobom dotkniętym przez pożary.
Jednak od tego czasu sytuacja nieco się zmieniła - covid-19.
Do mnie najczęściej docierają informacje o przeróżnych imprezach muzycznych mających zastąpić koncerty, które zostały odwołane/przełożone na ???
Przy okazji istnieje możliwość dotacji na jakąś instytucję muzyczną.
Kogo wesprzeć?
Pogorzelców czy artystów?
Poczułem się trochę jak Neron przed spaleniem Rzymu.
P.S. Mój rozmówca z banku wykazał się niespodziewaną przebiegłością.
Zaproponował pomoc w założeniu rachunku terminowego.
Miał rację, poprzedniego dnia sprawdziłem czy można to nadal zrobić przez internet. Można. Zamierzałem więc zrobic to natychmiast po załatwieniu bieżącej skargi.
A tu taka propozycja.
Zagrałem na zwłokę - musimy się zastanowić, sprawdzić oferty.
- W każdym razie, gdybyście się zdecydowali, to zróbcie to w lokalnym oddziale, to bardzo blisko.
- A przez internet?
- Tam jest drobna usterka techniczna, nie jestem pewien czy jest już naprawiona.
Ta usterka istnieje już od ponad pół roku, bank o tym wie i nadal oferuję tę usługę klientom?
Fantastyczne!
I w tym momecie zadzwonił telefon...
Prawie dwa miesiące temu relacjonowałem TUTAJ nasze perypetie z bankiem.
Bank zaproponował polubowne zakończenie spraw za drobną rekompensatą.
Zgodziliśmy się i następnego dnia powtórzyłem tę samą operację.
Zgodnie z przewidywaniem przebieg był taki sam.
Złożyliśmy skargę, w której wspomnieliśmy, że taka sytuacja się już wydarzyła.
Bank potwierdził otrzymanie skargi, sprawdził nawet naszą poprzednią skargę poczym... nic nie zrobił.
No więc znowu, ombudsman, liczne powiadomienia o postępie sprawy, wreszcie dzisiaj wspomniany na początku telefon.
Muszę przyznać, że osoba była kompetentna i rzeczowa.
Oczywiście skończyło się na uzgodnieniu rekompensaty.
To nie było takie proste.
Z jednej strony chciałem żeby bank poczuł ciężar naszej krzywdy, ale mój rozmówca uprzedził, że bank nie ma możliwości dotacji na cele charytatywne. Rekompensata finansowa może być wpłacona tylko na nasze konto.
Z drugiej strony wcale mi nie odpowiada bycie pośrednikiem w przekazywaniu dotacji.
Rzecz w tym, że to jest dochód, który musimy zgłosić do urzędu podatkowego i do Centrelink - tutejszy ZUS.
Z urzędem podatkowym kłopot niewielki, wpłaty odliczają od dochodu. Gorzej z Centrelink, dla nich dochód to dochód, powoduje zmniejszenie emerytury.
W rezultacie zgodziłem się na rekompensatę tej samej wysokości co poprzednim razem, jakoś to przetrzymamy.
Teraz mamy dylemat - kogo wesprzeć?
W skardze zaproponowałem jak porzednio - St Vincent de Paul Bushfire Appeal - pomoc osobom dotkniętym przez pożary.
Jednak od tego czasu sytuacja nieco się zmieniła - covid-19.
Do mnie najczęściej docierają informacje o przeróżnych imprezach muzycznych mających zastąpić koncerty, które zostały odwołane/przełożone na ???
Przy okazji istnieje możliwość dotacji na jakąś instytucję muzyczną.
Kogo wesprzeć?
Pogorzelców czy artystów?
Poczułem się trochę jak Neron przed spaleniem Rzymu.
P.S. Mój rozmówca z banku wykazał się niespodziewaną przebiegłością.
Zaproponował pomoc w założeniu rachunku terminowego.
Miał rację, poprzedniego dnia sprawdziłem czy można to nadal zrobić przez internet. Można. Zamierzałem więc zrobic to natychmiast po załatwieniu bieżącej skargi.
A tu taka propozycja.
Zagrałem na zwłokę - musimy się zastanowić, sprawdzić oferty.
- W każdym razie, gdybyście się zdecydowali, to zróbcie to w lokalnym oddziale, to bardzo blisko.
- A przez internet?
- Tam jest drobna usterka techniczna, nie jestem pewien czy jest już naprawiona.
Ta usterka istnieje już od ponad pół roku, bank o tym wie i nadal oferuję tę usługę klientom?
Fantastyczne!
Subscribe to:
Posts (Atom)