Machines like me - wieloznaczny tytuł.
Może znaczyć maszyny jak ja, ale również - maszyny mnie lubią.
Ian McEwan - moja główna ostoja w świecie książek - znowu mnie zaskoczył (poprzednie zaskoczenie TUTAJ).
Pełen tytuł książki to: Machines like me and people like you.
Dwuznaczność słowa like pozwala tłumaczyć tytuł na kilka sposobów. Na przykład:
Maszyny jak ja i ludzie jak ty.
Maszyny lubią mnie a ludzie ciebie.
Maszyny lubią mnie i ludzi jak ty.
Dwa pierwsze tłumaczenia sugerują odrębność światów ludzi i maszyn. Ostatnie, wprost przeciwnie.
Natomiast zawartość książki nie pasuje mi do żadnego z podanych wariantów.
Z okładki można się domyślić, że książka opowiada o ludziopodobnych robotach.
Adam - tak nazywa się męska odmiana najbardziej zaawansowanego technicznie robota.
Mamy rok 1982.
1982?!
Chyba 2082?
Nie, to nie pomyłka.
Po krótkim zastanowieniu się popieram autora.
Większość (wszystkie) futurystyczne opowieści umieszczone są w dalekiej przyszłości, tak że - po pierwsze czytelnicy nie będą mieli szansy tego doczekać i zweryfikować przewidywań autora. Po drugie zaś pozwala to autorowi bajdurzyć na tematy techniczne, polityczne, socjologiczne, itp, odkładając na dalszy plan właściwą treść powieści.
Wyznam, że te rozważania bardzo mnie nudzą i denerwują i jeszcze raz nudzą.
A więc - rok 1982.
Co istotnego wydarzyło się tamtego roku?
Dla czytelnika, Anglika, będzie to chyba oczywiste - rządy Margaret Thatcher i wojna falklandzka - KLIK.
Tak się złożyło, że w 1982 roku przebywałem w Kuwejcie i współpracowałem z angielskimi konsultantami. Przypomniało mi się ich podniecenie - pogonimy tych wszarzy!
Słuchałem tego ze złośliwymi refleksjami - wrócicie z podwiniętym ogonem jak zbity pies. Zdecydowanie większą sympatią darzyłem Argentynę.
Książka McEwana pozwoliła mi zrewidować te refleksje.
Mimo protestów Anglii, Francja sprzedała Argentynie rakiety exocet (taka ta solidarnośc w Unii Europejskiej), flota angielska zatopiona, 3,000 ofiar.
Samotna pani Thatcher musi ustąpić chociaż z drugiej strony Anglicy solidaryzują się z samą ideą walki o swoje terytoria.
Oczywiste dla mnie jest, że autor łaskocze czytelnika podobieństwami do aktualnej sytuacji - kobieta premier, porażka, musi ustąpić. Jednak tym razem solidarności brak.
Na dodatek aktualna refleksja: powszechne referendum to narzędzie dyktatorów.
Adam - idealna kopia człowieka. Gdy mówi nie używa głośnika lecz strumienia powietrza formowanego przez gardło, język i podniebienie. Jego oczy, to... oczy, nie jakieś kamery.
Potrafi... z łatwością zawiązać sznurowadła. W tym miejscu autor zwraca jednak uwagę, że wbrew powszechnemu mniemaniu, robotom dużo łatwiej zastąpić człowieka w pracy umysłowej niż fizycznej.
Adam potrafi pozmywać, ale swoją prawdziwą wartość pokazuje zastępując Charliego w grze na giełdzie. Już po kilku miesiącach sytuacja finansowa bohatera pozwala na najśmielsza marzenia.
Kilka słów o szczęśliwym nabywcy Adama.
Charlie - zupełny nieudacznik. Studiował kilka kierunków, niczego nie ukończył, nie ma żadnego zawodu ani praktycznej umiejętności.
Niepraktycznej też nie ma. Jego lektury z młodych lat to:
Heller - Catch-18, Fitzgerald - The High-Bouncing Lover, Orwell - The Last Man in Europe, Tołstoj - All's Well that Ends Well.
Wrodzona podejrzliwość zmusiła mnie do sprawdzenia. Jednak tym razem autor trzyma się faktów.
Motto książki to:
But remember, please, the Law by which we live,
We are not built to comprehend a lie...
Rudyard Kipling - The Secret of the Machines - KLIK.
Już po kilkudziesięciu stronach nabrałem wątpliwości. Przeczytałem ciąg dalszy cytowanego wiersza -
...not built to comprehend a lie,
We can neither love nor pity nor forgive....
Reklamacja!
Opisywany w książce robot zakochał się w dziewczynie swojego właściciela.
Sytuacja robi się ciekawa. Szczególnie, że z dobrze poinformowego źródła przychodzi wiadomość, że kilka innych robotów z tej samej serii popełniło samobójstwo.
To dobrze poinformowane źródło - to Alan Turing - ojciec sztucznej inteligencji - KLIK. Żyje i ma się dobrze (nie poddał się sugerowanej chemicznej kastracji).
Z informacji Turinga można wywnioskować, że powodem samobójstw robotów było ich rozczarowanie charakterem właścicieli.
Zakochany robot! Miłosny trójkąt. W tym przypadku największe ryzyko rozczarowania grozi ludziom.
Zgadza się. Ian McEwan rozczarował mnie ogromnie zakończeniem powieści, ale dotrzymał wierności obietnicy zawartej w cytacie z Kiplinga - ...remember please the Law.
No comments:
Post a Comment